Wczoraj Krzysiek ubrał choinkę. Tym samym okres świąteczny u mnie się zaczął oficjalne. Dziś i jutro Krzysiek jedzie do miasta. Dziś do biblioteki i na pocztę, a jutro po zakupy świąteczne. Ja muszę zrobić pranie, a w zasadzie dwa, bo jeszcze pościel zwierząt leży. Suszyć będę jak zwykle w pokoju dziennym koło pieca. U mnie pokój dzienny reprezentacyjny nie jest. Pełni rolę typowo użytkową. Suszą się w nim zioła i grzyby wiszą nad piecem. W zasadzie nie mam reprezentacyjnego pomieszczenia, bo gości oficjalnych nie przyjmuję. Wszystko w moim domu urządzone jest tylko i wyłączne dla naszej wygody. Ma być swojsko i przytulnie. Lubię takie klimaty. Nie lubię eleganckich wnętrz. Są dla mnie zimne i pompatyczne.
Wczoraj upiekłam chleb z ziarnami, otrębami i ziołami. Zjedliśmy jeszcze ciepły...
Wczoraj też upewniłam się, że na strychu domu mojej mamy żyje jakiś kot. Spadł śnieg i na dachu od ganku odbite były łapki. Czy to Śnieżek? Raczej tak, bo kot zamieszkał na strychu w dniu gdy zaginął Śnieżek. Czemu na wołanie nie wychodzi? Ne wiem. Może mu dobrze na wolności...W takim przypadku pozostaje mi tylko jego decyzję uszanować ale i tak się martwię...