Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem bardzo otwartą i komunikatywna osobą - potrzebującą do życia innych ludzi. Nie znoszę " zamknięcia " , ograniczeń. Paradoksalnie łapię oddech jak zaczynam aktywnie żyć - przede wszystkim mam na myśli aktywność zawodową.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12568
Komentarzy: 59
Założony: 27 marca 2017
Ostatni wpis: 7 kwietnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malgot2017

kobieta, 39 lat, Rzgów

158 cm, 69.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 kwietnia 2017 , Komentarze (39)

Jestem załamana! Niecałe dwa lata temu robiłam sobie makijaż permanentny brwi. Kosmetyczka zrobiła mi go wspaniale, byłam zachwycona! Nadszedł moment odświeżenia więc zadzwoniłam się umówić... Niestety ta moja kosmetyczka powiedziała, że dopiero może na początku maja - ma obłożenie niesamowite ( wynika to też z tego, że jeździ po kilku miastach i tam przyjmuje w salonach ). Nie mogłam sobie pozwolic na zrobienie w maju bo mam komunie dziecka i słabo bym wyglądała z tak mocnym makijażem :( Więc zaczęłam szukać innej, w pobliżu... Pracuje od 10-18:00 i ciężko mi wygospodarować czas, zgrać się :( ale udało się, poczytałam opinie, obejrzałam zdjęcia i poszło... Kobitka przyjęła mnie w godzinach popołudniowych, gdzie jak twierdziła zwykle tego nie robi. 

Dała mi do podpisania oświadczenie - podpisałam ( u mojej kosmetyczki niczego nie podpisywałam ) Pokazałam zdjęcia poprzedniego makijażu tuż po wyłuszczeniu i poprosiłam, żeby był nieco ciemniejszy cień... Wszystko wydawało się być ok. Zauważyłam, że miejscowo nie popisała się bo nie było idealnie równo ( pamiętałam swój pierwszy i było mega idealnie ) i ona sama też to zauważyła, jednak zrzuciła to nierówno rosnące włoski bliżej nosa i stąd ta asymetria. Powiedziała, że to przy następnym spotkaniu dopigmentujemy.... Wieczorem patrząc w lusterku dostrzegłam, ze to nie kwestia włosków tylko ona nierówno zrobiła makijaż ale to jest nic....Pomyślałam sobie, że na poprawce wyrówna i będzie ok.

Stosowałam się do wszystkich zaleceń w odniesieniu do pielęgnacji.  Niecały tydzień później zaczęło się wyłuszczanie, czyli efekt właściwy brwi, naturalny. jakie zdziwienie mnie ogarnęło i rozpacz!!!! Mam brwi dokładnie takie, jakie miałam zanim poszłam do tej cholernej kosmetyczki! Mało tego, nie wiem jakiego barwnika użyła bo wyskoczyła mi swędząca wysypka w okolicy brwi! Muszę teraz brać lek przeciwhistaminowy! Napisałam jej, że nie ma żadnego efektu i jestem załamana ( swoją drogą to też mało nie kosztuje), zrobiłam jej zdjęcie brwi i wysłałam, na co ona odpisała, czy zwrot pieniędzy - napisałam, że tak, poproszę. Po czym zadzwoniła do mnie i zaczęła tlumaczyć, że podpisywałam oświadczenie przed zabiegiem, że przyjmuje do wiadomości fakt, że może skóra byc oporna na pigment ( a niecałe dwa lata temu skóra nie była oporna i miała pięknie zrobiony makijaż !), że jeszcze żadna klientka jej czegoś takiego nie powiedziała. Aż mi się płakac zachciało a ona na to, czy ja jestem poważna ?????? Ze płaczę z tego powodu!!!!! i potem to już mnie atakowała! Ze ona nie odda mi na razie pieniędzy bo tak naprawde po ponad dwóch tygodniach będzie efekt końcowy widoczny - a po tym czasie z doświadczenia wiem, że może tylko zblednąć a na chwilę obecną nie widać w ogole zebym była na odświeżeniu makijażu! Jakiś koszmar! Konsultowałam to z dwiema innymi kosmetyczkami, jednogłośnie powiedziały, że nie widać różnicy a poza tym jest krzywo i żadna nie chce poprawiac po tamtej, wiąże sie z kolejnym zabiegiem ale kompletnym ( narysowania brwi od nowa i zrobieniu makijażu - czyli tylko 700 zł !!!!)

Nie wiem co mam z tym zrobić :( Raz, że godziny pracy mam fatalne a nie moge na razie pozwolic sobie na urlopy bo niedawno zaczęłam ją to jeszcze dodatkowo wyrzuciłam w błoto pieniądze i musze kolejne wydać tak po prostu....

Jeszcze to wstrętne babsko umieściło moje zdjęcia na swoim blogu z efaktem przed i po ! Bez mojej zgody!

Boże jaka jestem zła... Takie dziadostwo :(

Musiałam dać upust swojej złości, może któraś z Was ma pomysł jak odzyskac od tego babsztyla pieniądze??

Całuję Was i ściskam

6 kwietnia 2017 , Komentarze (20)

Cały czas czytam Wasze wpisy, biore sobie do serca, motywuje się i czuje potrzebę zdyscyplinowania... Nadszedł moment, że muszę się po prostu wygadać :( Jeszcze trzy / cztery lata temu byłam szczupłą kobietą. Jadłam różne rzeczy ( nie przesadzałam nigdy ), słodycze nigdy nie odgrywały w moim życiu istotnej roli, fast foody tym bardziej. Z perspektywy czasu uważam, że największy problem stanowiła nieregularnośc w zjadaniu posiłków. Potrafiłam cały dzień nie jeść, na koniec dnia natomiast, późny obiad i to nie mała ilość - często bolał mnie brzuch z przejedzenia. Waga nieznacznie podnosiła się. 

W między czasie okazało się, że jestem w ciązy... dzidzia chciana bo jedno już było na koncie... w 13 tc poroniłam... okazało się, że wina najprowdopodobniej były rosnące torbiele!!! Jak zgłaszałam lekarzom, że boli mnie regularnie brzuch, czuję jakby twardniał, powiedziano, że to normalne, bo rośnie macica albo wzdecia, zalecono mi cos brać, już nie pamiętam... Doszło do tragedii...

Poźniej okazało się, ze najprawdopodobniej nie będe mogła miec już dzieci... zrosty na macicy, PCOS, insulinooporność i niedrożność jajników. Zaczęłam leczyc sie u kilku lekarzy - dzięki jednemu przybrałam na wadzę 5 kg! Taki bonusik... powiedział, że to normalne! Dostałam namiary na profesora... Nie wchodząc w szczegóły, dzięki niemu, w bardzo niespodziewanych okolicznościach, po 1,5 roku leczenia zaszłam w ciążę, tuż przed decyzją o udrożnianiu jajników...Urodziła się zdrowa i silna dzidzia :) Tak się zaczęła przygoda z nadwyżką kg, których nie mogłam już zrzucić. Hormony, ilość zażywanych tabletek powodowała, ze widziałam siebie rosnącą i rosnącą....yyyyhhh 

Od dwóch miesięcy pracuje gdzieś indziej, do tego czasu miałam pracę. która nie pozwoliła mi na spokojne zjedzenie czegokolwiek - wszystko w biegu i na szybko. Nie wspomnę już o notorycznych akcjach w pracy, kiedy z nerwów wymiotowałam albo na samą myśl po przebudzeniu mnie mdliło. Tak jednak funkcjonowałam od prawie 9 lat, stres, nerwy, brak praktycznie zycia prywatnego, brak urlopu! Koncząc pracę miałam niewykorzystanego ponad 100 dni urlopu. Uwielbiałam jednak charakter wykonywanej pracy, kontakt z ludzmi, aktywny tryb życia i jeszcze mi za to płacono. ( choć z perspektywy czasu uważam, że byłam wyjątkowo głupia! Tyle lat straciłam... mogłam mase wspaniałych rzeczy zrobić dla siebie, rodzinki...) ale ciągle mnie nie było. Liczyła się kariera zawodowa i pieniądze...Moja niezależność i samodzielność wymknęła się spod kontroli... W któryms momencie nadszedł ogromny kryzys pod względem emocjonalno psychicznym. Zaczęłam się izolowac od ludzi, przyjaciół ( ja dusza towarzystwa) nic mnie nie cieszyło, nawet dwojka wspaniałych, zdrowych i szczęśliwych dzieciaków... kochany mąż... Moje zachowania stały się wyjątkowo nieprzewidywalne, nie widziałam sensu życia... Wstyd mi pisac do jakich kroków posunęłam się :( ale miałam 3 miesiące wyjęte z życia... 

Mimo tak trudnego okresu, miałam wokół siebie ludzi, przyjaciół, którzy za wszelką cenę usiłowali mnie podnieść. Nie zapomnę wystraszonej miny mojego biednego mężą... W którymś momencie obudziłam się z letargu...do tej pory nie wiem jak to się stało ale postanowiłam wszystko zmienić. Przewartościowac swoje życie o 180 stopni, wyznaczyć priorytety! 

Takim sposobem, zmieniłam pracę - ta sama branża, pieniądze nieduże ale atmosfera! Spokojna, gdzie docenia się dobrego pracownika, nie ma wyznawanej zasady typu ' nie ma ludzi niezastapionych '. Ona pozowliła mi skupic się na sobie, swojej rodzinie - której jestem wyjątkowo dłużna...

Tak kolejny krok do zmiany, po raz pierwszy uczciwie staram się schudnąć, czuć się dobrze we własnym ciele by nie unikac spojrzenia w lusterku...Powolutku idzie we właściwym kierunku. Dzięki Wam otrzymuje każdego dnia solidny zastrzyk wytrwałości i cierpliwości ( bo nie wspomniałam, w niemalże każdym aspekcie mojego życia byłam w gorącej wodzie kąpana ) Jeśli nie widziałam jakichkolwiek postępów, rezygnowałam z zakładnego celu. Cierpliwość nie jest niestety moją mocną stroną. Teraz jednak jest inaczej! walcze o siebie, swoje zdrowie i piekna sylwetkę...!

Na podtrzymanie jednak poziomu mojej beznadziejności dodam, że od akcji w poprzedniej pracy, rodem z filmów sf , wróciłam do palenia papierosów... Spędza mi to sen z powiek :( Nienawidzę, kiedy smierdzę dymem, nie palę w miejscach publicznych bo sie krępuje, jak nastolatka ukrywam się po katach. W pracy po cichu gdzies czmychnę ... Jedna rzecz od której nie moge sie uwolnic i oswobodzić. Zero silnej woli :(

Ogarnęło mnie poczucie beznadziejności ...Wierzę, że nie zanudziłam / poirytowałam Was mocno :( z racji mieszanki informacji... Po raz pierwszy poczułam potrzebę, tak duża, wygadania się, do osób nieznanych mi, obiektywnych...

Chyba na tyle... 

Pozdrawiam Was i ściskam mocno :*