Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kirley

kobieta, 37 lat, Warszawa

162 cm, 61.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 maja 2014 , Komentarze (11)

  Tak jak w tytule. Będzie synek:) Choć bardzo chciałam córkę, to jak się dowiedziałam, że będzie chłopiec to bardzo się ucieszyłam:) Już i tak myślałam, że dowiem się dopiero na porodówce, bo za tydzień zaczynam 6 miesiąc, a On cały czas się obracał i nie pokazywał kto to:)

   Długo się nie odzywałam, ale poczułam silną potrzebę pochwalenia się moją wiadomością. Zaczęłam 23 tydzień, na wadze 4kg na plusie, brzuch zauważalny od jakiś dwóch tygodni, więc wszystko książkowo:) 

   Jeśli chodzi o imię wahamy się między Dominik, a Dawid. Mi bardziej podoba się Dawid, mężowi Dominik, a Wam?

   Cały czas Was śledzę, ale nie piszę o swoich ciążowych zmaganiach, bo wydaje mi się to mało interesujące dla kogoś kto właśnie walczy z kilogramami. Ale od razu po połogu melduję się do Was z powrotem:)

22 lutego 2014 , Komentarze (2)

Hej!
    Nie odzywam się, bo co tu pisać? Odchudzać się nie wolno, ruszać się nie wolno (miałam krwawienie, wszystko w porządku, ale trzeba odpoczywać). Ale Was oczywiście śledzę regularnie, choć głupio mi teraz Was komentować, bo jak sama nie walczę z kilogramami to nie chcę się "wymądrzać". Z dzieciątkiem wszystko w porządku, następna wizyta 2.03. Tyle dobrego z ostatniej ciąży obumarłej (jeśli w ogóle coś może być), to to, że będę miała robione kompleksowe badania genetyczne dzieciaczka z NFZ z czego bardzo się cieszę. Teraz muszę wiedzieć, czy wszystko w porządku.

   Waga pokazuje 64 kg, więc chyba nie przytyłam. Choć nie odchudzam się, staram się jeść zdrowo. Ale w weekendy zawsze oczywiście wychodzi tak, że sobie odpuszczam. Musiałam też dodać więcej węglowodanów dla maleństwa, bo tak trzeba. I mam zagwozdkę. Jestem osobą o nie małym apetycie, gdybym mogła to bym pożerała na prawdę ogromne ilości, mama do dziś mówi, że łatwiej mnie ubrać niż najeść, choć dawno moją garderobą się nie zajmuje. I nie wiem kiedy kończy się ciąża, a zaczyna łakomstwo? Jestem na diecie (bez wyraźnych efektów) już dobrych parę lat która wygląda tak, że albo się opycham bez opamiętania, albo jestem na redukcji. Wiem, nie jest to za zdrowe, ale nie o to chodzi. Po prostu teraz nie wiem co to znaczy jeść normalnie. Ilości takie żeby były odpowiednie. Może ktoś ma radę na to?

   Nie mogę się doczekać wizyty, żeby usłyszeć, że mogę zacząć delikatnie ćwiczyć. Nie zamierzam przytyć 30 kg, w ciąży. NIE MA MOWY. Jestem też mile zaskoczona tym, że nie palę od początku roku, a nie podjadam, nie ciągnie mnie bardziej do jedzenia i chyba metabolizm też jest w normie. Nie było czego się bać.

Pozdrawiam Was ciepło:)

10 lutego 2014 , Komentarze (7)

    Nie odzywałam się, bo i moje plany się zmieniły. Znowu jestem w ciąży, 7 tydzień. Miałam plamienia, więc dostałam leki i zakaz fitnesów, dlatego teraz nie będę ćwiczyć. Po lekach przeżywam gorzej tę ciążę, mdli mnie na okrągło, jedynie jak jem to mi mija. Nie jem jednak śmieci, fakt słodkiego trochę wpadło, ale tak to dalej dużo warzyw i owoców. Cały czas też jestem zmęczona, na okrągło bym spała. Chodzę jednak na długie spacery, na które mam zgodę.
    Bardzo się cieszę! Szybko udało nam się zaskoczyć ponownie! Nie mówimy jeszcze nic nikomu, uznaliśmy, że chcemy tę informację zachować na razie dla siebie. Ale tutaj mogę się pochwalić! Nie myślę o tym co było, mam pełną głowę pozytywnych myśli! Do remontu doszło jeszcze jedno pomieszczenie:)

18 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Hej!
   Wczoraj waga pokazała 64,4 czyli -0,7 kg mniej. Zakładając, że jem całkiem normalne porcje (tak jak mówiłam, jem tak jak chce jeść na co dzień) i ćwiczę tylko nie całe pół godz. dziennie, to jestem bardzo zadowolona.
   Tak mnie ostatnio wzięło na przemyślenia. Swoją przygodę
 z odchudzaniem tak na poważnie, z głową, a nie po prostu mż, zaczęłam
w 2011 roku. Czyli minęło 3 lata. 
3 LATA!!!!! Wiecie ile rzeczy można przez ten czas zrobić?
   Na przykład można wypracować coś takiego:

Albo coś takiego:

Ale ja jestem na tym samym etapie co 3 lata temu, albo nawet jest gorzej. Owszem działo się prze ten czas, ale co przez te trzy lata osiągnęłam? Chyba nie za dużo:( Czas i tak mija.... Ile razy to słyszałam, ale teraz sobie uświadamiam dopiero, jak to jest prawdziwe. Ostatnio usłyszałam, że najwięcej wynalazków, pomysłów, inwencji znajdziemy na cmentarzu, bo są nie spełnione. Dlaczego? Bo się nie chciało, bo nie było czasu, bo inne rzeczy były ważniejsze. 

Teraz żałuję tych 3 lat, ale wiem, że nie jest za późno. Teraz wiem, że nigdy nie będzie odpowiedniego czasu, dopóki ja go sama nie stworzę. Nikt za mnie tego nie zrobi i nikt nie pogłaszcze mnie głowie. Muszę to zrobić ja sama dla siebie! Żeby za kolejne 3 lata nie uświadamiać sobie, jak mało zrobiłam dla siebie, ale uświadomić sobie, jak bardzo jestem sama z siebie dumna!
(tylko to ostatnie udało mi się wprowadzić przez ostatnie trzy lata :P)

Jeśli to czytasz, to proszę nie bądź tak żałosna jak ja. Nie marnuj tyle czasu, żeby dochodzić do tak żałosnych wniosków! Walcz o swoje! Każdego dnia! Chociaż to pół godziny, a najlepiej tak mocno i długo na ile Cię stać i jeszcze trochę dłużej!

Kirley

16 stycznia 2014 , Komentarze (3)

   Dalej się trzymam i jest zajebiście! Mam specjalny kalendarz w którym wszystko zapisuje. Planuję wszystkie posiłki na cały tydzień. W ten sposób zawsze wiem, co mam zjeść i nie ma konsternacji, co teraz, a nie ma nic w lodówce itd. Co 2 tygodnie będę też sobie stawiała nowe wyzwanie, teraz jest jeść majonez w małych ilościach i tylko na śniadanie.
  Dalej też nie palę, już ponad dwa tygodnie i w ogóle mnie nie ciągnie. Może dlatego, że nie przebywam w towarzystwie palących osób, mąż rzucił miesiąc przede mną, więc w domu też nie ma pokus. Do tej pory to był największy problem, bo jak masz fajka na wyciągnięcie ręki, to jak rzucać? To jakby podczas waszego treningu obserwowała was koleżanka jedząc równocześnie tiramisu jeszcze popijając winem. Nieludzkie! I nie wiem czy to dlatego, ale mam bardzo dużo energii:) 
   Jutro sądny dzień - ważenie. Zobaczymy, czy te moje działania dają jakiekolwiek skutki.
   Dzisiaj tylko tak na chwilkę. Po weekendzie coś więcej naskrobie. 

I Inspiracje dla Was:)





Kirley

13 stycznia 2014 , Komentarze (7)

Hej!
    Jest bardzo fajnie. Shreda sobie robię, na tę chwilę nie ma dla mnie lepszych ćwiczeń. Szybkie i efektywne, na inne teraz nie mogę sobie pozwolić. Nie dokładam też niczego pewnie do środy-czwartku, bo na prawdę miałam porządne zakwasy, więc niech się jeszcze trochę mięśnie przyzwyczają.
   A jak jedzonko? Tu też jest fajnie:) Oczywiście jak to w weekend, nie obyło się bez grzeszków. Były zapiekanki, ALE z chleba pełnoziarnistego i mozzarellą z dużą ilością warzyw. Tak jak sobie obiecałam, zjadłam zdrowszą wersję i przez to pokusa zaspokojona bez wyrzutów sumienia i dietę trzymam dalej, a nie się załamuję.
   A tak poza tym, to już ten remont mam po kokardy. Mam dość tego bałaganu i tego, że na nic nie mam czasu.
   Mimo wszystko był szybki wyprzedażowy shopping w ten weekend. Kupiłam cztery pary spodni, sweterek, trochę kosmetyków i przepiękną torbę którą po prostu KOCHAM! Zdjęcie poniżej nie oddaje jej urody w rzeczywistości.

Muszę spadać. Szybko zobaczę co u Was! Całuję!
Kirley

9 stycznia 2014 , Komentarze (7)

Właśnie usłyszałam najlepsze postanowienie noworoczne jakie kiedykolwiek mi się zdarzyło. Co więcej mogę mu przewidzieć 100% powodzenie. Cytuje moją trochę młodszą koleżankę:

"Więcej pić, więcej palić i więcej imprezować" :)

Trzymam kciuki!

9 stycznia 2014 , Komentarze (5)

 Moje wczorajsze pomiary i ważenie mnie zaskoczyły. O tuż:

                    26.10.2013         08.01.2014

waga                 64,9 kg              65,5 kg             + 0,6 kg
łydka                   36 cm                37 cm              +1
udo                     55 cm                53 cm              -2
biodra                 97 cm                97 cm
brzuch                88 cm                 87 cm              -1
talia                     74 cm                73 cm              -1
biust                    90 cm                95 cm              +5    

 A więc tyję... tylko w cyckach! Generalnie chyba nie jest źle. Jeszcze się zważę jutro kontrolnie, bo dla mnie wygląda to dziwnie.
 Swoje postanowienia spełniam. Zamierzam jeść 4 posiłki dziennie. 5 często nie daje rady, a chyba wolę żeby organizm miał stabilną sytuację, a nie jeden dzień 5 posiłków, potem dwa 4 i tak w kółko. Wydaje mi się, że takie rozchwiania nie regulują metabolizmu. Zamierzam jeść zdrowo, ale też nie ograniczać wszystkiego. Bardziej chce zapanować nad swoim łakomstwem, bo chyba tu tkwi główny problem. Więc jak wpadnę do matki na obiad, a tam spagethi, to chcę umieć zachować umiar, bo teraz na pewno tej umiejętności nie posiadam.
Z ćwiczeń zaczęłam 30 day shred jillian michaels. Myślałam, że nawet na początek będą to za proste ćwiczenia, ale na następny dzień jednak czułam mięśnie. Przy tym zostanę do końca tygodnia, a od następnego jeszcze coś dodam, jak zwykle pewnie rower i bieganie.
I nie czekam na efekty na za tydzień. Może za rok... nie wiem. W końcu chcę wprowadzić w życie zasadę, że "czas i tak minie".
Mam nowy komputer, jest cudny, ale nie mam czasu się nim nacieszyć!!! Więc dzisiaj jeszcze bez inspiracji.


Aaaaaaaa...... i jeszcze jedno. Od nowego roku po raz kolejny rzucam palenie i się trzymam. Tyle wytrzymałam jedynie podczas ciąży, ale wtedy łatwiej o motywację. A teraz ja:) Sama:) Jestem dumna z tego małego sukcesu:)

7 stycznia 2014 , Komentarze (9)

   Nie było mnie ostatnio, przepraszam, że się nie odzywałam, ale was śledziłam i dopingowałam. Sama nie pisałam, bo nie było się czym chwalić. Skorzystałam z zaproszenia mamy i przez ostatnie dwa tygodnie, kiedy robotnicy nie przychodzili, wyprowadziliśmy się do rodziców. Było bosko, odpoczęłam jak nigdy w życiu, las, pięknie pachniało i cisza. Jednak jak można się spodziewać, diety żadnej nie było, TOTALNIE. Pocieszam się tylko tym, że przez ten okres świąteczno-sylwestrowy i tak by nic z tej diety nie było. A mamusine jedzenie tak samo dobre jak tuczące.
   Jednak będąc typową kobietą, na Nowy Rok nowe postanowienia i zaczynam walkę od  nowa. Już po zakupach, menu na cały tydzień ustalone, jutro z rańca się zważę, zrobię pomiary i ładnie się tu wyspowiadam. I to też jest jedno z moich postanowień noworocznych, pisać regularnie na vitalii. Jak tu muszę się uzewnętrznić, to wszystko idzie zgodnie z planem, i dieta i ćwiczenia. Jak przestaje pisać, to z czasem wszystko przestaje mieć znaczenie i wszystko zawalam.
   Jutro też przyjdzie mój nowiutki komputerek, więc pisanie tutaj będzie czystą przyjemnością:) Poznajduje milion zdjęć motywujących i będę je Wam tutaj umieszczać. Na mnie to zawsze działa.
   Kończę i obmyślę sobie jakiś plan treningowy, którym jutro się pochwalę.

Ściskam was mocno!

30 listopada 2013 , Komentarze (4)

Musiałam trochę zawiesić broń, bo dwa tygodnie temu zaczeliśmy remont. I to taki konkret, nie tylko malowanie, ale rozbijanie ścian, tworzenie nowych, będzie to nowy dom. Z tego też powodu codziennie przed 7 rano mam dzwonek do drzwi i wchodzą panowie robotnicy. Do domu z pracy wracam po 19, zanim zjem odpocznę, nie ma czasu na ćwiczenia. i tak półtora tygodnia przelewitowałam tłumacząc sobie, że no kiedy. Ale już zmądrzałam. W tym roku najpierw było rozkręcanie biznesu, potem ślub, potem wakacje i wyjazd, potem ciąża, teraz remont. Nigdy nie ma dobrego czasu i nie będzie! Cały świat nie zniknie, bo ja chcę schudnąć! I w ten sposób w tym tygodniu poćwiczyłam trzy razy i w następny będzie jeszcze więcej. Waga pokazała 63,4, więc jest spadek. Trzeba jeszcze zrobić pomiary.

Prędzej padnę na pysk niż przestanę!!!