Dobra, zmieniam porę wpisów na taką pod wezwaniem dnia. To nocne gówno-robienie przed komputerem jest głównym winowajcą niebiegania rano.
Waga o dziwo 80.3 kg. ( w sensie, że to jakoś mniej ;p ) Właziłam na to łazienkowe płaskie, wstrętne urządzenie patrząc przez palce w przestrachu, ze zobaczę jakieś 85 Ufff. No ale daleko do tego to nie mam ;p
Nie mam metra w domu, więc dziś nici z wymiarów.
Yyy nie nie będzie zdjęcia bo nie chce mi się bawić z imagineshackiem ;p Chybże w głównej galerii. Sory za uciętą głowę, ale wiadomo - anonimowść ;)
Koniec z marnotrawieniem czasu przed kompem. Rano bieganie, wieczorem rower. Spacery z psem w standardzie. No i wiadomo - żarcie o charakterze i ilości dietetycznej. Coś na kształt 1000 kal.
Trzeba się zawziąć
Już odpuszczam te długaśne i niezliczone spotkania z koleżankami, bo ileż można mówić o cudzych miłościach. Przy tym się siedzi, pali i pije piwo. Ewentualnie wpieprza jeszcze coś innego. Wysłucham, wesprę, ale wszystko musi mieścić się w granicach rozsądku.
Ilość minut dziennie spędzonych na wysłuchiwaniu o adoratorach, komplementach, miłościach innych: z jakieś 90. (pomnożone przez 12miesięcy w roku codziennie). Ilość spędzonych minut na opowiadaniu o swoich miłościach, adoratorach i wielbicielach: 0 (hmm... może dlatego, że nikogo takiego nie mam;p). To dołujące.