Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1604324
Komentarzy: 56358
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 10 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Nie widzę żebym chudła. Nadal ważę ile ważyłam ale pierścionki mnie już nie cisną. Wczoraj żyłam samymi warzywami. Nawet jajek nie zjadłam. Przypuszczam, że jem mniej kalorii niż potrzeba. Zawsze gdy jadłam mało chudłam bardzo szybko, a tu teraz nic z tego. Zaczynam się denerwować. Niby dieta mnie nic nie kosztuje, bo jem co lubię i tyle ile chcę ale efekty by się przydały. Zapisałam się na wyzwanie i będzie wstyd. Zaczynam powoli myśleć, że na diecie wegetariańskiej nie da się schudnąć.:(

Wczoraj po pracy byłam na plotkach u mamy. Powspominałyśmy dawne czasy, gdy dom był zadbany, zasobny i gdy żyli moi bliscy. Wszystko teraz jest inaczej i niestety gorzej. Dom zszedł na psy i ród wymiera. Ja mam tylko jednego syna, a on chyba dzieci mieć nie będzie.Świat męski jest mu bliższy i nawet dziewczyny nie ma. Ma prawie trzydzieści lat, a jeszcze życia sobie nie poukładał i żyje z dnia na dzień. Ja całego domu z przyległościami utrzymać na poziomie nie dam rady, bo ani pieniędzy nie mam, ani siły do pracy. Jest zbyt duży dla mnie. Są w nim cztery mieszkania, kiedyś był cały zamieszkały i każdy dbał o swoje. Teraz wszystko spadło na mnie, bo mama do niczego się nie bierze i mój syn też nie. 

Dziś będę siedzieć nad grafiką. Niestety Corel mi się trochę wiesza i działa zbyt wolno. Przypuszczam, ze to wina komputera. Był tani i ma słaby procesor. Krzysiek chciał kupić lepszy ale mnie się nie chciało po raz drugi do miasta jechać i teraz mam za swoje.


14 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Wczoraj wreszcie kupiłam warzywa. Masę warzyw, bo moi dostawcy zaczęli jeździć. Od razu na kolacje zrobiłam sobie michę surówki z kapusty pekińskiej z dodatkami. Zjadłam też jabłko o którym marzyłam od grudnia i gruszkę. Teraz komponowanie jadłospisów będzie łatwiejsze, a po remoncie kuchni zrobię kolejne podejście do diety dr Dąbrowskiej. 

Menu: ziemniaki z sosem koperkowym, serek homogenizowany, jabłko, jajka  z sosem tatarskim, sałatka z  warzyw, pomarańcza.

Od kilku dni przygotowuje projekt graficzny. Dziś go prześlę.Po południu będę siedzieć nad grafiką. Na razie studiuję książkę. Później wezmę się za kurs. Wieczorem wprowadzę teksty na portal i wyślę zestawienie na wypłatę. Z pewnością napiszę też wiersz i wstawię na grupy. Cały czas szukam dodatkowej pracy. Trochę się asekuruję z obawy, że Krzysiek prace straci.

Co po mnie

 

póki żyję

ogień w sercu płonie

uczucia przekuwam w wiersze

rozkwitają pąkami na płótnie

czasem snuję opowieści

cicho jak szelest stron na wietrze

co po mnie

czy ktoś wspomni

 co słowa z myśli wydarły

morze wzruszeń marzeń olśnień

co po mnie

może tylko krzyż i pustka wibrująca ciszą

kalającą uszy

 

13 kwietnia 2018 , Skomentuj

Wczoraj dostałam paczkę z egzemplarzami autorskimi antologii dla dzieci. To pierwsza w tym roku. Będzie jeszcze kilka.

Znowu piszę wiersze. Wytrzymałam bez tego trzy tygodnie. Teraz przygotowuje kolejna antologię. Ma być wydana pod koniec lata, ale później mogę nie mieć czasu. Mam przesłać 10 wierszy o przyrodzie z tym, że mile widziane są wiersze o jesieni. Uwielbiam takie pisać. Poza tym wstawiam wiersze na grupy, blogi i portale. O swoim tomiku już przestałam myśleć. Szkoda mi pieniędzy, a ebooka nie chcę. Nie mam też zamiaru brać udziału w spotkaniach autorskich. To nie moja bajka, a to przecież promocja. Spotkania są więc konieczne i ta konieczność to największy mój hamulec. Udział w antologiach z mojego punktu widzenia jest korzystniejszy. Tworzę sobie w zaciszu domowym i nie muszę mojej samotni opuszczać. 

Jeśli chodzi o kontakty z ludźmi to są bardzo ograniczone. Obracam się w bardzo wąskim gronie tych samych osób. Innych znajomości nie szukam. Nie wiem czy to dobrze czy źle ale ja nie narzekam. Nie potrzebuje dużego grona znajomych. Nie potrzebuję wiele rozmów i szczerze mówiąc trochę mi szkoda czasu na strzępienie języka. Krzysiek jest taki sam i moja mama też. Wybieram się do fryzjera i atrakcji wystarczy mi na miesiąc.

Menu: Fasola z warzywami i pieczarkami, sałatka z jajek, marchwi, ogórka kiszonego, pora i sera żółtego z majonezem, pomarańcza, jabłko, ryba wędzona.

Boże

trudną drogę wybrałeś

dla mnie

kamienistą i pełną pokus

wczoraj znowu upadłam

podniosłam się nim

dotknęłam skrwawionego krzyża

przyjęłam swój los

grzech i pokuta

cierpienie i zbawienie

następują po sobie

tylko dlaczego serce płacze

nad losem zgubionych

12 kwietnia 2018 , Komentarze (14)

Dietę w końcu zaakceptowałam i nie czuje się już skrzywdzona i dręczona. Drogo mi jednak wychodzi, bo jem więcej białka, a ono poza jajkami kosztuje. Nadal mi się gotować nie chce. Jem monotonnie. Kupuje dużo puszek, a to ani zdrowe ani tanie. Napycham się sałatkami. Mało jem potraw gotowanych. Jak wyjemy wszystkie zapasy postaram się kupować dla siebie tylko żywność o niskim i średnim indeksie glikemicznym. Może wtedy waga szybciej poleci. Myślę też o Xenikalu. Jem trochę tłuszczu, bo i majonez i sery żółte ostatnio ze względu na białko. Muszę jeść sery, bo przecież nie jem mięsa, a białko roślinne to bomba węglowodanowa. Niby jem ryby ale i na nie nie mam ostatnio za bardzo ochoty. Tylko śledzie i tuńczyk mi smakują. Ryby pieczonej w folii nie przełknę.

Poza tym nadal zajmuje się grafiką. Uczę się pilnie. Dziś mam zamiar napisać jakiś wiersz i pobuszować po grupach poetyckich. Nie mogę przecież żyć tylko pracą i nauką. Powinnam też umówić się do fryzjera.Chcę tym razem tylko obciąć włosy. Koloru robić nie będę, bo nie chce mi się u fryzjera siedzieć. Dbać o siebie zacznę jak schudnę o ile schudnę. Mnie te trochę siwych włosów nie przeszkadza i moim facetom też nie, a inni jak im się nie podobam, mogą nie patrzeć. Motywacji do farbowania brak.

Menu: tuńczyk z ciecierzycą, ogórkiem kiszonym, porem i majonezem, jajka z ogórkiem kiszonym, kukurydzą i marchwią i majonezem, serek topiony, pomarańcza, serek homogenizowany.

Jutro już może przyjadą warzywa to będzie łatwiej menu układać. 


Tęsknota

 

gdzie ja tam ona

sunie za mną niestrudzona

w dzień szepce do ucha

nocami  łaskocze  duszę

ujmuje w dłonie niespokojne serce

błądzę za nią

po krainie której już nie ma

pieszczę futro ukochanego kota

uśmiecham się do bzu

w wazonie na toaletce u babci

winorośl przy domu

nadal rodzi owoce pachnące słońcem

kto je zerwie

dom taki pusty

11 kwietnia 2018 , Skomentuj

Wczoraj miałam korepetycje z logo na skypie. Jestem zadowolona. Jest dobrze.  Przede mną dalsza nauka Corela i nowe projekty. Dziś Krzysiek musi przenieść z bratem nowe meble kuchenne, bo ma przyjechać mój syn i u niego stać nie mogą. Staną więc w sieniach i w ganku. Pod koniec miesiąca może zacznie się u mnie remont. Już bym chciała, żeby było po, bo sama świadomość tego ruchu i brudu mnie dręczy. Krzysiek już jest wściekły i klnie jak to on. On ostatnio strasznie narzeka, że bolą go nogi, a w pracy chodzić musi. Jak wytrzyma do emerytury te kilka lat pojęcia nie mam. Rentę ma minimalną i ja też. Chyba będę musiała do śmierci pracować, bo z czegoś żyć trzeba.

Wiosna już na całego. Czasem mi nawet gorąco. Zwłaszcza w nocy. Śpię przez to niespokojnie, budzę się i kręcę. Boję się lata, bo słońce wysysa ze mnie wszystkie siły. Strasznie ten czas pędzi. Dopiero był schyłek lata, a tu niedługo następne. Jakoś muszę przetrwać, ale nie potrafię się cieszyć upałem i słońcem. Cieszą mnie za to bujające rośliny i śpiewające ptaki. 

W najbliższym czasie chyba będę musiała kupić piłę i kose spalinową. Kosę niby kupiłam w zeszłym roku, ale Sebastian zabrał do siebie, bo zepsuła się rączka. Naprawił ją i jeszcze nie przywiózł. Chyba kupie drugą, a tamtą mu dam. Nie ma sensu, by woził w tą i z powrotem, bo to ciężkie i nieporęczne. Jeśli chodzi o piłę to kupiłam u niesprawdzonego handlarza i jak się zepsuła facet nie odbierał telefonu. To jakiś oszust, bo ciągle zakładał nowe konta. Dałam sobie spokój, bo szkoda nerwów. Kupię następną tylko teraz już sklep sprawdzę.

10 kwietnia 2018 , Komentarze (10)

Wczoraj znalazłam jeszcze dwa kursy z grafiki. Myślę, że też je skończę. Po tych czterech Corel powinnam opanować w niezłym stopniu. Nauczę się miedzy innymi ilustracji, opakowań, wizytówek, ozdabiania koszulek. Kursy nie są drogie i chyba lepiej, że na nie się zdecydowałam, a nie na ESKK. Chyba przyspieszę nieco tempo i będę się uczyć co najmniej 2 godziny dziennie. Na razie się uczę obsługi programu. Kolejne kursy to już wykonywanie konkretnych projektów.

Dziś mam już trochę pisania. Będę też wróżyć, bo mam do zrobienia rozkład partnerski. Mam też do wprowadzenia na portal dwa teksty. Chcę się z tym pospieszyć, bo czas pisać o wypłatę. Poza tym mam zamówienie na logo. Jutro dalsza praca. 

Dieta tragedia - dręczy mnie psychicznie, a waga spada strasznie powoli. Gotować mi się nie chce i z trudem komponuję jadłospisy. Jestem okropnie gruba, wszystko mnie boli i z trudem się poruszam, a motywacji brak. Pierścionki musiałam zdjąć, bo mnie cisną i z wanny z trudem wychodzę. Co będzie dalej nie wiem... Wczoraj byłam w mieście i ledwie kawałek doszłam prawie płakałam z powodu bólu kręgosłupa. Najlepiej czuje się na kanapie, bo nic mnie wtedy nie boli, nie pocę się i nie sapię:(

9 kwietnia 2018 , Komentarze (6)

Dziś mam jechać z Krzyśkiem do lekarza. Przy okazji chcę zawieźć tablet graficzny do wgrania sterowników i może obrazy na wystawę i konkurs pejzaży. Później będę się uczyć Corela i wróżyć. Pisania na dziś nie mam. Siądę za to nad antologią z wierszami o miłości. Trzeba by wiersze wkrótce przesłać. Pewnie też zrobię kilka logo w tym jedno na zamowienie. Dzień będzie wypełniony po brzegi. Chciałabym jeszcze malować akwarele i może ikony ale nie mam kiedy. Za dużo chyba tych zainteresowań mam i stąd problem z czasem. Z niczego jednak nie zrezygnuję, bo wszystkiego mi żal i do wszystkiego mnie ciągnie. Ciągle też plany zmieniam. Będę się uczyć stopniowo. W tym roku miało być malarstwo i szkicowanie ale z warsztatów nic nie wyszło i stąd grafika. A może jednak od września pomyśle o malarstwie sztalugowym? W sumie malarstwo i grafika mają coś wspólnego i nauka jednego pomaga w drugim.

Na diecie jestem, ale że to dieta mało restrykcyjna jakiś wielkich spadków na wadze nie ma. Jem monotonnie, bo mi się gotować nie chce i nie bardzo mam co. Dziś to pewnie będzie sałatka, serek homogenizowany, pomarańcza i coś z jajkiem. Może jajka z pieczarkami, bo drugiej sałatki raczej nie chcę, a ma być niskowęglowodanowo i wegetariańsko.

8 kwietnia 2018 , Komentarze (3)

Wczoraj popchnęłam pracę do przodu. Było pisanie i sporo wróżenia. Chciałabym codziennie tyle pracy mieć. Poza tym spędziłam część czasu na nauce, bo kurs Corela jednak kupiłam. Po pierwszych lekcjach jestem w szoku ile można zdziałać i jak rozbudowany jest program. Kursu do przyszłego tygodnia na pewno nie skończę, bo każdą lekcje przerabiam po parę razy, a później ćwiczę. To materiał na kilka tygodni raczej, bo chcę wszystko opanować bardzo dobrze. Kurs jest fajny i ilustratora też chyba kupię. Poza tym odezwał się korepetytor i zdecydowałam się na lekcje, a konkretnie logo na początek. Myślę, że nauka efekty przyniesie :) Do końca roku chcę posiedzieć nad grafiką. Liczę, że może kiedyś coś na tym zarobię. Oczywiście z pisania nie rezygnuje i z wróżenia też nie ale rozwijać się lubię. W wolnym czasie będą oczywiście wiersze i haiku, opowiadania, ikony, obrazy. :) Oby tylko Krzysiek pracę od lipca miał, bo jak nie to chyba będę tyrać po kilka godzin dziennie za marne grosze i na inne sprawy czasu braknie. :(

Wczoraj weszłam na stronę urzędu pracy i masa ofert jest. Może Krzysiek coś znajdzie gdyby trzeba było. W tej chwili są trzy oferty dla pracowników gospodarczych w tym jedna z niepełnosprawnością. On teraz może pracować przy sprzątaniu i w ochronie. Czy na innym stanowisku by dał rade nie wiem. Raczej nie, bo do nauki się nie pali i maszyn obsługiwać mu nie wolno. Na taśmie też nie daje rady, a siły za dużo nie ma i praca typu pomocnik budowlany odpada.

7 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj pracowałam i uczyłam się na pół gwizdka. Poza tym zapisałam się na kilka aukcji prac. Później kombinowałam jakby tu się w grafice podciągnąć. Możliwy kurs ESKK kupiony w całości naraz, bo taniej i mnie teraz stać. Problem, że ja chcę się uczyć tylko na Corelu, a kurs szkoli na kilku programach, których nie mam i nie planuje kupować. To by była więc strata pieniędzy. Nie potrzebuje też raczej świadectwa zawodowego, bo do pracy się nie wybieram. Mogę też kupić jakieś podręczniki i korzystać z pomocy korepetytorów online. To by było nawet tańsze. Na razie napisałam do korepetytora w sprawie lekcji przez skypa. Zobaczymy co odpisze. Dziś może kupię kurs Corela, bo go trochę znam ale nie od podszewki. Myślę, że kurs mi się może przydać. Podręcznik już mam i najpierw przejrzę, bo może kurs będzie już zbędny. Kupiłam też taką książkę... Założyłam profil na Behance, ale nic tam jeszcze nie mam. Na razie mnie to bawi. :)

Myszy mam dopiero teraz. Biegają po kuchni, a Krzysiek klnie. Całą zimę ich nie było, a teraz mi się jakoś tak swojsko zrobiło z nimi. Zawsze były to i niech będą. Dobrze, że Sebastiana nie ma, bo by im wojnę wydał.

Menu: Serek homogenizowany, pomarańcza, sałatka z tuńczyka i ogórka kiszonego, pora, fasoli białej z majonezem, ryba w panierce z surówką z marchwi i kapusty kiszonej, jajecznica z pieczarkami.

6 kwietnia 2018 , Komentarze (6)

Dziś już dietę lepiej znoszę. Nie bardzo jednak mam co jeść. W domu same warzywa typu bomb węglowodanowych. Innych w sklepie nie było. Dieta ustawiona na około 1200 kalorii. Więcej nie jestem w stanie zjeść, bo mięsa nie jem i węglowodanami nie nabiję, a na dużo ryb mnie nie bardzo stać i nie mam gdzie kupić. 

Wiosna i nawet ja to widzę. Ludzie do ogródków wychodzą. Ja w tym roku o ogrodzie nie myślę. Dość mam schylania, plewienia i podlewania. Nawet kwiatków już chyba nie kupie w tym roku poza pelargoniami i werbenkami. Kocham kwiaty ale już pracy przy nich nie trawię. Będę więc kwiaty podziwiać u innych i na zdjęciach. W domu z kwiatkami tez pogrom. Ocalały tylko w sypialni i kaktusy w ganku. Nawet sukulenty mi w większości zmarzły. W tym roku może tylko parę kaktusów kupię. Te nie marzną.

Pracować mi się wcale nie chce, a konkretnie pisać tekstów. Tylko bym spała...