Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kolejny raz wracam na ten portal. Z każdym kolejnym razem z mniejszą nadzieją na sukces ale jednak...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9049
Komentarzy: 117
Założony: 19 lutego 2015
Ostatni wpis: 28 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MulierFortiss

kobieta, 30 lat, Warszawa

164 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 listopada 2015 , Komentarze (10)

Witajcie Perełki :*

Zrobiłam sobie podsumowanie i stwierdziłam, że jestem tutaj już od 6 lat. W ciągu pierwszego roku udało mi się zrzucić 6 kg i byłam zachwycona. Ważyłam wtedy kiedy zaczynałam 72 kg i wydawało mi się, że wyglądam jak wieloryb. Cóż... Po tych 5 latach ważę 76 kg i naprawdę wyglądam źle. Nie chodzi tylko o wielkość która mnie przeraża ale stan skóry, cellulit i rozstępy które pojawiły się znikąd i w dodatku od razu białe doprowadzają mnie do szału.

Próbowałam to zaakceptować - nie umiałam. Próbowałam coś z tym zrobić - nie umiem. Mam wrażenie, że siedzę w jakimś dole już od dłuższego czasu i nie mogę się z niego wygrzebać. Motywacja niby jest ale bardzo ulotna. 

Cokolwiek bym rano nie zjadła to czuję się bo zjedzenie tego jak napompowany balon.Gdzie to uczucie lekkości które kiedyś towarzyszyło mi na co dzień? Czuję się strasznie źle i wiem że pewnie w oczach innych przesadzam bo są ludzie dla których 76 kg to marzenie ale nic nie poradzę na to że neurotyczna ze mnie dusza i teraz wiem, jestem tego świadoma, dojrzałam do tego, że po prostu mam do siebie obrzydzenie. To słowo idealnie opisuje mój stosunek do siebie samej. Pomóżcie proszę mi się jakoś zmotywować... Bardzo tego potrzebuję :(

Co u mnie z rzeczy prywatnych? Jestem w związku, całkiem szczęśliwym. W przyszłym roku jak dobrze pójdzie to oficjalnie będę już położną i odbiorę prawo wykonywania zawodu. Studiowania mam już dość, chciałabym pójść już do pracy. Mam teraz praktyki uczelniane do końca stycznia, a do końca maja muszę dodatkowo wyrobić 440 godzin praktyk wakacyjnych (tak, wakacyjnych ale że studia kończę w lipcu to muszę je wyrobić do końca maja). A że w drugim semestrze mam zajęcia od 8 do 20 to tak naprawdę muszę je zrobić w pierwszym semestrze. Wniosek? Schodząc z dyżuru nocnego, będę iść na kolejny dyżur dzienny. Bosko <3 

Obecna waga 76 kg i z taką startuję. Postaram się jutro cyknąć fotkę mojego "ciała". 

Trzymajcie się ciepło, buziaki :* 

2 maja 2015 , Komentarze (1)

Cześć Perełki :)

Jakiś czas temu napisałam tutaj, że zaczynam od nowa i tak też się stało. Miałam teraz praktyki w szpitalu po 12 godzin łącznie z nockami więc nie było łatwo pogodzić obowiązki z dietą ale jakoś dałam radę.

Podsumowując: na wadze zobaczyłam dziś 76 kg ale jestem w trakcie @ no i wczoraj wieczorem miałam urodzinową kolację więc pozwoliłam sobie odjąć jeszcze pół kilograma tak więc oficjalnie 2,5 kg mniej w 3 tygodnie.

Zaznaczam, że czasem było lepiej a czasem gorzej z posiłkami jednak nie jadłam wcale słodyczy a to bardzo duży wysiłek dla mnie i uznaję to jako olbrzymi sukces. Biorąc pod uwagę to, że nie do końca stosowałam się do diety i nie ćwiczyłam prawie wcale uważam że spadek jest dość duży. Zrobiłam pierwszy krok teraz dorzucam do planu systematyczne ćwiczenia. Kilka treningów tygodniowo i codzienne rozciąganie do szpagatu. Takie sobie postawiłam cel i myślę, że jeśli nadal będę tak zawzięta szybko osiągnę swój cel. Kiedy obserwuję Wasze sukcesu to aż chcę się brnąć w to dalej i dalej. 

Co u mnie ciekawego? Tak jak pisałam jestem w trakcie 3-miesięcznych praktyk na różnych oddziałach. Wczoraj skończyłam moją salę porodową i już za nią tęsknię - tam najbardziej chciałabym pracować. Nauczyłam się mnóstwa rzeczy, przyjęłam kilka porodów samodzielnie i jestem z siebie niesamowicie dumna, że w tak wspaniałym ale i trudnym szpitalu bo położna ma tam mnóstwo obowiązków dałam radę i nawet byłam chwalona dlatego jestem z siebie niesamowicie dumna !

W moim związku niezmiennie od pół roku świeci słońce, dogadujemy się bez zarzutu choć ostatnio pojawiła się drobna sprzeczka ale szybko wyjaśniliśmy sobie wszystko. Po tak burzliwym poprzednim związku teraz taka stabilizacja mi bardzo odpowiada. Mamy jakieś tam plany a co najważniejsze, nie muszę słyszeć "kocham" żeby to czuć.

Powoli muszę zacząć uczyć się do sesji bo czekają mnie strasznie trudne egzaminu na dodatek mam ich aż 6 w ciągu jednego tygodnia z jedną weekendową przerwą. Bardzo mi zależy żeby zdać ją jak najlepiej ale nie oczekuję cudów i martwię się że mogę niestety mieć pierwszą poprawkę :( No nic, póki co muszę się solidnie przygotowywać do egzaminów żeby późnij mieć czyste sumienie. 

Jestem dumna z siebie, że ruszyłam do przodu i małymi kroczkami zmieniam swoje życie. Dziękuję Wam że jesteście, i proszę o ogrom motywacji bo bardzo tego potrzebuję. Ściskam i buziakuję ;-*

Mój ideał :)

5 marca 2015 , Komentarze (4)

Witajcie Dziewczyneczki :*

Taki dzień użalania się nad sobą wyszedł mi na dobre, powoli wpajam sobie pewne fakty do mojej głowy i mam nadzieję, że tym razem zostanie to w niej na dłużej niż tylko do kolejnego obżarstwa. Więc tak...

1. Robię to dla siebie


Tak właśnie. Nie robię tego dla znajomych żeby zzielenieli z zazdrości, nie robię tego dla chłopaka bo on powinien mnie kochać mimo wszystko. Robię to tylko i wyłącznie dla siebie. Nie, żeby zrobić komuś na złość, nie żeby słuchać podziwu czy komplementów. Zdrowe ciało to przede wszystkim lepsze i dłuższe życie. Tego trzeba się trzymać.

2. Metoda trzech pytań

Metoda trzech pytań działa świetnie.... Mianowicie: Czy chcę być szczupła? Jak chcę to zrobić? Co mi to da? Tak, chcę. Zrobię to zdrowo, z głową, Da mi to zdrowe ciało, zdrową psychikę i nadzieję na lepsze jutro.

3. Czas

Do tej pory zawsze określałam czas w którym chcę do czegoś dojść. Rezygnuję z tej metody bo zamiast mnie motywować tylko mnie dołuje. Nie ważny jest czas. Czas i tak upłynie. Najważniejsze to zrobić pierwszy krok, każdy następne już będzie łatwiejszy.

4. Metoda

- 5 regularnych posiłków dziennie

- zero słodyczy (z wyjątkiem jednego dnia w ciągu weekendu)

- dużo wody, w małych ilościach (wypicie na raz pół litra nie da nic oprócz zapchania żołądka)

-ruch (Chodakowska, mel b, spacery, marszobiegi, biegi, fitness)

Taki krótki plan a wcielony w życie może tak dużo zdziałać :) 


Prywata. Pokłóciłam się z rodzicami. Przyjechałam na cztery dni do rodzinnego domu i na sam koniec (dziś wracam do Warszawy) pokłóciłam się z nimi dość mocno. Z ojcem przez telefon, z mamą twarzą w twarz. Oprócz studiów i obecnie odbywanych praktyk w szpitalach dodatkowo pracuję w teatrze. Trzeci raz załatwiłam im vipowskie zaproszenia na świetny spektakl. Trzeci raz jest coś ważniejszego ode mnie. Zawsze dla ojca jest coś ważniejszego. Ok, rozumiem raz czy dwa. Ale on zawsze wymyśla coś, żeby do mnie nie przyjechać. Ten jeden raz mógłby się wysilić i ruszyć cztery litery. I szczerze mówiąc mam już kompletnie w dupie to, że do mnie nie przyjadą - NIE TO NIE. Ale przegiął sprawę mówiąc, z sarkazmem że "okej, mogę przyjechać. Przyjadę, ale jak nie załatwię tego co mam do załatwienia to zapłacę 20 tysięcy podatku. No ale trudno, przecież 20 tysięcy leży na chodniku. " Wiecie jak takie słowa bolą? Choćby nawet miał zapłacić (co nie jest prawdą bo mógłby to załatwić rano albo w południe a spektakl jest o 19) to wyszło na to, że pieniądze są ważniejsze ode mnie. Zabolało bardzo, długo mu tego nie zapomnę. Oprócz całej tej sytuacji, zabolało mnie też to, że zauważyłam jak bardzo się wszyscy od siebie oddaliliśmy. Trudno, jestem dorosła, mogę układać swoje życie. A oni skoro nie potrafią dla mnie znaleźć chwili, niech nie liczą na to że będę liczyć się z ich zdaniem. Odkąd pamiętam zawsze nie ograniczali zamiast budzić we mnie chęć walki o siebie. Nic im nie pasuje. Zamiast być dumnymi że ich jedyne dziecko studiuje trudny kierunek łącząc to z pracą to ciągle narzekają i wyrzucają że jeszcze jestem dzieciuch i całą reszta jakże miłych określeń. Tyle prywaty.

Dziś zjedzone: Dwie kanapki, szklanka soku marchwiowego

Resztę dopiszę później.

Aktualna waga: 77,5 kg nigdy tyle nie ważyłam. Wstyd mi okrutnie ale poradzę sobie z tym. Na koniec motywacje i moje inspiracje. Trzymajcie kciuki. Buziaki :)

4 marca 2015 , Komentarze (1)

Witajcie.

W zasadzie nie wiem po co to piszę. Kolejny raz, już nawet nie wiem który nie dałam rady. Nie panuję nad swoją psychiką i ciałem. Nigdy wcześniej nie ważyłam tyle co teraz. Czuję się fatalnie ale psychika nie pozwala mi niczego z tym zrobić. Cierpi na tym moja pewność siebie, pewnie w jakimś stopniu mój związek choć M. i tak wykazuje się dużą cierpliwością. Mam dość, momentami nie chce mi się żyć. Mam tak dużo problemów z układem pokarmowym, że nawet nie chcę o tym myśleć. Albo biegunki, albo zaparcia, hemoroidy, wzdęcia po zjdzeniu czegokolwiek, paskudne wywalania żołądka jakby miał mi wyleźć przez żebra. Znienawidzenie ćwiczeń, jakiekolwiek aktywności. Ba ! Mnie się nie chce nic. Seks też nie jest taki jakbym chciała ale przerażające kompleksy nie pozwalają mi się otworzyć ani rozwinąć. Naprawdę mam dość. Kiedyś udało mi się schudnąć, udało mi się nad sobą zapanować- dziś i od kilku lat już niestety nie. Oto efekt mojej byłej miłości. Tak właśnie wygląda wrak człowieka po toksycznym związku. Sama sobie jestem winna. I zdaję sobie sprawę, że jestem beznadziejna. Kiedyś byłam na bieżąco ze wszystkimi nowinkami dietetycznymi i ćwiczeniowymi. Teraz gubię się w tych wszystkich treningach, to mnie zniechęca. Jedyne co robię to oglądam Wasze sukcesy i profil Chodakowskiej i za każdym razem chce mi się maksymalnie płakać. 

Błagam pomóżcie jakoś. Wiem, że nie jest ze mną jakoś tragicznie ale do pracy również sporo. Tylko jak zacząć? Jak znaleźć w sobie siłę? Jak zacząć i jak podtrzymać dobrą passę na zawsze? 

Nie mam sił. A wiosna powinna napawać optymizmem...

19 lutego 2015 , Komentarze (9)

Witam Wszystkich :*




Tytuł w zasadzie mówi sam za siebie ale słowem wstępu kilka zdań o mnie. Jestem Mulier Fortis czyli tym kim powinna być każda z nas... Silną Kobietą. Życie trochę nakopało mi w tyłek (co nie zlikwidowało cellulitu a szkoda) i trochę podupadły moje morale. Odkąd pamiętam zawsze byłam większa. Niekoniecznie gruba ale zawsze miałam tu i ówdzie za dużo. Odchudzałam się miliony razy, raz na wet mi wyszło ale niestety wszystko wróciło przez brak samozaparcia bo tego brakuje mi najbardziej, w każdej dziedzinie życia. Na Vitalii miałam kilka kont, zawsze zaczynałam i nigdy nie kończyłam. Mam 21 lat i chyba czas w końcu wyjść życiu naprzeciw :)


Jestem po trudnym, wyczerpującym mnie związku. Wszystko zostało już połatane, jestem obecnie w nowym związku i jestem szczęśliwa. Studiuję piękny kierunek jakim jest położnictwo i to jest całe moje życie. Nie mniej jednak ten poprzedni związek wyrwał ze mnie samoocenę, samozaparcie, siłę i wiarę we własne możliwości. Dzięki nowemu mężczyźnie, doświadczeniu i sobie samej staram się podnieść. Potrzebuję również Was dlatego zapraszam do wspólnej walki.


* * *


Obecnie jestem chora i zmagam się z gorączką, do końca tygodnia powinnam się doleczyć i wtedy startuję. W tym wolnym czasie dokonam pomiarów i podzielę się nimi z Wami. Póki co wrzucę stare zdjęcia które w zasadzie niewiele różnią się od rzeczywistości.




Dużo kosztuje mnie pokazywanie siebie w takiej wersji. Dlatego chcę coś z tym zrobić, by móc z dumą paradować w kostiumie po plaży, by dumnie paradować nago po mieszkaniu i nie zamęczać mojego i tak wytrzymałego faceta kompleksami.


Tak więc Dziewczyny liczę bardzo na Wasze wsparcie i każdą poradę i komentarz wezmę sobie głęboko do serca. Jutro wstawię aktualne zdjęcia, pomiary i wagę. A tymczasem idę do Was. Miłego wieczoru ;*