Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1089616
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 lutego 2017 , Komentarze (35)

bo wstaje uroczo 

choć straszą właśnie bardzo silnym wiuwaniem. To się okaże jak będę maszerowała do kata. Dzisiaj jestem leciutko głodna z rana...po raz pierwszy od 12 dni. Waga znowu w dół. Poza tym wszystko ok . Aaaaa co jeszcze zauważyłam, jem o wiele wolniej. Dzisiaj na śniadanie mam dwa średnie pomidorki , trzy małe ogórki kiszone i trochę natki pietruszki plus pieprz, jem to chyba od 15 min, troszkę jeszcze zostało. Prawdopodobnie wór jedzeniowy się skurczył i muszę jeść małymi partiami, bo nie daję rady ot tak hop siup i pożreć :D Życzę miłego końca tygodnia. 

23 lutego 2017 , Komentarze (44)

bo tłusty został u mnie przesunięty na sobotę, jak dziecki przyjadą. Jestem prawie na finiszu i nie wezmę do pyszczydła nawet skórki pomarańczowej z pączka :D. Waga znowu pokazuje trochę mniej. To miłe. Wczorajszy rytm jedzenia zaburzyli mi klienci...siedzieli strasznie długo , to mili ludzie ale okropnie upierdliwi szczególnie ona, ale ...zdradzili mi że na naszym targu we czwartki i w soboty bywa pan który przywozi " swoje " warzywa  i kiszonki. Poprosiłam klienta żeby mi kupił kapustę kiszoną , która podobno jest taka jak " w czasach młodości starszych ludzi którzy ją kupują" , czyli taka jaką kisiła moja babcia i dziadek:PP. Kupi mi kapustę i sok z kapusty, który ten pan przywozi już rozlany w butelki. Ja się wybiorę jak będzie suszej, bo muszę iść z Ciaputkiem to kupię też warzywka, podobno ma rewelacyjną smakowo marchew, no dźwigać tego nie będę. Poza tym do pana są nieziemskie kolejki a ja tak nie znoszę tłumów, które są na targu w dni targowe wrrrrrrrrrrrrr. Przeczytałam już wasze poranne wpisy i po jednym z nich zapachniało mi ...Wielkanocą. Niom...pora szykować menu świąteczne bo w tym roku ja robię Wielkanoc , przy okazji moje urodziny i imieniny mamy, a ludziów będzie co najmniej 14 , Paszczura młodszego niet, bo potencjalny zięciunio będzie chrzestnym ojcem u Tymoteuszka, bratanka. Ale jak wiecie ja mam kilka zboczeń, mam nadzieję że nieszkodliwych, nienawidzę niczego na ostatnią chwilę. Więc teraz przegląd przepisów i wpisanie ich do foldera " Wielkanoc 2017" a potem zaplanowanie zakupów, które staram się zakończyć tydzień przed świętami, bo jak wspomniałam mam wstręt do tłumu w amoku. No i z racji różnych moich usterek, przygotowanie imprezy na taką ilość luda zajmuje mi kilka dni:). Zaraz śmignę do Lidla po ostatnie zakupy na zamówione jadło dla dziecków. Ma być też pościel,lubię ich pościele a jeszcze bardziej lubię takie jak dzisiaj....z zamkami błyskawicznymi , akurat jest model, który mi przypadł do gustu. Miłego czwartku wszystkim i tradycyjnej pączkowej rozpusty. (donut)

22 lutego 2017 , Komentarze (30)

i idź do parku na psie zebranie. Tak właśnie uczynił mój małż...wsadził pod kurtkę Whisky, do nogi przytulił Tequillę i poszli. Do serca dlatego, że się darłam żeby ją wziął na smycz, ale on ją otulił kurtką i poszli, czekam aż wrócą bo jestem ciekawa jak zareagowała na kilka dużych psów i przede wszystkim jak one zareagowały na takiego gluta:D

To było o przyjaciółkach naszych mniejszych a teraz relacja. (zegar)RUSZYŁO , dzisiaj waga w dniu 10 pokazała 0,7 kg mniej niż wczoraj, od początku postu 3,6. Wczoraj wieczorem byłam wysysana lekko przez głodek. Po kolacji złożonej z surówki z gotowanego buraka i jabłka koło 21 poczułam " mały głód" ale nie zażarłam go, choć przyznam że przed oczami stanęło mi jabłko albo marchewka. Yyyyy zrobiłam mój barceloński kubek herbaty pomarańcza, wiśnia i chilli i poszłam lulu. Na tym poście jestem " krótkodystansowa" tzn. wcześnie usypiam i wczoraj to już była masakra od 19 miałam tak ciężkie powieki, że wypadało by je podpierać zapałkami i niestety 21 30 umościłam się do snu. To były plusy , teraz minusy. Lekka nocna opuchlizna jest nadal, znika w ciągu dnia, ale stopy i palce dłoni nawodnione, pierścionek nie wchodzi tak leciutko jak potem schodzi. Wczoraj odczułam dyskomfort paszczowy, nie był to zapach ani posmak miałam wrażenie że moje zęby są pokryte mchem i to tyle z minusów poszczenia. 

Aaaa ja mędziłam że jestem rozczarowana ale mój kat ...powiem wam że czekałam na jego opinię, bo on widzi dużo i czuje, pod palcami, stwierdził że a ) brzuch jest mniejszy, b) tłuszcz, spada i jak to stwierdził, " rozluźnił" się , co czuje dłońmi.W ogóle był strasznie dumy że tak się trzymam. 

Pięknie wstawało u mnie słońce różowo fiołkowo, tak letnio. Zaraz mykam do UP a wam życzę cudownego poranka i takiegoż całego dnia. Bye

21 lutego 2017 , Komentarze (41)

to ja ...zmora waszych dni a może i nocy ( tfu, oby nie) (duch). Zaczynam 9 dzień, jest ok, waga troszkę w dół ale nie szaleńczo. Nogi nadal ciepłe..hmmm może więc jest wpływ , dobry, na poprawę krążenia, dzisiaj rano obudził mnie nieprzyjemny ból głowy, ale już jest ok więc podejrzewam że to w związku z pogodą, u nas okropniaście za oknem wręcz czarno, wieje i pada deszcz. Zatem " objawowo" przechodzę przez post całkiem łagodnie, ale powiem wam że już mnie trochę męczy ta monotonia. Zaraz idę do kata , wyjdę ciut wcześniej, wpadnę do Ruchu i zerknę na gazetkę z przepisami wegetarańskimi i wegańskimi, nie zaszkodzi mieć ich w swoim repertuarze. Ja nie muszę, jak niektórzy ludzie, mieć w każdym posiłku mięsa (kurczak). Wracając wpadnę na targ, muszę kupić maty dla sikawki, wczoraj została wygłaskana i przeze mnie i przez małża ( oczywiście nie jednocześnie) za to że pięknie sikała na matę, że tak powiem " na naszych oczach" więc pochwała była natychmiastowa. Generalnie to jest mały wariat i pędziwiatr, ale widzę że serce pańcia już całkiem podbiła. To co ona wyprawia z kubkiem po pomidorkach i pustą butelką po mineralnej musi rozbawić każdego. A tu moja " zjawa" ( bez łańcuchów) po 8 dniach pokuty. Mimo pogody i nastroju nią wywołanego, miłego dnia wszystkim. 

20 lutego 2017 , Komentarze (44)

....z pola poszczenia. Waga...10 dag w górę (kreci). Opuchlizn dzisiaj brak, podobnie jak głodu, kompletnie go nie czuję. Dopiero teraz zaczynam jeść śniadanie. Nie wiem czy nie sugeruję się danymi z książki, ale ja która nogi mam zawsze zimne jak żaba, wczoraj wieczorem i całą nockę i dzisiaj raniutko miałam ciepłe stopy. Może krążenie nabrało żwawości, trochę bardziej podoba mi się moja twarz, mam wrażenie że wysubtelniała. Podsumowując...jeśli ktoś nastawia się że na WO zaobserwuje szybki i spektakularny spadek wagi..to może się srodze rozczarować. Taki u mnie nastąpił w ciągu dwóch pierwszych dni ...ponad dwa kg w dół, potem przez 5 dni w zasadzie ani grama...bo co 20 dag w dół to 10 w górę. Gdyby nie to że sobie obiecałam zbadać moją wytrzymałość i podzielić się z wami wrażeniami, a po części wyrobić i lepsze zwyczaje żywieniowe ( głównie dokładać więcej warzywek do posiłków) to bym to przepraszam za wyrażenie, pieprznęła. Z milszych donosików ...obżerała się Długoręka u mnie w sobotę pomelo. Nie cierpię grejpfrutów, choć mam świadomość ich zdrowotności , niestety smak gorzki za żadne skarby nie będzie moim ulubionym ( no chyba że jest to gin z tonikiem 8)) i nie będę jadła tego owocu, ale umyśliłam sobie że to może pomelo...krzyżówka pomarańczy i grejpfrutów i kupiłam ...przepyszne. Od dzisiaj jest promocja w Lidlu i kupiłam sobie aż " czy" zresztą dziecki azjatyckie zjeżdżają w sobotę to będzie co poskubać jak oni będą pączki wcinać. Podobno duuuuuuuuuuuuuuzio prezenta wiozą (impreza). Prosiłam o przyprawy ciekawe co dostanę. Co tam jeszcze ....aaaa kupiłam sobie taśmę do ćwiczeń, żeby mi nie było zbyt lekko tylko z hantelkami i chyba na dzisiaj to tyle popełniłam. Więcej grzechów nie pamiętam ...o rozgrzeszenie a tym bardziej pokutę się nie ubiegam ( przecie poszczę....to już karę za moje grzechy sobie sama wyznaczyłam) więc życzę wam miłego początku kolejnego tygodnia. Słonka nie ma ale jest ciepło ...lód na chodnikach się rozpuszcza, więc są widoki na miłe spacerki, kończę śniadać i lecę bawić się w ogrodniczkę ...kupiłam ziółka będę je siała. Bye 

19 lutego 2017 , Komentarze (52)

co do postu. I to zarówno na tak jak i na nie. Myślałam, że waga będzie leciała " ziuuuuuuuuuuuu i łup" a tu nie ..od wczoraj poleciało 20 dag. No dobra , nie powiem żeby mnie to  cieszyło jakoś nieziemsko ale...nie mam wyjścia, głodu jeszcze nie czuję...i zajrzałam w rozpiskę i już widzę , że będzie inne śniadanko , resztka szpinaku z pomidorkami koktajlowymi, jabłko będzie samo bo nie ma chrzanu ..korzenia nie ma pytałam, wypadało by kupić tarty, ale przecież tarty to ma dodatki min. cukier. Więc będzie bez chrzanu ...do chrzanu:D. Z objawów na nie ....mam opuchnięte stopy i dłonie ( a miały opuchlizny schodzić wg książki) wczoraj na wieczór bolała mnie urwana ręka, ale teraz jest ok, no i zaczęły się problemy wctowe, a niby tyle błonnika, i wody tyle i ....żarcia niet, organizm zareagował i masz babo ...a właściwie nie masz. No nic..tydzień mija a ja żyja , więc przeżyję jeszcze tydzień. kolejny dzień bezenergetyczny pogodowo ...czyli to co za oknem nijak ma się do naszej radości życia  Zatem życzę wam jak najprzyjemniejszej niedzieli idę śniadać a potem fikać :<, TBW dzisiaj sobie zrobię to się uwściekam należycie :D. Hej hej 

18 lutego 2017 , Komentarze (27)

wasza upierdliwość :D Dzisiaj jest lepiej, przynajmniej fizycznie, bo pogodowo...barowo. Śniadanie dzisiaj to zupełnie moja inicjatywa, nic mi się praktycznie nie podobało w przykładowym jadłospisie. Skonsumowałam więc marchewkę...niech mi uzębienie pracuje, potem pół opakowania szpinaku z 8 rzodkiewkami , leciuto osoliłam dużo opieprzyłam i odkryłam, że szpinak ma orzechowy posmak , matko mymlałam to chyba ze 20 minut:PP. Ale się udało , zakończyłam szklanką soku jabłkowego z kiwi i guawą. Pycha , odpoczęłam moment żeby mi się strawa poukładała po lelitach i poleciałam na matę. No co za dzień dzisiaj ..czułam się jak centrala...nie nie rybna(smiech) telefoniczna. Najpierw Paszczur II "mamoooooooooo a jak mam zrobić gulasz" udzieliłam instrukcji paszczowej, nie odłożyłam telefonu ...następny, mój dawny szef..kontakt z mężem..proszę bardzo mąż pod ręką cudem był to go ..podałam8). Skończyli, poleciałam na matę, zdążyłam się rzucić...telefon, znowu Paszczur , zapowiedziałam że zabiję, rozpuszczę w kwasie a tłuszcz zakopię w kącie ogródka jak mi jeszcze raz przerwie ćwiczenia ( w zasadzie nie dopuści), obiecała poprawę i niedzwonienie przez najbliższe 30 minut. Poleciałam, buch na podłogę...telefon , ożesz ty ...w pióro skubana ...przyleciałam znowu były szef...kajał się że on to do mnie dzwonił a w końcu rozmawiał z mężem ( pralka mu zastrajkowała) a ot to do mnie zadzwoni po niedzieli i umówimy się i mi część pieniędzy zapłaci ( ostatnia firma w której pracowałam wisi mi sporo kasy z tytułu zaległych wypłat) tutu rutu majtki z drutu , to płacenie to już od 3, 5 roku się ciągnie , co z tego że mam wyrok, jak komornik nie ma skąd wziąć kasy dla mnie. Szybko skończyłam i poleciałam do Nikodema i dziewczyn. Udałoś....potrenowałam w spokoju , psice śpią elegancko na mojej kołdrze, cisza jak makiem zasiał. Nawet małż stwierdził , że one jak są same ( czytaj nie widzą żadnego ludzia) to są bardzo grzeczne. Tia...tylko rano zrzucił w spiżarni pojemniki, takie po pieczarkach, pomidorkach koktajlowych, które mi się świetnie sprawdzają w kuchni, szczególnie kiedy mam coś np. zważyć...i ta małpa upodobała sobie kubek po pomidorkach koktajlowych ....Dżizas...20 min hałasu mi narobiła, jeździła tym kubkiem po całym domu, atakowała go, wsadzała w niego głowę...no po prostu cyrk na kółkach i doskonały budzik...bo mimo walenia kubkiem i szczekania na niego ...jak człek popatrzył jak ona się bawi to nie dało się złościć a pyszczydło działało antyzmarchowo czyli rozciągało się w uśmiechu. Chwilowo mogę sobie pochłeptać wody i skończyć prace umyślne ...a potem przygotować obiadek. Waga ruszyła...od wczoraj 0,5 kg mniej ...i nie wiem czy był wzrost chwilowy czy szklana małpa mnie wczoraj zwodziła. Nie ważne...ważne że podążam dalej ...choć czuję leciutkie ssanie ale to nic, utopię je w Nałęczowiance . Miłego dnia ( choć za oknem paskudnie, szaro, buro i wilgotno) Ahooooooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjjjj

17 lutego 2017 , Komentarze (32)

Dzisiaj mi nie halo, po całości. Wczoraj wieczorem byłam głodna, nie jak pies, ale głodna. Niemniej dałam radę. Paszczurzyca II wczoraj się zwaliła do domu, więc dla niej robiłam " ludzkie" jedzenie, pierś z indyka ( zmieniłam koncepcję i zrobiłam jej kompletnie niedietetycznie bo w panierce) , ugotowałam resztkę ziemniaków, które mi smętnie zalegały i podzieliłam się połową mojej obiadowej surówki z białej kapusty i jabłka ..tylko ja jadłam z pieprzem i kminkiem a jej dodałam łyżkę majonezu. Zastanawiałam się co ja zrobię z 3 sznyclami które zostaną, ale dzieć pożarł dwa ...mlaskała z zadowolenia. Potem trafiła się siostra małża - ponieważ po pracy to ją nakarmiłam, a potem przybył jej mąż, żeby ją zabrać do domu...dla niego już nie było ziemniaków ale zjadł sznycelka z bagietką. I problem jedzeniowy z głowy...tak to musiałabym znowu psice paść mięsem ;), no chyba że Bankomat by łaskawie skonsumował...jak mu powiedziałam że została surówka i może ją sobie zjeść spokojnie bo ja z majozezem to nie ...to powiedział że da psom. Dzisiaj rano przybyła Długoręka, siostra uwielbia popłuczyny u mnie. Co dolezie do ekspresu, to sobie puszcza " kawę" z kapsułki, którą ja już zdążyłam wykorzystać:D. Dobrze że wystarczy nadusić guziczek i wyłaczyć maszynerię. Do kawy ...zajrzała do lodówki, pytam czego dusza potrzebuje a ona...coś bym chrupnęła do kawy ale nie czekoladę. Zaproponowałam płatki owsiane, ale nie usłyszałam odpowiedzi na propozycję, więc powiedziałam, że orzeszki może dostać. Wybrała ziemne ....nie solone, chociaż i solone mam w moich przepastnych szafkach. Potem sobie pojechała w pi...u albo i dalej i ma na tyle serca, że wysłała mi szybko sms żebym uważała bo na chodnikach " żywy lód" yhyyyyyy no to ja zadzwoniłam szybciutko do mojego kata i powiedziałam, że szalenie cenię jego ręce i jego dotyk, ale moje nogi i kręgosłup są mi " droższe pieniędzy" i dzisiaj pozostanę w domu. I w ten sposób czas poranny spędziłam na pisaniu pozwu. Jeśli chodzi o poszczenie ( nie puszczanie) to trzymam się dzielnie. Choć dzisiaj mało smacznie i jarskie leczo zamieniłam sobie na brokuła :D. Objawy zaobserwowane ...wzrost wagi...co mnie zdziwiło niepomiernie. No ale może ciele wyczaiło, że ma ograniczone żarło i się zaparło. Z plusów dodatnich ...zauważyłam że mam mniej podpuchnięte oczy po nocy, stopy też łatwo wsuwają się w kapcie. Poza tym boli mnie kręgosłup ...ale nie wiem czy to zmiana pogody, bo u nas dzisiaj deszczy od rana ...czy może gnaty mi się odtruwają. Niesprawna noga nie boli. Więc jakby na to nie patrzeć na razie jestem na tak . Życzę wam wspaniałego końca tygodnia. U nas orły wylądowały, ciekawa jestem czy nie padli w drzwiach samolotu z powodu szoku termicznego .Przyjeżdżają za tydzień i już mi złożyli zamówienie na " domowe " jedzonko. Miłego dnia wszystkim...chce mi się spać..jak nie wiem co. 

16 lutego 2017 , Komentarze (56)

Daję głos, albowiem zostałam upomniana za ...ciszę. Hehehehehe...no co niektórzy to by byli wdzięczni że zamilkłam. Ale ...jak widać nie czytelnicy:D co mnie cieszy niepomiernie. No dobra....miałam z tym poczekać, ale skoro jestem ciągnięta za klawiaturę i język to powiem. Ta moja waga , nie tylko stojąca a wręcz rosnąca , doprowadziła mnie do szału i poszłam sobie na post...Dąbrowskiej. Przyznam, że byłam niezmiernie sceptycznie nastawiona , a wręcz mój sceptycyzm się nasilił po przeczytaniu części książki. Ale stwierdziłam " raz kozie śmierć" tyle osób go przeprowadza to i ja wytrzymam. Pojechałam w poniedziałek tradycyjnie na zakupy i wyjechałam z koszem warzyw i odrobinką dozwolonych owoców. Zaczęłam z marszu i muszę wam powiedzieć, że pierwsze co mnie zaskoczyło to wielkość posiłku, ja nie jestem w stanie zjeść tego co mam w jadłospisie w ramach posiłku. Najbardziej przerażał mnie głód...nie ma głodu, ot wczoraj po obiedzie leciutkie ssanie w żołądku, ale zapiłam je miętą ze skórką cytrynową. Trochę miałam pietra jak to będzie nie solić....czasem bzyknę raz młynkiem z solą morską, ale mnie smak gotowanych warzyw nie przeszkadza, zresztą ja większość tych warzyw jem na surowo. Ciekawym doświadczeniem była zupa ogórkowa ugotowana na marchwi, pietruszce, selerze i ogórkach, lekko słodkawa ale nie ohydna. Moim nr. 1 stał się ...korzeń selera, dlaczego do tej pory ja tak rzadko go jadłam to nie wiem. Ale podsumowując: nie jestem głodna, nie czuję jeszcze kryzysu, chociaż właśnie zaczyna mnie pobolewać głowa i nie doszłam do tego czy włącza się odżywianie endogenne, czy zmienia się ciśnienie, siły są - ćwiczę, łażę do kata, chałupę mam ogarniętą do 8 30 ( u mnie dziw), dużo sikam i to nie dlatego że więcej piję, ot chyba schodzi ta niechciana woda. To akurat mnie trochę niepokoi, bo ostatnio jak wpadłam do kata niczym bomba, to od razu do kibelka , który potem czyściłam ze śniegowego błota.A teraz podsumowanie po 3 dniach postu, moja waga pokazuje 2,8 kg mniej. Jedno już wiem na pewno ....jadłam zbyt mało warzyw , a to takie przyjemne i sycące. Kolejne donosy będę dostarczać w " kolejnej kolejności" a tym czasem miłego dzionka (pa)