Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jedna z wielu. Inna a jednak taka sama. Otyłość kontra ja. Czas start.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2390
Komentarzy: 61
Założony: 20 listopada 2022
Ostatni wpis: 24 listopada 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zaburzona2022

kobieta, 35 lat,

170 cm, 98.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 listopada 2022 , Komentarze (12)

Cześć jestem D. Jestem uzależniona od jedzenia. 

Ale walczę. Zrozumiałam to. I walczę. Walka trudna,bo z samą sobą. Ale ta  walka może zakończyć się sukcesem. Bo wszystko zależy ode mnie. I od Was. Jestem na dobrej drodze i w dobrym miejscu. I w tym miejscu bardzo Wam dziękuję za wszelkie uwagi, rady i nieocenione wsparcie😘😘😘 Dzięki Wam czuję,że mogę góry przenosić. Wiem,że ta euforia nie będzie trwała wiecznie,ale niech trwa jak najdłużej. Teraz jestem Żarłoczka Waleczna. 

Dziś odwyku dzień 5. Nie martwcie się. Nie odcięłam wszystkiego drastycznie. Już tak robiłam wielokrotnie i nie kończy się dobrze. Ale też znam już siebie i wiem czego lepiej nie ryzykować i lepiej nie jeść. Wszystko jest dla ludzi,ale jeszcze nie umiem odłożyć paczki póki nie zobaczę dna. Wróciłam do postu przerywanego. Kiedyś mi bardzo służył i pomagał ogarnąć wieczorne podjadanie. Bo ze mną najczęściej jest tak,że opycham się kiedy wszyscy już śpią. Wtedy czyszczę lodówkę i wyżeram dzieciom słodycze albo rano jak mąż ma pierwszą zmianę. Jakoś przed nim najbardziej mi wstyd. Może dlatego,że ciągle mu gadam od jutra to, tamto i sramto a potem żrę jak świnia. Jest świadkiem moich tygodniowych postów, głodówek i tygodniowego opychania. W sumie to,że zaczęłam jeść po kryjomu otworzyło mi oczy. Do tej pory o tym nie myślałam tylko jadłam i miałam wyrzuty.  Z automatu szłam zajadać wszystko. A teraz kiedy jestem na odwyku widzę ile czasu zajmuje mi myślenie o jedzeniu a raczej o niejedzeniu. Wmawianie sobie,że wcale tego nie potrzebuję. Że jestem silna i dam radę. Szukam sobie różnych zajęć. Niedługo wracam do pracy po macierzyńskim,więc pewnie też będzie łatwiej. 

Wczoraj i dziś jest dobrze. Nie podjadałam, nie nażarłam się do bólu brzucha. Nie jadłam nocą. Radzę sobie jakoś. Jem jeszcze za duże porcje,ale na razie niech tak jest. Na odchudzanie przyjdzie czas. Najważniejsze dla mnie teraz to jeść zdrowo i regularnie. I post przerywany,bo jakiś reżim muszę mieć,żeby się trzymać w ryzach. Teraz jest walka o głowę. O ciało zawalczę później. Najpierw muszę zacząć rządzić jedzeniem i nie dać się atakom. 

Bardzo długa mistrzu, ale poświęcenia warta. 

22 listopada 2022 , Komentarze (35)

No i zaczęłam toczyć tę walkę. Długą i trudną.

Każdy wpis powinnam zaczynać od Cześć jestem D. Jestem uzależniona od jedzenia. Od dawna czułam i podejrzewałam,że mam problem. W końcu wiem jak go nazwać. Żeby nie być z tym sama postanowiłam pisać. Może tu znajdzie się ktoś kto mnie zrozumie. Kiedy przyznałam się mężowi,że mam taki problem wyśmiał mnie i powiedział,że to kwestia silnej woli a nie zaburzenie jedzenia. Jem,bo lubię jeść i tyle i niepotrzebnie robię z tego problem,bo on mnie kocha w każdym rozmiarze. A zna mnie w bardzo różnych. Od 38-50. Grubo co?  Teraz jest bardzo grubo,ale przestałam się tym przejmować. Nie chcę się odchudzać. Zbyt długo się odchudzam. Wiecznie się odchudzam. Diety zdrowe, diety od dietetyka, posty Dąbrowskiej, diety Dukana, baletnicy, głodówki. Wszystko było. I zawsze kończyło się tak samo. Kawałek czegoś niedozwolonego i tydzień opychania. Wyrzuty, ścisła dieta i znów napad obżarstwa. Zażeram smutki, stresy,niepowodzenia,nudę. Spróbuję pokonać to sama a jeśli nie dam rady poszukam profesjonalnej pomocy. Rzuciłam palenie to może i rzucenie jedzenia jakoś się uda. Z tym,że palić nie trzeba a jeść owszem. Muszę poukładać to w głowie i nauczyć się jeść. 

Dzień pierwszy jak to początek był bardzo udany. Zdrowa micha bez podjadania. Myślałam spoko nie jest źle. Chociaż wieczorem walczyłam,żeby nie pójść do lodówki. Cały wieczór myślałam o jedzeniu. 

Wczoraj dzień drugi. Kolejny dobry dzień. Zdrowo,małe porcje i bez podjadania. Do czasu. Przyszły złe wieści. 

No i wieczór skończył się właśnie tak. Przegrałam. O 22 poszłam się napchać. Później myślałam jaka jestem beznadziejna. Miałam ochotę wymiotować,ale nie tędy droga. 

Dzień trzeci zaczął się nudnościami. Nie dziwię się patrząc na to co i ile wczoraj zeżarłam. I zamiast powiedzieć stop to od śniadania jadłam dalej. Nie zaczęłam kolejnego zdrowego dnia. Kontynuowałam zażeranie smutków. Moje śniadanie trwało jakieś 3 godziny. Teraz boli mnie brzuch. Zjadłam pewnie rację żywieniową na cały dzień. Jak nie lepiej. Pomyśleć,że kiedyś zjedzenie tabliczki czekolady było dla mnie nie do pomyślenia. A teraz? Pffff luzik. Zagryzę ją jeszcze kanapką, kiełbasą,lodami czy chipsami. 

Przed rozpoczęciem detoksu powiedziałabym dobra zacznę od jutra. Było minęło. Jutro zacznę od początku.  Nie chcę już zaczynać od początku. Nie chcę kolejnego od jutra. Nie chcę zaczynać od nowa. Dziś jest dziś i na tym trzeba się skupić. Życia też nie zaczynamy od nowa. Idziemy przez nie z bagażem doświadczeń. Tak więc detoks dzień trzeci. Idę dalej. Nie będę znów zaczynać od nowa. Przede mną trudna droga i pewnie pełna upadków. Nie chcę już od jutra. Dziś jest dziś. Idę dalej. Upadłam, wstałam. Otrzepałam się i idę dalej wierząc,że dziś już nie rzucę się na jedzenie. Dziś już będzie dobrze. 

20 listopada 2022 , Komentarze (14)

Oto ja. Znów pokonana. Dziś odcinam się od tego co było. Kolejny raz chcę zacząć od nowa. Tym razem z czystą kartą. Od lat walczę z lekką nadwagą,dużą nadwagą bywa,że z otyłością. I w tym bywa tkwię od 4 lat. Od pierwszej ciąży. Przytyłam 40 kg i nie potrafię sobie z tym poradzić. Schudłam 20 kg. Zaszłam w drugą ciążę. Przytyłam 20 kg. Schudłam 18 kg. Przytyłam 4 kg. I tak w kółko. Błędne koło. 

Poza dwójką wspaniałych dzieci mam też męża. A wiecie jak się nazywa żona z zaburzeniami? Zaburzona😁 I stąd mój nick. Okazało się,że całkiem popularny w tych stronach. Z jednej strony cieszę się,że nie jestem sama a z drugiej przykro,że jest nas więcej. Potrzebowałam bardzo dużo czasu,żeby zrozumieć dlaczego od lat tkwię w tym błędnym kole. Zawsze myślałam,że jem bo lubię. Schudnąć 30 kg? Cóż to dla mnie? Post doktor Dąbrowskiej, ćwiczenia, pełen zapał i działanie. Do czasu. Aż skuszę się na jednego cukierka, na kostkę czekolady,która zamienia się w tygodniowe pochłanianie wszystkiego co wejdzie pod rękę. Nie ma wtedy 3-4 posiłków tylko jeden posiłek dzień i pół nocy. To straszne. Dawno podejrzewałam się o to,ale po kolejnym super zdrowym dniu i przeżartej nocy jestem już pewna i gotowa przyznać to sama przed sobą. Jestem uzależniona od jedzenia. Jestem żarłomanką,nałogową żarcioholiczką. I w tym tkwi cały mój problem z utrzymaniem efektów odchudzania. Prędzej czy później pękam i załącza się głód. Przysłowiowy głód,bo przez te wszystkie restrykcyjne diety już dawno nie mam uczucia głodu i sytości. Jedzenie jest pocieszycielem, jedzenie jest odstresowywaczem, jedzenie jest sposobem na nudę. Jedzenie jest lekiem na całe zło. I samo w sobie jest złem,bo później zabijają mnie wyrzuty sumienia i poczucie beznadziejności i braku konsekwencji. A to nie jest kwestia słabej woli,bo uwierzcie,że żeby przetrwać 42 dni na wybranych owocach i warzywach trzeba mieć jaja. Więc wiem,że mam jaja. Ale mam też problem w głowie. Nałóg,który muszę pokonać. Kiedyś rzeczywiście lubiłam jeść. Tak jak alkoholik lubił się napić. I zatarła się granica między lubię a muszę. Nawet jeśli się zaprę i dłuuuuugo nie muszę to i tak przychodzi dzień,że pękam a wraz ze mną wszelkie zahamowania. To trochę jakby żyły we mnie 2 skrajnie różne osoby. 

Dziś czas otworzyć oczy i umysł. Ta walka będzie długa i rozegra się w głowie. Dziś nie przyszłam się z Wami odchudzać. Chociaż na poprzednim profilu motywowałam i siebie i podobno Was. Dziś nie chcę się już skupiać na odchudzaniu,ale na życiu. Nie zaczynam z wagą 115, bo to już za mną. Schudłam nawet do 93,ale to było chwilowe. Otrzeźwiałam wczoraj przy 101. Przez 10 miesięcy zrzuciłam 22 kg. I tak w górę i w dół. Czas zamknąć rozdział. Czas zakończyć drogę ku autodestrukcji. Alkoholik idzie na odwyk albo po wszywkę. W przypadku jedzenia muszę iść na odwyk. Zacząć od zera. Znów uczyć się jeść i trzymać w ryzach. Nie mogę już przegrywać z zachciankami. Nie mogę już pozwolić by jedzenie mną rządziło.  

Dziś przestaję żyć by jeść.  Od dziś jem by żyć. 

odwyk dzień nr 1