Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem zwykłą, przeciętną kobieta z dziećmi i z mężem w zanadrzu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9097
Komentarzy: 195
Założony: 16 września 2014
Ostatni wpis: 16 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lopacianka

kobieta, 45 lat, Warszawa

160 cm, 84.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 kwietnia 2015 , Komentarze (9)

Całkiem dobrze mi idzie choć po świętach zostało wiele pyszności. Trudno się oprzeć. Znalazłam jednak rozwiązanie. Jem te wszystkie wspaniałości po troszeczku. Wtedy mogę zjeść wszystko nie przejadając się, a tym samym zachowując dietę, tak jak wczoraj:

Śniadanie:

Kawa z mlekiem, kromka ciemnego chleba z faszerowanym jajkiem

II Śniadanie:

Kromka ciemnego chleba z pastą z makreli (bez majonezu)

Obiad:

Kawałek pieczonej kaczki, 1 pieczony ziemniak, buraczki bez śmietany i tłuszczu

Podwieczorek:

Obiadowa sałatka z mieszanki sałatowej, pomidorów z jogurtem naturalnym, mały kawałek kotleta, łyżka kaszy gryczanej z żurawiną

Kolacja:

Kiwi

Położyłam się spać głodna jak diabli!!! Cudowne uczucie!!! :)

Może większość z Was nie zgodzi się ze mną ale ja tylko wtedy wiem, że chudne jak wieczorem jestem głodna. Jeżeli nie czuje głodu uważam, że dzień był stracony. 



7 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Wreszcie po świętach!!!

Dziś wracam do gry! Odchudzania ciąg dalszy! 8)

Miałam się ważyć co czwartek ale nie wytrzymałam.........Okazało się, że waga nie tylko nie wzrosła ale nawet spadła!!! Aż o 0,3 kg!!! 

Biorąc pod uwagę świąteczne obżarstwo to naprawdę super!!!

HURRRRAAA!!!

Od razu ten ponury pełen chmur i mgieł dzień nie wydaje się tak przygnębiający! (tecza)

W czasie świat, biorąc pod uwagę opinię ortopedy, że w sumie to już mogę wracać do pracy, starałam się dużo chodzić. W ogóle się nie oszczędzałam. Niestey okazuje się, że facet nie miał racji. Noga zaczeła mnie bardzo boleć, stopa spuchła mi tak, że nie mogłam na niej stawać. Jednak potrzebuje jeszcze tego miesiąca rekonwalescencji. Nie dałabym rady pojechać do pracy, przesiedzieć tam minimum 8 godz. i wrócić taki kawał z powrotem do domu i nie paść gdzieś po drodze. 

6 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

(tort) Świątecznego obżarstwa dzień drugi..... (kurczak)

Przeczytalam kilka pamiętników. Widać nie tylko ja boje się świąt.Te nasiadówki to istny horror dla nas odchudzających się. Może macie na to jakiś sposób - ja niestety nie!! 

Przy stole jakoś nie umiem niczego sobie odmówić. Kiedy patrzę na te pyszności, które zachęcają mnie swoim wyglądem i zapachem jakby szeptały mi do ucha: " zjedz mnie, zjedz mnie, zjedz mnie..........." i znikąd pomocy, żadnej drogi ucieczki!!!. 

Ach..........ten żurek z białą kiełbaską i jajeczkiem, kaczusia pięknie zarumieniona nadziewana jabłkami, a druga kaszą gryczaną i żurawiną, te mięsa pieczone i do tego sałatki i surówki. ...........a na deser ten serniczek z czekoladą, mazurek i ta babka. Mniam.........

Rezultat oczywiście jest taki, że obudziłam się bez uczucia głodu. 

...... i co z tego, że nie jadłam kolacji jak i tak po sutym obiedzie nie chcialo mi się jeść!!

WESOŁYCH ŚWIĄT dziewczyny. Jakoś to przetrwamy!!!

3 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Jestem zła jak osa!!!!!!!

https://redro.pl/plakaty/561124/400/wsciekly-szerszen.jpg

Wczoraj byłam u innego ortopedy. Prywatnie. Był miły, cierpliwy i odpowiadał mi uczciwie i wyczerpująco na wszystkie pytania. Nie spieszył się. Oto różnica pomiędzy naszą państwową służbą zdrowia, a prywatną praktyką. 

(Dodam jeszcze ze na ten moment zginam nogę w 90% i chodzę codziennie na rehabilitację - pole magnetyczne, interferencja, ponad godzinne ćwiczenia typu zgiąć, wyprostować)

Podsumowując:

Dał mi namiar na dobrego, sportowego masażystę i powiedział, ze w sumie tą rehabilitację w szpitalu to mogę sobie darować. Mam ostawić kulę, ortezę i dużo chodzić zwłaszcza po schodach.

.... a tak w ogóle to mogę już wrócić do pracy. 

Pięknie tylko, ze mąż właśnie zwiózł do pracy moje zwolnienie, które mam wystawione do 27 kwietnia!!!!! (szloch)  Buuuuuu

.................................

Z tej złości zapomniałam o kolacji. Może przynajmniej dzięki temu  wskazówka na wadze przesunie się w lewo ;)

2 kwietnia 2015 , Komentarze (17)

Super!!! Zaczęło się!!! Wreszcie chudnę!!!

Czuję się jakby wszystko nabrało sensu. Jakbym znowu znalazła się na właściwej drodze. Wiem, ze tym razem mi się uda! 

Wiem, ze muszę być silna i nie wolno mi stracić czujności. 

Tak właśnie było kilka lat temu gdy schudłam do 58 kg. i pod wpływem stresu, z którym nie potrafiłam sobie poradzić, po 3 latach utrzymywania wagi przytyłam do obecnej. Tak naprawdę w najgorszych momentach ważyłam nawet 80 kg!!!!

Najgorszy ten stres, to on mnie wykańcza. Gdyby nie to to nigdy nie byłabym gruba. Nie ciągnie mnie do słodyczy ani do tłustego jedzenia. Nie lubię się przejadać, nie lubię fastfoodów.

Niestety kiedy jestem pod wpływem stresu JEM. 

Nie czuję smaku ani przyjemności. Nie ma znaczenia co JEM. Wszystko mi jedno. JEM aż jest mi niedobrze z przejedzenia. JEM aż czuję, że pęknę a i tak nie przynosi to ulgi - co jest zrozumiale.....

Czuję się z tym podle. Wstydzę się tego. 

Dziewczyny, czy któraś z Was ma podobny problem???? Czy wiecie jak z tym walczyć???? Co mogę zrobić????

31 marca 2015 , Komentarze (3)

Uwielbiam to wspaniałe mrowienie w newralgicznych miejscach mojego ciała świadczące o tym, że się zmniejszam. Kiedyś to uczucie drażniło mnie okropnie. Przeszkadzało i wkurzało ale "wtedy" to schudnięcie 10 kilo było jak spacer. 

Teraz to jest jak wspinaczka po nierównym i mega trudnym terenie! 

Ceną za to jest wieczór na głodniaka ale to dla mnie żaden problem. Kiedyś gdy byłam jeszcze nawiedzoną wegetarianką i zwolenniczką medycyny alternatywnej robiłam sobie regularne głodówki i wiem, że:

1. Do głodu można się przyzwyczaić,

2. Głód po pewnym czasie przechodzi,

3. Od tego tak się zaraz nie umiera.

30 marca 2015 , Komentarze (4)

Dziś miałam wizytę konsultacyjna z kierowniczką rehabilitacji. Obejrzeła rendgen kolana, poczytała opis złamania, powiedziała ze czeka mnie długa, żmudna i bolesna, rehabilitacja. Niby to wszystko wiedzialam i byłam na to przygotowana ale jedna rzecz mnie dobiła - czas. 

Okazuje się, że może to wszystko potrwać PÓŁ ROKU!!!!

Można się załamać! Tyle czasu??? Jak ja wytrzymam. Chciałabym już wyjść z domu, pójść na spacer, pobiegać.......

Jestem załamana....... ;(

27 marca 2015 , Komentarze (4)

Dzisiaj przejrzałam pamiętnik. Jeszcze 24 października 2014 roku waga wskazywala 75 kg. Kiedy przybrałam te 3 kg??? To przerażające jak szybko można przytyć, a jak trudno i długo zabiera nam zrzucenie. Z tego co pamiętam to już pod koniec poprzedniego roku ważyłam 78 kg. 

Pamiętam jak pierwszy raz schudłam 12 kg. Miałam wtedy 19 lat. Chudłam do 54 kg. Wraz z dietą stabilizacyjną, która zajęła w sumie 3/4 tego okresu trwało to rok. Myślę, że dzięki temu utrzymałam wagę przez wiele lat, aż do momentu ciąży. 

Teraz jako kobieta około czterdziestki zdaje sobie sprawę, że będzie mi dużo trudniej. Wiem również, że to ostatni moment. Mam coraz mniejszą motywację i coraz mniej chęci, żeby coś zmienić. 

Zrobię jednak wszystko żeby osiągnąć cel, który sobie wyznaczyłam. Chce znów poczuć się kobietą. Niestety obecnie czuje się jakbym należała do trzeciej płci - nieciekawa, nie atrakcyjna, NIJAKA.........

26 marca 2015 , Komentarze (4)

Dzis się ważyłam!

Zdjęła ortezę i stanęła na wadzę odziana jedynie we własny tłuszczyk! ........i co widzę ....... JEDEN KILOGRAM MINIEJ! Cały, cudowny kilogram! Jak ja się cieszę to tylko Wy możecie mnie zrozumieć moje drogie przyjaciółki niedoli, które przez przypadek zawędrowałyście na mój pamiętnik!!! :D

Pełna zapału i po brzegi wypełniona szczęściem zdecydowałam: centymetr w dłoń i do ataku! Prawda jest taka, że się nie mierze gdyż przeraża mnie ta trzy cyfrowa liczba, zwłaszcza gdy chodzi o te kobiece miejsca typu brzuszek i boderka.

No więc mierze się i zapisuje wszystko skrupulatnie. No tak, nie wygląda to najlepiej. W talii mam tyle centymetrów co dawniej w biodrach - w prawdzie za czasów mojej świetności ale przecież nie minęły stulecia!!! W udzie tyle co kiedyś w talii. O rany!!!

Eeeeeeeeeee tam....... trzeba się skupić na tym jednym, okrąglutkim kilogramie mniej! 

25 marca 2015 , Komentarze (6)


Ło Matko, jaka ja jestem zmęczona po tych codziennych ćwiczeniach! :PP

W sumie na rehabilitacji spędzam  do 1,5 do 2 godzin. Dziś miałam wykonywać bardzo trudne, wymagające dużego wysiłku ćwiczenia. Po pól godzinie byłam czerwona jak burak. Czułam jak pot spływa po mnie cienką strużkom. Nagle widzę, ze zbliża się przystojniak. Już się ucieszyłam, ze zmieni mi to diabelne ćwiczenie na coś lżejszego........ a ten stanął, opar się o ścianę, założył ręce i się przygląda.

Oż ty!!!!!! 

Ile ja się naklęłam na niego w myślach to tylko ja wiem!!!!!! Nic mu nie pomogło: ani jego szelmowski uśmiech, ani trzydniowy zarost.

Wreszcie nie wytrzymałam i odezwałam się ledwie słyszalnym głosem z wysiłku:

" Czy mógłby mi pan zmienić ćwiczenie bo już nie dam rady"

"Jasne, ze tak!" - odpowiada jak gdyby nigdy nic - "Nie ma potrzeby robić aż tyle powtórzeń. Dziwiłem się ze pani tyle wytrzymuje".

Rany..... A ja myślałam ze tak trzeba!!!! (szloch)