Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 października 2024 , Komentarze (3)

Dzień przywitał mnie lekkim deszczem i zimnem, ale po południu było bardzo ładnie choć chłodno... Jednak siła słońca jest mega... Tata wczoraj dał popis i niestety moje nerwy nie wytrzymały- były krzyki, wrzaski i płacz, potem pomyślałam, że tata tak nie zachowuje się aby zrobić mi na złość, nie robi tego świadomie ... Ubrałam się i poszliśmy na spacer +kilka razy dookoła domu) i chyba obojgu było nam to potrzebne no oboje się uspokoiliśmy👍 Po południu pojechałam na trening, trochę się obawiałam bo z jednej strony mój kręgosłup, a z drugiej nie byli mnie dwa tygodnie, a grupa jest taka, że jak nie ma Cię i wracasz to jesteś jak ten ,,intruz" co zajmuje najlepsze miejsce.. Najpierw miłe zaskoczenie jedna z dziewczyn zapytała czy co się stało, że nie chodziłam i powiedziała, że brakowało jej mnie😁 bo lubi jak jestem obok. Zrobiło mi się tak przyjemnie😁. Po zajęciach instruktorka przysłała mi wiadomość, że uszczęśliwiła ja swoją obecnością, tym,  że się uśmiechałam do niej, do siebie, do innych dziewczyn... Wiem, że nie wysyła takich informacji więc tym bardziej było mi miło. Zresztą umówiliśmy się na wspólne popołudnie i tak na prawdę widziałam radość w jej oczach, na jej twarzy, kiedy na mnie patrzyła, kiwała do mnie czy się uśmiechała... Takie drobnostki, s jak człowieka cieszą (przynajmniej mnie). Wczoraj, woda rano była, jedzenie ładnie trzymane, bez słodyczy, podjadania, słonych przekąsek, był trening, siedzenie na piłce i joga na kręgosłup. Wypiłam około 1,5 l wody więc co zaplanowanych 2 litrów troszkę zabrakło. Ale ogólnie dzień zaliczam do udanych. Dzisiaj rano był przymrozek, ale teraz jest piękne słońce, ale o tym jutro☺️

życzę Wam cudownego dnia

15 października 2024 , Komentarze (6)

Dzień przywital mnie pięknym widokiem 

od razu człowiekowi się chce... chce się uśmiechać, działać, widzieć same pozytywy🫣... I tak bo prawie przez czy dzień. Owszem w pracy młyn, ale w ciągu dnia znalazłam czas na jogę (30 minut, ale zawsze coś😛) poszłam na zumbę (bez skakania, ale się poruszałam). Prawie przez cały dzień ogarniam jedzenie: bez podjadania, bez słodkiego, słonych przekąsek, były dwie małe kawki bez cukru i 2 litry wody. Kiedy mąż wrócił z pracy wręczył mi bukiet kwiatów

mieliśmy wczoraj 24 rocznicę ślubu 🥳 i mnie zaskoczył tymi kwiatami, wieczorem zrobił kolację także to był miły wieczór. Staram się szukać pozytywów każdego dnia, nawet tych najmniejszych, wiem to trudne i ciężkie bo taka zmienia moje plany i nastawienie jak w kalejdoskopie, ale malutkimi kroczkami też można działać😁. Dzisiaj też mam zamiar zdobywać swój mały szczyt🫣. 

życzę Wam dobrego dnia 

pozdrawiam

8 października 2024 , Komentarze (11)

Miało być hop siup, tabelka zrobiona (tabelka mi pomaga, odhaczam tam np. dzień bez słodyczy, ilość wypitej wody czy aktywność fizyczną) jest tak kilka punktów i co? Jak puściłam ją we wrześniu na drukarkę tam sobie tam leży 🫣🫣🫣  ogólnie jest zimno więc wypicie 3 litrów wody graniczy z cudem, dalej boli kręgosłup więc żadnej aktywności nie było, zeszły tydzień do soboty nie wpadły żadne słodycze.. ale będzie lepiej; wczoraj wypiłam 2 litry wody więc co chwilę chodziłam do łazienki bo przecież były jeszcze herbaty i kawy🤣🤣🤣. Jedzenie ogarnięte, bez podjadania, bez słodyczy,  wyciągnęłam moja matę do jogi i porozciagałam się godzinkę. Faktycznie lepiej się czułam, choć nadal mam problem ze wstaniem z łóżka czy jak dłużej posiedzę przy biurku to też ciężko wstać. Ale już nie chce brać tabletek no  bo jak na jedno pomogą to na drugie zaszkodzą. Niestety waga w ostatnim czasie nie uległa zmianie.. wiem zaraz ,,ktoś"😛 napiszę o deficycie kalorycznym, ale teraz przejście kilometra graniczy z małym cudem. Muszę się wyleczyć z tego bólu bo momentami nie daje rady. Dzisiaj za oknem piękne słońce, niby taka polska jesień, ale nie słychać tego szelestu liści, na razie nie ma tych czerwonych czy pomarańczowych liści... Ale mimo wszystko jak jest kilka promieni słońca, to aż chce się zawojować świat. I tego Wam na dzisiaj życzę 🌞🌞🌞

3 października 2024 , Komentarze (2)

Te dni są takie podobne, że wpis będzie jeden. Za oknem brzydka jesień: zimno, deszczowo i wietrznie. I tak ma być do końca tygodnia😭. Palimy już w kominku bo jak się siedzi- a pracuje w domu - to jest chłodno. Słabo mi idzie z piciem wody bo wiadomo zimno, od poniedziałku bez słodyczy więc to na plus, nie podjadam to też na plus. Tydzień temu w sobotę byłyśmy na rowerach i zrobiliśmy ponad 50 km, w niedzielę poszłam jeszcze na kije, sle czułam, że bolała mnie noga, tylko, że pomyślałam, że ją przeciążyłam. Przez cały tydzień  ćwiczyłam, zumbowalam, stepowałam w sobotę byłam na maratonie zumby ale we wtorek nie mogłam już chodzić, bolał mnie kręgosłup i okazało się, że to rwa kulszowa😭 Ból nie do opisania więc żadnej aktywności w tym tygodniu nie ma😭😭😭. Dzisiaj jest już lepiej, ale ten tydzień odpuszczam. Jedzenie jak na razie w normie😄 czekam na lepszy czas😄

1 października 2024 , Komentarze (1)

Z pogodą w kratkę; momentami było bardzo ciepło, za chwilę padał deszcz, dość mocno wiało, potem znowu słońce i ciemne chmury, a potem było już zimno także napaliliśmy w kominku. Ja z małym planem naprawczym samej siebie na ten miesiąc, ale już na samym starcie korekta😭. Dzisiaj zero aktywności i niewielka ilość kroków, a to z powodu bólu kręgosłupa😭😭😭 nie mogę chodzić, stać czy leżeć bo każdy ruch wywołuje ból. Po południu miałam posprzątać, ale zrobię to innym razem😛

śniadanie - 2 kromki chleba orkiszowego i pasta z dwóch jajek ugotowanych na twardo, korniszonów i jogurtu

drugie śniadanie - serek wiejski z bananem

obiad - makaron z pomidorami i szynką 

kolacja - zielona sałata z pomidorami i serem feta, kromka chleba orkiszowego

plyny - 2 kawy cappuccino, 4 filiżanki herbaty z cytryną, 1,5 l wody

dzisiejszy wieczór jest dla mnie czasem.odpoczynku, także życzę również Wam miłego wieczorku 

30 września 2024 , Skomentuj

I jak przeczytałam ostatnio, rozpoczynam akcję ,,-30 do sylwestra" 😀. Nie, nie to nie moja akcja, i tak wystarczy, że oszukuję samą siebie. Bo w głowie niby poukładane, ale jak przychodzi co do czego to głowa sobie, a działania sobie. Po ostatnich dniach z tatą widzę ile mnie kosztowała cała ta sytuacja. Czuję jak cierpi moje ciało i serce. Niby coś robię, niby nie jem słodyczy (akurat), niby jestem aktywna fizyczna, a jestem wielka...nalana, otłuszczona. Moje ciało jest pełne bólu i zmęczenia, głowa krzyczy wrzuć na luz i zagłusza słowa męża ,,idziesz w dobrą stronę" no bo jak w dobrą stronę kiedy jestem wielka i mam oponę na brzuchu zwisające ramiona ... Potrzebuje odpoczynku, ale wiem, że jak wrzucę na luz to do aktywności nie wrócę, a słodyczy będzie w domu więcej. Za oknem piękne słońce choć zimno i rano już są przymrozki. Na razie nie widać tej pięknej złotej, polskiej jesieni 😛. No ale po raz kolejny będę próbować, moje spotkania, które miały być teraz zostały przesunięte na listopad więc może to jakiś mały znak? Jakaś szansa, kopniak aby wziąć się w garść?

pozdrawiam jeszcze wrześniowo 

15 września 2024 , Komentarze (17)

Ale to był bardzo ciężko czas. W sobotę tydzień temu miałam tatę (nie wiem czy pamiętacie, że tata jest u mnie w co drugą sobotę), pojechaliśmy na działkę. Było bardzo gorąco, ale mamy obok altanki zrobione zadaszenie obrośnięte winogronami i różami więc tam jest chłodno. Ja coś tak robiłam, a tata sobie siedział i ciął na małe kawałeczki łodygi. W pewnym momencie zaczął już chciał iść do domu. Kiedy szliśmy do samochodu, stawiał już malutkie kroczki, był bardzo słaby... W domu jakby było lepiej, ale kiedy go odwiozłem, brat wieczorem powiedział mi, że jest słaby. Niedziela wyglądała podobnie, wyjątkowo słaby, z coraz mniejsza ilością slów... Momentami nie wiedzący do czego służą łyżka, jak ubrać buty, nie widzący co znaczy chodź, jedz😭😭😭 . W poniedziałek z samochodu prowadziłam tatę razem z bratem bo kompletnie nie miał siły iść... Od soboty tylko płacz, brak snu, brak jedzenia, brak treningów itp...wyobraźnia działała niestety negatywnie. Jak jest teraz? Zakres słów coraz mniejszy, tata jest słaby, ale chodzi samodzielnie i to jest super. Nie wiem co będzie jutro, ale cieszę się każdą chwilą spędzona z tatą nawet jak kompletnie mnie nie rozumie. Tata ma swój świat, a ja Go kocham bez względu na wszystko. Także moje plany poszły na bok... A teraz ... Mieszkam na Dolnym Śląsku, w miejscowości, w której jest tylko jeden funkcjonujący most (reszta zamknięta), w którym niestety wały zostały przerwane przez wodę, a poziom wody w niektórych miejscach jest wyższy niż w powodzi tysiąclecia. Brat jutro bierze urlop, aby być z tatą bo ja niestety do niego nie dojadę.  Ale będzie dobrze! Musi być!!! 

pozdrawiam

6 września 2024 , Skomentuj

Środa minęła bardzo szybko i to miał być dzień odpoczynku👏 taki bez treningu za to na tarasie, na huśtawce 😄. Po pracy fakt usiadłam na huśtawce, ale po to, aby obrać fasolkę szparagową. Część przeznaczyłam na nasiona, a część zblanszowalam i do zamrażarki - będzie na zimę. Odwieźliśmy tatę i ma szybkie zakupy. Potem do domu i trzeba było ,,obrobić" skrzynkę pomidorów na przeciery. Były już miękkie, a przecież nie będę wyrzucać. Sąsiedzi i znajomi obdarowani, a w tym roku pomidorów mnóstwo. Starałam jeszcze ogórki do słoików bo wyrośnięte, a zimą na zupę ogórkowa będą jak znalazł 😁. Więc było co robić i typowego treningu nie było. 

śniadanie- dwie kromki chleba orkiszowego z wędliną, mozzarellą i pomidorami

drugie śniadanie serek wiejski z bananem 

obiad dwa naleśniki z serem 

i niestety na kolacji poległam i zjadłam trzy kawałki domowej pizzy

dzisiaj czyli w czwartek byli już lepiej:

śniadanie owsianka z jabłkiem 

drugie śniadanie chleb z serem feta i pomidorem

obiad podwójny tost

kolacja sałatka z sałaty lodowej, sera feta, szynki i pomidorów 

wodę pije około 2 litrów dziennie, czwarty dzień bez słodyczy. Dzisiaj też już lepsze samopoczucie, ale zobaczymy jak będzie w czasie weekendu🙄.

dobra zmykam spać bo wstać muszę za jakieś 5 godzin😁😁😁

pozdrowionka

4 września 2024 , Komentarze (2)

Wprawdzie zapał dalej jest, tak jak przekonanie że dam radę, ale było już gorzej. Pi południu bolała mnie głowa, raz, że pewnie z upały i duchoty, a dwa, że organizm nie dostał cukru. Nie było słodkiej kawki, ani nic do tego, żadnego cukiereczka, ciasteczka ani kawałka ciasta że śliwkami i kruszonką. Nic z tych rzeczy i po południu się zaczęło; ból głowy na maxa, było mi niedobrze, myślałam, że zwymiotuje, ale jakoś dałam radę. Po południu pojechałam na zumbę i było ...fajnie choć bez ochów i achów. Wieczorem oglądałam na niebie starlinki (po raz pierwszy) i cieszyłam się jak dziecko jak je zobaczyłam. Fakt ich przelot trwa kilka sekund, ale lecą śliczniutko, równiutko. Dzisiaj też postaram się popatrzeć na niebo 😄.wczoraj dwie kawki wypite, 1.5 litra wody też, kalorie w tańcu spalone. 

śniadanie dwie kromki chleba orkiszowego, dwa jajka na twardo z jogurtem i rzodkiewką 

drugie śniadanie: serek wiejski z jabłkiem

obiad: kasza pęczak z buraczkami, marchewką i kurczakiem (powtórka z dnia poprzedniego)

kolacja: zielona sałata z pomidorami, ogórkiem i jogurtem - do domu wróciłam dość późno więc nie chciałam się objadać)

oczywiście za krótko spałam ☹️

Toszkę poszydełkowalam, posiedziałam na tarasie i ogólnie było mi dobrze. Bo to mnie ma być dobrze! Bo w tym wszystkim chodzi o mnie 😄

A Wam jak idzie?

Pozdrawiam i trzymam kciuki za nas❤️ 

3 września 2024 , Komentarze (4)

Ale nie takim jesiennym, melancholijnym, czy smutnym. Miałam wziąć była za rogi i się z nim zmierzyć przecież w końcu jestem kobietą więc kto da radę jak nie ja? Wstałam pełna radości i wiary w siebie, wstałam, pojechałam po tatę, wstąpiłam po pieczywo, porozmawialłam z panią sprzedawczynią, pośmiałyśmy się myślę jest ok, dzień dobrze się zaczął, najważniejsze jest nastawienie. Przywiozłam tatę siadam do pracy, odpalam kompa i jakbym obuchem dostała w łeb (nie w głowę) ścięło mnie jak zobaczyłam plan sprzedaży na wrzesień. Ale myślę przecież jest dopiero 2 września więc sobie pracuje i wchodzi do pokoju tata... Tatuś kocham Cię bardzo, ale muszę pracować... Wiem, nie chce ci przeszkadzać i się zaczęło... Po 20 minutach się poddałam... Wtedy kiedy łzy poleciały po policzkach wiedziałam, że łatwo dalej nie będzie. Ale myślę to nie twoja wina tato... Po południu miałam maraton treningowy (zajęcia grupowe) z super muzyką, krzykiem, śmiechem, śpiewem... Byłam wypełniona milionem endorfin, ale niestety za późno wyszłam z zajęć (mąż po mnie przyjechał) i niestety mąż nie obejrzał czegoś tam i był na maxa wkurzony bo przypominał mi kilka razy, że mam wyjść punktualnie. Moja wina, kac moralny okropny, ale mu przeszło☺️położyłam się spać zmęczona, nawet teraz czuję jak bolą mnie nogi 😄. W ramach prac odprężających znalazłam nawet chwilę, aby poszydelkować 👏. Jak było posiłkowo? Chyba dobrze:

śniadanie: musli z bananem, pestkami słonecznika, orzechami i jogurtem

drugie śniadanie: dwie kromki chleba orkiszowego z ogórkiem (fakt zjedzone w biegu)

obiad: kasza pęczak z marchewką, burakiem i kurczakiem

kolacja: sałata zielona z pomidorami, gotowanym jajkiem, ogórkiem i jogurtem.

Podczas treningu spróbowałam deseru jagodowo białkowego z orzechami i jagodami, ale mi nie smakował ☹️

Wypiłam dwie kawy bez cukru i 2 litry wody. 

Ogólnie dzień zaliczam do udanych. Dzisiaj też zamierzam mieć dobry dzień.

wszystkiego dobrego dla Was