3.
Znowu się wkręcam w to sprawdzanie kalorii, przeliczanie, układanie jadłospisów :) Dużo daje mi to miejsce, mobilizuje mnie żeby się pilnować, żeby siary nie było :P
No i pierwsze efekty chyba zaczyna być widać! Dzisiaj po jakichś 2 tygodniach widziałam się z mamą, i powiedziała mi że CHYBA SCHUDŁAM :D tylko nie wiem, czy to nie dlatego, że wie o mojej diecie i chciała być miła ;P
Menu:
śniadanie - 2 kromki pełnoziarnistego chleba żytniego + serek Almette + ogórek konserwowy (ok. 312 kcal), powtórzone z wczoraj :P
2 śniadanie - nektarynka + Activia do picia owocowa (ok. 205 kcal)
obiad - woreczek kaszy gryczanej z ok. 20g masła (ok. 508 kcal)
i planowana kolacja - jabłko i 2 surowe marchewki (ok. 75 kcal)
W sumie: 1100 kcal :)
Zauważyłam, że mam problemy z odpowiednimi przerwami pomiędzy posiłkami. Jestem strasznym śpiochem, wstaję późno i później się nie mieszczę w czasie żeby nie żreć na wieczór ;P
Z aktywności była dzisiaj jedna 20-minutowa sesja na rowerku (licznik pokazał 190 spalonych kalorii, to możliwe???), muszę się zmusić później do powtórki, zwłaszcza, że wczoraj jednak nie jeździłam. I od 2 tygodni obiecuję sobie, że zacznę a6w w końcu, i ciągle to odkładam :P
Czy Wam też taka praca nad sobą daje satysfakcję? Bo ja zaczynam czuć się silna! :)
Dzień drugi
Dzisiaj właściwie jestem z siebie zadowolona. Co prawda pochłonęłam ponadprogramowe hektolitry wody mineralnej siedząc ze znajomymi w knajpce, ale jak patrzyłam na te piwka na stoliku to sobie wyobrażałam swoją super fit figurę za miesiąc lub dwa :D
Jeszcze wczoraj zaplanowałam jedzenie na najbliższe kilka dni, i tutaj pytanie do ewentualnych odwiedzających: skąd bierzecie wartości kaloryczne produktów? Bo ja sprawdzam w necie, ale czasami na różnych stronach są podane inne i trochę nie wiem czego się trzymać ;] Dzisiaj już nie mam siły, cały dzień poza domem, więc tylko krótka sesja na rowerku i do spania, ale jutro pomierzę swoje wszystkie obwody, zrobię tabelkę i będę dokumentować te - oby spektakularne - sukcesy :P
Moje dzisiejsze menu:
śniadanie - 2 kromki pełnoziarnistego chleba żytniego z serkiem Almette i ogórkiem konserwowym (ok. 312 kcal)
2 śniadanie - Activia do picia owocowa, 195g (149 kcal)
obiad - 3 (ale małe!) naleśniki ze szpinakiem plus sałatka wiosenna (myślę, że w sumie niestety ok. 700 kcal)
kolacja - banan (ok. 110 kcal)
zachcianki - duża szklanka kawy mrożonej (ok. 160 kcal)
Czyli w sumie około 1431 kalorii, trochę dużo :( ale jutro będzie lepiej!
Czas start!
Cześć!
Świetnie, że jest miejsce, gdzie można się podzielić swoimi doświadczeniami, poczytać o doświadczeniach innych i ogólnie mam nadzieję, że takie raportowanie będzie miało na mnie wpływ mobilizujący ;)
O mnie: 23 lata, studentka, wzrost 1.58m, waga 59kg - niestety.. Typem chudzielca nigdy nie byłam, można powiedzieć, że w czasach szkolnych wręcz przeciwnie. Ale wtedy się zawzięłam, popracowałam nad sobą i schudłam prawie dychę, czyli pożegnałam tzw. "pączka w maśle" i osiągnęłam 55 kg. To znaczy - na takim poziomie waga się ustabilizowała na kilka lat.
Cóż, o ostatnich kilku miesiącach nie ma co wspominać, na początku efektów objadania się śmieciowym jedzeniem nie było widać - to sobie pozwalałam. Rzucanie palenia też nie pomogło w dbaniu o linię (i w ogóle się nie opłaciło zresztą, bo po kilku tygodniach wróciłam do nałogu). I tym sposobem osiągnęłam 60 kg, a w lustrze zobaczyłam wałki tłuszczu, cellulit, brzuch jak po ciąży. Tragedia!
Od jakiegoś tygodnia staram się jeść lepiej, praktycznie wyeliminowałam wieczorne przekąski, piwo, słodkie napoje, piję dużo wody, zaczęłam zażywać suplement diety wspomagający odchudzanie - pewnie to ściema, ale chyba mój mózg dał się oszukać w sprawie odczucia głodu -, trochę jeżdżę w domu na rowerku stacjonarnym. Jasne, niestety zdarzają się jeszcze wpadki typu opchnięcie CAŁEGO serka pleśniowego (uwielbiam!) lub nielegalna pepsi, ale cały czas się łudzę, że niedługo będę bardziej odporna na takie zachcianki.
Cel jest prosty - dobić do upragnionego przez całe życie 50 kg :)
Trzymajcie kciuki!