eh..
Do niedzieli miałam mieć 7 z przodu..
ale nie sądziłam, że to będzie takie trudne.
Komunia siostry jest w domu,
co wiąże się z tym, że od rana są tu ludzie i szykują..
szykują JEDZENIE, mnóstwo jedzenia..
mnóstwo słodkiego. Nie mam aż takiej silnej woli.
Zamknęłam sie teraz w pokoju i sama, już nie wiem co robić..
i tak zjadłam już z 4 kanki czekolady, kawałek ciasta, batona..
Nie umiem odmówić sobie czekolady..
nie potrafię kocham czekoladę, pod każda postacią.
na ten czas, w którym się odchudzam po prostu mama nie robiła żadnych ciast czekoladowych, nie kupowała czekolad, batonów ani nic..
Dlatego dawałam radę..
Najgorsze jest to, że każdy mi mówi, oj nie żałuj sobie i tak tyle schudłaś,
wyglądasz dobrze.
Taaa no pewnie, jeszczze by brakowało, żebym w to uwierzyła,
i całkowicie się poddała..
Nigdy.
Nie chcę być gruba.
Cholera nie chce no..
ale nie wiem jak sobie poradzić..
Wchodzę do kuchni a tam same słodkości,
rzeczy, których nie jadłam, nawet nie pamiętam odkąd..
Boję się, naprawdę.
Odchudzam się jakoś pół roku i przeżyłam Boże narodzenie,
przeżyłam Wielkanoc, ale na komunie się szykuje przecież dwa razy więcej..
co mi radzicie?
Nie chce nażreć się jak świnia,
a potem z wyrzutów jeszcze to zwracać.
Po prostu nie chce.
Dlatego poradźcie co mam w takiej sytuacji zrobić..
To nie jest takie proste.