Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po latach zmagań z nadwagą i niezliczonych prób odchudzania postanowiłam spróbować jeszcze raz, tym razem z innym podejściem. Pierwszy raz doceniam swojego przeciwnika, samą siebie. Przy rozpoczynaniu poprzednich diet byłam tak pewna siebie, że wydawało mi się śmieszne i niemożliwe żebym "JA nie dała rady?". Nakreślałam sielankową wizję godzin spędzonych na siłowni, rowerze, rolkach, basenie, o niskokalorycznych przepisach na pyszne, sycące potrawy jednak życie zweryfikowało i sprowadziło do parteru moją wyobraźnię. O sobie dało znać lenistwo, brak organizacji, chęci i motywacji. Codziennie wieczorem zakładałam sobie, że następnego dnia wstanę o 6 rano by uśmiechnięta pobiec na siłownię a potem do pracy. Gdy nastał już nowy dzień przełączałam budzik kilkukrotnie, tak że prawie na styk zdążałam do pracy. Urodziny, imprezy, wizyty u rodziców zawsze kończyły się wielkim obżarstwem, gdyż usprawiedliwiałam się "wyjątkowymi okolicznościami", które odbywały się "okazjonalnie" kilka razy w tygodniu. Z tych też powodów moje próby odchudzania kończyły się fiaskiem. Spoglądają cna siebie krytycznym okiem, zerkając z zazdrością na moje piękne, szczupłe przyjaciółki postanowiłam spróbować jeszcze raz świadoma swoich słabości i tego, że powinnam teraz spacerować/biegać a leżę na kanapie i tworzę tę oto notatkę. Chcę podejść do tego wyzwania z realnymi narzędziami, bez mrzonek i marzeń, że od jutra się zmienię, bo tak na pewno nie będzie. Nie mam większego wroga niż ja sama.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3922
Komentarzy: 1
Założony: 29 lutego 2012
Ostatni wpis: 14 października 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Me.likes

kobieta, 37 lat, Warszawa

170 cm, 78.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 lipca 2012 , Skomentuj

Po latach zmagań z nadwagą i niezliczonych prób odchudzania postanowiłam spróbować jeszcze raz, tym razem z innym podejściem. Pierwszy raz doceniam swojego przeciwnika, samą siebie. Przy rozpoczynaniu poprzednich diet byłam tak pewna siebie, że wydawało mi się śmieszne i niemożliwe żebym "JA nie dała rady?". Nakreślałam sielankową wizję godzin spędzonych na siłowni, rowerze, rolkach, basenie, o niskokalorycznych przepisach na pyszne, sycące potrawy jednak życie zweryfikowało i sprowadziło do parteru moją wyobraźnię. O sobie dało znać lenistwo, brak organizacji, chęci i motywacji. Codziennie wieczorem zakładałam sobie, że następnego dnia wstanę o 6 rano by uśmiechnięta pobiec na siłownię a potem do pracy. Gdy nastał już nowy dzień przełączałam budzik kilkukrotnie, tak że prawie na styk zdążałam do pracy. Urodziny, imprezy, wizyty u rodziców zawsze kończyły się wielkim obżarstwem, gdyż usprawiedliwiałam się "wyjątkowymi okolicznościami", które odbywały się "okazjonalnie" kilka razy w tygodniu. Z tych też powodów moje próby odchudzania kończyły się fiaskiem.
Spoglądają cna siebie krytycznym okiem, zerkając z zazdrością na moje piękne, szczupłe przyjaciółki postanowiłam spróbować jeszcze raz świadoma swoich słabości i tego, że powinnam teraz spacerować/biegać a leżę na kanapie i tworzę tę oto notatkę.
Chcę podejść do tego wyzwania z realnymi narzędziami, bez mrzonek i marzeń, że od jutra się zmienię, bo tak na pewno nie będzie.
Nie mam większego wroga niż ja sama.