Witam drogie Koleżanki:)
Wracam po krótkiej przerwie. Po części moja nieobecność jest usprawiedliwiona- miałam urlop i spędzałam go dosyć aktywnie:)Ale od początku...
Jak juz pewnie wspominałam pierwszy raz byłam w domu rodzinnym mojego chłopaka. Alrik jest Niemcem. Jak było? Powiem szczerze, że było wspaniale. Chłopak spisał się na medal. Prawie każdego dnia organizował mi wycieczki do ciekawych miejsc, był niezmiernie opiekuńczy i...chyba utwierdziłam sie w przekonaniu, że to własciwa dla mnie osoba. Polubiłam tez jego rodzinę. Okazuje się, ze co kraj, to obyczaj. Kilkakrotnie byłam naprawdę zdziwiona. Np. plastikowe butelki po wodzie mineralnej zawozi się do sklepów, wkłada do specjalnej maszyny, która za każda butelkę zwraca 25 eurocentów. Butelka z wodą kosztuje natomiast 19 eurocentów...nie wiem jak im się to kalkuluje:).
Byłam pod wrażeniem czystości i porządku panującego w Niemczech ( zwłaszcza w małych miasteczkach). Długo szukałam choćby jednego smiecia lezącego na ulicy czy odrapanej kamienicy. Miasteczka-cukiereczki. Po prostu słodkie:)
Kolejna zaobserwowana ciekawostka:Niemcy sa krajem do leczenia kompleksów. Czułam sie w tym kraju jak królewna. Niemki w porównaniu do Polek wypadają blado. Nie dbają o figury, ubiór, włosy...Palą, piją mnóstwo piwa i są przesadnie wytatuowane. W wiekszych miastach (np. w Berlinie) sytuacja wygląda nieco lepiej, ale to głównie dlatego, ze sporo tam obcokrajowców.
Jedzenie w Niemczech w ogóle mi nie smakowało. Wszystko polewają jakimiś dziwnymi sosami, jedzą tłusto,słodko, a sałatki moga dla nich nie istnieć.Długo bym na takiej diecie nie pociagnęła...Możecie sie smiać, ale 3 dni poprosiłam o zwykłego hamburgera na obiad, bo wydawał mi sie najmniej ,,obtłuszczony" niz te ich krajowe ,,przysmaki".Pobyt w Niemczech zaowocował 2 dodatkowymi kilogramami, które własnie ,,zbijam".
Pozdrawiam:)