O mnie

Jestem na emeryturze czyli wolna. Miałam wiele zainteresowań, byłam inżynierem, szefem, matką i niezłą żoną. Interesowały mnie psychologia, muzyka lekka i klasyczna, malarstwo, architektura, przyroda, historia, geografia, polityka, wędrówki po górach, taniec, świątynie, fotografika...Wieloma z tych przyjemności z powodu tuszy mogę zajmować się już tylko symbolicznie, np. tańcem , wędrówkami. Obecnie mam wielką ochotę na dalsze 20 lat dla siebie i wnuków. Potrzebna mi tylko kondycja do korzystania z życia mądrze.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24671
Komentarzy: 4890
Założony: 20 maja 2014
Ostatni wpis: 31 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nakonieczny

kobieta, 72 lat, Gdańsk

165 cm, 104.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do jesieni 107kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 października 2014 , Komentarze (16)

Dałam sobie dzisiaj jeszcze jedną szansę aby dogonić, przez te długie deszcze zszarganą naszą Złotą...Pomyślałam, że jeżeli nie w Parku Oliwskim to już nigdzie i w tym roku finito...Przeczucie mnie nie opuściło, tam jeszcze Kochana Moja zaczaiła się wśród świerków i doniosła do dzisiaj złote błyski...Teraz muszę odpocząć po tym pościgu ale jutro pokażę Wam co dla mnie zachowała....

Pamiętam stojący w ogniu Żar...

Pamiętam nieprawdopodobnie barwne wzgórza nad Wisłą, Ustroniem, czy te z Ojcowa....

Pamiętam suche złote paprocie na tle czarnych świerków i szmaragdowych mchów przy szlaku na Babią Górę...

Dzisiaj oglądałam po drodze wzgórza trójmiejskie, parki k.Urzędu Miejskiego, we Wrzeszczu i przy Akademii Medycznej.....wszystkie raczej równo rudawo-brązowe....bez kontrastów jakie dają zawsze w jesieni żółty, pomarańczowy, wiśniowy, zielony jasno i ciemno....ale cieszę, że udało mi się chociaż tyle....kwiaty pod cmentarzem też piękne....:)

28 października 2014 , Komentarze (20)

Wreszcie po wielu dniach Smuty zaświeciło blade słońce. Byle do św. Mikołaja, byle do św. Mikołaja, byle do św. Mikołaja....powtarzam sobie od 2 tygodni co dnia, jak katarynka.....listopad przyjdzie, listopad minie....potem porządki, kartki świąteczne, roraty, Święta, Nowy Rok i na Trzech Króli nowy skok i zacznie przybywać dnia.....Byle do św. Mikołaja...

Słońce objawiło się na mojej kanapie...Wyszłam w sobotę na cmentarz szukać tej złotej....bez satysfakcji...liście z wielu drzew opadnięte a te,które zostały to zielone lip, wierzb, zepsute, poskręcane kasztanów, brak czerwonych klonów, buków, brak złotych brzóz....

 Poszłam wczoraj zobaczyć "płonący" od dzikiego wina budynek nad kanałem....klapa, marne resztki na gałązkach, a i ziemia zgarnięta....

Rozczarowana,  zbyt długo było mokro, zimno,  ponuro....liście zniszczyły się a nie wybarwiły...Trudno...

Pokarzę co było....

Kopernik też jakiś smutny był a fontanny takie żywe jeszcze we wrześniu, ciche  i bezduszne....

26 października 2014 , Komentarze (38)

Trzy lata temu, po kilkunastu latach przerwy wyszłam w Góry...W styczniu dzieci zafundowały mi z okazji 60 Urodzin moje wymarzone Alpy....Oni jeździli na nartach, ja korzystałam z kijków zięcia....i jego karnetu na wyciągu...Wtedy coś w moim sercu pękło. To ten Szklany, lodowaty klosz, odgradzający mnie od aktywnego radosnego życia, które umarło po tym strasznym wypadku i śmierci mojej najbliższej przyjaciółki. Samotnej, cudownej, dobrej i kochającej mnie jak córkę, sąsiadki, która była mi bliska jak rodzona mama. Lód serca rozpuścił się w bieli i iskrzącym w słońcu śniegu. Zapragnęłam wrócić na szlaki....Już bez rodziny...

Jednym z pierwszych wypadów był Beskid Wyspowy....To są takie góry, które nie tworzą pasma. Nie można na nich po wejściu na szczyt iść dalej i dalej na inne szczyty mniej więcej na jednej wysokości. Tutaj jak się człowiek już wskrobie na górę, może tylko z niej zejść i od nowa wczołgiwać się na następną....Mnie udało się wdrapać na Śnieżnicę i do połowy Lubogoszczy....Był to PIERWSZY mój szczyt i pierwsze szczytowanie od lat....:D

W tych górach nasza Justyna trenuje w Kasinie Wielkiej albo Małej, już zapomniałam. Byłam też w Mszanie Dolnej, pokazuję Kościół i tam też oglądałam końcowe parady Zwycięzców w konkursie Orkiestr Dętych przy wspaniałym kuflu piwa, na który po tym absolutnie zasłużyłam.....

Krystyna z Cieszyna ma domek śliczny w tych górach. Krystyna, którą bardzo polubiłam i za imię mojej szkolnej Przyjaciółki i za pochodzenie z miasta, w którym pewnie mieszkałabym po studiach, bo prowadziłam już wstępne rozmowy o pracy w CFFiL w Marklowicach i o mieszkaniu...Jak zawsze powtarzam, że jeżeli chcesz rozbawić Pana Boga, to powiedz mu o swoich planach...Tak i dzieciątko pokrzyżowało mi plany i praca męża...Krystyna komentuje bardzo optymistycznie i serdecznie moje wpisy i chcę jej zrobić mały prezent; oto fotki ze znanych jej pewnie miejsc...;)

24 października 2014 , Komentarze (38)

"Precz smutki niech zginą, wspomnienia niechaj płyną

Usiądźmy wszyscy w koło z piosenką wesołą
Uśmiechnij się jasno, a wszystkie troski zgasną
Podajmy sobie ręce w piosence, w piosence.

Bo w naszej ferajnie przyjęte jest zabawić się fajnie i śpiewać też
I w tym jest właśnie cała  rzecz, ażeby smutki przegnać precz...."

Nie ma się czym zamartwiać i ja na pewno w swoim nastroju jestem daleko od tego.

Waga, to tylko miernik i oko prawdy i tylko tyle...jeżeli nie przestrzega się zasad to ma się po łapach i nie będziemy rozdzierać szat..

Moje odchudzanie jest moje i tylko moje, więc cieszy mnie w ogóle, że myślę o tym, że nie porzuciłam go jak szmacianą lalkę, że wykonuję wiele ruchów aby chudnąć, że zdrowiej się ożywiam, że mam mniej niż miałam na początku, że poznałam nowy styl życia, że dużo różnych rzeczy wypróbowałam, że koresponduję z mądrymi kobietami, że mi się nie nudzi, że mam nadzieję na więcej kondycji, lepsze i dłuższe życie i najważniejsze, że się świetnie bawię:D

Chudnięcie dla mnie to nie wyścigi, chudnięcie to nie zając, nie ucieknie, a najważniejsze to jest mieć odwróconą głowę w właściwą stronę i nawet gdy się robi kilka kroków do tyłu, to długo tak się nie da iść, zwłaszcza gdy reszta ciała i oczy trzymają kurs i widzą drogę z przodu i się wraca na właściwą ścieżkę......:D

Moje oczy uwiązane są na cyfrze 78 i to tylko kwestia czasu, gdy zobaczę ją między stopami...

Nie wierzę w strasznego luda JO-JO.....to potwór dla tych, którzy się odchudzają na gwałt, wbrew sobie, jakby od tego wszystko w życiu zależało, jakby spadek wagi miał im załatwić wszystkie nierozwiązane od lat problemy, którzy gwałcą swój organizm, ignorują swoje wewnętrzne potrzeby, zastępując je walką z tuszą a ona może być z powodu choroby ciała lub z powodu choroby duszy i z nimi najpierw trzeba podjąć walkę, nie ze sobą i swoim ciałem....

Ciało jest najlepsza rzeczą jaką mamy. Bez ciała nie ma myśli, nie ma przyjemności, nie ma książki, seksu, zwycięstw, dzieci.....

To brak miłości siebie, brak wsparcia i niezrozumienie otoczenia, ból rozstania, traumy z dzieciństwa, okropna praca, mobing, strach przed jej utratą są tu  winne.....przecież nikt nie chce wyglądać jak foczka, nikt nie chce mieć problemu z umyciem stóp, obcięciem paznokci, nikt nie chce być spocony jak mysz po jednym kawałku tańca  i dusić się przy wejściu na II piętro...Czyż nie?

Myślę, że do odchudzania powinno podchodzić się jak do Wielkiej Przygody, oczekiwać z ekscytacją naszych dalszych zmian, naszego poszerzenia katalogu możliwych wyborów, cieszyć się odkryciami jakie są naszym udziałem, gdy obserwujemy siebie, jak próbujemy oszukiwać wagę, jak próbujemy udawać, że zgubił nam się przymiar...  To naprawdę jest zabawne, kiedy poobserwujemy nasze Wewnętrzne Dziecko, co ono kombinuje, żeby się tylko wyłgać od pracy, ruchu, postu i odpowiedzialności....Ale jako Rodzic musimy mu wybaczyć i przywołać do porządku, zachęcić do podjęcia wysiłku i nagrodzić, kiedy to już zrobi....Moje Dziecko dostało pochwałę, że wyrzuciło starą wagę, kupiło nową chociaż wiedziało, że w dzienniczku będą złe oceny...Kocham go za odwagę, jesteśmy w przyjacielskich stosunkach i dzisiaj w piątek troszeczkę sobie popościliśmy a jutro pójdziemy na cmentarz na te piękne wzgórza i do Lidla kupić owoce, sałaty i soki....

A WAGA? WAGA CZUWA:D

23 października 2014 , Komentarze (67)

(kujon)

Kupiłam nową wagę łazienkową, bo dotychczasowa od 3 tygodni oszukiwała mnie w podły sposób. Perfidnie pokazywała prawidłową wagę bratanków, szwagierki, sąsiadki i oszukiwała mnie... Oni wszyscy byli  dobre kilkadziesiąt kilogramów lżejsi ode mnie i waga nie fiksowała. Kiedy jednak ja próbowałam ją dosiąść wredna :Dpokazywała mi to co chciałam widzieć i pokazywała mi o 2-3 kg co tydzień mniej...Najpierw zmieniłam jej baterie...nie na wiele się zdało...Waga zrobiła się niepoprawną optymistką i wahała się zgodnie z moimi wahnięciami...Nogi blisko 108kg,  nogi szeroko 104kg, wolne wchodzenie z podtrzymaniem o umywalkę 103kg...:D Podejrzane wydawało mi się to, więc wpisywałam do wagi co tygodniowej średnią z kilku ważeń....Wymiary obwodów ani drgnęły....Kiedy w końcu waga zaczęła pokazywać mi 98kg, 89kg czy 78kg pomyślałam, jesteś świetna ale bez przesady....ruszasz się coraz ciężej, talia ani drgnie, podjadasz sobie całkiem dobrze i z  apetytem, może i zdrowiej, ładniej, urozmaicenie....Oszukiwana Dietetyczka daje Ci 2100kcal, ty nawet tego nie jesz ale nie ma takich cudów....czytasz Kochana Małgosiu, co te wszystkie biedaczki na Witalii wyczyniają aby troszeczkę schudnąć, jak katują  swoje ciałka, jak odmawiają sobie słodyczy, tłuszczów, śmietany, placków ziemniaczanych, boczusia i serów dojrzewających....A Ty Cud Natury jesz i chudniesz???? Puknij się istoto rozumna w głowę i KUP NOWĄ WAGĘ!!!(kujon)

Cóż było robić? Kupiłam, dzisiaj odebrałam przesyłkę.....Stanęłam w PRAWDZIE! Najwyższy czas, bo kompletnie zmarnowałabym takie fajne wyniki....Rok rozpoczęłam w porywach z wagą 118kg, stabilnie ok. 115kg, dietę w maju rozpoczęłam z pamiętniczkiem z 112,4kg...

Nowa waga pokazała 109,3kg, a miałam już 104kg.....

Przykre, ale nie będziemy się kopać...Mamusia mówiła zawsze, że leżącego nie należy kopać...

Nie jest źle, ale i nie jest zachwycająco....Ruszamy od nowa Małgorzatko... Do końca roku mamy 10 tygodni....105kg w Sylwestra będzie wspaniałe:D

21 października 2014 , Komentarze (23)

Ostatni tydzień nie był specjalnie łaskawy w słoneczne promienie i wypatrywałam ich jak pustynia dżdżu....ale w piątek rano zobaczyłam ich zapowiedź...

Nakarmiłam sikorki, nie wiem czy to rezydentki czy przelotne z Litwy na zachód, ale apetyt mają przedni. Czerwone kominy domu z naprzeciwka zapłonęły w porannym słońcu a to niechybny znak, że będzie go więcej... Wskoczyłam w galoty, jak godajo na Ślomsku,  wziena tasza i poszłam kasik w pierony....

Brzeźno, tak nazywał się mój ostatni przystanek, czerwone wino na białej kratownicy Pergoli potwierdzało tylko nadejście Złotej Polskiej Jesieni, Już nad Dworcem z za wzgórza chmury zapowiadały piękno piątkowego nieba....Kłęby pary z chłodni kominowych mieszały się z kłębami gaszonego pieca koksowniczego... Biel  i czerń, tłuste ogromne kuliste śnieżnobiałe z rzadszymi, poszarpanymi, ledwo maźniętymi szarością pyłu...

Morze było wspaniałe, widoczność niezwykła, Gdynia w świetle słońca biała i jak na wyciągnięcie ręki, Redłowo czarne, groźne, na morzu morze żaglówek, wiatr idealny do tego, nad lądem zapowiedź starcia dobra ze złem, na plaży i ścieżkach pustki, mewy w locie, w ogrodach resztki kwiatów, hotele zamknięte, kramów brak, kościół w słońcu.....:)

20 października 2014 , Komentarze (13)

Modlitwa ludzi wolnych

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchorzy - oni wygrają

pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz

powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne

ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światlo na murze splendor nieba

one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz

powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłosta śmiechu zabójstwem na śmietniku

Idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza, Hektora, Rolanda

Obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź

19 października 2014 , Komentarze (24)

W czerwcu byłam na zjeździe absolwentów 69 roku z L.O. w Andrychowie. Wtedy też pokazałam parę współczesnych zdjęć miasteczka. Z braku miejsca nie umieściłam jeszcze kilku innych.Miałam to zrobić w następnym wpisie  ale przyszło lato i Sezon i nie było sezonu na Andrychów....Dzisiaj uzupełniam tę fotorelację, w ramach niedokończonych opowieści....Pokazałam park, fontannę, pałac, kościół, nowy most na rzece, budynek szkoły podstawowej i zanurzony w zieleni liceum....

Dzisiaj pokażę stare domy, chociaż ten najstarszy drewniany z podcieniami niestety nie mam, basen odremontowany ale w tym samym miejscu z widokiem na Jawornicę, budynek dawniej Milicji i mały Straży Pożarnej, miejsca śniadania po I Komunii Świętej. Pomnik św.Floriana od pożarów, pewnie i serca,  bo dokładnie w tym miejscu, aby pokazać żar uczucia ukochany dokonał brawurowej i błyskawicznej kradzieży, pod oknem komisariatu, czerwonej róży z klombu, przy pomocy żyletki zanurzonej w korku....Miejsce Procesji Bożego Ciała i sławnych lodów u Burej przy Rynku z którego odchodziły autobusy PKS we wszystkie strony świata...Dziękuję Ci 250-letni Andrychowie za wszystko co mi dałeś i Ty i Twoi Mieszkańcy<3

Na rogu sklep ze słodyczami i Kościół, do którego się szło po schodach jak do nieba...

19 października 2014 , Komentarze (12)

Życie mojego dzieciństwa i dojrzewanie toczyło się w scenerii małego miasteczka, po przewrocie jaki dokonała II Wojna Światowa w całej Polsce, ledwo dotykając stare, dobre, ludzkie, siedziby takich ciepłych galicyjskich miasteczek. Życie dziecka w takim środowisku to jak życie zgodne z opisywanym światem Elementarza. Ala ma kota. To dom i dym. Las i lis. To dom Ali. To ule a to mama i tata.... Było to życie proste, zrozumiałe dla dziecka, przyjazne ale i pełne wyzwań, przygody dla czytelniczki już Tomka na wojennej Ścieżce, W pustyni i puszczy czy Ani z Zielonego Wzgórza....Wszystkie wyrazy chodziły, latały, rosły i były w okół nas...Był wąż i żmija, żaba i ropucha, źródło, potok, rzeka i staw, góra, doliny, szczyty, schronisko, krzyż, przydrożna kapliczka, był słonecznik, mleko, osełka masła, obora, stajnia ale były też auto, motocykl, skuter, kino, teatr, biblioteka, telewizor i fabryka, tartak, sady...

Andrychów w tamtych czasach nie wariował, aby wdrożyć nowości rodem z piekła, ale wspaniale korzystał z tego co daje nowa sytuacja, dbał o edukację, o kulturę, o opiekę medyczną i o rozwój dzieci...Wszystko o czym czytałam mogłam namacalnie, organoleptycznie zbadać na własnej skórze. W klubie sportowym K.S. Beskid- Andrychów, podziwiałam i kibicowałam naszym siatkarzom z I ligi, jeździłam na nartach na orczykowym wyciągu Leskowca. Pływałam w zimnej lak lód Wieprzówce, ale i na basenie pod Pańską Górą, pokrytą na całym południowym stoku sadem. Góra kwitnąca wiosną na różowo....Program kinowy zmieniał się co tydzień a po Kościele o 12 były Poranki dla Dzieci...Był program radiowy, regionalny w Kołchoźnikach ale i mieliśmy radio z zielonym oczkiem a od 3 klasy telewizor w holu Domu Kultury, gdzie godzinami wpatrywaliśmy się w "Przerwę na stacji łącz", potem wszystkie dzieci z bloku schodziły się do sąsiada na Zorro, po piwnicach, ścianach, drzwiach,wszędzie znak ten pojawiał się pisany kredą...Uczyłam się gry na mandolinie, niemieckiego i strzelania z łuku...To z Andrychowa wyjechałam do Wieliczki, Wiśnicza, Krynicy, Rabki, Katowic, Żywca, Gdańska, Kościerzyny, Krakowa, Bielska Białej, Nowej Huty i wielu wielu innych miejsc, czy to na Kolonie czy Obozy Harcerskie. To w  Andrychowie widziałam aktorów z telewizora, jak Ćwiklińska w " Drzewach umierają stojąc", słuchałam Reny Rolskiej i Filipinek, oglądałam balet i zdobywałam wiedzę z co miesięcznych lekcji z dziedziny muzyki klasycznej, słuchałam tenorów i divy z Opery Bytomskiej,  Operetki Gliwickiej, czy aktorów z Teatru Starego w Krakowie....Rozwój dzieci w tych warunkach był pełny. Sport, kultura, czytelnictwo,  a i  o naszego ducha dbały lekcje religii w szkole, strażacy przy Pańskim Grobie, Droga Procesji Bożego Ciała prowadziła przez najważniejszą ulicę miasta pod oknami Milicji...Naszym Biskupem był św. Jan Paweł II i on mnie Bierzmował....

Patrzę na dzisiejsze wyalienowane ze świata dzieci, które mają najlepsze  gadżety elektroniczne, pływają w Aqaparkach w zapachu ozonu, jeżdżą po świecie samochodami, latają samolotami ale tak naprawdę świat mają cały czas za szybą....Nikt z nich nie smakował zerwanych przez siebie na skraju polany poziomek, nikt z  nich nie wie jak  smakuje nagrzana słońcem jeżyna, malina z robakiem, papierówka ukradziona z PGR-owskiego drzewa. Nie wie jak zrobić sobie dżem z płatków róży, jak szeleści łuskana fasola, sypany na dłoń mak z makowej główki. Nikt nie szył sobie lalek-kukiełek do teatrzyku z koca, nie rozpalał ogniska, nie znosił chrustu, nie robił Totemu, strugał wieszaka na menażki, budował pryczy, napychał słomą siennika, nie łapał kijanek i nie pił wody ze Żródła.....

Gdyby tylko zabrakło prądu.....zginą?

17 października 2014 , Komentarze (27)

Dzisiaj mija dokładnie 5 miesięcy odkąd rozpoczęłam przygodę z dietą, Vitalią i pamiętnikiem...Podsumowując ten czas mogę powiedzieć, że ambicje nie były przekraczające moje chęci, więc jestem zadowolona. Jestem ciągle wytrwale zainteresowana przebudową mojego samodzielnego, w nowych warunkach, życia. Nie ma pośpiechu, bawię się  świetnie swoimi mini wyzwaniami, nowymi smakami, prowadzeniem bloga, korespondencją  z ciekawymi, inteligentnymi kobietami...Znalazłam nowe hobby, które daje mi dużo radości i skłania do opuszczania domowych pieleszy, w celu pozyskania ilustracji...Mam swój Manifest Odchudzania Małgorzaty Antoniny i swoją filozofię na jego realizację. Wybaczam sobie wszystkie wpadki i przyjemności odstępstw od diety jak i cieszę się podwójnie, gdy na nią wracam...

Spotkałam w realu wspaniałe mądre dziewczyny...Powróciłam do chodzenia między ludzi, skończyłam z idiotyczną 10 letnią żałobą po odejściu wiarołomnego małżonka, a nawet odkryłam w tym fakcie ukrytą radość z absolutnej  wolności i otwarcia na setki możliwości... Dzisiaj Gdańsk a jutro? Kto wie, może Włochy, może Hiszpania??? Wszędzie jest życie...Podsumowałam swoje życie i jestem z niego bardzo zadowolona. Zrobiłam co zrobić chciałam, wypracowałam emeryturę, wychowałam trzy wspaniałe wykształcone dziewczyny, wspaniałe kochające kobiety, mamy, córki....Mam wnuki. Teraz mogę cieszyć się owocami tego życia i egoistycznie dopieszczać siebie...

Ale mam ochotę dokończyć podróż czerwcową po Kościołach Krakowa i opowieść o najwspanialszym dzieciństwie jakie dają małe miasteczka dzieciom, a mnie akurat dał leżący w cieniu gór, nad czystą wtedy, bystrą rzeczką, Andrychów...

W ostatniej bytności w Krakowie, zgodnie z jak dzisiaj się mówi "Moim Projektem" , obfotografowania, odwiedzenia i pomodlenia się z wdzięcznością, za wspaniałe życie, za miłość, za dzieci, za zdrowie, za dziadków, za rodziców, za pokój, za...za...za...W ramach tego projektu mam już nie małą kolekcję zdjęć odwiedzanych przeze mnie świątyń. Pokazywałam Kościoły Krakowa ale zachowałam najpiękniejszy chyba akademicki, barokowy pod wezwaniem św.Anny. Barok w nim jest nieprawdopodobnie elegancki, delikatny, jasny, może to i już rokoko, nie jestem specjalistką w tej dziedzinie i tak naprawdę nie jest  to ważne. Ważny jest nastrój tego miejsca...Zapraszam jutro Andrychów cd...

Sama nacieszyłam ponownie oczy....:D