Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem spełniona mamą 2 cudownych dzieciaczków - do pełni szczęścia chyba tylko brakuje mi fajnej sylwetki i dobrego czucia się samej ze sobą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32896
Komentarzy: 669
Założony: 8 listopada 2014
Ostatni wpis: 27 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Yen81

kobieta, 43 lat, Wrocław

168 cm, 71.20 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: W wakacje zakładam strój bikini :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 listopada 2014 , Komentarze (3)

Chwila przerwy.. Dziecię zajęło się chwilkę sobą... choć uparcie odmawia położenia się na południową drzemką.

Udało mi się trochę poćwiczyć.. Zrobiłam szybką rozgrzewkę, 200 skoków na skakance, wyzwanie na pupę, a teraz popijam sobie herbatę (czerwoną) i zastanawiam się, co jeszcze mogłabym zrobić, by to moje ciało było takie jak bym chciała... Zaczęłam czytać o hula-hop.. i brzmi fajnie, choć wizja sińców na biodrach dość koszmarna. Nawet zaczęłam przeglądać by GoSave" in_rurl="http://s.srv-itx.com/click?v=UEw6NzIzNTI6NjMwNzphbGxlZ3JvOjI0MmRmNjAyNzMwZDMwMzFlMjc3MWExMDQ1YmIwZjBhOnotMTM5OS0yODc2MDk6dml0YWxpYS5wbDoyMTYwMDc6MDowOGNhZGJhZGM4MzM0MTBiOTUwZTQ4NGM0ZjMyYjM0YzowOnRlc3RfY29wdCwwOzo1MTk4MjEz&subid=g-287609-f603af04f01c4494b32e363af322b102-&test_copt=0&data_tagname=P" id="_GPLITA_4" rel="nofollow noindex noreferrer" href="#">allegro w poszukiwaniu hula-hop, boję się tylko, że jak już przyjdzie do domu, to minie mi entuzjazm i stanie się kolejnym przedmiotem zawalającym i tak niewielkie mieszkanie.. Niestety ze mną tak to jest.. napaliłam się na przyrząd do brzuszków 

ale jakoś nie podpasował mi i teraz zagraca balkon. Swego czasu kupiłam maszynę wibracyjną.. poćwiczyłam trochę.. a potem obrastała kurzem.. aż ją sprzedałam.. No i tak myślę nad tym hula hop... czy oby nie dołączy do reliktów gimnastycznych ;)Muszę mocno przemyśleć zakup... niby nie jest to wielki wydatek.. ale mimo wszystko nie chcę wyrzucać pieniędzy w błoto. Być może, jak już zgubię troszkę ciała, to wtedy o tym pomyślę, by wysmuklić i ujędrnić skórę na brzuchu... No mam dylemat :)

13 listopada 2014 , Komentarze (3)

No i pojechał.. na całe 4 dni... A ja zostałam sama z moją cudownie jęczącą bandą... Ech.. Bardzo nie lubię, kiedy Pan Małżonek wyjeżdża na tak długo.. Ale jak to mówią.. taka praca..

Czuję, że będzie ciężko.. bez możliwości wyrwania się na siłownie, by zresetować umysł.. wypocić stresy, nabrać energii.. W domu z dwójką dzieci - prawie 6 latką, która próbuje moją cierpliwość na wszelkie możliwe sposoby i wszędobylskim 2 latkiem. 

Oczywiście bardzo kocham swoje dzieci, nad życie.. ale czasem jestem już tak zmęczona życiem domowym.. Dlatego też między innymi zapisałam się na siłownie.. bo przecież równie dobrze mogłabym machać nogami w rytm Chodakowskiej czy Mel B... Chciałam czasu tylko dla siebie. A jak tu się skupić na sobie, gdy średnio co 5 minut, któreś dziecko coś ode mnie chce?? A to pić, a to kanapeczkę.. a to kupa, a to znowu coś innego.. Nawet do toalety spokojnie wyjść nie można.. A wieczorem, jak już uda się uśpić moje Aniołki, to jestem tak zmęczona psychicznie.. że zupełnie nie mam siły pocić się podczas ćwiczeń.. Mimo wszystko jakoś trzeba będzie wygospodarować choć 30 min dla siebie, by zrobić wyzwanie na pupę i A6W i może choć troszkę porozciągać mięśnie.. Niestety po ostatnim treningu zupełnie zapomniałam, że to ważny element.. i cały czas czuję nieznośne zakwasy.

A co do dietki.. czuję się super.. jak na razie zupełnie nie odczuwam braku ani pieczywa, ani mięsa. Zawsze staram się mieć w domu jakieś owoce (rewelacyjnie spisują się śliwki - takie z biedronki. Duże, słodkie i pestka super od nich odchodzi), warzywa (tu niepodzielnie króluje brokuł i kalafior, szybko i łatwo przygotować, a i dzieci je bardzo lubią).

Na weekend chciałabym przygotować jakąś smaczną i fajną przekąskę, tu znalazłam inspirację:

http://wegetarianka.blox.pl/2012/03/TRUFLE-DAKTYLO...

TRUFLE DAKTYLOWO- POMARAŃCZOWE

Dzisiaj słodkie małe kuleczki, które ośmieliłam się nazwać truflami :) Bez dodatku cukru stołowego, więc z lżejszym sercem można je jeść i poczęstować dzieci, mojej córce bardzo przypadły do gustu!

Pamiętamy oczywiście, że w daktylach też jest zawarty cukier, jednak w przeciwieństwie do cukru stołowego, posiadają one również minerały i błonnik. Są też kaloryczne (ponad 200 kcal na 100g), ale spokojnie- kulek nie da się zjeść dużo na raz, są bardzo sycące i smaczne, proste i szybkie w wykonaniu, polecam jako słodki akcent na Święta i nie tylko :)

trufle daktylowo- pomarańczowe

Skąd pomysł? Na forum wegedzieciak (klik) Alicja poleciła rozgotowanie suszonych daktyli w soku pomarańczowym i użycia jako przekładanki do ciast. Skoro Ala poleca, to ja się na to piszę :) Myślałam, że wykorzystam ją do chleba czy przełożenia wafli, ale mam wciąż jeszcze sporo orzechów włoskich, nierozpoczęta paczka karobu prosiła o uwagę ;) i tak powstał pomysł, by utoczyć trufle.

 Przepis potraktujcie jako bazę, którą można dowolnie doposażyć. W wersji dla dorosłych możecie dodać kilka łyżek lubianego likieru czy ekstraktu z wanilii, można też wzbogacić ich smak lubianymi przyprawami jak sproszkowany imbir, cynamon, może kardamon (?) czy zaostrzyć dodatkiem zmielonego pieprzu lub chili :)


PRZEPIS WEGAŃSKI

Składniki

(na ok 30 szt)

ok 300 g wypestkowanych suszonych niesiarkowanych daktyli

sok wyciśnięty z jednej większej pomarańczy (nie zaszkodzi, jeśli przy wyciskaniu do miseczki dostanie się trochę miąższu, byle pestek nie było)

ok 6 czubatych łyżek karobu lub kakao

2 czubate szklanki wyłuskanych orzechów włoskich (lub więcej)

spora szczypta soli

1/2 szklanki wrzątku

Wykonanie

Daktyle płuczę, wrzucam do garnka zalewam wrzątkiem i sokiem z pomarańczy i podgrzewam na niewielkim ogniu, aż daktyle się rozpadną, a płyn odparuje (Alicja pisała o ok 20 min, u mnie od zagotowania- niecałe 10).

Orzechy prażę przez kilka minut na suchej patelni często mieszając, wrzucam do blendera, miksuję chwilę, dodaję masę daktylową, miksuje ponownie przez kilka minut. Dodaję szczyptę soli oraz 4 czubate łyżki karobu (dodawanie karobu czy kakao należy dopasować do własnego gustu, proponuję dodać na początek dwie czubate łyżki, wymieszać i stopniowo dodawać dalej, ja w sumie dodałam 4).

trufle daktylowo- pomarańczowe

Z masy formuję kuleczki wielkości małych orzechów włoskich, wstawiam do lodówki na 2-3 godziny, następnie otaczam w karobie (użyłam ok 2 czubatych łyżek), choć możecie użyć do tego zmiksowanych orzechów czy wiórek kokosowych. Smacznego!

trufle daktylowo- pomarańczowe

Wyglądają mega apetycznie :)

12 listopada 2014 , Komentarze (2)

Od tygodnia, zmieniam swoje życie, nastawienie, stereotypy, które mnie blokowały.. I tak, wraz ze zmianą nawyków żywieniowych sprawiłam, że prawie 7 dni nie jem mięsa. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia.. kotlecik, pierś kurczaczka w panierce, kiełbasa, czy goloneczka.. te potrawy często gościły na moim stole.. A teraz od mięsa mnie odrzuca.. zwyczajnie nie mam na nie ochoty.. Może to jakieś oczyszczanie organizmu, w każdym razie mam zdecydowanie więcej energii, nie jestem tak zmęczona, senna.. Czy to wynik wykluczenia mięsa, czy wprowadzenia ćwiczeń - nie wiem.. w każdym razie podoba mi się. I może nawet całkiem przerzuciłabym się na wege, gdyby nie opór mojego męża, który jest ewidentnym drapieżnikiem i bez mięsa życia sobie nie wyobraża.. Więc jeśli zdecyduję się kontynuować moją bezmięsna przygodę, to czeka mnie gotowanie w dwóch garach.. Może zamiast wieprzowiny uda mi się "oszukiwać" męża rybami i owocami morza (choć wegetarianizm zakłada nie jedzenia w ogóle zwierząt - wszak ryba także zwierzęciem jest).. Na pewno pojawienie się na stole większej ilości warzyw i owoców dobrze zrobi i mi jak i całej rodzince. 

A dziś na obiad zupa krem z dyni z pestkami słonecznika :DJuż mi ślinka cieknie na samą myśl :)

A taki motywator na dziś :)

11 listopada 2014 , Komentarze (1)

Dziś kolejny dzień zmagań o zdrowie, szczupłą sylwetkę, zadowolenie z siebie.

Po wczorajszym wycisku na siłowni, bolały mnie wszystkie mięśnie. Nieocenione okazało się wsparcie Pana Małżonka, który z entuzjazmem rozmasował spięte uda, pośladki i pozostałe mięśnie, przy okazji wcierając balsam nawilżający. Nie ma to jak połączyć przyjemne z pożytecznym.

Dziś także spędziłam 2 godziny na siłowni - 1 godzina na orbitreku, pot lał się po pupie, ale wiem, że bez tego nigdzie nie zajdę. Kolejna godzinę poświęciłam na ćwiczenia z obciążeniem na różne partie ciała. Nawet nie zauważyłam kiedy minęły owe 2 godziny. Z siłowni wychodziłam z uśmiechem i na drżących nogach, jednak lata bez sportu dają o sobie znać.. Ciało jest słabe, niewytrenowane, kondycji brak.. Ale to się zmieni!

Kiedyś bardzo demotywujące dla mnie było wyjście na siłownię, fitness, bo widziałam tam tyle smukłych, zgrabnych dziewczyn, z jędrnymi pupami i bez cellulitu... Ale teraz wiem, że jeśli i ja będę się przykładać do ćwiczeń, dawać z siebie wszystko, to mam szanse oprócz fajnej sylwetki wygrać przede wszystkim zdrowie.

Już nie przejmuję się, że wyglądam jak waleń :) nie boje się że grupa Greenpeace wpadnie i będzie chciała mnie odholować do wody ;) Każdy kiedyś zaczynał.. i lepiej być pulpetem, który coś ze sobą robi, niż tłuścioszkiem zajadającym pizze na kanapie.

Jeszcze czeka mnie dziś A6W i ćwiczenia z wyzwania na pupę, ale już teraz mogę zaliczyć ten dzień do bardzo udanych :)

Mój motywator na dziś :)

10 listopada 2014 , Skomentuj

Generalnie poprawy, wyszczuplenia, wyrzeźbienia wymaga całe moje ciało :( No ale od czegoś trzeba zacząć. Podjęłam wyzwanie A6W (dziś był dzień pierwszy), do tego chcę dołączyć wyzwanie na pupę. Oczywiście siłownia i fitness swoją drogą :)

Jak na razie trzymam się całkiem dobrze, choć totalny brak kondycji daje znać o sobie, wiem, że to wymaga czasu... a ja taka niecierpliwa jestem, chciałabym efektów na już.. Niestety przez tyle czasu "zapuszczałam" swoje ciało.. nie można wymagać, co by po kilku dniach widać było jakieś spektakularne efekty... jakiekolwiek efekty. 

Ważenie i mierzenie w piątek, choć już kusi by zbadać cm, stanąć na wadze. Chyba będę musiała zamknąć wagę w jakiejś szafce i kluczyk oddać mężowi :P

9 listopada 2014 , Komentarze (1)

Myślałam, dlaczego jeszcze chcę schudnąć.. a właściwie jakoś mocno myśleć nie musiałam, bo to samo tak przyszło.. Zdałam sobie sprawę, że nie mam wspólnych zdjęć z dziećmi, że nie chcę by mnie fotografowano, nie cierpię siebie na zdjęciach... a nie chcę, żeby tak było, chcę mieć wspólne zdjęcia z dzieciakami, Panem Małżonkiem, chcę móc znów bawić się przed obiektywem. 

Takie zdjęcie zrobiła mi kiedyś kumpela... chciałabym móc znów poczuć się tak seksownie.. Mimo, że waga nie idealna i wiele można by poprawić.. to i tak lubiłam siebie w tamtym wydaniu..

A co do nagradzania... kiedy już schudnę, zdobię sobie piękną sesję zdjęciową, z pięknym makijażem, super strojem, z dziećmi :) A jak już osiągnę swoją wymarzoną sylwetkę, to wtedy zrobię sesję dla Małżonka .. takie ładne akty ]:>Może uda się do urodzin Damiana (impreza) albo na 7 rocznicę ślubu <3
Mam jeszcze kilka takich drobnych upominków, które sobie sprawię, po kolejnych sukcesach/etapach odchudzania.. Książki, wyjście na masaż, czy jakiś fajny zabieg kosmetyczny. Na pewno, jak osiągnę pierwszy cel, to sprawię sobie Mary-Lou Manizer.
Najfajniejszy rozświetlasz jaki widziałam (w ogóle kosmetyki tej firmy są super i bardzo polecane) Ale na Mary-Lou już choruję :P.


Zdałam sobie sprawę, co jeszcze mnie blokował przed utratą wagi, zrobieniem czegoś ze swoim ciałem... Miałam w głowie takie przekonanie, że nawet jeśli schudnę, to moje ciało już nigdy nie będzie takie fajne.. Już na zawsze będę miała rozstępy, skóra raczej nigdy już tak jędrna nie będzie... I to mnie tak strasznie demotywowało.. zresztą nadal staram się z tym przekonaniem walczyć.. i robić różne miłe rzeczy dla mojego ciała.. Zrobiłam przegląd różniastych mazideł do ciała i okazało się, że mam ich naprawde dużo, więc jest się czym smarować, głaskać, pieścić.. czy będą powodowały, że schudnę.. wątpię, ale na pewno poprawią gładkość skóry, nie będzie taka wysuszona..

Balsam, który odkryłam całkiem niedawno, a jest niesamowity.. mega nawilża.. ja mam suchą skórę i jak sie nim potraktuję jest mega gładka :) zwłaszcza, jeśli wcześniej zrobię pilling z kawy (najlepszy pilling na świecie :) zupełnie zapomniałam, że on taki rewelacyjny  - Le Petite Marseillais.

8 listopada 2014 , Komentarze (1)

Zaczęło się :)

Kolejna próba zgubienia balastu kilogramów.. Ale tym razem będzie inaczej.. tym razem jest plan, etapy, nagrody, pozytywne myślenie.. drobne porażki nie będą powodem do depresji i wyrzucania sobie, że jestem nic nie warta, bo znowu upadłam i rzuciłam się na frytki i paczkę chipsów.. wiem, że jeśli podejmuje się wysiłek, to wiąże się on z potencjalnymi porażkami/upadkami.. To tak, jak z dzieckiem, które uczy się chodzić.. zanim opanuje te trudną sztukę, tak wiele razy upada, przewraca się :) Ja mam cudownych ludzi, którzy mnie wspierają, motywują. 

Moja niezastąpiona Siostra. Aniu wiesz jak bardzo Cię Kocham <3

A tu spotkanie coachingowe :)

7 listopada: Zaczynamy dietę! ;)

Nasze ustalenia dietetyczne (dla przypomnienia ;))

  • rano: woda z cytryną (oczyszczanie)
  • często: zupy (bez zabielania)
  • piątki: ryba w folii lub na parze
  • 1 x w tygodniu: indyk
  • 2 - 3 x tyg.: kurczak
  • pozostałe dni: dowolnie, może być papryka/cukinia/pieczarki faszerowane, warzywa duszone, ryż/kasze/ziemniaki, bigos z kapustki, leczo warzywne, pasztet z fasoli, ciecierzyca, soczewica, pasty rybne (z makreli, itd).
  • dozwolone produkty: warzywa (wszystkie), owoce: melon, jabłka, gruszki, cytrusy (generalnie wszystkie oprócz bananów), kwaśny nabiał (jogurty naturalne, kefir, maślanka, twarożek i serek wiejski), mięso (oprócz wieprzowiny), inne (wymienione wyżej), jajka, oliwa, sok pomidorowy

Sobota: DAY OFF (Dzień rozpusty ;)):

pozwalamy sobie na wszystko na co tylko przyjdzie ochota, ale można zjeść dodatkowo tylko 500 kcal więcej niż zwykle (powiedzmy max 2000 kcal w sobotę i jakieś 1200 - 1500kcal w tygodniu)

PRACA COACHINGOWA JEN z dnia 07/11/2014

I dzień drogi do osiągnięcia celu

Cel wyznaczony metodą SMART:

S - specific (jasny, konkretny, określony) 

M - measurable (mierzalny)

A - ambitious (ambitny)

R - realistic (możliwy do osiągnięcia, realistyczny)

T - time defined (określony w czasie)

CEL EWY:

Ja, Ewa świadomie postanawiam dzisiaj,

7 listopada 2014, że:

  • Specific: schudnę 35 - 40 kg
  • Measurable: mój cel będę mierzyła utratą kilogramów oraz faktem, że ponownie będę zakładać ubrania w rozmiarze 38/40
  • Ambitious: cel jest dość ambitny, ale jego osiągnięcie sprawi, że będę z siebie "mega dumna"!
  • Realistic: cel jest do osiągnięcia, chociaż będzie sporym wyzwaniem; ale już tam byłam i wiem, jak to jest, oraz że - warto
  • Time defined: cel osiągnę do dnia 1 września 2015, z czego do 30 czerwca będę ważyć już 30 kg mniej.


Dla kogo chcę schudnąć

50% - dla dzieci

10% - Damian

25% - dalsza rodzina, dawni znajomi, obcy

15% - dla siebie

Aktywność fizyczna - najbliższe dwa tygodnie (potem - weryfikacja, jak to się sprawdza):

2 x w tygodniu: fitness, w miarę możliwości 2h

1 x w tygodniu: dodatkowy fitness, jeśli się uda

codziennie do południa: 1/2 h spacer z Młodym lub 30 - 45 min ćwiczeń z you tubem lub własnych

Model GROW

G - goal, cel (określony zgodnie ze SMART)

R - reality: rzeczywistość

Stan obecny:

- trzy cyfry na wadze

- brak kondycji

- pupa zyje swoim życiem

- obcieranie się latem

- niemożność poszerzenia łóżkowego repertuaru

- poczucie nieatrakcyjności

- brak pewności siebie w łóżku

- niechęć do siebie otyłej

- nie lubię patrzeć na siebie w lustrze

- niska samoocena

Zasoby:

wewnętrzne - pewna zaciętość

                     - miłość do dzieci i męża

                     - chęć i gotowość, żeby coś ze sobą zrobić (moja autonomiczna decyzja o odchudzaniu, nikt mnie do tego nie zmusza)

                      - dotychczas zdobyta i nagromadzona wiedza (może być pomocna)

zewnętrzne - wsparcie męża

                   - możliwości czasowe i organizacyjne

                   - wykupiony karnet na siłowni

                   - bliskość siłowni

                   - wsparcie przyjaciółki

                   - internet (szukanie fajnych przepisów, grupy lub osoby podzielającej cel, fajnych programów treningowych, itd).

Możliwe przeszkody w osiągnięciu celu:


Fałszywe przekonania (najtrudniejsza do zwalczenia ze wszystkich przeszkód):

  • jestem leniem
  • mam słomiany zapał
  • boję się kompromitacji
  • zawsze w końcu i tak odpuszczam
  • nie jestem w stanie się tak zmotywować
  • lubię jeść, jedzenie nakręca moje życie

Przeszkody organizacyjne

  • ewentualne wyjazdy Damiana
  • niespodziewane sytuacje w domu lub związane z dziećmi, przyjazdem gości, itd.
  • spadek formy psychofizycznej przed okresem
  • hormony
  • własna psychika
  • uzależnienie od słodyczy i rzeczy niezdrowych (uwaga: to może być fałszywe przekonanie!)

Motywacja:

Chcę:

  • być sprawna dla dzieci, żeby nie musiały się mnie wstydzić i nie były narażone na stygmatyzację ze względu na grubą matkę
  • być zdrowa i bardziej sprawna
  • móc pewnie czuć się w swoim ciele
  • żeby moja waga nigdy więcej mnie nie ograniczała w sypialni
  • dobrze czuć się w swoim ciele, akceptować i kochać siebie
  • móc założyć każdą rzecz, na którą mam ochotę
  • zmienić prace ze szczupłą figurą