Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Już nie mam aspiracji na anorektyczkę, tylko na żarłoka.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 753
Komentarzy: 7
Założony: 4 lipca 2014
Ostatni wpis: 29 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
thinerthannow.

kobieta, 27 lat,

166 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Tak jak w tytule, zmarnowałam cały sierpień. 

1)Jedzenie- beznadziejnie po względem jakościowym, a ilość(kalorie) to trzymałam się raczej w granicach średnio 2-3 tys., czasami były wyskoki gdzie bilans  dochodził aż do ok.5 tys, ale to na prawdę sporadycznie. 

2) Ćwiczenia- całkiem dobrze, tego nie zaniedbałam, wyrobiły mi się trochę mięśnie w nogach, widać je i czuć! ;) Kondycja też się poprawiła. A co do biegania, to słabo. Brak czasu, czasami brak chęci.

Czekam z niecierpliwością na wrzesień. W roku szkolnym mój dzień jest zaplanowany, codziennie podobny schemat, co nie znaczy, że dzień jest nudny, tylko uporządkowany. Łatwiej mi na wszystko dobrze wygospodarować czas. Myślę, że od 1.09 z bieganiem ruszę pełną parą!

18 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Od 4 dni przeżywam małe załamanie.

1. nie biegałam od 4 dni, i nie dlatego,że mi się nie chciało, ok. 1 dzień mi sie nie chciało, ale przez kolejne 3 padał cały czas deszcz, moja trasa była nie do przebiegnięcia, serio. No, chyba że zachciałoby mi się maseczki błotnej to bym sie wybrała. Ani nic nie ćwiczę, nawet durnym Hula Hop nie kręce. 

2. Wpadłam w ciąg przed okresowy i jem, jem, jem. Wcześniej zapomniałam wspomnieć, że jestem "kompulsowym objadaczem" i odezwało się moje kolejne "ja". Dzisiaj też polegnę, czuje to po kościach. Ale czuję też, że jest to ostatni dzień, serio.

3.Miało być dzisiaj spotkanie z Kubą, odwołałam! Nie mogłabym mu w oczy spojrzeć,przez to, że zaniedbałam treningi i dietę.Cholera, ale umówiłam się z przyjaciółkami, oby mnie z nimi nie spotkał, bo będzie lipa.

4. Za 2 tyg. koniec wakacji, w sumie przejęłabym się i równiez dołożyła do przyczyn załamania, że nie schudłam i że jak przyjdę to będą się patrzyli jak na słonia, ale gruba stamtąd wyszłam i gruba wróce :D Nikt się nie zdziwi ;) No może troche mniej gruba, bo przeciez od jutra znowu pełna parą d&t (czyt. dieta i trening)

5.Wczoraj poszłam z mamą do galerii na zakupy, obłowiłam sie w 4 bluzki(wszytskie rozmiar L) i spodnie rozmiar 33? to chyba 40 normalnie (oby), okazało się, że noszę spodnie rozmiar większe od mamy, co pogrążyło mnie w załamaniu...

6. Zrobiłam sobie własnie zdjęcia(zobaczycie je) i słabo mi.

Śmieszny mam brzuch. 

13 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Cześć, 

Zacznę od biegania. W poniedziałek wstałam przed 6, i o 6 już byłam w trasie. Przebiegłam 3-3,5 km i uważam, że było nieźle! Wczoraj nie usłyszałam budzika i zaspałam, obudziłam sie dopiero po 9, więc zrobiłam sobie 30 min.cardio z jakimś murzynem i pokręciłam Hula Hop, chyba dobrze to cardio weszło, bo dzisiaj czuje jakieś mięśnie na plecach i tyłku ;) A co do dnia dzisiejszego, gdy zbudziłam sie o 5:30 padało, więc nie biegłam, nie jestem jeszcze takim maniakiem, którego nawet huragan nie zniechęci do biegu. Więc powiedziałam sobie, że o 6 zaczynam Killera......... i zaspałam. Ale tak czy siak, Killer będzie zrobiony, kto wie, może nawet i wieczorem pobiegam. I tu muszę opisać mój JEDYNY problem związany z bieganiem, a mianowicie są to LUDZIE. Serio, nie lubię gdy patrzą się jak biegnę,zaraz myśle sobie co oni pomyślą itd. Masakra jakaś, trzeba to jakoś przezwyciężyć.

A i chudnę! Serio! Pierwszy raz gdy weszłam na wagę, czyli jakieś 2 msc. temu ważyłam 80 kg, wtedy to się przestraszyłam nie na żarty i postanowiłam cos z tym zrobić, wiec jadłam mniej i rowerem jeździłam do szkoły. Spadło do 77 kg i teraz od niedzieli kolejny kilogram! :D 

Jedzenie. Jem w miarę zdrowo, chociaż nie aż tak dobrze jak bym chciała. Unikam słodyczy, jednak wczoraj wpadło trochę czekolady, nie jem na noc dużo, piję ok. 3 l wody i jem więcej owoców, warzyw, ostatnio nawet dwa dni pod rzą na obiad jadłam kaszę gryczaną. ALE  w piątek czeka mnie impreza rodzinna, czyli meeeega wyżerka i zamierzam tak się najeść, a od soboty wprowadzam restrykcyjną dietę, bo muszę zrzucić balast, im więcej go mam tym ciężej mi sie biega ;/

Jeszcze jedno, widzę efekty nogach! Skóra się robi bardziej napięta i powoli cellulit schodzi, w sumie brzuch też lepiej wygląda ;) 

Do przeczytania! ;)

10 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Jestem Lena, mam 17 lat i chcę schudnąć, zbudować kondycję i przebiec 20 km. Przeczytałam wcześniej, że odchudzać się i ćwiczyć powinno się dla siebie. W moim przypadku nie wiem czy robię to dla siebie, bo gdzieś tam głęboko czuję taką potrzebę, ale najchętniej i tak w dalszym ciągu jadłabym słodycze, tłuste rzeczy i w ogóle wszystko co niezdrowe, a ćwiczenia omijałabym szerokim łukiem(no, może poza rowerem, bo to uwielbiam) ALE poznałam chłopaka,w sumie znamy sie od dawna ale nie utrzymywaliśmy kontaktu, który na moje szczęście bądź nieszczęście jest sportowcem, baaardzo dużo biega i nie tylko(o tym innym razem). Zmotywował mnie niesamowicie! Ale mój wewnętrzny leń się odzywa i staje na przeszkodzie, czego doświadczyłam w tym tygodniu.

Decyzję o odchudzaniu i treningach podjęłam w zeszły poniedziałek, motywacja osiągnęła najwyższy poziom i już we wtorek o 5:15 rozpoczęłam bieganie, później Hula Hop, i jeszcze jakieś ćwiczenia i tak aż do piątku, z tym że biegłam tylko we wtorek i piątek. I w sobotę poziom motywacji spadł do 0. Aż do dzisiaj, gdy spotkałam Kubę(imię zmienione) i zaczęliśmy temat diety i treningów! Głupio mi sie zrobiło że tak się poddałam, tym bardziej, że wcześniej powiedziałam Kubie, że zaczęłam biegać i ćwiczyć, a tu klapa. Więc troszkę mu podkoloryzowałam i cholera umówiliśmy się na bieganie, na szczęście opamiętałam się w porę i rzuciłam, że przebiegnę z nim te jego pieprzone(sory, nie moge tego inaczej nazwać) trasy 20-sto km..

Także teraz dopiero zrozumiałam co zrobiłam, na co się zgodziłam i muszę wziąć się do roboty, mam zamiar sporo schudnąć bo jakby nie było, wyglądać też chce dobrze. Na razie to tyle, jutro pobudka o 5:45 i trasa super długa, bo aż 3km, ale od czegoś trzeba zacząć, tym bardziej że moja kondycja w skali od 1 do 10 wynosi 3. 

Jutro się odezwę i zdam raport z dnia. A i zero słodyczy. jak ja to wytrzymam??  Na co mi to było? Podrywu mi sie zachciało. Cholera.