Informacje podstawowe
Płeć | Kobieta |
Wiek | 27 lat |
Miejscowość | katowice |
Wzrost | 158 cm |
Masa ciała | 54.80 kg |
Cel | 50.00 kg |
BMI | 21.95 |
Stan cywilny | |
Wykształcenie | Powiem później |
Aktywność zawodowa | Uczeń/student |
Dzieci | Nie |
Opis użytkownika
Moja przygoda z odchudzaniem zaczęła się już w wieku 13 lat. Moja mama postanowiła zrzucić zbędne kilogramy, a ja postanowiłam ją naśladować. Nigdy nie byłam otyła. W tamtym roku co prawda ważyłam ok.63 kg co wprowadziło mnie w ogromne kompleksy i stawałam się powoli tłustym pączkiem z ładną posypką i słodkim lukrem. Próbowałam nosić takie ciuchy, które ukryja troszeczke za duży brzuch, zbyt okrągłe uda, duża pupe.... W wakacje pojechałam na obóz do Riminii, gdzie mimowolnie schudłam 3 kg. We wrześniu po raz pierwszy poszłam do liceum. Zakochałam się i zrzuciłam następne 3kg. Potem była druga miłość, ale tym razem bardziej poważna. Dzięki niej schudłam 2 kg. Drań mnie zdradził, a ja na początku wpadłam na 2 tygodnie w anoreksje, a pózniej przytyłam 4/5 kg i straciłam swoją seksowną sylwetke. Teraz zrobiło się ciepło i pora zrzucać ciuchy, a ja troche się wstydze, bo jestem grubsza o prawie 5kg. Postanowiłam jednak się nie poddawać i walczyć o to o czego zawsze pragnęłam.
Sukcesy i porażki w odchudzaniu
Tylko raz stosowałam diete. Była to dieta owocowa, oczywiscie nie wytrwałam 3 dni. Pamietam, ze czułam się wtedy okropnie. Cały czas chciało mi się wymiotować. Od września do stycznia bardzo ograniczalam sie w jedzeniu. Nie jadałam śniadań, tak właściwie to żyłam głównie z obiadu i kawy. Później starałam się jeść zrowo i ćwiczyć, ale to nie przynosiło żadnych efektów. Więc znowu się poddałam. Teraz odnalazlam w ćwiczeniu pewien rodzaj przyjemności i powoli daje sobie radę z odpowiednim odżywianiem. Najgorsze sa weekendy, kiedy nie potrafie sobie odmówić kochanego jedzonka. W soboty moja rodzina zawsze zamawia pizze, ale to nie o to chodzi. Ja chyba po prostu mam taką blokade w głowie, ktora sie otwiera na weekendy, a wtedy zaczyna się moje kompulswne jedzenie. To jest w tym wszystkim najgorsze. Gdybym pozwoliła sobie w weekend tylko powiedzmy na pizze, szklanke coli i 4 kostki czekolady to byłoby ok, ale ja jak juz sobie pozwole zjeść coś lepszego niż w tygdniu to wpieprzam wszystko co stanie mi na drodze.