Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kocham siatkówkę a także lubię inne rodzaje sportów. Nie przepadam za swoim ciałem. Kiedyś miałam idealną sylwetkę w porównaniu do dzisiejszego stanu dlatego postanowiłam schudnąć, zadbać o siebie bo jak nie teraz? to kiedy?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16371
Komentarzy: 87
Założony: 20 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 31 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
asiek7890

kobieta, 30 lat, Warszawa

164 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 czerwca 2014 , Komentarze (4)

  

Mam ochotę na jakieś ciachooo.... jak tylko mam wolną chwilę w pracy, od razu wchodzę na zszywkę i patrzę jakie to ludzie cuda niewidy wyprawiają. Sama sobie robie źle bo tylko się nakręcam i robię sobie ochotę. Ale jakoś się trzymam, ćwiczę swoją "silną" wolę" ;)

A oto moje dzisiejsze jedzonko :)

1. Śniadanie 8.00

Trzy wafle ryżowe z chudym twarożkiem, dżemem wiśniowym i brzoskwinie z puszki.

2. Obiad 13.00 (no i tu się popisałam, inwencja twórczo-kulinarna że nie ma co) :D

Grillowany kurczak w przyprawach, sadzone jajko na kaszy gryczanej, pomidory malinowe, ogórek i  ketchup.

3. Truskawki i czereśnie



Oczywiście między wierszami wpadło pare pomidorków koktajlowych, banan, kiwi, 3 zielono-miętowe herbaty.


Trzymajcie się laski!

8 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Upalny dzień... Żeby nie zmarnować takiej okazji poszłyśmy z koleżankami do Moczydła.

Wiadomo opalanko, chlapanko, pogaduchy.. :) Polecam!

Jestem wykończona, padłam na łóżko i w tym stanie tak sobię beztrosko tkwię.

A poniżej dzisiejsze fotomenu :)


1.Śniadanie 9.30

 Banan, jabłko, kiwi, garść borówek + zielona herbata.

2. Obiad 14.00

Grilowany kurczak w słodkiej papryce, fasolka, 2 pomidory.

3. Kolacja 19.00

Truskawki i czereśnie

Oczywiście w między czasie wpadly 2 banany + 2 zielone herbaty.

Miłego wieczoru!

7 czerwca 2014 , Komentarze (4)

...i leniwy :) Nareszcie trochę odespałam po całym tygodniu wczesnego wstawania do pracy. Prócz zakupów na bazarku nie zrobiłam dzisiaj prawie nic, ale to dobrze, należy mi się taki dzień lenia. Koło godz. 15 trochę zgłodnialam i zrobiłam na obiad indyka w slodkiej papryce, podsmażyłam pieczarki z cebulką i uparowałam fasolkę :) Rezultat poniżej:

                                             Miłego!


29 czerwca 2011 , Komentarze (8)

No więc po pierwszym dniu na diecie kopenhaskiej muszę stwierdzić że da się przeżyć, trzeba się tylko czymś zająć żeby nie myśleć o jedzeniu. Jestem już około 2 godziny po kolacji i za 2 godziny lecę z siostrą pobiegać. Tylko podczas wysiłku fizycznego nie myślę o głodzie i nie chce mi się jeść. Oglądając dziś serial 90210 napatrzyłam się na te zgrabne dziewczyny i podbuddowałam swoją motywację i wierzę w to że mi się uda! No więc trzymajcie kciuki za mnie i ja za Was również trzymam a także życzę powodzenia w walce z naszymi słabościami!!!
Musi się nam udać! :)


28 czerwca 2011 , Komentarze (4)

No więc tak. Gdy byłam w zespole tanecznym nie musiałam bać się o swoją wagę, jadłam co chciałam i ile chciałam bo wiadomo było że zaraz to wszystko spalę. Ważyłam zawsze nie więcej niż 50 kg. Od gimnazjum zakończyłam niestety swoją przygodę z tańcem. I oczywiście udzielałam się na zawodach itp. nadal byłam aktywna ale już nie tak jak kiedyś. Nadal jadłam to co chciałam, oczywiście rezultat tego był taki że idąc do liceum ważyłam 67 kg ;/ Czułam się okropnie, nie mogłam patrzeć na siebie. Stosowałam różne diety ale efekt jojo niestety był... w ferie zbuntowałam się i zaczęłam się odchudzać. Schudłam z 3-4kg. ale znowu był efekt jojo. Byłam na siebie mega zła.. Jedyną deską ratunku był dla mnie post. Postanowiłam sobie że ni ebędę jadła żadnych słodyczy ani fast-foodów. Po 1.5 miesiącu przed wielkanocnym śniadaniem zważyłam się i wyskoczyło mi 60 kg! Byłam zadowolona, ponieważ jadłam białe pieczywo i wszystkie inne produkty wysokokaloryczne (prócz słodyczy i fast foodów). Po świętach jak to po świętach przytyło się z 3 kg.. dlatego chcąc ładnie wyglądać na wycieczce do francji od maja zaczęłam się porządnie odchudzać. oczywiście nie obyło się bez tzw. chwil słaboście, tylko dla niektóry te "chwile słabości" to 1 czekoladka albo 1 batonik albo hamburger. Dla mnie to niestety 3-4 kg. w 3 dni :( W takich chwilach zachowuje się jak bulimiczka i jem wszystko mimo że zaraz mi miałby brzuch pęknąć to i tak jem.. a później wieczorami zadaje sobie pytania "dlaczego to zrobiłam? co mnie opętało? a co by było gdybym tego nie zrobiła?"
 Pod koniec maja ważyłam 55 kg. mimo tych napadów. Oczywiście moja sała rodzina była pod wrażeniem jak wyglądam.. ale ja nadal nie czułam się dobrze.. Podczas tygodniowej wycieczki schudłam kolejne 2 kg. do dawało w sumie 53kg. i wtedy czułąm się jak w niebie. Aczkolwiek znowu później miałam napad i przytyłam do 56. Do tej pory pluję sobie w twarz... W dniu dzisiejszym (oczywiście po odchudzaniu i ponownym napadom) ważę 56,5 kg.
18 lipca wyjeżdżam na wakację i chciałabym ważyć 50 kg.. wiem wiem to może ciut malo ale chcę troche mieć kg na zaś w razie napadów. A że ja nie potrafie ograniczyć się do zmniejszenia ilości jedzenia tylko wpadam ze skrajności w skrajność postanowiłam przejść na regorystyczną dietę kopenhaską. Wiem że tylko w taki sposób schudnę. Trzymajcie kciuki! Od jutra start! I jakby ktoś by chciał zacząć ze mną to zapraszam, zawsze lepiej z kimś niż samemu :)
Pozdrawiam. Aśka.