Herbatka zaparzona, podsumowanie roku w głowie nie wypada aż tak źle. I jestem bardzo pozytywnie nastawiona do 2023. Chyba będzie fajnie. A pod koniec roku postanowiłam trochę zwolnić. W ostatnim czasie potrzebuję więcej wyciszenia, więc zdecydowaliśmy się nie iść na spotkania sylwestrowe tylko spędzić sylwestra we dwójkę.
Z tego co dziś wyczytałam sylwester w domu jest towarzyskim faux pas, ale jakoś sobie z tym poradzimy. Nie ukrywam, że jako domator jestem nawet trochę podjarana siedzeniem w domu w dresie (pewnie dresie i brokatach) przy tych całych fajerwerkach. Od mojego dostałam pod choinkę "Łatwe jednogarnkowe cuda" Jamiego Olivera, na które się od dawna czaiłam, więc coś z tego wyczarujemy (chociaż przyznam, że najbardziej chciałabym chyba zjeść Ramen), włączymy jakiś czarno-biały klasyczny film, wypijemy jakieś dobre wino i przytuleni zaczniemy Nowy Rok. Mnie się ta wizja całkiem podoba ❤
No i nie byłabym sobą gdybym tak po prostu zaczęła Nowy Rok. Tradycyjnie zaczynam z nastawieniem "Nowy Rok, nowa ja". Ale o tym pewnie jeszcze napiszę. Póki co ostatni tydzień mija mi pod znakiem porządków. Dzisiaj postanowiłam uporządkować przestrzeń i pozamykać i posprzątać wszystko co się da. W pracy uporządkowałam wszystkie dokumenty i wysprzątałam swoje miejsce pracy (głównie po to dziś pracowałam), posprzątałam i umyłam auto, nawet umyłam wszystkie okna w mieszkaniu. Dla równowagi zrobiłam sobie długą kąpiel i teraz siedzę w nawilżających rękawiczkach, a w tle leci jedno z moich guilty pleasure czyli "Eurovison. Historia zespołu Fire Saga". Jutro uporządkuję wszystko co będzie jeszcze do uporządkowania, zrobię się na bóstwo i przyodzieję dres i planowane brokaty. To całkiem dobry koniec roku.