Ostatnio dodane zdjęcia

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4490
Komentarzy: 124
Założony: 3 marca 2014
Ostatni wpis: 22 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
zostac.czy.odejsc

kobieta, 34 lat, Bielsko-Biała

165 cm, 80.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 marca 2014 , Komentarze (4)

Witajcie,

wcześniej nie pisałąm, bo nie miałam ani czasu ani weny..

Jestem po rozmowach z meżem.. baaaaardzo długich, kilka dni pod rząd.. 

Przyjął to spokojniej niż myślałam..

Powiedziałam mu ze mnie krzywidzi, ze ja nie dam rady już dłużej, że musi sie zmienić coś bo jeśli on sie nie zmieni, to ja zwariuje z nerwów i wyląduję w wariatkowie. Że poświęce się i odejdę mimo ze kocham, bo chce być szczęśliwa.

Powiedziałam też, że oboje mamy prawo do tego by być szcześliwymi,  i on i ja. A teraz tak jak jest żadne z nas nie jest szczęśliwe, wiec po co sie męczyć jak oboje mozemy być szczęśliwi i ułożyć sobie życie z kims innym..?

Chce być szczęśliwa nie ważne jakim kosztem..

Gdy to mówiłam, czułam sie silna, ze coś ode mnie zależy, przecież jestem twratą kobietą? To czemu przed nim nie potrafię? Wniosek jest jeden.. w pracy jestem twarda, wytrwała ale przy mężczyźnie chce czuć sie jak deilkanta kobieta, która potrzebuje zrozumienia, delikatnosci a nie SZEFOWĄ w domu!

Wiem, ze może jestm miękka wzgledem niego, ale nie potrafię inaczej, nie mogę nie dać szansy i tak po prostu bez słowa odejść- co by było pewnie najlepszym rozwiazaniem.

Ma czas do czerwca, czemu tak długo?

Bo raz że moja siostra jest w ciaży, rodzi w lipcu a 31 maja ma ślub a teraz już ma przedwczesne skurcze, a wiem, ze by sie denerwowała a nie chce miec na sumieniu ze przez mnie coś sie stało dziecku..

Dwa ze ja muszę mieć czas, zeby wszystko jakoś poukładać, z majątkiem z firmą, firmę muszę na siebie zostawić (bo ja swoja pracę też wykonuje na własnej działalności), znaleźć dla siebie miejsce (bo u rodziców nie mam co liczyć).

A trzy, ze ja też potrzebuje czasu żeby sie do tego przygotować psychicznie.

Na dzień dzisiejszy jest tak nijak... 

Niby się stara... ale tylko jak mu o tym przypominam.. 

Wiec nie wiem jak będzie.. jeszcze ponad 2 miesiace ma czasu...

Przez tak długi czas człowiek naprawdę może wiele zrobić..

Zobaczymy na ile on mnie kocha, na ile może sie zmienić dla mnie..

6 marca 2014 , Komentarze (7)



Nie jest dobrze..
Nie mogę jeść ani spać..
Nie mogę pracować..

Dziś zjadłam AŻ 400kcal
Piszę "AŻ" bo sie do nich zmusiłam..

Mam nadzieję, ze wróci teraz na ten weekend i porozmawiamy..
musi się coś zmienić..
i obym była silna..

4 marca 2014 , Komentarze (9)


Witajcie,

dziękuję wszystkim za wsparcie.


Nie ukrywam, że nie spodziewałam się takiego odzewu z waszej strony..
I chyba do dziś nie zdawałam sobie sprawy jak jest naprawdę..
Bardzo go kocham i moze dlatego jestem taka ślepa na to co on mi robi :(

Wiem jedno..
coś sie musi zmienić..
Albo on, albo ja muszę odejść :(

Nie wiem czy dam radę, ale tak musi być..

W czwartek wraca, będzie pewnie wieczorem, postaram sie tą trudną rozmowę załatwić w weekend.. Muszę jeszcze wszystko do tego czasu przemyśleć..

Muszę też mieć i ja czas, zeby znaleźć dla siebie miejsce.. Gdzie mam sie podziać.. Przez niego wiele kontaktów niestety sie urwało.. do rodziców nie mam co iść, bo mnie tylko będą dręczyć a poza tym tam by mnie on znalazł..
Moja siostra, która jest w ciąży i bierze ślub w maju, jest za nim.. i też to muszę jakoś pogodzić.. bo wiem, ze ona by sie denerwowała, a nie chciałabym, zeby dziecku coś sie stało przeze mnie :(
I jak mu dam czas a nie odejdę naglę, będę mieć pewność, że walczyłam do końca.

I pal licho ten mój wymarzony dom, czy inne dobra materialne.. mam to gdzieś.. chce być po prostu szczęśliwa..


Jeszcze raz dziękuję wam!

cdn


3 marca 2014 , Komentarze (104)

Witajcie,

założyłam nowe konto, gdyż chce ukryć swoją tożsamość.
Wiem, że możecie oburzyć się tym co napiszę, że to nie jest miejsce dla takich pytań.
Wiem, że decyzje muszę sama podjąć, ale chce was zapytać o rady i pomoc, bo chce wiedzieć jak to widzą inni.

Mam 24 lata, mąż 30lat.
Jesteśmy razem od 8 lat, 4 lata po ślubie, nie mamy dzieci. Mieszkamy razem 6 lat.
Oboje pracujemy, mąż jest kierowcą wyjeżdża w trasy nie ma go ok 2 tygodnie (wcześniej jeździł w trasy do 7 dni), ja pracuje w biurze.
Gdy go poznałam był dobrym człowiek, delikatnym, czułym, opiekuńczym. Szanował mnie, wspierał, kochał, rozmawialiśmy godzinami, byliśmy szczęśliwi.
Wszyscy nas traktowali za idealną parę. I za takiego człowieka też wyszłam, chciałam wtedy mieć dzieci, ale ze względu na budowę domu, którą zaczęliśmy przed ślubem, stwierdziliśmy, że poczekamy jeszcze, bo nie mieliśmy warunków.

Z czasem (2 lata po ślubie, kiedy kończyliśmy budowę domu) mąż zaczął sie zmieniać..
Stał sie materialistą i egoistą, przestawał mnie szanować.. Walczyłam o nasze małżeństwo przez prawie rok (miedzy czasie trafiłam do szpitala z powodu bólu żoładka z nerwów) i miedzy czasie zaczęłam chorować, przez chorobę przytyłam :( Ciężko było ale były poprawy.

Lepiej było przez jakieś pół roku ale teraz znów zaczyna się od początku, od jakiś 3 miesięcy jest coraz gorzej.

Gdy coś mu nie idzie, wyżywa się na mnie.
Nie szanuje mnie i mojego zdania.
Powiedział mi i to nie raz, że mu sie nie podobam i że zacznie mnie szanować jak schudnę.
Nie akceptuje mojej choroby, bo przez nią wg niego jestem gorsza, a on musi zawsze mieć wszystko co jest najlepsze.
Nie może mnie coś boleć, nie mogę narzekać, mam być idealna we wszystkim.
Jest zazdrosny o to jak jestem w czymś lepsza od niego.
Mówi, ze go nie podniecam, że nie podobam mu się a mimo to jest strasznie o mnie zazdrosny nawet o wzrok sprzedawcy w sklepie.
Seks jest wtedy kiedy on ma ochotę, tak jak on chce i bez patrzenia co ja na to.
Nie przytula, nie całuje, nie chwyci za rękę.
Mówi, ze się mnie wstydzi.
Wypomina mi to, ze teraz nie możemy mieć dziecka (bo jestem chora i jest wysokie ryzyko powikłań).
Nic nie kupuje mi, nigdzie nie zabiera.
Nie mówi komplementów, ciągle krytykuje i obraża.
Zdarza sie, że podniesie na mnie rękę.


Rozmów było mnóstwo, wielogodzinnych.
Zawsze rozpłakał się, przepraszał, obiecał poprawę. 3 dni jest super, potem wraca wszystko ze zwojoną siłą.
Zaczyna brakować mi sił do walki.
Zawsze o niego dbałam mimo wszystko, zawsze spieram, i kocham. Ale już nie wiem co robić.. Czy znów walczyć?
Zdrowie przez ten stres zaczyna sie sypać.. znów zaczęły sie problemy z żołądkiem, leki nie pomagają już..

Czy on sie jeszcze zmieni ?