Nie wyspałam się dzisiaj, bo wczoraj poszłam późno spać, a Krzysiek mnie wcześnie obudził. Szedł do sklepu i nie chciało mu się zamykać drzwi. Dla niego to problem. Wszystko przez to, że drzwi główne są zepsute od kilku lat i zamykają się jedynie od wewnątrz. Jak się chce wyjść to trzeba wychodzić drzwiami od podwórka, bo tylko te można od strony dworu zamknąć. Aby wyjść od strony podwórka na ulicę trzeba troszkę drogi nadłożyć i jemu się nie chce oczywiście. Powinno się je naprawić, bo to blokady energii są i źle działanie Feng Szui. Niestety schodzi mi z tym. Nawet nie wiem czy się je da naprawić, bo mają dwie blokady- z góry i z dołu. Coś z tym nie gra i trzeba by chyba ślusarza wezwać. Straszny kłopot z tym i boję się by się całkiem nie zepsuły. Jest więc jak jest.
Dziś jadę na jakąś godzinę do miasta i cały dzień jest temu podporządkowany. Wyjazd jest z gatunku tych, których odłożyć nie można. Później będę odpoczywać psychicznie. Pewnie też coś namaluję. Wieczorem joga, Reiki i medytacja. Tym razem może nieco dłuższa i dzień zejdzie. Byle do jutra.
Dieta bez grzeszków będzie czyli: koktajl Herb..life, mandarynka, sos grzybowy z ryżem brązowym i jajkiem na twardo, surówka z kapusty kiszonej i marchwi, jogurt owocowy. Dziś 60 dkg mniej...
A na koniec zdjęcia w nowych ciuchach, która są już za duże. W takich za dużych mam zamiar chodzić do zimy, bo przecież nowych co 5 kg nie będę kupować. Poza tym kurtka bardzo mi pasuje. Sweterek też choć jest raczej w kiepskim gatunku, bo po 2 krotnym założeniu już się zmechacił...Ciuchów za dużych mam więcej. Wszystkie co w zeszłym roku kupiłam pod koniec lata będą za obszerne. Wytrzymam. Nowe chcę kupić dopiero na wiosnę przyszłego roku gdy będzie mnie jeszcze mniej.