Już tu kiedyś byłam, już tu zaczynałam, rok temu wzięłam się za siebie i nawet osiągnęłam mały sukces ;)
Z 81,3 spadło mi 20 kg i chyba się za bardzo tym wszystkim zachłysnęłam. Poza tym we wrześniu ślub, stres, potem już po ślubie No-stress i zapomniał człowiek jak powinno wyglądać przykładne życie ;)
Zeszłam z rozmiaru 42-44 na 38 i to był wieeeelki sukces, i byłam z tego taka dumna że ach i och, a potem jesień, zima i nagle człowiek przestaje dopinać spodnie. I nagle pytanie - kiedy ty kobieto ostatnio ćwiczyłaś?? Hmmm, w myślach liczę- no jakoś na początku września... Ups.
A potem kolej na wagę i kolejne wielkie UPS. Przytyło mi się. Całe 5 kg. Całe 2 miesiące ćwiczeń (w tyle zgubiłam ostatnie 5 kilosów) poszły wpiz** albo i dalej. Więc czas zacząć od nowa. Nie od jutra, nie od lutego, nie po Świętach ani innych okazjach. TERAZ ZARAZ JUŻ!
Kto ze mną zaczyna, w poniedziałek 13-go? Ręka w górę :) :) :)