Dzisiaj mija dokładnie 5 miesięcy odkąd rozpoczęłam przygodę z dietą, Vitalią i pamiętnikiem...Podsumowując ten czas mogę powiedzieć, że ambicje nie były przekraczające moje chęci, więc jestem zadowolona. Jestem ciągle wytrwale zainteresowana przebudową mojego samodzielnego, w nowych warunkach, życia. Nie ma pośpiechu, bawię się świetnie swoimi mini wyzwaniami, nowymi smakami, prowadzeniem bloga, korespondencją z ciekawymi, inteligentnymi kobietami...Znalazłam nowe hobby, które daje mi dużo radości i skłania do opuszczania domowych pieleszy, w celu pozyskania ilustracji...Mam swój Manifest Odchudzania Małgorzaty Antoniny i swoją filozofię na jego realizację. Wybaczam sobie wszystkie wpadki i przyjemności odstępstw od diety jak i cieszę się podwójnie, gdy na nią wracam...
Spotkałam w realu wspaniałe mądre dziewczyny...Powróciłam do chodzenia między ludzi, skończyłam z idiotyczną 10 letnią żałobą po odejściu wiarołomnego małżonka, a nawet odkryłam w tym fakcie ukrytą radość z absolutnej wolności i otwarcia na setki możliwości... Dzisiaj Gdańsk a jutro? Kto wie, może Włochy, może Hiszpania??? Wszędzie jest życie...Podsumowałam swoje życie i jestem z niego bardzo zadowolona. Zrobiłam co zrobić chciałam, wypracowałam emeryturę, wychowałam trzy wspaniałe wykształcone dziewczyny, wspaniałe kochające kobiety, mamy, córki....Mam wnuki. Teraz mogę cieszyć się owocami tego życia i egoistycznie dopieszczać siebie...
Ale mam ochotę dokończyć podróż czerwcową po Kościołach Krakowa i opowieść o najwspanialszym dzieciństwie jakie dają małe miasteczka dzieciom, a mnie akurat dał leżący w cieniu gór, nad czystą wtedy, bystrą rzeczką, Andrychów...
W ostatniej bytności w Krakowie, zgodnie z jak dzisiaj się mówi "Moim Projektem" , obfotografowania, odwiedzenia i pomodlenia się z wdzięcznością, za wspaniałe życie, za miłość, za dzieci, za zdrowie, za dziadków, za rodziców, za pokój, za...za...za...W ramach tego projektu mam już nie małą kolekcję zdjęć odwiedzanych przeze mnie świątyń. Pokazywałam Kościoły Krakowa ale zachowałam najpiękniejszy chyba akademicki, barokowy pod wezwaniem św.Anny. Barok w nim jest nieprawdopodobnie elegancki, delikatny, jasny, może to i już rokoko, nie jestem specjalistką w tej dziedzinie i tak naprawdę nie jest to ważne. Ważny jest nastrój tego miejsca...Zapraszam jutro Andrychów cd...
Sama nacieszyłam ponownie oczy....
moderno
19 października 2014, 20:32Rzeczywiscie kosciolek jest wyjatkowo piekny i taki jasny. Ciesze sie , ze mimo klopotow znow zaczyna smakowac Tobie zycie
Nakonieczny
20 października 2014, 07:45Witaj Kochana, wracaj szybko do zdrowia, do Siebie...:)) Masz rację, choroba daje otrzeźwienie i smak na Życie, dziękuję. Duże Buziaki Iwonko :)))
patih
17 października 2014, 21:56piękny pozytywny wpis, a ja też lubie oglądać swoje zdjęcia ponownie i ponownie
Nakonieczny
18 października 2014, 07:22Cieszę się, jesteś taka Miła. Miłego wypoczynku w ten czas wolny:))
marii1955
17 października 2014, 20:19Najpiękniejsze życzenia imieninowe Ci przesyłam ... spełnienia marzeń i ich realizacji w szczęściu i zdrowiu :) Napisałam duży komentarz , ale odfrunął - zapomniałam skopiować , to i mam - fruuu ...Fotki cudowne a posadzka kościelna widać jak wytarta - dużo ludzi odwiedza ten kościół ...Buziaki gorące przesyłam i przytulaski także :) Milutkiego wieczoru :)))
Nakonieczny
18 października 2014, 09:09Dziękuję Marysiu:)) Ja, podobnie jak i Ty mogę obchodzić kilka razy w roku imieniny. Obchodzę więc zawsze, gdy znajdzie się ktoś, kto mi składa życzenia...Dlatego bardzo Ci dziękuję i Duże Buziaki Ci posyłam i Miłych wolnych dni :)))
DianaS2014
17 października 2014, 19:10Witaj, chętnie zaproponowałabym Ci wspólny wyjazd do Hiszpanii, szczególnie do Barcelony, ale w moim przypadku na hasło: "Teraz ja!" za wcześnie, bo obowiązki opiekunki Mamy uniemożliwiają mi dłuższe opuszczanie domu. Nio cóż, bywa I tak. Dlatego cieszą mnie Twoje wypady w Polskę I te piękne zdjęcia. Dieta Dąbrowskiejj ma tę zaletę, że po trzech dniach warzywek I owoców przestaje się chcieć jeść, no ale rozsądek rozsądek konieczny. Pozdrawiam I chętnie obejrzę jutro Twój powrót do Andrychowa w lata dzieciństwa, żeby jeszcze możliwe były podróże w czasie:-)
Nakonieczny
18 października 2014, 07:41Ja na szczęście mam 21 lat młodszego brata, który pływa, ale i też bywa w swoim domu w Gdańsku, Wtedy mogę pozwolić sobie co kilka miesięcy na "urlop" i doładowanie akumulatorów i poprawę mojego stanu ducha. Wycieczki odbywam wirtualnie,przygotowuję kondycyjnie i uczę włoskiego. Bierz się za hiszpański z Blondynką i przestudiuj trasę naszego wypadu do Hiszpanii, chudnij, ćwicz bo musisz mieć kondycję. Sprawdź hotele, ceny, wybierz zabytki, krajobrazy i warte posmakowania klimaty....Buziaki:))
Japi46
17 października 2014, 14:11przy nastepnej wycieczce do Krakowa zrob sobie wypad do Nowej Huty najpiekniejszej wiosna lub latem, moze nie ma jakis specjalnych zabytkow ale miejsce jest piekne i pelne zieleni. Buziaki sciskam
Japi46
17 października 2014, 14:11i wszytskiego najlepszego z okazji imeinin Buziaki
Nakonieczny
18 października 2014, 07:57Dziękuję, kiedyś we wczesnym dzieciństwie byłam w Nowej Hucie z koncertem naszego zespołu z Domu Kultury, grałam na mandolinie, podobny klimat do Pyskowic pod Gliwicami, Mariensztat w Warszawie i najstarsza część Tychów.... Ja bardzo lubię tę architekturę, bo jest na miarę ludzi, mieszkania mają nie małe kuchnie, dobrze rozplanowane osiedla, z szkołami, przedszkolami, bibliotekami, Domami Kultury ....potem było szaleństwo ze ślepymi kuchniami... Ja też Cię ściskam a do Nowej Huty na pewno się jeszcze wybiorę, warta pokazania...:))
renianh
17 października 2014, 13:34Malgorzatko Malgosiu wszystkiego najlepszego z okazji imienin !!!!!! Dziękuję za ten dzisiejszy wpis ten kosciol jest naprzeciw mojego dziekanatu ze studiow właśnie w tym kościele moj sta starszy syn bral slub !!! Tak sie zlozylo ze akurat w ta niedzielę tam wlasnie bylismy na mszy :) Milego dnia !!!!
Nakonieczny
18 października 2014, 08:02Pokazywałam kiedyś podwórzec Alma Mater, kilka kroków od niego....Bo ty Krakowianka jesteś jedna....Jest szansa, że i spotkałyście się z moją najmłodszą studentką i jej narzeczonym. Dziękuję za życzenia i Tobie też Miłego Dnia :))
Nieznajoma52
17 października 2014, 13:34Masz pozytywne podejście do życia. Dlatego dobrze sobie z nim radzisz. Miłego...
Nakonieczny
18 października 2014, 08:06Innej opcji nie może być. Ci co nienawidzą życia, żegnają się z nim gwałtownie albo co dnia po troszeczku, ale to i tak na jedno wychodzi, bo już martwi są i tylko o tym nie wiedzą:)) Miłego dla Ciebie też :))
gilda1969
17 października 2014, 13:23Bo życie jest jedną, wielką, wspaniałą, niedokończoną opowieścią. A w niej rozdziały pełne śmiechu, inne pełne łez. Jak warkocz przeplatają się, plączą, rozwijają. Najważniejsze, by czerpać z życia to, co ono daje, ale by czerpać, trzeba to życie zobaczyć, zrozumieć, wypatrzeć te wszystkie możliwości:) Potrafisz:) I to właśnie jest najcudniejsze:) Pozdrawiam Cie bardzo cieplutko:)))
Nakonieczny
18 października 2014, 08:09Cudowne, prawdziwe i takie poetyckie....Warkocz??? Tak przy moich włosach to nie dośnione Marzenie. Duże Buziaki Jolu i wspaniałych wolnych dni na łonie rodziny :))
domino71
17 października 2014, 11:14Piękne podsumowanie, wzruszające, pokazuje że nie masz czego żałować, że wiesz kim jesteś i dokąd zmierzasz. Ważne moim zdaniem to zdać sobie sprawę, że każdy z nas jest wartościowy SAM, niekoniecznie z drugą połówką. Wspominam przy tym historię mojej kuzynki, z której mąż uczynił worek treningowy oraz wmawiał jej , że jest na niego skazana bo przecież nikt takiej głupiej, paskudnej kobiety nie zechce. udało mi się ją przekonać, że jest piękna, mądra i powinna od niego spierniczać w te pędy. Było to wiele lat temu, dzisiaj ma wspaniałego męża, mieszka w Kanadzie i jest pełnym wiary w siebie człowiekiem, któremu tylko raz na jakiś czas o tym co było przypomina padaczka pourazowa...Przepraszam za to osobiste wspomnienie ale jakos tak mi się nieodparcie nasunęło.
Nakonieczny
18 października 2014, 08:24Tak to jest. Ja na szczęście nigdy nie miałam wątpliwości co do swojej wartości, wyborów i celów. Na etapie chęci posiadania dzieci oczywistym było wybranie dobrego ojca do ich wychowania i mąż do dzisiaj opiekuje się najmłodszą i utrzymuje bardzo dobre kontakty z pozostałymi...Niestety, nie zauważyliśmy zajęci dziećmi,codzienną pracą i walką z prozą życia, że miłość się wypaliła...On kocha, a ja kocham cały świat i swoje obecne życie. Buziaki i Miłych wolnych dni:))
MagiaMagia
17 października 2014, 10:46Dziekuje, ze tu jestes i inspirujesz mnie do przezywania wolnosci jako szansy stawania sie lepszym i bardziej otwartym czlowiekiem. Obiecalam sobie, ze jak znajde prace to w nagrode wybiore sie do Gdanska, zeby cie osobiscie usciskac.
Nakonieczny
17 października 2014, 10:52Powodzenia, na pewno znajdziesz,jestem tego pewna,tylko daj Panu Bogu szansę;wyślij CV, pytaj ludzi, miej otwarte oczy....Byłam 3 razy bezrobotna i znalazłam pracę gdy dojrzałam aby ją znaleźć i byłam wystarczająco zdeterminowana aby pytać o nią i nie wybrzydzać. Nie ma gorszej pracy, jest tylko źle wykonywana :))) Buziaki i do przodu....