Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z tych "zawsze przy sobie". Niby bez dramatu, zazwyczaj jak narzekam na wagę to mi mówią "tyś grubych ludzi widziała" ;) pewnie, spokojnie mieszczę się w 40-42, ale jak na kogoś kto codziennie ćwiczy i je prawie same warzywa (wege) to niewystarczająco. W bikini nie powalam ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2050
Komentarzy: 17
Założony: 20 czerwca 2013
Ostatni wpis: 16 września 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wedrowka

kobieta, 35 lat, zabrze

174 cm, 71.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 czerwca 2013 , Skomentuj

Porcje są bardzo małe. 
Jem połowę owsianki, którą jadłam wcześniej na śniadanie, drugie śniadanie to 3 kęsy razowej bułki. Obiad jadłam chyba z pół godziny, żeby się nacieszyć tymi paroma warzywkami, na kolację - kefir, chyba najbardziej sycący z tego wszystkiego. 

W sumie jem zdrowo już od dawna, jakość nie była jakimś problemem. Współczuję ludziom, którzy się musieli przerzucić z tłustych kotletów na owsianki i warzywka. Fajne jest, że pani dietetyczka zrobiła mi wegetariańską dietę i nie krzyczała, że nie jem mięsa. 

Wszystko jest smaczne, a przynajmniej takie, do jakiego jestem przyzwyczajona tylko ta ilość!! Oby było warto :)

20 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Jestem z tych wiecznie odchudzających się, wiecznie "przy sobie". Kiedyś powiedziałam koleżance, że walka z nadwagą to mój największy życiowy problem. Cieszę się, że nie mam większych :) Ale pewnie te z was, które - odkąd sięgnąć pamięcią - albo sobie czegoś odmawiały albo "miały to gdzieś" pewnie wiedzą, że to nie taka prosta sprawa. 

Szczytem moich możliwości był pierwszy rok studiów - 83 kg przy wzroście 1,74 m. Jak się zważyłam i mało nie dostałam zawału to zaczęłam codziennie biegać. Biegałam i biegałam aż wybiegałam 75 kg, po czym stop. Później mimo rozmaitych wysiłków - zmiana dystansu, intensywności biegu - przybyło mi 3kg w ciągu roku. 

Karnet na intensywny aerobik również początkowo wydawał się wybawieniem - cudnie schudłam do 69kg - po czym stop i wskazówka przesuwała się nieubłaganie w kierunku 75kg, które są chyba jakąś wymarzoną wagą dla mojego organizmu (ale nie dla mnie). Fitness 3,4 razy w tygodniu i nic.

Od sierpnia zeszłego roku intensywnie trenuję - codziennie Ewa Chodakowska, Mel B, p90x, bieganie przy ładnej pogodzie - 74, 75 kg to moja codzienność. Niby przy ćwiczeniach tłuszcz zamienia się w mięśnie, a waga rośnie - bla bla bla, trzymałam się tej myśli kurczowo, ale prawda jest taka, że spodnie specjalnie luźniejsze nie są.

No ale już miarka się przebrała jak odstawiłam ćwiczenia na tydzień (choroba), odstawiłam też tabletki antykoncepcyjne, po czym... +4kg. Po tygodniu płakania, leżenia, megazałamki i rwania włosów z głowy umówiłam się z dietetyczką. 

Bo ja już tak nie mogę! No serio! Inni ludzie tak nie mają!

Od pół roku jestem wege, słodycze tylko u znajomych, alkoholu nie piję, jem tylko ciemne pieczywo i same warzywa... Wiem, że marudzę, ale po prostu żal mi siebie ;) 

Dieta ułożona. Zaczynam jutro rano.