Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Świeżo obroniona pani magister filologii polskiej. Zakochana w książkach, filmach, serialach, mitologii skandynawskiej oraz w swoich dwóch kotach i psie. Fanka ciężkiego grania i ponurych elektronicznych dźwięków. Słaba silna wola, którą staram się wyleczyć.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7456
Komentarzy: 88
Założony: 4 maja 2015
Ostatni wpis: 25 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AlexSteiner

kobieta, 33 lat, Zgierz

167 cm, 76.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Jutro obrona magisterki. Czy się stresuję? Nieeee noooo, skądże... Może trochę. Niby nie powinni mnie niczym zaskoczyć, bo pisałam tę pracę, mam pytania... Ale jedno pytanie jest dość trudne, do tej pory nie znalazłam mocnych argumentów, samo lanie wody... Jak te pięć lat studiów szybko minęło... Trzeba będzie zacząć rozglądać się za pracą na stałe. No i zacznie się dorosłe życie. Po cholerę? Meh...

Muszę jeszcze upiec rogaliki na jutrzejszą obronę. Poszłam po najmniejszej linii oporu i kupiłam gotowe ciasto francuskie. 

Jutro zjem rogalika, bo robię cheat day. 

Bilans:

przed bieganiem (8.00): pół banana

śniadanie (10.00): omlet z dwóch jajek z połówką banana; duże jabłko

obiad (13.00): kasza jaglana z warzywami

podwieczorek (15.45): koktajl truskawkowy (truskawki; kefir, cynamon)

kolacja (18.40): dwie kromki chleba ze słonecznikiem, kiełki, plaster sera, kawałek szynki, ketchup; trzy zielone ogórki gruntowe

Bilans: https://app.vitalia.pl/workouts/542877181/22258...

+ 10min kręcenia hula hop (po 5min na każdą stronę)

Kupiłam hula hop. Zwykłe, plastikowe, dziecięce. 90cm. Obciążyłam ryżem. Wydałam może z 10 zł, bo myślałam, że jak nie będę potrafić kręcić, to nie będzie żal pieniędzy. No i opornie idzie mi kręcenie, ale poćwiczę :D

14 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Właśnie wróciłam ze wsi, wzięłam prysznic i wysmarowałam się kremem nawilżającym. Taplanie się w wodzie i leżenie z książką na słońcu zaowocowało opalenizną. Dość mocną. Więc, profilaktycznie, wolałam wytarzać się w kremie, by nie cierpieć i nie tracić skóry. 

Niedziela to zwykle rest day, ale grzechem byłoby nie korzystać z własnego, prywatnego stawu. Nie ma nic lepszego na upały niż pływanie. Dzięki temu weekendowi odpoczęłam, zrelaksowałam się. Jutro ogarnę przygotowania. We wtorek obrona. Stres zaczyna mnie powoli zjadać...

Bilans:

śniadanie (10.30): bułka wieloziarnista z kiełkami brokuła, rzodkiewką, ogórkiem, z dwoma jajkami na twardo; banan

obiad (13.20): dwa ziemniaki, dwa kawałki pieczonego kurczaka, mizeria (ogórek+ jogurt naturalny)

podwieczorek (15.45): dwie kostki gorzkiej czekolady, duże jabłko, truskawki

kolacja (19.00): grzanki z bułki wieloziarnistej z serkiem śmietankowym, kiełkami i rzodkiewką; mały kawałek grillowanej kiełbasy 

trening: 40min pływania

13 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Stwierdziłam, że skoro nie mam żadnych planów na weekend (prócz nauki), że spotkanie towarzyskie z A. i G. odbębnione, to nie ma sensu kisić się w domu. Pojechałam z rodzicami do domku na wieś.

Najlepsza. Decyzja. W życiu.

Tym bardziej, że w staw jest niemal kompletnie wypełniony wodą. Trochę brakuje, ale można się chlupać. I pływać. Dzisiejsze popołudnie na przemian spędziłam na kocu na trawie, czytając książkę i w stawie, pływając. 

Teraz jesteśmy po grillu, siedzę na świeżym powietrzu, przy mniejszym oczku wodnym, piję herbatkę i relaksuje się.

Bilans:

śniadanie (11.00) 3 naleśniki pełnoziarniste z truskawkami i musem truskawkowym

obiad (14.30): talerz barszczu białego,kawałek gotowanej kiełbasy

podwieczorek (16.30): duże jabłko, truskawki

kolacja (19.20): dwa kawałki grillowanej piersi z kurczaka w marynacie jogurtowo-musztardowej, sałatka z ogórka, pomidora i cebuli

trening: 40min pływania + 25min biegania

12 czerwca 2015 , Komentarze (4)

Endomondo mnie oszukało, sygnał GPS się zgubił i aplikacja zjadła mi ze dwa kilometry. Niby przebiegłam ponad 8, a w rzeczywistości ponad 10km. Więc udało mi się, 30km w ciągu tygodnia. Jest moc. 

Trochę dziś skrewiłam, bo podjadałam orzeszki, ale przed browarem się nie ugięłam. Sączyłam sobie wodę. 

M. jest niemożliwy. Zadzwonił, że pojawi się, wróci z pracy, ogarnie się i przyjedzie do nas. Ponad trzy godziny później dzwoni znowu, że może być za jakieś 40-50minut. Kiedy ja i G. już się zbieraliśmy. No, mistrz. Pół roku nas nie widział i do tej pory nie znalazł czasu, by nas odwiedzić. Kumpel, że hoho. 

Bilans:

przed bieganiem (7.00): pół banana

śniadanie (9.00):  5 łyżek domowego muesli, pół banana, truskawki, kefir, mleko 1,5%, cynamon

obiad (13.00): makaron z tuńczykiem w pomidorach, z zielonymi i czarnymi oliwkami

podwieczorek (15.30): kilka truskawek

kolacja (19.00): talerz barszczu ukraińskiego

+ orzeszki

trening: https://app.vitalia.pl/workouts/541027578/22258...

+ 1,5h zakupów z mamą

11 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Jutro znów do A., może spotkamy się w starym gronie, co jest raczej wątpliwe, gdyż M. uwielbia nas zawodzić. Znowu będę tęsknym wzrokiem spoglądać, jak wszyscy zajadają się chipsami, popijając je piwem... Wytrzymam. W dniu obrony planuję cheat day, mam zamiar iść z dziewczynami na piwo i jeść co tylko zechcę. Taka tam celebracja zakończenia studiów. Ale to dopiero we wtorek.

Bilans:

śniadanie (10.00): 5 łyżek domowego muesli, kefir, mleko 1,5%, truskawki, cynamon

obiad (13.00): żurek z grzybami; kawałek gotowanej kiełbasy z musztardą

podwieczorek (16.00): marchewka, jabłko, szklanka soku pomidorowego

kolacja (w planie o 19.00): omlet z dwóch jaj ze szpinakiem

trening: 

1)

2)

3) 10min skakanki

4) 10min rowerka stacjonarnego

5) 1min10s plank

10 czerwca 2015 , Komentarze (6)

Wczoraj udało mi się dodzwonić. Kamień z serca. Ocena w systemie już jest, mogę bronić się za tydzień. Uff.

Dzisiaj znowu 10km. I znowu lepszy czas, o półtorej minuty. Na dodatek ani razu nie zatrzymałam się na marsz. Zwykle robiłam sobie dwie chwili oddechu, maszerowałam przez minutę, by znów poderwać się do biegu. Tym razem biegłam godzinę bez zatrzymywania. Sukces! Jak dobrze pójdzie, to w piątek też pocisnę 10km. Spełnię swój mały plan, czyli 30km w trzech treningach. Trochę się boję, bo zapowiadają upał.  Dlatego pobiegnę lasem i wstanę wcześniej, by nie biec w gorączce. 

Wczoraj wkurzyła mnie ta sytuacja z nieodbierającą telefonów wykładowczynią, więc, by ochłonąć, poszłam na zakupy. Wpadłam na chwilę do Natury po krwistoczerwony lakier do paznokci (wymyśliłam sobie czerwony lakier na obronę) i do ulubionego lumpeksu. Znalazłam tam małą czarną, wydałam całe 13,5 zł. Zwykła czarna, lekko dopasowana, sięgająca 3/4 uda. Myślałam, że będzie idealna na obronę. Ale moja matka musiała ją skrytykować. Bo za krótka, bo wyglądam grubo. W co mam się ubrać, w worek pokutny?! Obwiązać się zasłonką?! Czy naprawdę wygląda źle?

(btw jak tu,do cholery jasnej, obracać zdjęcia?!)

Mnie się podoba, mojej matce nie. Jako alternatywę mam rozkloszowaną sukienkę do kolan, czarną, w białe ni to serduszka, ni to kropki, w wcięciem pod biustem. Wszystko fajnie pięknie, tylko trochę za luźna (kupiona jakieś 7 kilogramów temu). Więc luźna czy nieco dopasowana? 

Bilans:

przed bieganiem (8.00): pół banana

śniadanie (10.00): 5 łyżek domowego muesli, pół banana, truskawki, kefir, trochę mleka 1,5%, cynamon

obiad (13.15): cztery kotleciki z kaszy jaglanej, smażone na odrobinie oleju rzepakowego, żółtka fasolka

podwieczorek (16.00): jabłko, truskawki, 2 kostki gorzkiej czekolady

kolacja (w planie 19.00): bułka z otrębami, wędzona makrela, pomidor, kilka rzodkiewek, szklanka soku pomidorowego

trening: https://app.vitalia.pl/workouts/539678862/22258...

Aha. Codziennie wypijam 1,5l wody mineralnej, kawę czarną bez cukru (do śniadania), potem do podwieczorku kawę z odrobiną mleka bez cukru (z cynamonem), kubek czerwonej herbaty, 2xkubek zielonej herbaty. 

9 czerwca 2015 , Skomentuj

Jestem wkurzona. Nawet nie wkurzona, tylko wkurwiona. Bo, prawdopodobnie, przez kogoś, komu nie chce się odebrać telefonu, będę miała obsuwę w obronie magisterki o dwa tygodnie. Do dziś miałam mieć wszystkie oceny w usosie. Nie miałam. Bo wczoraj podano mi złą informację. Prócz ocen od wykładowcy mamy jeszcze ocenę koordynatora przedmiotu, konieczne są obie. No i mi powiedziano, że dr taka a taka jest koorydnatorem. Spoko, wpisze mi. Czekałam do wieczora, wkurzyłam się i napisałam mail. Rano sprawdzam pocztę, a tam pilne info, że mam dzwonię. To nie ona jest koordynatorem, to kto inny. A nawet dwie inne babki. No kurwa jego mać. Dzwonię do jednej: okej, dwie godziny później ocena już jest. Dzwonię do innej, od zaliczania praktyk, przyjeżdża na wydział i wklepuje mi ocenę. Dzwonie do trzeciej. Dzwonię już dwudziesty raz. Kurwa, nie łaska podnieść słuchawki. Bez tej jednej oceny nie przystąpię za tydzień do obrony. A chcę to mieć już za sobą. Na chuj wykładowczyni daje studentom numer telefonu, skoro go nie odbiera? To jest KPINA. 

Promotor do mnie dzwonił, pytał, czy dam radę uzupełnić oceny. Powiedziałam, że dam. Nie wiedziałam wtedy, że odebranie telefonu do kurwa taki wysiłek. 

Bilans:

śniadanie (8.15) 5 łyżek domowego muesli, truskawki, kefir, cynamon

IIśniadanie (11.15): jabłko

obiad (14.20): pół torebki kaszy gryczanej, gotowane buraczki, filet z piersi indyka

podwieczorek (w planie 16.30): marchewka

kolacja (w planie 19.00): jogurt naturalny z pomidorem, porem i czerwoną papryką

trening: będzie 1h rowerka stacjonarnego 

8 czerwca 2015 , Komentarze (6)

Po dwóch dniach przerwy dziesięć kilometrów, w czasie lepszym o prawie półtorej minuty. Małe sukcesy zawsze cieszą. Tym bardziej, że już na pierwszym kilometrze zaliczyłam wywrotkę. Pierwszy raz od półtora miesiąca treningu wywaliłam się. Trochę moja wina, trochę wina pana z psem, który szedł z naprzeciwka. Ładny husky zobaczył mnie biegnącą i albo zamierzał pobiec za mną, albo skoczyć na mnie. Smycz miał zbyt długą, a facet za późno zaczął ją zwijać. Chciałam minąć ich i źle postawiłam stopę. I pierdyknęłam na chodnik. Wstałam, otrzepałam się, oszacowałam straty. Boląca lewa kostka. Podarte leginsy. Starte i posiniaczone kolano. Stwierdziłam, że raczej przeżyję, bo "chłopaki nie z takich ran wychodzili" i pobiegłam dalej. No i zrobiłam swoje 10km. Kolano nie wygląda reprezentacyjnie, ale nie boli tak, jak się prezentuje:

Btw. gdyby w liceum ktoś mi powiedział, że będę w dzień wolny zrywać się o siódmej rano, by pobiegać, dobrowolnie i to 10 kilometrów, to zabiłabym go śmiechem. Zawsze unikałam treningów biegowych, a to zapominałam stroju, a to wagarowałam, a to trzy razy w miesiącu miałam okres. Każda wymówka była dobra. Lubiłam wuef, sporty zespołowe szczególnie, uwielbiałam ganiać za piłką do kosza lub nogi, ale biegać nienawidziłam. A teraz nie wyobrażam sobie tygodnia bez moich trzech treningów. Po cichu liczę, że w środę i w piątek uda mi się także przekroczyć barierę 10km. 

Wiedziałam, że będzie walka z usosem. Jutro ostateczne starcie. Mam taką nadzieję. O ile połowę ocen dziś mi wpisano, to nie praktyki, bo odpowiedzialna za to pani dr dostała ataku migreny i pojechała do domu. Oczywiście, tylko ona ma kody do usosa i tylko ona wie, jak praktyki wpisywać. Wdech-wydech. Nie denerwuj się. Także moja wina, bo mogłam wcześniej się zebrać w sobie i to załatwić. Jutro jeszcze raz pojadę, to przy okazji oddam zdjęcia i kartę obiegową.

Rozmawiałam o moich studiach doktoranckich. Nie czuję się na siłach. Pan dr polecił, bym się jeszcze zastanowiła, ewentualnie przez rok publikowała/dokształcała się/ogarniała rzeczywistość, to wystartuje w rekrutacji z rok. Może to przemyślę.

Wreszcie mam chwilę spokoju, by wypić kawę. Oooo, tego było mi trzeba. 

Bilans:

przed bieganiem (7.00): pół banana

śniadanie (9.00): 5 łyżek domowego muesli, pół banana, kefir, cynamon

IIśniadanie (11.30): pomarańcza, dwie kostki gorzkiej czkolady

obiad (14.00): zupa kalafiorowa; truskawki

podwieczorek (w planie 16.30): jogurt naturalny z zielonym ogórkiem

kolacja (w planie 19.00): mix sałat z pomidorem, papryką, oliwkami zielonymi i czarnymi, odrobiną jogurtu greckiego

trening: https://app.vitalia.pl/workouts/538266595/22258...

7 czerwca 2015 , Skomentuj

Znowu oparłam się pokusie. Miałam z A. i J. babskie popołudnie, plotki, piwo i chipsy. Zamiast tego piłam wodę oraz kawę i żarłam truskawki. Chociaż bardzo mnie kusiło. Bardzo. 

Veni, vidi, vici. 

Bilans:

śniadanie (10.00): grzanki z bułki wieloziarnistej z odrobiną serka śmietankowego, kiełkami rzodkiewki i ogórkiem; małe jabłko; dwie kostki gorzkiej czekolady

obiad (13.00): pomidorówka z brązowym ryżem

podwieczorek (16.00): micha truskawek

kolacja (19.40): sałatka z wędzonej makreli, kukurydzy, ogórka kiszonego, konserwowego, czerwonej cebuli, z odrobiną jogurt naturalnego

trening: rest day

6 czerwca 2015 , Skomentuj

Zgadnijcie, kto w ogóle nie czyta i nie uczy się do obrony?

Tak, ja. Mój wewnętrzny leń przejął kontrolę. Może wieczorem?

Meh, nie. Siatkówka, Liga Mistrzów... 

Może późnym wieczorem?

Meh, jutro też jest dzień.

Bilans:

śniadanie (10.45): jajecznica z dwóch jajek ze szpinakiem, kiełki rzodkiewki

obiad (13.20): pół torebki brązowego ryżu z gotowanym kurczakiem i warzywami "po chińsku" (papryka, marchewka, por, cebula, kukurydza, grzyby mung, pędy bambusa)

podwieczorek (16.15): miska truskawek, jabłko

kolacja (w planie 19.30): chudy twaróg z jogurtem greckim i zielonym ogórkiem

trening: 

1)

2)

3) 7 minut skakanki