Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Dobre kilka lat temu udało mi się pozbyć znienawidzonych, nękających od zawsze, 10 kg nadwagi... ale miało być ich więcej. Niesamowicie absorbujące czas i energię studia wraz z wieczną bieganiną lub siedzeniem w książkach niestety nie sprzyjają dalszym zmianom.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 838
Komentarzy: 0
Założony: 12 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 26 kwietnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
vitgirl

kobieta, 34 lat, łódź

159 cm, 60.30 kg więcej o mnie

MISJA BIKINI 2014

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 kwietnia 2015 , Skomentuj

Minął kolejny tydzień, każdy z nich jest coraz trudniejszy ;/
I to wcale nie trudniejszy w powodu diety, tylko doba jakby uparcie się skracała, co dzień o kilka minut.. dobra, godzin.
Niestety maj nie sprzyja odchudzaniu- kolokwia, milion konferencji w najbliższym czasie, załatwianie praktyk wakacyjnych, wyjazdy.. no i sejmik naukowy a tu 2 prace czekają ledwie w zarodku i pojęcia nie mam od czego zacząć niezdążać ;/ I to nie jest tak że cały rok opieprzania się teraz mści, o nie nie, w zasadzie nie ma fizycznej możliwości żebym poświęciła na to wszystko więcej czasu niż do tej pory tak więc... niech się dzieje wola nieba.
W zasadzie sejmik jest najważniejszy, stypendium uratuje mi średnia z zeszłego semestru a w te prace włożyłam już z współtwórcami  zbyt wiele czasu i zaangażowania.

Ale mniej gorzkich żali, konkrety należy wyłożyć:
Okazuje się że choć w uprawianiu sportu brak czasu jest ogromną, nie do przeskoczenia chwilami barierą, to od sensownego odżywiania się wcale nie stanowi wymówki, jak mi się wcześniej wydawało (a i finansowo całkiem sensownie to wychodzi).

Otóz , po 2 tygodniu unikania wpychania w siebie syfu mój nieposkromiony kiedyś apetyt wyraźnie zaczął podupadać na duchu!
A jak to zrobić żyjąc ciągle w biegu?
Kilka ekspresowych patentów na zdrowe posiłki przy różnych scenariuszach dnia:

-Wracasz do domu przed 18 ale dość późno, głodna jak wilk, chcesz zjeść coś błyskawicznie: gotujesz wodę w czajniku żeby było szybciej-> dajesz do garnka i masz już wrzątek, ciach to na gaz, wsypać makaron z pszenicy durum i kiedy on już się gotuje (do 10 min), szybciutko wrzucasz do blendera opłukaną natkę pietruszki, troszkę lubczyku, ziarna słonecznika, odrobinę oleju lnianego (z łyżeczkę) czy troszkę jogurtu naturalnego, kapkę soli, czosnku, pieprzu, odpalasz blender iiii TA DAM! Masz kosmicznie zdrowe i błyskawiczne pesto w kilka minut ;)
-Będziesz poza domem do nawet 20, nie ma opcji na okienko w międzyczasie by zjeść coś w domu: Z rana zanim wyjdziesz podczas szykowania śniadania szybko zalewasz z 2 garstki kuskusu wrzątkiem, on pęcznieje, Ty się pindrzysz -> po powrocie z łazienki on już gotowy, Ty też, wystarczy dorzucić do niego kilka kostek fety czy zwykłego twarożku, solidną porcję opłukanych w dłoni nad zlewem kiełków, kilka oliwek lub pomidorków koktajlowych, ja osobiście uwielbiam połączenie kiełków i surowego ogórka ;) można też dodać szczyptę ziaren słonecznika, tymianek/rozmaryn lub zioła prowansalskie, generalnie wyobraźnia wskazania i można dać jej upust. Obiecuję że jest to o wiele smaczniejsze i bardziej sycące niż szybki obiad w pobliskiej stołówce.
Naturalnie skoro cały dzień nieobecności warto też podszykować sobie jakąś kanapeczkę na 2 śniadanie czy jeszcze szybciej- po prostu spakować czy kupić w drodze jabłko lub inny owoc, czy kefir do picia (uwielbiam). 

P.S. tak było a obudziłam się niecałą godzinę do wyjścia i jeszcze nastawioną poprzedniego dnia owsiankę zdążyłam zagotować i zjeść z kawusią, serio, jest to szybki patent ;)

No i mój prawie że codzienny rytułał to sypanie co wieczór przed snem do garnuszka garść płatków owsianych górskich i zalanie ich wrzątkiem, po czym nakrycie folią spożywczą. Rano mam podpęczniałe i wystarczy chwila na dodanie trochę mleka i doprawienie, po czym zagotowanie z 2-3 minutki i gotowe :) A nic lepiej niż owsianka nie trzyma w nasyceniu przez cały poranek.
Ah, i zapomniałabym- patent dla takich jak ja, co to uwelbiają budyń czekoladowy, zresztą patent mojego chłopaka:
Owsianka czekoladowa :D I to wcale nie jako bomba kaloryczna! :
Owsiankę wystarczy zrobić nie na mleku ale na wodzie, dodać płaską łyżeczkę odtłuszczonego lub nawet nie (bez przesady, to tylko łyżeczka a mleka nie dodaliśmy) kako rozmieszanego w odrobinie wrzątku, szczypta soli, łyżeczka cukru i smacznego :D Smak jest fenomenalny jeżeli ktoś jest fanem budyniu czekoladowego i tym podobnych, polecam :)) A nie można zapominać ile w kakao jest cennych minerałów, witamin.. na zdrowie! Można dodać jakąś śliwkę węgierkę czy banana, którego akurat mi niestety nie wolno gdyż przypętała mi się nań alergia ;/

No i podstawowa zasada kolacyjna- jak najchudziej, jak najbardziej białkowo.
I oczywiście przez cały dzień dodawanie gdzie się da owoców i warzyw.
W weekend staram się ugotować sobie solidną porcję zupy warzywnej typu krem tak, by mieć gotowy obiad choć na początku tygodnia.

Na prawdę, nie łamcie się i nie dajcie sobie wmówić że brak czasu to skazanie na śmieciowe jedzenie ;)
Grzeszki też były, ale w tym tygodniu np były to łącznie 2 pojedyncze kruche ciasteczka i 1,5 szklanki wina - do wybaczenia w perspektywie całych 7 dni :)

A efekt? Przede wszystkim mój brzuszek, z którym od zawsze miałam straszne problemy już nie marudzi, od 2 tygodni (czyli tyle ile żywię się odpowiedzialnie) nie pamiętam czym jest nadkwasota, pieczenie żołądka czy kłucie w jelitach i wredne wzdęcia, aż nie mogę w to uwierzyć, jak by ktoś zrobił mi przeszczep :) )

No i to o co się całe te wysiłki rozchodziły: przez te 2 tg już 2,5 cm mniej w talii, z 1 cm mniej w udach, yaay ! A totalnie nie chodzę głodna :) Niestety wagi nie mogę określić gdyż jej nie posiadam tutaj ale w najbliższym tygodniu wpakuje się na ambulatoryjną tudzież cudzą jakąś, muszę przyznać że ciekawość mnie totalnie zżera :P

Tak więc ponownie krzyczę nie traćcie ducha, czytajcie etykiety i róbcie jedzonko same ze znanych Wam składników bo z wszech stron warto! 
Ja zaś uciekam żeby przygotować sobie zupę porową z ryżem na najbliższe obiady, a siebie na wtorkowe kolokwium ;)

Na zakończenie przykładowe śniadanka:

13 kwietnia 2015 , Skomentuj

Powoli ale w dobrym kierunku ;)

Statystyka z dziś dnia:
zjedzona owsianka z garści płatków, jabłko, 2 kubki zupy marchewkowej zrobionej wczoraj z łyżką prażonych ziaren słonecznika i bułką pełnoziarnistą, 2 kawy z mlekiem i cukrem i 2 kabanosy ;)

No i konsekwentnie, bieganie. Dziś bez szału ale dni z powrotami z uczelni o 18stej takie są.. Wyrobione 4,3 km, śr. tempo 10km/h, 423 kcal do przodu.
Dobrze że mam chętne do wspólnej aktywności współlokatorki o podobnym tempie i kondycji, zdecydowanie co 3 motywacje to nie jedna. 
Nie przepadam za uprawianiem sportu w samotności, nie wiem jak na Was, ale na mnie zbiorowa aktywność najlepiej wpływa. Sama po dniu wypełniania obowiązków prawdapodobnie zgniłabym głęboko zakopana w kołdrę, ewentualnie kopała w czeluściach internetów a już ostatnią rzeczą, do jakiej bym się zmusiła byłoby ruszanie tyłka na większe dystansy niż do lodówki :P Samoświadomość podstawą sukcesywnych, dobrych zmian, nie? ;>

Jutro szykuje się prawdziwa próba, uczelnia od 9 do jakiejś 20... uroki wzięcia na barki dwóch prac naukowych, i impreza integracyjna w mieszkaniu ;/

Odnoszę wrażenie że kiedy więcej było nadprogramowych kg to i poziom motywacji był proporcjonalny.
No nic, nie można w nieskończoność bawić się w słomiany zapał- keep your fingers crossed!

12 kwietnia 2015 , Skomentuj

Cóż.... wiosna, święta i po świętach... a tu lato za pasem, wakacje, plany. Przychodzi taki moment że człowiek ma dość już patrzenia z zazdrością na to, jak ubrania leżą na szczuplutkich koleżankach i biernej akceptacji swojej oponki ;)

Ukochany słysząc po raz setny te same wypowiadane przeze mnie słowa starał się jak mógł powstrzymać serdeczny wybuch śmiechu ale heheh, wyszło tak jak to zawsze z moim odchudzaniem od ostatniego sukcesu :) (i jego rzucaniem palenia, taa.. nieszczęścia chodzą parami)
Ale nic to, robi się zielono, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają i czas udowodnić przede wszystkim sobie, że jeszcze nie jestem za stara na spięcie pośladów i osiągniecie celu!

Iiii tak doszło do skonstruowania podstawowych założeń, które może restrykcyjnością nie powalają ale jeśli ktoś potrafi tyrać cały dzień umysłowo łamane na fizycznie z zadowalającą wydajnością żyjąc "o sałacie" to podziwiam- ja nie, a na leżenie na kanapie i pachnienie między treningami nie jestem w stanie sobie pozwolić.
Otóż:
1. regularne, większe zakupy z konkretną ilością warzyw, owoców i błonnika oraz białka, do tego zawsze dodatek bogaty wartości odżywcze typu ziarna, orzechy, suszone owoce czy kakao
2. bieganie- na razie fajnie by było, gdyby udało się minimum 2-3 razy w tygodniu
3. codziennie brzuszki i w ramach czasu i sił inne ćwiczenia, co tydzień zmieniane na nowe, znajdowane w internetach (żeby nie popaść w zgubną rutynę)
I przede wszystkim zdecydowane ograniczenie jedzenia syfu (kupne pizze i inne ciastka) do 1-góra 2 grzechów w tygodniu połączone z postawieniem na wartościowe, odżywcze produkty i szukanie nowych, inspirujących przepisów.
4. ponowne zaprzyjaźnienie się z pudełkami śniadaniowymi i kombinowanie jak koń pod górkę żeby będąc poza mieszkaniem od 9 rano do 18 nie wygłodnieć jak wilk i nie skazywać się na kupowanie batonika albo zjadanie obiadu kilka razy w tygodniu "na mieście" ;/ I to będzie chyba najtrudniejsze... 

Ech, dlaczego doba ba tak mało godzin?? Jak to ktoś kiedyś powiedział "Wiesz co to znaczy, kiedy na wszystko zaczyna brakować Ci czasu? Że się starzejesz".. Nie da się ukryć, że coś w tym jest.

Jako że planu najlepiej trzyma się, kiedy nabiera znamion zobowiązania przynajmniej raz w tygodniu- w niedzielę, będę umieszczać tu nowy wpis z inspiracjami żywieniowo- aktywnościowymi z ostatnich dni i podsumowaniem realizacji założeń.

Na rozpoczęcie: 
Zakupy w markecie z koszykiem wypełnionym po brzegi, w środku:
-kasza kuskus, jako eksperyment niewypróbowywany do tej pory, może i indeks glikemiczny nie powala za to na pewno nie można zarzucić jej, że stanowi puste kalorie i co bardzo istostne dla mnie w roku akademickim: ultraszybka w przygotowaniu
-paczka ziaren sezamu- będą stanowiły multiwitaminową przyprawę, a może w przyszły weekend skuszę się na próbę zrobienia samodzielnie zdrowych słodkości?
-jabłka i gruszki oraz chrupki ryżowe i kukurydziane w ramach przegryzek
-suszone śliwki kalifornijskie, ziarna słonecznika i płatki owsiane-> śniadaniowa opcja
-sojowy pumpernikiel, nabiał (mleko 1,5%, tłustego nie lubię a co do chudego- na prawdę te kilka kcal na szklankę nie jest warte aż takiego ograniczenia przyswajalności rozpuszczalnych w tłuszczach witamin, dla niewtajemniczonych- A, D, E i K, jak to mnie kiedyś uczono- ADEK ;)
-paczka włoszczyzny

W ramach ratunku na zabieganie w środku tygodnia, które w tym wyjątkowo będzie wyjątkowo dokuczliwe- plan na dziś to zrobienie większej ilości zupy marchewkowej i rozlanie kilku nadprogramowych porcji w słoiki, zawekowanie i odstawienie do lodówki na kilka dni a jutro wieczorem- to samo, tym razem jednak do słoika trafią pulpeciki z kaszą gryczaną i pieczarkami lub pietruszką, jeszcze nie zdecydowałam ;)

Pozostał punkt dotyczący aktywności: W tym tygodniu tak zwane superbrzuszki, 2 serie po 40-50 powtórzeń: 
http://aktywnosc-fizyczna.wieszjak.polki.pl/fitnes...
Oczywiście bez zapominania o bieganiu ;) Dobrym dniem będzie środa, czwartek i dzisiejszy wieczór.