tydzień 3ci dzień 4ty
Dziś poczułam coś czego nigdy w życiu nie czułam euforię. Aż sama do
siebie się śmiałam na głos. A mianowicie przy znienawidzonej przez
większość ćwiczących P90X jodze pierwszy raz udało mi się w życiu zrobić trzy ćwiczenia, których do tej pory nie mogłam zrobić. Niesamowite uczucie, dające powera do dalszej pracy, dające wrażenie, że wszystko jest osiągalne. Spadło to na mnie nieoczekiwanie, ale naprawdę polecam każdemu przełamywanie barier.
Aż nie mogę się doczekać dalszych postępów, jutro plecy i nogi, czyli trochę drążka i hantli i tak myślę o hantlach mam 2kg i czasem chciałoby mi się cięższych, ale nie wiem jakich, więc postanowiłam w dwie butelki 5litrowe nalewać wodę, najpierw 3l, potem 4; 4,5; 5 i zobaczę wtedy jakie chcę hantle, bo wydam kasę, a będą za lekkie albo za ciężkie. Może butelki są nieporęczne, ale będę miała punkt odniesienia.
Jeśli chodzi o żarcie, to w ogóle nie czuję żadnych pokus, aż dziwne, jak nie ja. Może jest to efekt uboczny ćwiczeń, jeśli tak to chcę takie efekty.
Dziś na obiad zrobiłam gulaszyk z żołądków drobiowych, ale dałam bardzo dużo cebuli i sporo pieczarek, do tego ogórki kiszone i makaron, niestety zwykły, bo tylko taki miałam w domu, w planie była kasza, ale okazało się, że tylko mi się zdawało, że ją mam ;) muszę uzupełnić w szafce kasze i makarony pełnoziarniste (do kupienia w biedronce) i brązowy ryż (też w biedronce), chociaż mężowi będę gotowała biały, bo brązowy go w ząbki kłuje "za twardy"
Na kolację zjadłam dwa jajka na miękko, pomidora, paprykę i zieloną herbatę.
tydzień 3ci dzień 3ci
Uff, ręce mi latają po treningu, bo dziś były głównie hantle i na koniec brzuch. Dobrze móc sobie samemu ustalić godziny pracy do treningów.
Dziś wskoczyłam na wagę i co zobaczyłam? 8 z przodu -0,6kg od poniedziałku, ale ta ósemka... mrrr, nie wpisuję do pomiarów, bo te robię co tydzień w poniedziałki, ale skrzydeł dostałam i aż lepiej mi się ćwiczyło, bo to w sumie 4,2kg od kiedy tu jestem, HURRRA!
Następny sukces to to, że wpadłam w rytm regularnych posiłków. Przed treningiem wafel ryżowy posmarowany masłem orzechowym (sama zrobiłam, zmixowałam dłuuugo orzechy, kilka razy wyłączałam mixer, żeby przestygł, na koniec dodałam odrobinę miodu i oliwy, nie tyle dla smaku co dla konsystencji), trening, zaraz po nim owsianka.
Koło 13 jakiś owoc, albo warzywko, czasem, kefir.
Obiad jadamy ok.15.30. A o 19 kolację i muszę się pilnować żeby patrzeć na zegar, bo żołądek mi nie przypomina o tym, ale wiem, że jak nie zjem o 19, to potem będzie źle, a co jem to staram się tu codziennie zapisywać.
No i staram się maxymalnie odchudzać potrawy, np. obdzieram kurczaka ze skóry i bez skrupułów ją wyrzucam.
Zapomniałam co to smażenie, duszę, piekę, grilluję, piekę też w specjalnych woreczkach (jaki sosik pyszny jest wtedy), gotuję w wodzie i na parze, o rany ile jest alternatyw smażenia.
wieczorem
Nie liczę kalorii, bo przecież nie będę mogła całe życie liczyć, zresztą już teraz nie miałabym cierpliwości. Mniej więcej wiem, które produkty można jeść bezkarnie (ogórek, pomidor, kapusta itd), na które trzeba uważać (makaron, ryż, orzechy, owoce itd), a które są niedozwolone (słodycze, tłuste mięso, smażone rzeczy itd)
Do picia do woli woda, herbata niesłodzona (pijam tylko zieloną i owocowe od kilku lat), sok pomidorowy jest świetnym "zapełniaczem" jak mnie ssie. Innych soków właściwie nie pijam, no czasem przerzucę przez sokowirówkę marchew i jabłko.
Dziś mąż jadł czekoladę i pyta się czy chcę, odpowiedziałam "później" i to później nie nastąpiło, jestem z siebie dumna, nie poczułam, że to jest owoc zakazany, mówiąc nie i bez problemu obeszłam się bez niej.
Ale jak nas coś skusi to gdzieś czytałam, że jak jemy deser to czujemy smak tylko pierwszych dwóch łyżeczek, dalej jemy z rozpędu, więc może spróbować poprzestać na tych dwóch łyżeczkach?
A co do ilości zjadanych posiłków, to niezłą metodą jest metoda garściowa, nieźle ją przedstawiła Ewelina prowadząca blog
http://malywielkiswiatewla.wordpress.com
a mianowicie napisałą:
"Grunt to wiedziec na ile mozna sobie pozwolic. Kobieta maly talerz,
Mezczyzna duzy talerz, bialka wielkosc dloni (bez paluchow), wegli:
garsc, warzyw 2 garsci. Oczywiscie mniej wiecej, nikt nie kaze ci
wkladac zarcia na dlonie. To widac. Wsio. Tak powinno sie odzywiac.
Takich posilkow w ciagu dnia powinno byc 3 plus 2 przekaski. Wiem, ze
czasami trudno jest tego przestrzegac podczas dnia wypelnionego
obowiazkami, jednak dla osob zdeterminowanych i zdyscyplinowanych to nie
problem. Trzeba poprostu przygotowywac posilki dzien wczesniej, by moc
zabrac je do szkoly, pracy itp."
tydzień 3ci dzień 2gi
Kolejny dzień ćwiczeń, jaka radość i satysfakcja na koniec treningu, coraz bardziej podoba mi się to uczucie. Nie ważne, że jeszcze godzinę po treningu miałam czerwoną twarz, bo dziś był trening taki bardziej cardio. Nie czuję typowych zakwasów, tylko takie jakby zmęczenie, lekkie nadwerężenie mięśni, ale to przyjemne uczucie, bo znaczy, że trening było ok i mięśnie się rozwijają. I wypatruję wiosny, bo mam zamiar wyciągnąć z szafy buty do biegania, tyle w tej chwili czuję w sobie energii, a ćwiczyłam kilka godzin temu.
I powiem, że od kiedy ćwiczę nie mam chętek na dziwne rzeczy, nawet nie muszę myśleć, czy warto skoro tyle ćwiczyłam i zaprzepaścić to, po prostu nie chce mi się czekolady, a leży w szafce i wiem o tym, nawet o takiej o której nikt nie wie i nie korci, ale wyjmę ją, bo kryzys może kiedyś przyjść i żeby nie korciła.
Wczoraj na obiad była zupa kalafiorowa z mrożonki na kurczaku.
A dziś pierś uduszona z cebulą, marchwią i pomidorami z puszki, do tego brązowy ryż.
A na kolację wczoraj zrobiłam warzywny mix- papryka, pomidor, ogórek kiszony, pieczarka i pół banana, do tego ze 150ml kefiru.
tydzień 3ci dzień 1szy
To już 15ty dzień jak tu jestem i ćwiczę. Dziś wcześniej wstałam, żeby na spokojnie wyrobić się z treningiem, jak budzik dzwonił było ciężko, wstałam przy trzeciej drzemce, ale jak skończyłam trening, to poczułam niesamowitą satysfakcję, że to zrobiłam.
Dziś było coponiedziałkowe ważenie i wyszedł równiutko 1kg mniej niż tydzień temu, jestem zadowolona i happy
Weekend był poprawny dietowo, na obiad zrobiłam kurczaka obdartego ze skóry z dużą ilością cebuli, marchwią w słupkach i pieczarkami, wszystko to wsadziłąm do woreczka do pieczenia i do piekarnika, jaka ta cebula była cudowna, mniam. Do tego buraczki i ryżu odrobinę. Kolacja to 2jajka na miękko, kupuję małe, bo czy małe czy duże zawsze jem dwa ;), pomidor, papryka, reszta cebuli z obiadu. W między czasie była mandarynka i solidny psiowy spacer.
Znalazłam na jednym blogu kwintesencję co robi z naszym organizmem syrop glukozowo-fruktozowy, którym nam dosładzają prawie wszystko, bo jest tańszy od cukru. Czytajcie etykiety, a na razie o syropku, wrzucam link
http://skonczony-idiota.blogspot.com/2013/01/kacik-dietetyczny-syrop-glukozowo.html
tydzień 2gi dzień 6ty
HURRA! Tydzień szósty skończony treningowo, jutro laba. Ale pewnie zaliczymy jakiś solidny spacer. Dziś było kenpo, box i kopanie, typowe cardio, zawsze myślałam, że boxowania nie lubię, a tu zaskoczenie, podobało mi się i godzina szybko zleciała, były momenty, że śmiałam się głośno zwłaszcza przy szybkim boxowaniu. Tydzień temu pominęłam ten trening, bo jeden dzień miałam przerwy, a w niedziele mam luz, a dziś widzę, że trzeba było w niedzielę zrobić kenpo, może nawet z mężem, to by mu się podobało. Tak myślę, że muszę któregoś razu spróbować zrobić skalpel i wtedy zobaczę jakie robię postępy, bo wiem jak mnie wcześniej męczył, jestem ciekawa i gdybym mogła to zaraz bym odpaliła płytkę. Zobaczymy.
Na kolację wczoraj zjadłam gotowane mięso z warzywami (odłożyłam sobie trochę farszu z obiadu) na waflu ryżowym i drugi wafel z małą ilością miodu i mandarynka.
A dziś na obiad grillowana pierś, buraczki lekko doprawione vegetą i mlekiem. Synek przyjechał, to pewnie jeszcze ugotuję ziemniaki, ale niekoniecznie będę je jadła.
Syn się mnie spytał dziś "Schudniesz?" Odpowiedziałam "oczywiście', a on na to "fajnie byłoby mieć szczupła mamę.." dodatkowa motywacja, mam do kogo się zwrócić w razie kryzysu, on wesprze, sam prowadzi aktywny tryb życia (gdzieś już o tym pisałam), ale ma też okresy lenistwa. Swoją drogą zainteresował się P90X i P90X2.
MIŁEGO WEEKENDU! Bo nie wiem, czy tu zajrzę, ale pewnie tak, bo się uzależniam od tego miejsca.
wieczorna lektura
Fragment książki “Jak czerpac radosc z aktywnego zycia” Krzysztofa Jankowskiego, warto poczytać i wziąć się też za trening umysłu :)
“(…) Powszechnie wiadomo, ze na wytworzenie lub pozbycie sie
przyzwyczajenia potrzeba czasu. Ustalono,ze niezbedne minimum to 30 dni.
To bardzo dlugo, gdy zmagasz sie z sama soba i urochamiasz cala sile
woli, aby robic rzeczy, o ktorych wiesz, ze sa dla ciebie korzystne.
Jakis czas udaje ci sie wytrwac, ale w koncu znowu popadasz w stare
nawyki. Pragniesz zmiany, ale w jakis sposob twoje dobre intencje
napotykaja na wewnetrzny sabotaz. nie udaje ci sie utrzymac wysokiej
motywacji i stwierdzasz; ” taka juz jestem “. Godzisz sie z losem i
masz poczucie, ze nie uda ci sie zmienic, bo wymaga to nadludzkiego
wysilku.
Mam dla ciebie dobra wiadomosc; to mozna zmienic. Psychologowie
udowodnili, ze to co robisz i to, co czujesz jest bezposrednia
konsekwencja twojego myslenia. Jesli chcesz zmienic postepowanie i
jednoczesnie pozbyc sie uczucia, ze walczysz sama z soba, powinnas
zmienic przekonania, ktore kontroluja twoje postepowanie. Sprawnosc
umyslowa,podobnie jak sprawnosc fizyczna , nie przychodzi sama z siebie.
Jesli chcesz uzyskac sprawnosc umyslu, musisz poddac sie treningowi
umyslu.
Twoja motywacja i powodzenie w kazdym przedsiewzieciu zaleza od wiary
w to, o co walczysz. Trening umyslu buduje i utrzymuje twoje zaufanie
do wlasnych mozliwosci. Ty sama mozesz decydowac, w co wierzyc i o czym
myslec. Przez twoj mozg przebiega codziennie ponad 60 000 mysli. Sa one
forma rozmowy z sama soba, a sposob, w jaki ze soba rozmawiasz ma duzy
wplyw na twoje uczucia, nastroje, osobowosc, wyobrazenie o sobie i
postepowanie. Twoja wewnetrzna rozmowa kontroluje twoja droge zyciowa.
Problem tkwi w tym, ze zbyt duza czesc tej rozmowy ma wydzwiek
negatywny. W wiekszosci przypadkow nasze postrzeganie siebie powstaje z
sumy, falszywych czesto, sadow innych ludzi o nas. Moze mowiono ci w
dziecinstwie, ze jestes leniwa, niesmiala lub niezaradna. Takie falszywe
“prawdy” nieustannie wysluchiwane w koncu staja sie twoimi wlasnymi
przekonaniami. Te negatywne poglady panoszace sie w twoim umysle hamuja
twoj rozwoj i powstrzymuja cie przed wykorzystaniem calego swojego
potencjalu.
Trening umyslu jest jednym ze sposobow, ktore moga ci pomoc w
przelamaniu negatywnego postrzegania siebie i w wypracowaniu wizerunku
twoich marzen. Pierwszym krokiem przed przystapieniem do treningu umyslu
jest przeglad twojej swiadomosci. W miare jak zaczniesz inaczej
myslec, w sposob naturalny nastapi zmiana twojego zachowania. Wraz z tym
przyjdzie zmiana wlasnego wyobrazenia o sobie. Kiedy osiagniesz w zyciu
to, do czego usilnie dazysz, poprawia sie twoje samopoczucie, co
natychmiast zauwaza twoje otoczenie. Trening umyslu daje ci kontrole nad
dalszym twoim zyciem.
Krok pierwszy – wymien wszystkie swoje pozytywne cechy, wszystko, co
uwazasz za swoje zalety, zarowno te zwiazane z wygladem fizycznym, jak i
osobowoscia. To cwiczenie zapewni ci dobre samopoczucie.
Teraz wymien cechy jakie chcialabys miec. Co bys chetnie dodala do
sporzadzonego zestawu. Jakie cechy musisz w sobie rozwinac, aby osiagnac
cel jaki sobie wyznaczylas. Kiedy juz lista bedzie gotowa, wypracuj
afirmacje dla kazdej pozadanej cechy. Mozesz afirmowac istnienie
pozytywnych cech w sobie i swoim zyciu, mimo ze wszystko wskazuje, iz
wcale ich nie posiadasz.
Stworz w swoim umysle wyobrazenie siebie takiej, jaka chcialabys byc.
Wypelnij je wszystkimi szczegolami; obrazami, dzwiekami, zapachami i
wszechogarniajacym dobrym samopoczuciem. Niech przypomina
pelnometrazowy film, ktory bedziesz ogladac jak najczesciej. Docen sile
dzialania swojej wyobrazni. Przechowasz w umysle te pozytywne uczucia i
doswiadczysz wzrostu samooceny. Osiagniesz to, co stworzylas
wyobraznia!!
Odczytuj glosno swoje pozytywne afirmacje i wypelniaj codzinnie umysl
pozytywnym wizerunkiem swojej osoby. Poprostu to rob!! I to jak
najczesciej. Powtarzanie przynosi zmiane. Stajesz sie taka, jaka sie
widzisz.
BADZ CIERPLIWA…..Przez lata bylas poddawana wplywom, ktore wytworzyly
tkwiace teraz w tobie przekonania i zachowania. badz tez WYTRWALA.
Zobaczysz, ze zmiana nastapi! “
tydzień 2gi dzień 5ty
Dziś był trening na plecy i nogi, a na koniec brzuch. Treningi są dość intensywne, ale czuć, że efektywne. Dziś zrobiłam wstępny pomiar, do zapisania będzie w poniedziałek i tak w pasie -4cm, a w biodrach UWAGA -6cm, a rano miałam dołka, czy warto ruszyć tyłek, a teraz dostałam powera, aż chciałoby się ćwiczyć dwa razy dziennie, ale bez przesady, żyć też trzeba.
Niestety sporo jeszcze przede mną, ale widzę światełko w tunelu.
W poniedziałek będą dokładne pomiary i ważenie.
A co do żarła, to na kolację zrobiłam mix konserwowy, a mianowicie:
puszka tuńczyka w sosie własnym, puszka czerwonej fasoli (zawsze trzeba dokładnie wypłukać), pół puszki kukurydzy, resztka fety (1/5 opakowania) i trzy pomidory.
Oczywiście tylko część tego zjadłam i trochę obroniłam, żeby mieć na rano przed treningiem.
Po treningu owsianka. A na obiad zrobiłam krokiety- naleśniki z farszem śmieciowym, resztki z rosołu, zawsze oskubuję kości z mięsa i mrożę z włoszczyzną rosołową, jak mi się nazbiera to rozmrażam, mielę doprawiam i pycha. Chudzielcom panieruję i smażę, sama zjadłam tylko zawinięte z barszczykiem i wciągnęłam dwie sztuki.
Zaraz zjem mandarynkę, a kolacje to będzie znów improwizacja.
Jestem cukieroholiczką, a od kiedy ćwiczę i tu piszę nie miałam ataku chciejstwa na słodkie, ze dwa razy wzięłam 1-2 kosteczki czekolady, ale tak dla smaczku, a nie, że muszę a miewałam takie napady, że muszę cukier i to cukier taki jak w cukiernicy, kilka łyżeczek. Właściwie dawno dość nie miałam takiego napadu, nawet przed zamieszkaniem tutaj. Mam nadzieję, że nie wróci to uczucie, a jeśli to dam radę, bo jestem silniejsza i z dnia na dzień coraz więcej mocy we mnie, poza tym nie warto po tych potach wylanych w czasie treningów.
tydzień 2gi dzień 4ty
Jestem jakiś czas po jodze x i mimo, że niby ćwiczenia są statyczne, to można się spocić. Niektórych ćwiczeń nie jestem w stanie wykonać do końca, ale i tak jest lepiej niż tydzień temu. Ale crane nieprędko zrobię, wygląda to tak, że przykucamy, ręce stawiamy koło stóp i nogi unosimy, stojąc tylko na dłoniach, trzeba mieć niezły zmysł równowagi i lżejszy tyłek. Ale inne są do zrobienia, tylko te 1,5 godziny treningu mnie przeraża na początku, ale jak zaczynam ćwiczyć to jakoś szybko leci, tylko trzeba mieć tak zorganizowany czas, żeby mieć go tyle żeby dokończyć i mieć go jeszcze na prysznic. Zobaczymy jak to będzie jak skończy się zwolnienie, trzeba będzie wcześniej wstawać, albo klientów umawiać na późniejsze godziny ;) bo wolę wieczorem trochę dłużej popracować niż ćwiczyć, zresztą większość moich klientów woli popołudniowe godziny.
Idę szykować obiad, jeszcze nie mam pomysłu, zajrzę co mam w lodówce.
tydzień 2gi dzień 3ci
Nie wiem czemu od kilku dni myślałam, że dziś będę ćwiczyć jogę, a tu zaglądam w grafik a dziś ramiona i plecy, a na koniec brzuszki, a joga jutro. Więc dziś pomachałam hantelkami i było fajnie, bo joga wiem, że potrzebna, ale wolę hantle. Mimo nie mojej pory na ćwiczenia godz.17 nieźle poszło, tym lepiej, że mężuś wybył akurat na ten czas z domu, a nie lubię czym innym się zajmować jak on jest w domu, bo mimo 22lat stażu uwielbiam z nim spędzać czas, a jakoś do wspólnych ćwiczeń nie mogę go przekonać, fakt on ma bardzo dużo ruchu w pracy i wcale mu się nie dziwię, zresztą nie bardzo więcej go potrzebuje.
A dziś śniadanko było tradycyjne owsianka, następny posiłek koło 13 i ugotowałam sobie dwa jajka na miękko z chlebem pełnoziarnistym.
Na obiad szybko upichciłam zupę pieczarkową z jogurtem jako zabielaczem.
Kolacja to dwie kromki chleba pełnoziarnistego maźniętego fetą i ogórek i wafel ryżowy z marmoladą. A wieczorem z sąsiadką dwie lampki wina :(
Stres miał wielkie oczy wszystko skończyło się dobrze, ale wyczerpało mnie psychicznie napięcie. Po obiedzie padłam i zasnęłam do 17 i poszłam ćwiczyć, a tak mi się nie chciało, ale tu dobrą motywacją okazał się grafik treningów, który jest rozpisany na 6 dni i dzień odpoczynku i tak sobie pomyślałam, że jak nie poćwiczę to co będzie jutro? I ruszyłam tyłek i jestem dumna z siebie. Jakby to była płytka, którą codziennie ćwiczy się tą samą to na pewno bym sobie odpuściła, a jak raz się odpuści, to potem tak łatwo rezygnować z kolejnych treningów, "bo przecież jutro też jest dzień i jutro mogę poćwiczyć" taki mały diabełek nam szepce do ucha, ja na razie próbuję skutecznie uciszyć tego diabełka. Może wziąć go głodem? ;)
Jutro mam cztery obowiązki do wykonania, a najważniejszym jest joga! Jak dobrze być na zwolnieniu ;) tylko kiedy ZUS mi za nie zapłaci? Ale ręka odpoczywa i ma się coraz lepiej, lekarz miał rację, że potrzebuję wolnego i super, że ogólnie czuję się zdrowo. A kontuzja nie przeszkadza w ćwiczeniach.