Hej Wam~ :)
Trochę mnie nie było, ale ogólnie ostatnio nic mi się nie chce, chociaż wiele rzeczy powinnam. Może to kwestia tego, że miałam motywację jeszcze do niedawna, ponieważ kopnęło mnie szczęście (buty za 120 zł kupiłam za 60 zł! :P) i w ogóle było fajnie z różnych przyczyn. Aż do dziś… Nieciekawa i przybijająca wiadomość mnie spotkała, ale muszę być dobrej myśli, innego wyjścia nie mam. :)
No, ale przechodząc do odchudzania, waga się obniża (znów 1,5 kg ;))) i mnie to bardzo, bardzo, bardzo cieszy! Aczkolwiek zastanawiam się jak? W sumie naprawdę jem mniej, ograniczam się, dbam o to, co jeść i kiedy, no i mam trochę więcej ruchu. Od wczoraj robię brzuszki, co prawda na razie tylko 20 dziennie, ale i tak mam zakwasy, haha. Moja kondycja woła o pomstę do nieba… Może to też kwestia stresu? Chyba za dużo myślę i się non stop praktycznie denerwuję, chociaż oczywiście po mnie tego nie widać, bo nie lubię, jak to po mnie widać, wolę się śmiać. :P
Jem tyle, ile mi wystarcza i nie czuję się już wiecznie głodna. Piję te krople, o których pisałam, są obrzydliwe, ale chyba faktycznie zmniejszają apetyt, skoro nie ssie mnie bez przerwy w żołądku. :) Poza tym teraz staram się jeść o regularnych porach, w końcu to bardzo ważne, w odstępach co trzy godziny. Co nie zmienia faktu, że dziś zaczęłam się zastanawiać po co, skoro w ten weekend mam uczelnię i to wszystko psuje… No ale cóż.
Ogólnie z odchudzaniem jest lepiej niż przypuszczałam, 3 kg mniej to dla mnie wielkie osiągnięcie. Szkoda tylko, że to nie idzie w parze z resztą życia… Ale muszę być pozytywnie nastawiona. :) Tym bardziej, że ostatnio „zgrzeszyłam” i byłam na pizzy, a potem na ciachu, ale jakoś źle to nie wpłynęło na mnie, nie przytyłam ani grama, więc trzeba się tym cieszyć. :) Oczywiście teraz takiego wypadu już nie zrobię, co najwyżej może dopiero za miesiąc czy później, bo wiadomo, że nie można przeginać. Ale sądzę, że raz na jakiś czas zjedzenie czegoś mniej zdrowego niż marchewka nie zaszkodzi. ;)
Ale mi się nic nie chce, to serio chyba ta pogada… A weekend cały na uczelni… Nie chce mi się, jak mi się nie chce, ehh. W ogóle zastanawiałam się, czy pochwalić się Wam moimi butkami, ale to chyba w następnej notce. :) W końcu wpis ze zdjęciem wygląda ładniej. :)
A co tam u Was? :)