Zdjęcia pięknej przemiany naszej odchudzonej Renaty to efekt ciężkiej, trzydniowej pracy sztabu specjalistów - stylistki, wizażystki, fryzjera i fotografki. Jak organizacja takiego przedsięwzięcia wygląda od kuchni?
Brzmi dość męcząco, ale stylizacje odpowiednio dobrane do sylwetki to nie bułka z masłem. Stylistka dokonuje analizy kolorystycznej i analizy figury. Na tej podstawie przygotowuje zestaw porad i zmian polepszających obecny wygląd oraz poszukuje ubrań, które się w nie wpisują.
Nigdy nie spędziłam tyle czasu na zakupach. Do momentu kiedy udało mi się schudnąć, łączyło się to raczej z przykrym obowiązkiem. Cieszę się, że nie został mi narzucony żaden styl i mogłam wybrać to, w czym czułam się najlepiej, czyli w stylu rockowym. Kasia przekonała mnie do kilku eksperymentów, które okazały się idealne! Nigdy bym nie przypuszczała, że ubrania w poziome paski czy legginsy będą na mnie dobrze leżały. Nauczyłam się które fasony i kolory ubrań kupować. Zakupy od teraz są dla mnie przyjemnością - jedynie mój mąż nie jest już taki zachwycony, bo zajmuje mi to trochę więcej czasu hihi. Nawet nie przypuszczałam, że drobne zmiany potrafią tak zmienić wygląd człowieka. - opisuje Renata
Renata przyjechała do nas w dość krótkich włosach w kolorze ognistej czerwieni. Przed przystąpieniem do pracy fryzjer przeprowadził jak zwykle głębszy wywiad, dowiedział się czego oczekuje Renata od nowej fryzury i co do tej pory miała na głowie. Lubimy naszego fryzjera właśnie za to, że stawia na naturalność, a jego propozycje nigdy nie są przekombinowane.
Wizyta u fryzjera była bardzo ciekawa - zwłaszcza, że sama dość dużo eksperymentowałam z moimi włosami (jak zresztą widać na zdjęciach sprzed odchudzania). Karol okazał się wyrozumiały i mimo moich małych obaw co do ciemnego koloru, okazało się, że był to strzał w dziesiątkę! Dawno nie czułam się tak dobrze w kolorze i cięciu jak po tej wizycie. Jest dokładnie tak jak lubię - z pazurem :-) - relacjonuje Renata
Zdajemy sobie sprawę, że nie każdy czuje się dobrze w roli modela. Oczywiście staramy się stworzyć luźną atmosferę, żeby było łatwiej. Na szczęście zazwyczaj na metamorfozę przyjeżdżają dziewczyny, które niewiele potrzebują, żeby złapać bakcyla. Tak też było w przypadku Renaty. Mimo, że to ciężka praca (spróbujcie stać w obcasach z uśmiechem na ustach przez kilka godzin), poradziła sobie świetnie!
Rola modelki bardzo mnie zaskoczyła. Nie wiedziałam, że to takie męczące i... zabawne! Dzięki tej sesji pozbyłam się kompleksów i poczułam jak prawdziwa, seksowna kobieta. Po całym dniu bolały mnie policzki od uśmiechania, bo atmosfera była fantastyczna! - dodaje z uśmiechem Renata
Poza standardową metamorfozą i sesją studyjną postanowiliśmy zrealizować koncepcję zapoczątkowaną przez fotografkę Irinę Werning pt. "Back to the future" (z ang. "Powrót do przyszłości"). Pomysł polega na odtworzeniu zdjęć z przeszłości uwzględniając jak najwięcej szczegółów ze starej fotografii. Oczywiście najlepiej, aby zdjęcia były zrobione w tym samym miejscu. Wyruszyłyśmy z Poznania wczesnym rankiem, żeby zrobić przynajmniej 4 takie zdjęcia w różnych miejscach w Warszawie. Jak widać polowe warunki nam nie straszne, pogoda też na szczęście dopisała. Przy odtwarzaniu zdjęcia w sukni ślubnej śmiechu było co nie miara, a Renata pozowała z "jeżem" na plecach, bo przecież suknia była już o wiele za duża.
A oto ostateczny efekt, robi wrażenie, prawda?
A to pozostałe odtworzone zdjęcia (pozdrowienia dla Amelki, córeczki Renaty, która dzielnie pozowała):
Pomysł z odtworzeniem zdjęć z przeszłości bardzo mi się spodobał. Zwłaszcza, że widać na nich ogromną metamorfozę, którą przeszłam. Nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie - dlatego rekonstrukcja niektórych zdjęć była dla mnie po prostu trudna. Z dziewczyny borykającej się przez większość życia z kompleksami, stałam się kobietą pewną siebie i swoich atutów. Ta sesja pokazała mi także zmiany, których w lustrze nie dostrzegłam. A teraz nawet mi trudno uwierzyć, że osoba na starych fotografiach to właśnie ja. - wspomina Renata
To były intensywne trzy dni. Renata dała się poznać jako wspaniała i ciepła osoba. Mimo swojego debiutu przed profesjonalnym aparatem, spisała się świetnie. Zakupy bardzo jej przypasowały, co zresztą widać na zdjęciach ze studio. W nowych ciuchach czuła się jak ryba w wodzie. Natomiast odtwarzanie zdjęć z przeszłości okazało się nie lada wyczynem. Byłyśmy m.in. w Królikarni, gdzie Renata pierwotnie miała swoją sesję ślubną, na działce Renaty pod Warszawą, gdzie odtwarzałyśmy zdjęcie na drzewie i na spacerze oraz... w sypialni w mieszkaniu u jej rodziców. To właśnie zdjęcie w sypialni zapadało mi najbardziej w pamięć. Według mnie najlepiej na nim widać jaką przemianę przeszła Renata.
Często dziewczyny po metamorfozie i powrocie do domu opowiadają nam, że znajomi, przyjaciele, rodzina ich nie poznały. Było tak i tym razem :-)
Moja rodzinka mnie nie poznała, nie wspominając już o znajomych. Nie mogli uwierzyć, że przez kilka dni można się tak zmienić na korzyść. Dlatego staram się na co dzień stosować rady, które dostałam, bo widzę, że działają i potrafią zdziałać cuda. W nowym wcieleniu odnalazłam siebie i czuję się z tym fantastycznie. Pewność siebie bardzo dużo zmienia w życiu." dodaje Renata
Historię odchudzania Renaty na naszej diecie możesz przeczytać w dziale "Oni schudli".
To co, kto się pisze na następną metamorfozę z Vitalią? :-) Zgłaszajcie się!
Komentarze
MarzenaPecio
13 stycznia 2015, 20:40
Świetnie wygląda ;) gratuluje sukcesu
wilcza_jagoda
5 stycznia 2015, 17:22
wyglądała jak swoja mama
Lorien80
5 stycznia 2015, 11:42
gratuluję i zazdroszczę, też bym tyle chciała zgubić, wiem, nic samo się nie zrobi. Ciężka praca przede mną, ale jak widać da się.
tdziadosz
4 stycznia 2015, 18:25
Super zmiana
silverweb
3 stycznia 2015, 20:10
Jedna rzecz mnie, prostego, ale nie prostackiego faceta intryguje i intrygować będzie chyba do końca życia i jeszcze dłużej: dlaczego niektóre dziewczyny/kobiety tak namiętnie pozbywają się brwi i albo zostawiają jakiś dramatycznie cienki i z odległości 2m niewidoczny paseczek, albo usuwają całkowicie i malują go idiotycznie wyglądającą kredką... Nie wiem po co się tak oszpecać. Co innego, gdy kobieta z jakiegoś powodu (nie wiem: hormony, nowotwór, wypadek) traci brwi. Ale najczęściej jednak jest to efekt samooszpecenia przez wyrwanie, bo inne powody (hormony, choroby, wypadki) robią raczej większe spustoszenie niż tylko brwi i to wtedy widać, że kobieta jest po przejściach... Żeby nie było: toleruję i (bezczelnie powiem, że nawet oczekuję) jakiejś regulacji. Ale regulacji w ograniczonym stopniu. Brwi to brwi. Element funkcjonalny (ogranicza spływanie potu z czoła do oczu - sam wiem jak to jest, np. w upalne dni przy pracach ogrodowych), ale też szalenie estetyczny, pokreślający rysy twarzy, nadający dodatkowego charakteru (brwiami można nadać wyraz radosny, zadziorny, ale często też smutny bądź... zdziwiony). Znaczenie i różnicę widać u Renaty. Na zdjęciu przed sesją, w "ognistych włosach" ma jakieś nie wiadomo co, jak po chemioterapii. A na zdjęciu po metamorfozie, ma nową fryzurę, mocniejszy makijaż i, niestety namalowane, ale jednak widoczne brwi. Lepiej? OCZYWIŚCIE!
renaku
4 stycznia 2015, 19:45
Niestety w moim przypadku,z przyczyn niezaleznych ode mnie brwi nie mam-nielicząc kilku wloskow. Dlatego osobiscie uwazam ze owe brwi dodaly mi "tego czegos". Na chwile obecna mam makijaz permanentny brwi i nie zaluje-czuje sie z nimi o wiele lepiej Pozdrawiam I dziekuje za mile slowa innym :)
Lela6
25 grudnia 2014, 00:01
Super :))) nowe życie :)))
corall
24 grudnia 2014, 12:16
teraz dużo lepiej :)
melpomena85
23 grudnia 2014, 12:04
Piękna przemiana, piękna sesja, ogromne gratulacje:)
AnetaWiktoria
23 grudnia 2014, 12:02
Piekna zmiana!