Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całe życie walczę z nadwagą. Jak nie wygram teraz tej wojny, to już chyba nigdy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4047
Komentarzy: 39
Założony: 18 lutego 2019
Ostatni wpis: 17 czerwca 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
notolecim

kobieta, 30 lat, Oświęcim

168 cm, 78.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2020 , Komentarze (6)

Kawa na ławę: nie jest dobrze.

Niestety, ale wróciłam do przeżerania się. Jestem cały czas głodna. Co odpuszczę i w 1 dzień zjem trochę mniej, to od razu nadrabiam w następny. Waga w ciągu dnia potrafi pokazać ponad 80kg. Moja najwyższa waga to było 82...

Jestem tym przerażona, jednocześnie nie mam siły walczyć. Łatwiej się nażreć i udawać że się tym nie przejmuje. Nie mogę się zmotywować od wyjścia z domu. Do jakichkolwiek ćwiczeń. Jestem zmęczona, ociężała. I doskonale wiem, że to moja wina i całego błędnego koła. Do tego jeszcze kilka ostatnich dni męczyła mnie migrena. 5 milionów wymówek, i potrafię kolejne 20 wymyślić na poczekaniu.

Nie mogę znaleźć sobie punktu zaczepienia, który by mnie zmotywował. Mam kilka wesel, ale mnie nie motywują. Odbicie w lustrze robi to na jakieś 10minut, nim zgłodnieję (a właściwie to moja głowa). Na polu jest paskudna pogoda. Jeszcze przez co najmniej 2 tygodnie muszę być na wysokich obrotach, a z 2 strony zazwyczaj gdy nie mam nic na głowie ciągnie mnie do jedzenia jeszcze bardziej.

Obliczyłam sobie obecne cpm, to jest około 2100 i tego się będę trzymać, przynajmniej przez jakiś czas, skoro nie dam rady redukować to chociaż postaram się nie tyć...

1 czerwca 2020 , Komentarze (4)

Jak się zaczyna w poniedziałek pierwszego, to się ma już 2 wymówki za sobą :PP

Waga około 78,2. W tym miesiącu chciałabym popracować dietowo nad obiadami. Być może żeby spróbować czegoś nowego, albo czasem w ogóle je robić, bo to ucieka. Sportowo podjąć rękawicę codziennych ćwiczeń. Założenie jest takie, że po dniówkach w pracy będzie to joga, w dni wolniejsze przy ładnej pogodzie rower lub rolki, przy brzydkiej ćwiczenia w domu. Pewnie to będzie Kayla Itsines, kiedyś robiłam parę treningów według jej programu i było morderczo. Chciałabym zrobić 25 treningów.

I ostatni punkt, organizacja. Strasznie u mnie podupadła. Muszę powrócić do robienia tygodniowych planów i porządniejszego ogarniania spraw na bieżąco. Strasznie się rozleniwiłam, i albo nic nie robię, albo robię 300% normy, co jest wykańczające.

3 duże punkty na nadchodzący miesiąc. Czas się ogarnąć: start.

24 maja 2020 , Komentarze (1)

Mam jakiś niewielki, nieco oszukany spadek koło 0,7kg (78,7->78). Oszukany bo ostatnie 2 dni jadłam na pewno więcej niż powinnam, a kontrolne ważenia pomiędzy pokazywały wagę niższą niż dzisiaj.

Robienie zdjęć posiłków mi nie idzie. Udało mi się to zrobić ze 3 razy, a potem zawsze o tym zapominam.

Czeka mnie bardzo trudny i wyczerpujący tydzień. Trochę się obawiam, bo zawsze to jest trudny czas dla mojego niejedzenia i ogólnej aktywności, zwłaszcza kiedy mam noce w pracy. Od początku czerwca powinno się to zluźnić, i trzeba będzie nadrobić parę rzeczy, które od dłuższego czasu przekładam. Challange na ten tydzień to po prostu nie przytyć.

18 maja 2020 , Komentarze (2)

Byłam tu już kilka razy, nigdy nie udało mi się wytrwać dłużej niż kilka dni. Od zawsze mam problem z jedzeniem, ale ostatnie 2-3 miesiące nawet mnie w pewnym momencie zaczęły przerastać i przerażać pod tym względem. Najczęściej było tak, że co przybrałam - potem chudłam, oscylując koło 74kg. Ostatnio przez dłuższy czas było koło 76, ale nie włączała mi się jeszcze lampka ostrzegawcza, więc na dziś dzień mamy koło 79. Przerażające.

Ja nie mam problemu z fast foodami, słodzeniem, słonymi przekąskami, słodyczami (tu trochę mniej pewne). Z ich nie jedzeniem, bo potrafię sobie odpuścić. Ja mam problem z jedzeniem samym w sobie. Potrafię zjeść tysiące kalorii jedząc normalne jedzenie. Ostatnio problem się nasilił. Przestałam to wszystko kontrolować. W dodatku wszystko w domu jem w biegu. Nie mam siły tego kontrolować. Do tego od paru miesięcy zmniejszył mi się ogólny dzienny ruch, taki zwykły podczas dnia. Kiedyś standardem było 13tysiecy kroków, dzisiaj czasem nie robię nawet 3 tysięcy. Częściowo wina kwarantanny, a w większości moja. Czuję po sobie brak ruchu, doskwiera mi kręgosłup (a przecież nie jestem stara), bolą mnie nogi, muszę kilka razy kłaść się w ciągu dnia żeby odpocząć. Koszmar.

Odkurzyłam rower, dziś przebrnęłam 10km w celach rozruchowych. Postaram się żeby on + moje nogi stały się podstawowym środkiem transportu. Od jutra postaram się fotografować jedzenie, żeby mieć większą kontrolę ile jem.