Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rob35

kobieta, 56 lat, Warszawa

157 cm, 83.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 lipca 2011 , Komentarze (7)

Jest pełnia lata, a w mojej diecie wciąż potrawy jesienno-zimowe: np. dziś (8.07.11 - upał ok.28st.C) : kanapka grillowana, kanapka z nasionami, chleb chrupki na przekąskę i znów kanapka na kolację (niczego nie zmieniałam). Czy nie za dużo tych kanapek? Czy to jest zdrowy i odpowiedni do pory roku jadłospis? A gdzie surówki? A gdzie owoce sezonowe: teraz są wiśnie, jagody, porzeczki - ileż potraw da się z nich wyczarować!
Ja wiem, że mogę wszystko zmienić, ale wtedy to ja układam sobie jadłospis. Płacąc za dietę, miałam oczekiwanie, że fachowiec (a nie tylko komputer) będzie przynajmniej kontrolował zestaw pokarmów w danym dniu. Błonnik jest nie tylko w pieczywie, prawda? W lipcu się je chłodniki , świeżą botwinkę, zupę szczawiową, dużo sałaty, ogórki, kalafiory, rzodkiewkę. Pieczenie w upał !!! (już trzeci dzień mam takie potrawy) - no widać, że nasze dietetyczki tylko pięknie pozują do zdjęć i niewiele mają wspólnego z prawdziwą kuchnią.


 

6 lipca 2011 , Komentarze (6)

Dziś włożyłam swój wór pokutny - szary, niemiłosiernie rozciągnięty sweter - i ruszyłam w potokach deszczu na pielgrzymkę, na galery.

Długość pokutnego wora obliczona perfidnie: musi przykryć przetarte niemal od kolan do pachwin spodnie, moje ostatnie. Cel peregrynacji szczytny: ocalić godność ludzkiej istoty, nie świecić gołym tyłkiem. Pielgrzymowanie po sklepach nosi dla mnie wszelkie znamiona średniowiecznej ascezy: cel niepewny, droga daleka, znoszenie głodu (w obliczu parujących kebabowni) i ludzkich złośliwości ("mamy takie rozmiary w dziale dla ciężarnych"). Trzeba wyrzec się ziemskich przyjemności ("jedwabne sukienki tylko do rozmiaru 44"), umartwiać w klaustrofobicznych pudełkach przebieralni. Czy gdziekolwiek mocniej odczuwa się rozdarcie między człowiekiem cielesnym a duchowym, niż za kusą zasłonką (z obowiązkową szparą z jednej , jeśli nie z obu stron), wobec trzech luster pokazujących Twoje własne (o zgrozo!) wałki na plecach w świetle jarzeniówek?

Wróciłam ze spodniami - godność ocalona . Teraz już tylko posty i kontemplacja!

6 lipca 2011 , Komentarze (3)

- Mam juz 4 znajome na "Vitalii" - chwalę się mężowi.

- Uuuuu, to ciężka sprawa - jakoś tak łypie okiem.

- Dlaczego?!

- Wystarczy podliczyć, ile ważą ...

5 lipca 2011 , Komentarze (5)

Leżymy sobie wieczorem w łóżku, ja czytam.

- Zimno mi, zamknij okno, dobrzeeee - prosząco mruczę, nie odrywając wzroku od strony.

Mąż gramoli się przeze mnie (śpi od ściany), klapnięcie okna, wraca tą samą drogą. W połowie ostatniej czynności, czyli - jak się domyślacie - bardzo nisko nade mną, jakieś podejrzane wahanie. Pyta:

- Co czytasz?

- Miłosza.

- To ja jestem twoim MIŁOSIEM !!! - rzuca triumfalnie i uniemożliwia mi dalsze skupienie się nad lekturą. Ech ...

4 lipca 2011 , Komentarze (1)

Mąż obejrzał ten cudny model 3D rozwalony na jednej trzeciej strony mojego konta:

- Włosy masz krótsze, no i w ogóle ... to jakaś tragedia jest - mruknął - a ty to przecież chodzący SEX jesteś! - tu swoim zwyczajem złapał mnie oburącz za piersi.

Niełatwa praca mnie czeka, zero rodzinnego wsparcia.

2 lipca 2011 , Skomentuj

Jestem zła, rozczarowana, pełna obaw i ... - no nie wiem czego jeszcze. Jakoś nie podoba mi się ta dieta.

Na przykład to: bez kawy! Dżizas! Przecież bez niej żyć się nie da. Koi nerwy, jest przyjemnością. Poranne celebrowanie picia kawy łączy się u mnie z kontemplacją tego kawałka ogródka, który widzę z okna. Już nawet sąsiedzi przyzwyczaili się, że wyłażę na taras w pidżamie, z fryzurą ułożoną przez poduszkę i z kubkiem w czerwone maki.Herbata to nie to samo ...

30 czerwca 2011 , Komentarze (1)

   Wczoraj miałam pewne trudności z przelaniem kasy za dietę i pomyślałam sobie: suuuper - rezygnuję, los tak chce. Zaczęłam bać się wyrzeczeń, które trzeba będzie zrobić. Jedzenie jest fajne, no, nawet bardzo fajne

Ale mąż mężnie zignorował moje mruczenie pod nosem: "może nie dziś, może nie trzeba", "niebo mi nie sprzyja, gwiazdy sobie nie życzą". I dokonał niemożliwego. No i teraz mogę szaleć z Wami przy klawiaturze. Carrramba, ole!