Pomieszałam coś w ustawieniach i znów jestem na pierwszym etapie kroku 1:/ czy jakoś tak:/
Cóż, i tak za tydzień będzie kilo mniej, więc co mi tam ;)
Moja historia odchudzania zaczyna się właściwie od zgubienia kilku kilogramów w pierwszej klasie liceum. Nigdy grubym dzieckiem nie byłam, trochę się poprzestawiało w okresie dojrzewania, ale niewiele. Zgubiłam i szczęśliwą, szczupłą nastolatką byłam sobie;)
Aż do momentu wprowadzenia do swojego organizmu pigułki antykoncepcyjnej... Nikt mi nie wmówi, że to dodatkowe przekąski itp., ponieważ jadłam tyle samo i ćwiczyłam tyle samo, co przedtem... Doświadczyłam też skutków ubocznych pigułki, ale cóż, tacy lekarze są w państwowych zakładach - nawet nie robią porządnego wywiadu, nie mówiąc o badaniu krwi w kierunku hormonów tarczycowych...
Ale zostawmy ten temat...
Od tego momentu, czyli w wieku 20 lat, rozpoczął się proces tycia... i tak już zostało... z przerwami.
Wyjeżdżając po studiach z Polski, trafiłam do totalnej dziury, gdzie o salach gimnastycznych i siłowniach można pomarzyć... po kilku miesiącach przeprowadziłam się do większego miasta, zostałam szczęśliwą singielką i zaczęłam dbać o zdrowie - codziennie po pracy pieszo na siłownię (to miasto jest na tyle małe, że można wszędzie dojść, jeśli nie ma się nic przeciwko poświęcaniu czasu). Nie odżywiałam się zdrowo, za to ćwiczyłam bardzo dużo. Owocem były zrzucone 2 rozmiary.
Od tego czasu zdarzyło mi się przytyć dwukrotnie jeszcze (dziwnym zrządzeniem losu, zazwyczaj rozpoczynając związek...) i schudnąć raz - 15kg (kiedy skończyłam toksyczny związek).
W ciąży przytyłam 20kg, więc pozostaje mi jedynie je zrzucić:) Proces rozpoczął się na początku sierpnia i jakoś go kontynuuję;)
Dzięki ćwiczeniom, powolutku wciąga się worek zwany potocznie brzuchem - pomimo bardzo silnych mięśni brzucha przed ciążą, po jej zakończeniu mój brzuszek nie doszedł do siebie naturalnie, a więc należy mu pomóc.
Laseczki - do celu!!!;)))