Jestem załamana :< Powtarzam schemat po raz setny...
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (10)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 4965 |
Komentarzy: | 62 |
Założony: | 8 lutego 2013 |
Ostatni wpis: | 16 lipca 2015 |
Postępy w odchudzaniu
Wszystko wróciło. Zaczynam od nowa.
Jestem załamana :< Powtarzam schemat po raz setny...
Lenistwo, brak czasu, za dużo czasu i znowu zero ćwiczeń i niezdrowe żarcie. Muszę ponownie ustalić sobie cele. Już za długo trwa ten stan stagnacji i nic nie robienia z sobą. Jestem już po porannych ćwiczeniach i chcę wprowadzić je z podobną intensywnością jak wtedy, gdy zaczynałam. Za często sięgam po śmieciowe jedzenie i słodycze. Musi wrócić zasada max jednego dnia w tygodniu. Ostatnio za dużo moich zachcianek jest spełnianych.
Obwody zostały, waga mniej więcej też (bo waha się trochę w zależności od dnia), ale co z tego skoro nie jestem jeszcze taka jak założyłam.
Do boju Kazuko! Uda Ci się! A jak nie, to dostaniesz w cirki :P
Od świąt do wczoraj pofolgowałam sobie z jedzeniem, a ćwiczyłam ostatnio ponad dwa tygodnie temu, ze względu na choróbsko jakie się do mnie przyplątało. Dziś postanawiam kontynuować walkę o wymarzoną figurę, bo zauważyłam że przywykłam do świąteczno-noworocznego menu i nie sprawiało mi kłopotu sięganie po sałatki z majonezem i słodycze. Zaczynam nowy rok dobrymi nawykami :)
Czego chce unikać: słodyczy, fast-foodów, tłustego jedzenia, obżerania się, gazowanych napoi.
Co chce robić: przede wszystkim ćwiczyć (nie robić sobie wymówek!), pić więcej płynów, jeść więcej owoców i warzyw.
Zastanawiam się czy cel z paska jest dla mnie odpowiedni, bo wyznaczyłam go sobie na wyrost. Jak myślcie?
Wczoraj po powrocie z uczelni rozbolało mnie gardło. Myślałam, że przejdzie i dziś będę już normalnie funkcjonować. Niestety tak się nie stało. Przebudziłam się o 6 i czułam się okropnie, głowa i gardło odmówiły posłuszeństwa. Nie poszłam dziś na uczelnię, bo czuję się na prawdę okropnie. Zjadłam śniadanie, wzięłam jakieś leki i leżę w łóżku pijąc płyny.
Zastanawiam się jak jest u was z dietą i ćwiczeniami w trakcie przeziębienia?
... ale dodaje kilogramów. Jako człowiek-okres nie ćwiczę i nie trzymam diety, a wręcz objadam się słodyczami. Jestem taka głupia. Przecież zarzekałam się, że wracam na właściwy tor, a pozwalam sobie na coś ewentualnie raz w tygodniu. Oszukuję samą siebie, a później będzie płacz. Na domiar złego bierze mnie przeziębienie. Jestem zła na siebie przez swoją głupotę i brak silnej woli. Tydzień temu pisałam o zastoju i takie żale okropne, a teraz co robię? Porażka. Najgorsze jest to, że ten stan może trwać, bo okres i choroba wcale mi nie pomogą w mobilizacji. Jestem zawiedziona samą sobą i czuję się bezsilna. Chcę być piękna, a sama sobie kładę kłody pod nogi.
Rozchorowałam się, ale nie tak zwyczajnie o nie, nie. Rozbolała mnie głowa do granic wytrzymałości w sobotę wieczorem i trzymało mnie całą noc. Następnego dnia ból odrobinę się zmniejszył, ale cały dzień przeleżałam. Każde wstanie (które były jedynie do toalety i po coś do picia/jedzenia) skutkowały nudnościami. Noc minęła całkiem, całkiem. Wczoraj rewolucje jelitowe pierwsza klasa. Czułam się okropnie przez ten weekend, a miało być tak pięknie. Dziś jest już dobrze, chociaż od czasu do czasu czuję jakieś skołowanie. Pojęcia nie mam czy się czymś strułam czy o co chodzi. Jednakże oczywiście zero ćwiczeń, słabo z dietą i zero chęci do czegokolwiek. Do ćwiczeń to już w ogóle. Nie wiem kiedy zacznę znowu ćwiczyć, czuję się słaba. Oczywiście zżera mnie poczucie winy, że sobie tak folguję :<
Spadło mi po kolejnym centymetrze z talii, brzucha i bioder. Super :) Uda natomiast chyba nie chcą być szczupłe, bo nic się nie rusza :/
Tyle minęło od mojej decyzji o gubieniu kilogramów. Spadło 4,5 kg. W sumie nie dużo, ale chyba "zdrowo". Jak pisalam na poczatku, wole wolniej, ale z dłuższym efektem. Nadal jestem tego zdania mimo, ze na mecze się jeszcze, aby dotrzeć do wymarzonej wagi i wyglądu. Ostatki tydzień października był beznadziejny. Dostalam okresu i nie dosc , ze nie cwiczylam( ale tego nie biorę sobie za złe, bo w czasie okresu cierpie), to lamalam się w diecie. Ciągle podjadalam i siegalam po slodycze. Nowy miesiąc, nowy start. Jednak jest takie wielkie ALE. "ALE mi się nie chcę!". Uczelnia zajmuje mi dużo czasu, przez co nie mam ochoty na ćwiczenia, a moje menu jest raczej monotonne. Mam nadzieje, ze wytrwam. Chce być piękna :)
...niespodzianka! :) Od dłuższego czasu, waga ani drgnęła, obwody też się nie zmieniały. Dziś jednak waga wywołała uśmiech na mojej twarzy. W końcu spadek :)
Jak mam zastój w efektach zaczynam w siebie wątpić i zastanawiać się "skoro robię wszystko jak trzeba, a nie ma efektów, to może to nie ma sensu...", ale takie dni jak dziś sprawiają, że wiara w siebie i motywacja wraca. Jest dobrze, uda się (nieważne, jak długo to potrwa)! :D
Miałam wczoraj cheat day po którym czułam się fatalnie. Tak się napchałam i napiłam, że mój brzuch dał mi nauczkę :< Byłam zbyt zachłanna na produkty zakazane i skończyło się to bardzo złym samopoczuciem. Następnym razem mam nadzieję, że będzie to mimo wszystko dzień z głową, nie jak wczoraj bezmyślne pochłanianie :/
Po tym jak waga minimalnie spadła, dziś po wczorajszej akcji jest znowu więcej niż ma pasku (nie dużo, ale zawsze :<). Zresztą ostatnio mam zastój z tą waga, ale nie tylko z nią, bo i obwody się nie ruszają. Trochę mnie to dołuje, bo nie czuję tak silnej motywacji, jak wtedy gdy widzę efekty.
Chciałabym włączyć do ćwiczeń hula-hop, ale moje jest chyba za lekkie. Wypełniałam już ryżem, teraz jest wodą, ale dalej jest dosyć lekkie. Macie jakieś inne pomysły by je trochę obciążyć?