O mnie

Jestem na emeryturze czyli wolna. Miałam wiele zainteresowań, byłam inżynierem, szefem, matką i niezłą żoną. Interesowały mnie psychologia, muzyka lekka i klasyczna, malarstwo, architektura, przyroda, historia, geografia, polityka, wędrówki po górach, taniec, świątynie, fotografika...Wieloma z tych przyjemności z powodu tuszy mogę zajmować się już tylko symbolicznie, np. tańcem , wędrówkami. Obecnie mam wielką ochotę na dalsze 20 lat dla siebie i wnuków. Potrzebna mi tylko kondycja do korzystania z życia mądrze.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24418
Komentarzy: 4890
Założony: 20 maja 2014
Ostatni wpis: 31 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nakonieczny

kobieta, 72 lat, Gdańsk

165 cm, 104.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do jesieni 107kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 listopada 2014 , Komentarze (11)

Dzisiaj chcę wybrać się na wspominkową wycieczkę w Dolinę Prądnika do Bramy Krakowskiej, na drogę do Groty Łokietka i pod Zamek w Pieskowej Skale...Rano była cudowna mgła, przebijające się nad nią słońce osrebrzało resztki szronu nocnego na roślinach...Zwykle z takiej mgły wyłania się cudowny słoneczny rześki dzień i taki też wtedy był...:D

Zapraszam

Dziękuję Państwu

CDN...;)

13 listopada 2014 , Komentarze (22)

Mam teraz mnóstwo czasu, nie ma już plażowania, pływania, gości... Nie ma Sezonu, Jarmarków, wycieczek tramwajem wodnym...Dni są krótkie i coraz krótsze...Byle do św. Mikołaja, byle do Świąt, do Nowego Roku i Trzech Króli...:D

Potem już zacznie przybywać dnia, wróci nadzieja na wiosnę, na kwiaty, pąki, długie ciepłe słoneczne jasne dni....

Ale mam w swoich zbiorach wspomnienia pięknych jesiennych klimatów z innych lat i udając, że nie widzę tego co widzę za oknem, przypomnę sobie kilka wspaniałych wypadów w Błędne Skałki, do Wisły, Ojcowa, Parku Oliwskiego. Przypomnę sobie jesień w Gliwicach a może koniec lata w Rajskich Teplicach, może piękno architektury Sopotu nie zasłonięte liśćmi, Babia Góra...tak dla kontrastu do szarości nieba, nagości gałęzi i smutku moich zaokiennych lip..

Jesień z okien autobusu w mglisty październikowy poranek w drodze do Ojcowa przed dwoma laty, tak na dobry początek....:D

A w sercu gra piosenka Czerwonych Gitar

Płoną góry, płoną lasy w przedwieczornej mgle,
stromym zboczem dnia, słońce toczy się.
Płoną góry, płoną lasy, lecz nie dla mnie już,
brak mi listów twych, ciepła twoich słów.

Rzuć między nas, najszerszą z rzek,
najgłębszy nurt, najdalszy brzeg.
Rzuć między nas, to co w nas złe,
a ja i tak, odnajdę cię.

Płoną góry, płoną lasy, nim je zgasi zmierzch
znowu minie noc, znowu minie dzień.
Płoną góry płoną lasy, lecz nie dla mnie już,
brak mi zwierzeń twych, ciszy twego snu.

Rzuć między nas, najdłuższy rok,
najskrytszy żal, najgłupszy błąd.
Rzuć między nas, to co w nas złe,
a ja i tak odnajdę cię.
La, la, la, la...

Kiedyś śpiewałam, ba, krzyczałam tę piosenkę nie przeczuwając nawet, że po 40 latach tak dokładnie się ziści....:)

11 listopada 2014 , Komentarze (18)

Wczoraj wieczorem zrobiłam wpis o niedzielnym spacerze przed południem, ale z powodu strażnika wirusów gdzieś go sobie zgubiłam i nie utrwaliłam...:DNie będę go powtarzać, bo dzień inny i inny nastrój, ale zapiszę sobie zdjęcia z tego słonecznie-mglistego południa...

11 listopada 2014 , Komentarze (20)

Po złożeniu kanapy w "salonie" a rozłożeniu łoża-lotniskowca w mojej zielonej sypialni skończyło się Wampirowanie...Jest ciemno, jest cieplutko, wystarczająco twardo, wystarczająco miękko, lampeczka, książeczka, notatniki w komórkach, muzyka....Nie ma absolutnie powodu aby opuszczać tak miłe gniazdko....

Sypialnię w sezonie okupowali kochani goście, było ich tylko 14-tu, więc trochę odwykłam....ale od miesiąca mogłam przecież tam wrócić...Już 4 wieczory śpię przy zamkniętych roletach, ciemno, człowiek nawet nie wie w jakich kierunkach świata ma ułożone ciało, nawet po rozłożeniu ramion nie dotykam ścian. Łoże jest dla kilku osób, dlatego nazywam  go lotniskowcem.... Te cztery noce spałam, tak jak Pan Bóg przykazał po 7godzin z bardzo krótkimi kilkuminutowymi czuwaniami....Nie jem po 20-tej, dwie godziny przed snem...Nie wstaję połamana, jak z krzyża zdjęta rano, bo kanapa była za miękka i 5 razy w nocy człowiek się budził...Wychodzę z przyjemnością na mały spacer, mimo mgły, mżawki czy innych figli pogodowych...

Obserwacja siebie to myślę  najskuteczniejsza i jedyna metoda aby nie robić sobie wbrew...Chcę schudnąć, mam taki poważny cel i muszę odkryć wszystkie zapory, przeszkody i moje irracjonalne zachowania, które starają się z wszystkich sił, zepchnąć mnie w przepaść, z tej wąskiej stromej ścieżki....:D

Tam na SZCZYCIE czeka na mnie nagroda, czekają setki przyjemności, których sama się pozbawiłam wymieniając je za papu, mlaskanie, lizanie, żucie, wzdęty brzuch, za żarcie, gryzienie,  zajęte ręce i język w milczeniu....

Małgorzato Antonino warto co dnia jak litanię przypominać sobie jakich przyjemności i czego pozbawiłaś się i nadal pozbawiasz żyjąc jak przez ostatnie 10 lat po porzuceniu Cię przez Niewiernego, a Kysz i przed rozpoczęciem przygody z Dietą, jedząc za dużo, byle jak,  za tłusto, za słodko, nie zdrowo...

Czyż nie jest przyjemniej żyć w zdrowiu, nie jeść lekarstw na ciśnienie zamiast ciągle żyć pod zagrożeniem cukrzycy, wylewu i raka?..

Czyż nie jest przyjemniej mieć kondycję do tańca, do wejścia na połoniny, do pójścia na piesze wędrówki po Włoszech, Hiszpanii, na Camino, po brzegach Adriatyku w Chorwacji, na podróże, na jazdę na motorze, na grę w siatkę z dziećmi, w bagmintona z wnukami, na pływanie na desce z żaglem, na skoki nad morzem z latawcem, na chodzenie po drzewach z bratankami w Parku linowym, na wchodzenie po schodach bez palpitacji serca a może ina udany seks?....

Czyż nie jest przyjemniej mieć wybór gdy wchodzisz do sklepów z butami, ciuchami, biżuterią?...

Czyż nie jest przyjemniej samej obcinać sobie paznokcie i dbać o popękane szorstkie pięty niż z poczuciem porażki i wstydu przyjmować usługę?..

Czyż nie jest przyjemniej pójść na ćwiczenia przygotowane 100m od Ciebie, specjalnie dla Seniorów niż samej fuczeć na macie w domu?...

Wybór chyba jest OCZYWISTY!!!:D

7 listopada 2014 , Komentarze (34)

W ramach moich ostatnich obserwacji i zapisków,odkryłam pewną przedziwną prawidłowość...

Trzymam się diety. Jem ładnie, smacznie, mądrze, przestrzegam pór posiłków, już bez żadnego problemu, organizm wytrenowany łaknie o określonych porach. Posiłek bez warzywa albo owocu jest niepełny, pijam koktajle z maślanki, płatków i owoców....I tak się dzieje przez 5 dni w tygodniu i naraz.....

Jak w jakimś horrorze o wilkołakach budzi się we mnie smoczyca, nienażarta wilczyca,  wampir rządny padliny i ścierwa....

"Lecz gdy spłynie mrok wieczorny
Typem staję się upiornym.
Twarz mi blednie,włos mi rzednie,
Psują mi się zęby przednie....."

Gdy zapada mrok, po Colombo, po kolacji Ojca i jego wieczornej toalecie przychodzę do siebie a on zaczyna KURS na trasie TAPCZAN-LODÓWKA-SZAFKA z bakaliami- MISA z owocami.....i wrzucamy, zagryzamy, przegryzamy, podgryzamiy i nie jest to nic wyrafinowanego....

Nie mamy już talerzyka, serwetki, kubeczka, szklaneczki, filiżaneczki, kieliszeczka, salaterki i tym podobnych pierdołek....Jemy tymi łapami wampira, z oczami na uwięzi w ekranie telewizora, jemy byle co i im więcej jemy to czujemy większy ciężar w żołądku i uczucie, że musimy coś jeszcze tam wrzucić aby zgasić ten dyskomfort....

Pozwoliłam sobie na niehamowanie tego co wyczynia ten Wilkołak w chwili desperacji ale uczciwie zapisałam mu do kajecika każdy kęs....Biedaczek zaczął niewinnie od dwóch pieczarek, potem garść kiszonej kapusty, potem mu było za kwaśno, więc kilka migdałów, na długo nie starczyło, dorzucił kilka kandyzowanych kostek imbiru, rozpaliły mu się jelita, zapił szklaneczką kefiru z lodówki, prześwietlił jej zawartość i zawartość zamrażarki przy  okazji niejako i za 3 minuty podniósł się jak strzała z tapczanu ( ciekawe,  że gdy chodzi o ćwiczenia to nie jest taki ochotny do wstawania) i pożarł na stojąco, na zimno łapami pod lodówką drobne 6 ruskich pierogów (320gram czyli 600cal) "na jutro" dla Ojca, wtedy zaczął dokuczać mu ciężar kamieni w żołądku i dorzucił jabłko, gruszkę, mandarynkę, pół banana, pół banana, orzechy laskowe, ogórek kiszony, rzepę białą.......To jest przykład co wyczynia organizm znudzony współczesnym programem niby 64 stacji telewizyjnych z tysiącami powtórzeń i setkami seriali kryminalnych przerywanych 15 minutowymi reklamami o bankach, kredytach, sokach, lekarstwach, czopkach, syropach, grypach, katarach, kasztankach, masłach, olejach, kremach i samochodach.....Za każdym razem, gdy tylko zaczynała się reklama Mój Buntownik na znak protestu leciał do lodówki, która miała znacznie ciekawszą zawartość niż ten pożal się Boże, program telewizyjny i MUSIAŁ, musiał coś zrobić, by nie na darmo wstawać i bez sensu wpatrywać się w głębię Lodówki....

Dlatego dzisiaj, chcę mu zaoszczędzić podobnej udręki, robiłam zakupy na weekend i lodówka znów jest pełna....Zgasiłam telewizor, opuściłam pokój z aneksem kuchennym, zamknęłam drzwi, przeniosłam się do sypialni, zaciągnęłam rolety i zajęłam jego niepohamowane ręce wpisem, jego oczy ekranem komputera, jego uszy piosenkami włoskimi....aż przeszedł mu wieczorny spazm apetytu na wszystko....

Dobranoc Państwu....Hickok

7 listopada 2014 , Komentarze (23)

Dzisiaj Dzień Tryumfu albo Zgon....Mini postęp ale i parę spostrzeżeń, co do swojego zachowania:D 

Pilnie obserwowałam, od zmiany wagi na mniej przyjazną i bardziej obiektywną swoje zachowanie, jedzenie co, ile i kiedy... Zastanawiałam się dlaczego tak a nie inaczej. Mam uczciwe notatki z każdego dnia... Analiza zajmie trochę czasu, a teraz poranne obowiązki wzywają mnie do Ojcu, który jest lepszy niż szwajcarski zegarek i o 7 00 budzi się i chce wstać....

Planowałam dać kilka szybkich fotek  z ciszy w samym centrum miasta przy Wieży Jacka i Hali, gdzie byłam po świeże owoce..... Nie zdążyłam.....

Dzisiaj leeeeje(szloch)

5 listopada 2014 , Komentarze (30)

Wychodząc z tego założenia przeanalizowałam moje pierwsze pół roku przygody z Vitalią, Panią Dietetyczką, Panią Psycholog i ślicznymi Paniami z  KFO.....

Jest dobrze, jest bardzo dobrze a będzie jeszcze lepiej....:D

Moje wyniki w kg nie są  może oszałamiające, ale jest kilka bardzo poważnych SUKCESÓW, które na pewno dadzą spodziewane wyniki i wymierne w kilogramach wyniki....

Porównałam kiedyś nasze życie, do kursu jakiegoś dużego dziesięciotysięcznika, kontenerowca, Tytanika....Płyniemy  niesieni siłą rozpędu, bez refleksji kierowani naszymi odruchami,  naszymi często złymi przyzwyczajeniami, które nawet nie zauważamy żyjąc jak na djipiesie z dnia na dzień w biegu, pod dyktando okoliczności, innych ludzi,  manipulacji  płynących z gazet, mediów, z reklam...Musimy to pokosztować, to jeszcze doświadczyć, tam jeszcze być, to  jeszcze kupić, mieć pieniądze, mieć nowa bluzkę, mieć lepsze auto,.. Harujemy, stresujemy się, czujemy się gorsze, czujemy się podle i pocieszamy jedzeniem w pustce dnia....Kiedy już dostrzeżemy, że to do niczego nie prowadzi, że coś nas mocno uwiera, coś gnębi, niszczy, chcemy  "COŚ ZMIENIĆ"! Dobrze jeżeli podejmiemy działanie....

Pierwsze pytanie CO? CO CHCEMY ZMIENIĆ? NA CO?

Drugie pytanie PO CO? DLACZEGO? CO NAM TO DA? JAK Z TYM BĘDZIEMY SIĘ CZUĆ?

Trzecie pytanie JAK? JAK TO ZROBIĆ? CO NAJPIERW? CO POTEM? JAK SZYBKO? W JAKI SPOSÓB? 

Zmieniać można wiele rzeczy w sobie, w otoczeniu, w sposobie myślenia...Te mam już za sobą i one pociągają inne zmiany, a jedną z nich jest zmiana fizycznej powłoki....:DMojego Twórczego Umysłu MTU..

Dlatego od pół roku i dzisiaj skupiam się na niej...

Przez pół roku udało mi się odpowiedzieć na te 3 pytania...Na ostatnie odpowiedziała Vitalia, dziewczyny tu zaangażowane, ich doświadczenia, pamiętniki i wymienione na początku pomocnice...

Jestem dumna z siebie, że nie zadziałał znany mi z innych pomysłów słomiany zapał, że trzymam się koncepcji przemodelowania sposobu mojego odżywiania, pomysłu na zwiększenie ruchu fizycznego, na neurobik, na działania twórcze...

Statek życia musi zrobić duże koło niczym zacznie płynąć w kierunku przeciwnym...Jeżeli nabierał przez 10 lat złych przyzwyczajeń, samotności, obżarstwa, nudy, bezczynności, depresji....Nie można oczekiwać, że jak za działaniem czarodziejskiej różdżki naraz będziemy weseli, silni,  towarzyscy, aktywni, ćwiczący, że będziemy odżywiać  się zdrowo, w sposób zrównoważony, w umiarkowanych ilościach, że polubimy nieznane nam smaki, że zapomnimy kiedyś ukochane....

To już wiem i dlatego OGROMNYM SUKCESEM jest zmiana wektora masy ciała z rosnącego na malejący....Dziesięć lat przybywało mi pomału, pomalutku, prawie bez zmian kilogram po kilogramie, coraz bardziej  zamykałam się w domu, coraz częściej na tapczanie z książką, internetem, radiem, telewizorem i LODÓWKĄ... 

Przez te pół roku ubyło mnie, licząc i te kilogramy od stycznia 10kg...SUPER! Ale to nie jest najważniejsze. Przeprowadziłam się w miejsce ciekawsze, wyciągające mnie z domu, konkurencyjne dla książki... Zmieniłam sposób jedzenia, jem nie po to żeby się napchać, zabić nudę. Jem kosztując, smakując, oceniając potrawę w skupieniu, znam wartość posiłku dla mnie, jem zdecydowanie więcej warzyw, jem nieznane mi kiedyś inie lubiane: jogurt, maślankę, kefir, zapomniany kiedyś przez dziecięcą skazę białkową biały ser, już mi nie oblepia nieprzyjemnie dziąseł. Lubię jeść owoce, nie przepadam za słodyczami, nie słodzę ani kawy ani herbaty i wszystko to mi smakują, o dziwo...

Poznałam Pilates, Streching, KFO, przyjemność spaceru, radość z fotografiki, radość z pisania Pamiętnika, wsparcie współtowarzyszek walki o swoje zdrowie....

Mój statek wykonał skręt, wracamy od zatracenia do życia i tego kursu będziemy się trzymać Małgorzato.....:D

3 listopada 2014 , Komentarze (31)

Te dwa pierwsze dni listopada są Wspaniałymi Dniami na podejmowanie resetów.

Dzień Wszystkich Świętych przybliża mi obraz jak różne opcje, pomysły, sposoby na życie mieli ludzie, którzy czynili swoje życie jedynym i niepowtarzalnym, życiem z jakąś myślą przewodnią, jakąś ideą, jakimś posłannictwem, służbą innym, świadectwem a czasami i ofiarą za kogoś....

Ten dzień lepiej nawet niż Nowy Rok czy inne święta nadaje się do poczytania o takim zwykłym życiu, chociaż przyjęło się mówić tak jakoś sztywno o " żywotach Świętych"...Przez to, że równocześnie ze mną żyło paru Świętych, zaskoczyłam samą ideę życia świętego...

Matka Teresa z Kalkuty, jej pomysł na życie to pomoc tym, którym nikt już nie chce pomóc..

Ojciec Kolbe, ofiara życia za ojca dzieciom...

Jan Paweł II wzór ciepła, uśmiechu, otwartości na innych, wzór starzenia się, działania i z chorobą...

Dzień Zaduszny i wspominki znanych nam z literatury, historii i bliskich też, którzy nas wychowywali, kształtowali, kochali, wspierali, żyli, po prostu byli....Ten dzień przypomina nam o ich koncepcjach na przeżycie życia...I możemy z perspektywy grobu i dni zobaczyć, które z nich były słuszne, dobre, wartościowe a które zostawiły ruinę i zgliszcza....

Rodzi mi się wtedy zawsze mnóstwo pytań. Jedno z nich właśnie w tym roku dotyczyło mojej DIETY! Mama martwiła się o moje zdrowie, moją tuszę i kondycję zapominając o sobie... Minął rok i żal, że jej już tu nie ma ale i pytanie: 

Jak długo Ty Małgorzato będziesz jeszcze tutaj, dla swoich dzieci, dla innych, dla jakiś koncepcji, swoich idei, jeżeli nadal będziesz dźwigać te 35kg nadwagi, bez sensu, z głupoty, w trudzie i bólu, niszcząc swoje zdrowie, serce, stawy i wybierając się w przyspieszonym tempie na drugą stronę do Mamy?

Czy widziałaś kogoś Inteligentnego, kto zarzuciłby sobie z własnej i nieprzymuszonej woli wór ziemniaków na plecy i tak z tymi ziemniakami chodził cały dzień, spał, spacerował, tańczył, kochał, pracował?

Czy nie byłoby super gdybyś jednak zapatrzyła się trochę na wzór życia ludzi, trochę na świętych i zobaczyła do jakich poświęceń byli zdolni aby móc dać przykład innym swoim wartościowym życiem...Czy gdybyś zostawiła chociaż 30% swojego pokarmu głodnym na świecie, zużyła mniej energii do jej wytwarzania, przetwarzania i gotowania, czy to nie byłaby fajna koncepcja? Przecież to nie chodzi o Ciebie, o egoizm ale o innych? :D

ZROZUMIAŁA!:D

 

1 listopada 2014 , Komentarze (29)

Racz im dać Panie

A Światłość Wiekuista niechaj  im świeci

Niech odpoczywają w pokoju wiecznym...Amen

I mój Pradziadek Antoni z Prababcią Marianną

I Najukochańsza Babcia Gienia z Dziadkiem Kazikiem 

I Babcia Agnieszka z Dziadkiem Józkiem

i Mamuśka Wandzia i jej siostra Elżunia z mężem Leonem

i Ukochana Sąsiadka Stenia z mężem Erikiem i jej mamą Helenką

I Teściowa Janina i szwagierka Krystyna z mężem Antosiem i córeczką Anią

I Ciociobabcia  Bronia,

I Ojciec Chrzestny Jaśku i jego Żona Bronia i ich syn Zbyszek

I Ciocie Hanki, Jula, wujowie Wicek, Stachu, Kazik, Roman

I sąsiadka z góry Halina z mężem i synem

I Halinka z dołu, Ewa z Hotelu Asystenckiego

I Koledzy ze szkoły Grzegorz, Wojtek

I miłość ze studiów Piotr

i wszyscy niewymienieni a mi znani

Wieczne Odpoczywanie racz im dać Panie........

30 października 2014 , Komentarze (27)

Na szczęście, w tle Bobi Solo uczy mnie włoskiego,  jak co rano, przypominając o słonecznej krainie, gdzie nie ma list...opada....Byle do św.Mikołaja....

"Se piangi, amore, io piango con te
Perché sono parte di te
Sorridi sempre, se tu non vuoi...
Non vuoi vedermi soffrire mai

Se ridi, amore, io rido con te
Perché tu sei parte di me
Ricorda sempre: quel che tu fai
Sopra il mio volto lo rivedrai

Non sei mai sola, anche se tu...
Tu sei lontana da me
Ogni momento, dovunque andrai
Accanto a te mi troverai"..... i znowu mam naście lat i San Remo pachnie mi wolnym światem.....

Kto dzisiaj pamięta Rite Pavone, Marino Marini, Connie Francis i mistrza Domeniko Moguno....Ech, od razu cieplej i słoneczniej mimo skisu za oknem...Ale wczoraj było pięknie...:D

Tak świeci Złota.....