Nadal waga nie spada. :( Diety jednak nie zmienię z tego powodu ani z tego, że jest mi okropnie zimno. Marzną mi szczególnie stopy. Muszę kupić termofor i to już, bo męczyć się nie zamierzam. Przeraża mnie zima, bo wnętrza u mnie przecież niedogrzane i dogrzane nie będą- dom za duży, stary i z każdego kąta wieje. Już mięsa jeść nie zacznę. Lepiej się czuje na diecie ichtiowegetariańskiej zwłaszcza psychicznie. Jak będzie dalej nie wiem. Będę się obserwować.
Od jakiegoś czasu przygotuję bardziej pracochłonne posiłki. Zauważyłam, że odkąd nie wrzucam do brzucha co popadnie mam mniejszą ochotę na podjadanie. Mogłabym jeść chyba z 800 kalorii i tym się najeść. Oczywiście jem więcej, bo boję się o metabolizm i tak już kiepski.
Ostatnio ćwiczę pozytywne myślenie. Nauczyłam się kontrolować swoje myśli i cały czas bombarduję mózg pozytywnymi treściami. Myślę, że pozytywne zmiany w końcu zajdą, bo jak wiadomo jakie myśli takie życie.
Poza tym dumam ostatnio nad zmiana nazwiska. Gdy brałam ślub z Krzyśkiem zostałam przy swoim nazwisku, a w zasadzie nazwisku pierwszego męża. Krzysiek jednak mi ciągle nudzi, że powinnam nazwisko zmienić. Mnie to nazwisko po pierwszym mężu też ciąży. Problem jest z tym, że numerologicznie zmiany się boję. Nazwisko po pierwszym mężu daje mi ambicję, przebojowość, indywidualizm i umiejętność walki o swoje, a nazwisko Krzyśka to by była większa skromność i bardziej siedzenie w kącie. Waham się więc, bo się boję, że przestane się rozwijać.