13 marca 2011, 12:31
ile kalori powinnam zjesc i czy dzisiejszy jadlospis jest dobry ?? Sama juz nie wiem
śniadanie: 2 kromki chleba z ziarnami z szynka z piersi kurczaka (30g) + kilka plasterków ogorka zielonego i kilka kiszonego + herbata zielona bez cukru
2 śniadanie: kaszka manna z bananami z biedronki
Obiad: chińszczyzna, moja porcja to max 40g ryżu, 100g piersi z kuczaka gotowanej na kotce rosolowej, 200g mieszanki chinskiej i to jest z fixem do potraw chinskich robione jednak bez oliwy
Podwieczorek: Planuje jakies ciacho z cukierni, moze jakis ptys albo cos
Kolacja: 5 pierogów z truskawkami, tu bedzie jakies ok 300 kcal bo 9 to 422kcal + herbata
i chce zjesc jeszcze w miedzy czasie jakiegos owoca typu pomaranczko albo cos
dodam ze nie wypije dzisiaj zadnego soku tylko woda i te herbaty zielone
a i na codzieniem nie jem slodyczy ale dzisiaj taka ochote mam na ciacho... chce zdrowo przytyc :))
Moze cos zmienic ?? macie jakies propozycje?? cos zamienic cos dodac? Co na kolejne dni?
- Dołączył: 2010-04-12
- Miasto:
- Liczba postów: 1360
5 kwietnia 2011, 20:57
.
Edytowany przez OpuncjaWBluszczu. 7 kwietnia 2011, 11:10
- Dołączył: 2011-01-05
- Miasto: Biłgoraj
- Liczba postów: 161
5 kwietnia 2011, 20:59
Dzieeewczyny jeszcze gorzej jest wtedy jak po takim długim otrzymywaniu komentarzy w stylu "zjedz coś, weź, przytyj" nadchodzą te "o, odzyskujesz wage, nogi masz już grubsze itd"
wtedy dopiero można schiz dostać :D
- Dołączył: 2010-04-12
- Miasto:
- Liczba postów: 1360
5 kwietnia 2011, 21:10
.
Edytowany przez OpuncjaWBluszczu. 7 kwietnia 2011, 11:11
- Dołączył: 2010-11-30
- Miasto: Apple Tree
- Liczba postów: 51635
5 kwietnia 2011, 21:39
doskonale Was rozumiem... dzisiaj mój tata do mnie też z tekstem, że czemu nie jem drożdżówki tylko sobie kanapki szykuje, że przecież kiedyś uwielbiałam słodkie i jadłam je codziennie. ja już nie potrafię tłumaczyć, czemu nie jem słodyczy. po prostu jakoś nie potafię się do nich przełamać. sama tego nie rozumiem, ale tak mam. jak jestem gdzieś w gościach albo mam gości, to zjem ten kawał ciasta, ale tak na codzień nie potrafię... wolę sobie zjeść jakieś kanapki/bułkę/jogurty itp. może z czasem to minie, ale póki co tak mam.
najgorsze jest u mnie to ciągłe porównywanie się do tego co jedzą inni. nie lubię jak np. siostra nie je w ogóle kolacji, a ja muszę jeść. to tak jakbym zazdrościła, że ona może nie jeść, a ja muszę przytyć więć nie mogę sobie pozwolić, żeby opuścić jakiś posiłek...
jutro mam wizytę u psychiatry...
- Dołączył: 2011-02-07
- Miasto: Gdynia
- Liczba postów: 396
5 kwietnia 2011, 22:04
wiem jak to jest. ja jestem pilnowana 24 h/ na dobe. nawet w szkole chłopak we mnie wciska jedzenie . i nie moge powiedziec, ze nie chce , bo nie lubie, bo nie mam ochoty. musze jeśc i koniec kropka. i też te ciągłe pytania ` dlaczego zrobilas sobie kanapke z razowcem zamiast z białą bułką, dlaczego nie jesz śmietany, dlaczego unikasz słodkiego ? ` . i wpychanie . bo musze jeść . inni jedzą sobie jak chcą, a ja musze w siebie na siłę wciskać. brzuch jest taki wypchany , obleśny, wystający . nie radze sobie z tym. ale niedługo wakacje, kolonia . tam będą 3 posiłki i nic więcej .. wreszcie sobie odpoczne .
a najgorsze jest właśnie uslyszec - juz lepiej wygladasz, twarz Ci się zaokrągliła. psychika mi siada jak slysze, ze wygladam lepiej na twarzy - moja pierwsza mysl, ze pewnie znów jest taka okrągła jak kiedyś ..
eh ; < .
- Dołączył: 2006-08-24
- Miasto: Niebyt
- Liczba postów: 681
5 kwietnia 2011, 22:36
oj jak ja was rozumiem jak cholera ;/ ja chyba jestem chora- mam wyrzuty sumienia, bo zjadłam obiad u jednej pani i to były pierogi z kaszą o grzybami, ok niby nic takiego ale... z cebulą podsmażaną i ja już cholera mam schizy i do teraz odbijały mi się te cholerne pierogi, i na kolację zjadłam jabłko tylko i kromkę taką lekką chleba "bułka paryska" z serkiem. No masakra
OpuncjaWBluszczu ja to rozumiem, bo mam podobnie-byłam gruba i teraz każdy mi marudzi, a wcześniej też mi marudzono. Miałam parę kg więcej-źle. mam mało,ale nie jestem aż tak chuda (bo mam dziwne skłonności do tycia nie tam,gvdzie chcę- spadło mi z rąk, cycków ;/, twarzy a brzuch mi k... został :| dopiero ważąc 35 miałam ok brzuch. Ale wtedy musiałam iść do szpitala ;/ )
Kiedyś olewałam te parę kg... a dziś.... chciałabym żyć, cieszyć się. Nie umiem.
Dziś znalazłam ofertę pracy... eh i rozmyślam,czy jest sens składać cv bez jakiegokolwiek doświadczenia.
6 kwietnia 2011, 07:50
Ja od zawsze byłam "pulpecikiem", wiadomo, babcia dokarmia i jeszcze chwali, kiedy się prosi o dokładkę. W gimnazjum rodzinka zaczęła mi sugerować, że jest mnie za dużo. Kiedy schudłam, też jest źle. Aż mi się odechciało do domu jeździć, bo jedynym problemem mojej rodziny jest mój jadłospis i waga. Nikt nie rozmawia ze mną o niczym innym. Babcia płacze do telefonu, a reszta, kiedy dzwoni nigdy nie zapyta się co u mnie słychać, tylko "ile ważysz? przytyłaś? ile kalorii teraz jesz?"
6 kwietnia 2011, 08:06
A ja kiedys byłam zwyczajnie gruba. 90 kg to nie jest mała waga, prawda? NA każdym kroku słyszałam ohydne docinki ze strony rówieśnikó i postanowiłam coś zmienić. I zmieniłam. Aż zanadto.
We wrześniu rozpoczęłam leczenie, z tym, że ja sama zaczęłam jeść. Miałam już dosyć ukrywania, że jest mi źle. Od tego czasu przytyłam kilka kilogramów i więcej już nabierać nie chcę. Cieszę się, że przybyło mi więcej mięśni niż tłuszczu. Wierzcie mi, kiedyś zrozumiecie, że robicie to dla własnego dobra. Ja też nieraz mam ochotę zakończyć leczenie, wyrzucić jedzenie, pobiec na siłownie i tam katować się do upadłego. Też słyszę komentarze, że znów wyglądam zdrowo, a niedawno koleżanka stwierdziła, że przytyłam, bo nie wystają mi tak bardzo kości. Płakałąm cały dzień, bo przecież ona znała mój problem. Wiedziała, że będzie to dla mnie równoznaczne z grubasem. Dlatego wiem, co czujecie, bo sama jeszcze przez to przechodzę. Z tym, że najgorsze mam za sobą.
- Dołączył: 2010-11-30
- Miasto: Apple Tree
- Liczba postów: 51635
6 kwietnia 2011, 10:04
mi też rodzina i znajomi mówią, że coraz lepiej wyglądam, mam pełniejszą twarz itp... najgorsze jest to ciągłe gadanie rodziców, że kiedyś tak ładnie jadłam słodycze, a teraz ich nie jem. tata nie może tego zrozumieć, bo kiedyś przecież codziennie jadłam coś słodkiego. wydaje mi się, że tylko osoba, która była chora lub nadal jest potrafi zrozumieć chorującą osobę. dla moich dziadków anoreksja to już w ogóle kosmos. za ich czasów takich chorób nie było, więc nie rozumieją, jak można sie doprowadzić do takiego stanu, bo przecież jedzenia mi w domu nie brakuje...
mam nadzieje, że kiedyś uda mi się wyzdrowieć i będę potrafiła znów normalnie jeść. nie chcę, aby jedzenie było w centrum. w tej chwili niestety ciągle o nim myślę. jem co 3 godziny, wyczekuje godzin posiłków itp. chciałbym się od tego wreszcie uwolnić i zacząć się cieszyćżyciem. traktować jedzenie jako normalną, życiową czynność. jeść by żyć, a nie żyć aby jeść...
6 kwietnia 2011, 10:32
Jablkowa, wierz mi, już niedługo. Mam nadzieję, że jesteś pod opieką świetnego lekarza. Ja znalazłam specjalistkę od zaburzeń, któa doskonale mnie rozumie, której ufam, która naprawdę zna się na rzeczy. Dasz radę , naprawdę, musisz w to ogromnie mocno wierzyć. Ja rok temu też nie wyobrażałam sobie normalnego jedzenia. Jedzenia tego na co mam ochotę. Z tym, w chwili obecnej, nie mam już problemu. Jadam zdrowo i regularnie, ale godziny mi nie przeszkadzają.
Gorzej z psychiką, zresztą same wiecie.Wciąż widzę grubasa, wciąż boję się nie ćwiczyć. Ale tłumaczę sobie, że nie wszystko naraz. I tak dużo zrobiłam. A jeśli się czegoś bardzo pragnie, da się to zrealizować.