Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem pracującą mamą :) Mam chorą tarczycę (hashimoto) oraz insulinooporność i chcę pokazać ludziom, którzy chorują i mają ograniczony czas wolny że "nie mam czasu", "nie dam rady" to głupie wymówki jednak się DA SIĘ !!!! ;p Pracuję od poniedziałku do soboty po 8 godzin, czasami w niedziele i święta. Do tego spędzam dużo czasu z córką, której szczęście i wychowanie jest dla mnie priorytetem. Poza tym typoe obowiązki jak gotowanie i sprzątanie, zakupy i inne. I nieraz jest ciężko znaleźć czas na dodatkowy ruch w postaci treningu, ale się da.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29808
Komentarzy: 380
Założony: 20 maja 2012
Ostatni wpis: 22 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anula65

kobieta, 35 lat, Hel

168 cm, 76.70 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: styczeń - czerwiec zgubić przynamniej 7 kg !!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 kwietnia 2016 , Skomentuj

Hel to małe miasteczko, dlatego uzbieranie takiej kwoty jest bardzo trudne. Podajcie dalej reportaż pana Zbigniewa odnośnie małego Cypriana (jest ich kilka na jego osi czasu). Znam rodzinę i potwierdzam autentyczność,cały Hel pomaga jak może, ale to mało i mało, bo nas jest mało....https://www.facebook.com/zbigniewstonoga.ilovezuckerberg/

18 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

  Płakałam bo okazało się że to nie jest tak, że to ja jestem taka do d***. Ile z nas stając na wadze płakała nad swoją nieudolnościa?? Płakała że nie potrafi kiedy wokoło tyle ludzi traci po 30 kg?? A ja taka słaba taka nędzna że nie potrafię?? Pewnie sporo...a i wtedy z żalu i dietę szlag trafiał i odechciewało się starać, bo po co rezygnować ż pyszności skoro to nic nie daje?? I sie tyło.....

  Na niedoczynnośc musiałam juz sporo czasu chorować (po pierwsze objawy sięgam pamięcią do czasów gimnazjum). Nazbierało się dość dużo TSH...Biorę sporoą dawkę leku już czwarty miesiąc i nadal nie doszło do normy, ale już coraz bliżej. Okazało się że to Hashimoto, mój organizm sam niszczy swoją tarczycę. Jest malutka i poniszczona, jakby trochę ponadgryzana przez robala ;)  .  

  I znowu po otrzymaniu leków nowa nadzieja...naczytałam się że jak wyniki wrócą do normy (u jednych po 3 tygodniach u innych po dłuższym czasie, zależy od zaawansowania) zacznę chudnąć. Ale nie ustępował problem żarcia....jeden batonik musli mogę przecież....i zaczynało się..lawina.....cały dzień na słodyczach...drugi....cztery diety.....dwa obżarstwa...tydzień diety...w jeden nadganiałam te kcal co udało mi się zaoszczędzić....i tak waga cały czas 81-82. Mimo biegania.

  Zapisałam się na półmaraton. Przed zaczęłam mieć wątpliwości czy podołam. Pani endykronolog coś tam wspomniała żeby sobie zrobić badanie pod kątem insuliny...ale co tam, nawet nie wiem co to jest, to po co.....

  Zaczęłam czytać, trafiłam na artykuły o insulinooporności..znowu to samo.....znowu kropka w kropkę ja.....zrobiłam badania....wyszła insulinoopornośc z towarzyszącą hipoglikemią (cukier po posiłku z dużym IG spadał poniżej poziomu na czczo, poniżej normy, poniżej 70). Poczytałam trochę, dowiedziałam się czemu mój organizm reagował tak nie inaczej. Nastraszyli mnie że nie dam rady półmaratonu, że taki długi wysiłek powoduje zbyt duży spadek cukru, że mogę mdleć i Bóg wie co jeszcze....ale pojechałam i pzebiegłam..i biegło mi się nawet dobrze, lepiej niż planowałam.....To było już po dwóch dniach diety ubogiej w węgle proste, te z wysokim IG. 

  Na diecie tej jestem od 18.03. Waga wyjściowa 81,9. Dzisiaj ważę 76,7. Trzymam dietę z niskim indeksem. Jem dużo. Miewam dni że chce mi się jeść i jeść i jestem senna (za niski cukier, ale IO nie pozwala sobie go podnieść czymś słodkim bo i tak trzustka momentalnie go sporowadzi do poziomu poniżej i dlatego jest to bezsensu, prowadzi tylko do ciągłego obżarstwa) ale wtedy jem często, co chwile, ale wszystko co ma niski IG. Można wszystko sobie ugotować, co tylko się chce, byle z tych prodkuktów, które mają poniżej 50. W bieganiu też wprowadziłam korekty. Częściej a krócej. Nie np.trzy razy w tyg po 10 km tylko 5 razy po 5 km. Jak nie mam czasu nie panikuję, nie idę i już, nie będę się stresować nieodbytym treningiem. I tak nie tyłku mało co siedzę. Chociaż ostatnio wypróbowałam taktykę biegu naokoło placu zabaw jak moja niuniu się bawi. Nie patrzę na czaa, po każdym kółku buaziak i tulaski, 5 km w 35 min, ale co tam?? Lepsze 5 w 35 min niż nic przez cały dzień. Nie robię nacisku na czas, ale na samo ruszanie się.Jak widać póki co skutkuje, nawet za szybko, ale zaraz pewnie zacznie spadać wolniej. Póki nie przegryzę czeośc słodkiego nie chcę tego jeść. Może stać koło mnie, mogę wąchać ale nie mam chęci nawet na to, co kiedyś było takie dobre. Nie jem słodyczy od początku diety. Nie jem białego pieczywa itp (Można znaleść w necie tabelkę z IG). Dla zdrowego normalne jest to że zjem jednego cukierka, można owszem nawet na diecie. Dla chorego na IO to powoduje lawinę...katastrofę....dlatego nam jest trudniej. Do tego dochodzą objawy hashi. Nieraz uporczywe (najbardziej mi przeszkadza gula w gardle i ciężkość w złapaniu tchu w trakcie biegu) ale nie można się poddawać!!!! Wszystko jest możliwe, wszystko da się zrobić i da się osiągnąć !!! ZA MNĄ dopiero 1/4 drogi do wymarzonej wagi (67 byłoby super;)  ) ale czuję że się uda i będę o to walczyć !!!!!!!! Choroby nie wybierają, ale trzeba próbować walczym na przekór im i nie dać im zmieniać naszego życia w koszmar. 

Pozdrawiam serdecznie. 

18 kwietnia 2016 , Komentarze (1)

  Pewnie mało kto czyta ten pamiętnik, ale może  z czasem będzie on motywatorem dla kogoś :) Mam nadzieję, że tym razem się uda :D

  Zaczęłam od nowa. Dosłownie. Z nową wiedzą o sobie, z nowymi postanowieniami. Nie, nie przytyłam z powrotem 30 kg, ale waga wahała się raz 5 w górę, raz pięć w dół...dwa w górę...jeden w dół....trzy w górę dwa w dół i tak od dłuższego czasu.

   Żeby dla chętnych było jasne co i jak zacznę dzisiaj od momentu gdy zaczęłam biegać z nadzieją na nową sylwetkę. 

  Pierwsze podchody w tym kierunku były w lutym 2014 roku. Moja córka miała już dwa latka skończone więc mogłam sobie pozwolić na wyjście żeby zająć się sobą. Już pracowałam, dlatego czas był ograniczony - z córunią chciałam i nadal chcę spędzać jak najwięcej czasu razem, jest moim priorytetem. Pobiegałam troszkę....3 miesiące?? Jakoś tak. Waga nieco zeszła, ale nie tyle ile się spodziewałam. Z dietą było różnie. Raz było super a raz słodycze za słodyczami..jak coś słodkiego posmakowałam to nie mogłam przestać.Nieraz to trwało dzień, nieraz tydzień. Wtedy też nie miałam chęci i sił na bieganie (dzisiaj już wiem dlaczego). I tak przed sezonem się skruszyło bieganie. Również przytyło mi się sporo, jakieś 10 kg od czerwca 2014 do stycznia 2015...Wtedy zrobiłam drugie podejście dzięki grupie biegaczy (gdzieś wcześniej są jakieś wpisy o nich). Znowu z nową nadzieją...próżną....coś mi się schudło...ale do ago 69 nie wróciłam....dużo biegałam, po 90-120-130 km miesięcznie. Do tego praca dość fizyczna i oczywiście aktywnie spędzany czas z córką. I tak stała waga aż do lata 2016...Zaczęłam mieć spore nerwy z powodu choroby mojego męża. Nie powiem jaka....ale paskudna. Nie choroba ciała ale ducha. Paskudna, potrafiąca niszczyć wszystko co napotka, niszczyć życie, psychikę i zdrowie....To było straszne.Do tego stracił pracę, kolejne kłopoty....finansowe.Wykończona nerwowo przez to i przez pracę (sezon w sklepie zawsze daje cholernie w kość) jednak nadal starłam się biegać, nie zaprzestać, znaleźć chwile i ruszać się...a WAGA W GÓRĘ!! Do tego doszła ociężałość, zły sen (zasypiałam momentalnie a budziłam się w nocy i nie mogłam zasnąć przez nieraz 2 godz.), gorzej i ciężej mi się biegało, bolały mnie mięśnie i kości....nie miałam tyle cierpliwości co zawsze, szybko się denerwowałam. Zaczęłam szukać w necie inf o bolących mięśniach, zakwasach nawet po małym biegu, bolących kościach....znalazłam NIEDOCZYNNOŚĆ. Objawy...kropka w kropkę moje (poza depresją, do depresji nie pasuję :)  )...poszłam na badanie krwi, odebrałam wyniki...popłakałam się....z radości...z radości że wskazuje na niedoczynność. 

Dokończę później. Idę czytać bajeczki na dobranoc :)

 

6 kwietnia 2015 , Skomentuj

bez grzeszków się nie obyło ale starać się nadal trzeba !! a to taka namiastka wichrów (niepełny skład) i innych Helskich biegaczy!!!!!!! bieg do pustego grobu Jezusa 6:30 :)



31 marca 2015 , Komentarze (2)

Bardzo rzadko tutaj wpadam bo nie mam czasu i siły :)

U nas w Helu utworzyła się wspaniała grupka biegaczy. Mogę w końcu powiedzieć całą GĘBĄ że biegam :):)

Nazywamy się HELSKIE WICHRY i pomagają mi uporać się z paroma kg które mi przybyły przez około 9 miesięcy ( przypuszczam że to było z 13-15 kg, teraz już jest mniej). Można nas znaleźć na FB wpisując tą frazę .

To dzięki nim dałam się namówić na biegi w Gdynii na 10 km, jeden mam już za sobą, kolejny ( drugi z czterech) 9 maja. 

Miesiąc marzec zamknięty z następującymi wynikami: 137 km biegiem i - 2,1 kg (dietą nie grzeszyłam :(,ale to się zmieni). Jest to nawet adekwatne do spalonych kcal w biegu ( wypaliłam ich 14 803,00) więc morda się cieszy :D:D:D.

Pozdrowienia i zapraszamy na nasze biegi w Helu : są osoby które dojeżdzają chociaż na większe imprezy : walentynki, dzień kobiet i pewnie coś jeszcze nas czeka :)

6 grudnia 2014 , Komentarze (4)

wracam do Was mają jakieś 6-7 kg na plusie . Ciężki sezon, uraz pleców  (wcześniej biegałam, spróbuję wrócić jak się troszkę zmobilizuję, ale najpierw skończę fizjoterapię i poobserwuje przez jakiś czas czy jest poprawa i czy dolegliwości nie wracają gdy na nią już nie uczęszczam). Do tego małe zawirowania w małżeństwie - mam nadzieje, że już zażegnane. No i od tego wszystkiego człowiek nie miał chęci..pocieszał się słodyczami, sezonem jedzenie w biegu wszystkiego co w rękę wpadnie.

Ale to dość !! Od poniedziałku jestem na diecie. Czyli szósty dzień. Polubiłam robić sałatki. robię cały gar i jak się kręcę po kuchni "bo coś bym zjadła" zawsze czeka pyszna sałatka :)  

Więc witam z powrotem, walczę o zmieszczenie się w spodnie sprzed sezonu!!!! Bo tak mi szkoda tamtego rozmiaru..choć uważałam że nie jest fajny- teraz czekam na niego ;)

2 lipca 2014 , Komentarze (2)

Powiadamiam o krótkiej przerwie w diecie poniżej zapotrzebowania i regularnych biegach (jak się uda to się uda, jak raz w tyg.to raz, jad dwa to dwa a jak wcale to bez paniki wcale) , lato, sezon, w pracy zapier**** zapierd**** i jeszcze raz zapierdo*******    :)   do tego ładna pogoda, dużo spacerów z małą - chcę być dla niej po pracy cała jej- i zmęczenie. 

Do tego wszystkiego wracam już we wrześniu, jak tylko turystów ubędzie, w pracy będzie lżej i malutka pójdzie do przedszkola !!!!! Już nie mogę się doczekać września bo będę mogła dać czadu !!!!! A to dzięki przedszkolu ;)

pozdrawiam !!!!!!!!!!!! udanych wakacji !!!!!!!!!!!!!!

26 marca 2014 , Komentarze (2)

<iframe src="http://www.endomondo.com/embed/workouts?w=jbSKOwUSFho&width=580&height=600&width=950&height=600" width="950" height="600" frameborder="0" scrolling="no"></iframe>    w końcu jestem zdrowa, teraz mąż lapie gorączkę.  Z pierwszego biegu po chorobie jestem mega zadowolona!  

pozdrawiam! 

22 marca 2014 , Komentarze (2)

pierw córka teraz ja....już trzeci dzień chora..najtrudniej w pracy ale dzisiaj już jest lepiej :) tęsknię za bieganiem...obym jaknajszybciej wyzdrowiała żeby wrócić na swoje wybiegane ścieżki !!!

12 marca 2014 , Komentarze (4)

dzisiaj zrobiłam prawie 10 km....licząc że muszę zejść z trzeciego i wejść na trzecie piętro można powiedzieć że dyszka była :D

<iframe src="http://www.endomondo.com/embed/workouts?w=hCrbPizGhIM&width=580&height=600&width=950&height=600" width="950" height="600" frameborder="0" scrolling="no"></iframe>

pozdrowionka!!!!

dziwnie się tutaj teraz pisze.... :/

bye bye !!!!

ps.dzisiaj spade wagi o 1,1 kg :D:D