Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem grubasem. Lubię mieć makijaż i ułożone włosy. Lubię gotować i piec dla rodziny. Lubię jeść. Za bardzo. Jestem zajadaczem emocjonalnym i brak mi konsekwencji w podejmowanych próbach zrzucenia wagi. Coraz trudniej kupić mi fajne ubrania i patrzeć na siebei bez pogardy w lustro.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19377
Komentarzy: 558
Założony: 3 maja 2017
Ostatni wpis: 11 lipca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Azane

kobieta, 40 lat, Warszawa

172 cm, 105.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 czerwca 2017 , Komentarze (4)

Czasami tak bywa, że troski i nieszczęścia chodzą nie parami a tabunem. W pewnej chwili drobne sprawy zaczynają człowieka przerastać i wydaje się, ze złamany obcas, zzółnięty kwiatek czy przeterminowany jogurt w lodówce to kolejny zamysł wszechświata. Teraz mam taki czas w życiu. Burzowy, niepewny, chwiejny, po prostu trudny. Mądry człowiek powiedział mi kiedyś, że nasz los przypomina sinusoidę. Jak jesteś na szczycie, to na chwilę musisz zjechać na dół, ale tylko po to aby niedługo wdrapać się na szczyt... No to wołam: chyba sama do siebie - wchodzimy, wchodzimy! Nie spać, zwiedzać!

A tak poważnie to chyba muszę to wykorzystać, aby postawić kropki na niezakonczonych w życiu sprawach. Skoro staram się odzyskać kontrolę nad wagą to powalczyć o kontrolę gdzie indziej.

Tymczasem pojechałam odpocząć, porozmawiać sama ze sobą. Posłuchać...

W tym tygodniu waga stoi. Nie ma ruchu w dół, ale nie ma i w górę, co biorąc pod uwagę cały ten stres jest sucesem. Jaby nie było, pierwszy mały wyznaczony cel zrealizowałam. Walczymy dalej... 

A ja mam postanowienie: BYĆ DLA SIEBIE DOBRĄ :) Tylko tyle i az tyle!!!

31 maja 2017 , Komentarze (6)

Kocham chleb. Kojarzy mi się z domem, bezpieczeństwem, dobrocią. Najsmaczniejsza rzecz dla mnie i prawdziwy rarytas z dzieciństwa to piętka, przylepką zwana, z masłem i pomidorem. Zadnej wędliny, sera...

Do chleba w moim domu podchodzi się z namaszczeniem i szacunkiem. Nie wyrzuca się okruchów, nawet jeśli zdarzy się, że chleb się popsuje to się go pali, aby nie walał się opuszczony w śmietniku. Pamiętam jak moja babcia zanim zaczęła kroić nowy bochenek czyniła na nim znak krzyza. Wspominam to z rozrzewnieniem, trochę ze smutkiem, nie kontynuujemy tej tradycji...

Wczoraj po raz pierwszy od trzech tygodni zjadłam kromkę białego chleba. Nie było to przemyślane, zaplanowane rozpieszczenie. Ot! zabrakło mi ciemnego pieczywa. I wiecie co? Rozbolał mnie brzuch... Tyle się teraz się mówi, dobry chleb to tylko mąka, woda i drozdze, (ewentualnie ziarna). Wszysto poza tym jest niepotrzebne. Rodzi się więc pytanie po co to pakują do środka....

Zapałałam chęcią upieczenia dobrego, ciemnego chleba, taki plan na weekend, powrót do korzeni, smaku i piekarnika...

26 maja 2017 , Komentarze (7)

Takie proste i takie trudne. Cenię szczerość, nie znosze kiedy ktos mnie okłamuje, nie dopowiada, kręci. Tym bardziej przerażona jestem, kiedy pomyślę, jak ewoluował mój stosunek do jedzenia...

Doszłam już do etapu, gdzie chowałąm papierki po zjedzonych cukierkach w szufladzie biurka, aby nie było widać ich w koszu. W szafce miałam schowaną puszkę "na czarną godzinę" z cukierkami, która wcale nie była ostatecznością, a raczej czymś codziennym. Kiedy złapałam się na tym, że ukrywam się z jedzeniem, coś mi świtało, że to nie w porządku... Że fakt, iż wstydzę się jeść to sygnał alarmowy... Świtało, ale nie na tyle żeby się skonfrontować ze samą sobą. Potrafiłam zjeść całe pudełko czekoladek, czy ptasiego mleczka i wynieść opakowanie, ukrywając je pod stosem innych papierów, aby nie było go widać, aby nie padło pytanie skąd to i kto to zjadł..

Często słyszy się, że jedzenie uzależnia. Brzmi to banalnie i dziwnie. Ale to prawda. ta jak alkoholik w stanie upojenia nie przyzna się do tego, że coś wypił, tak ja po pochłonieciu czekolady mogłąm powiedzieć, że jezcze nic nie jedałam. To są straszne rzeczy, ale myślę że trzeba przyznać się przed samym sobą. Pogrzebać w sobie, skonfrontować się ze sobą... inaczej nic z tego nie będzie. Trzeba być szczerym, ze sobą przede wszystkim.

23 maja 2017 , Komentarze (2)

Tak! Znowu jestem na diecie... Znacie to? kolejne postanowienie, nowy zapałał, wiara i przekonanie, że tym razem sie uda? Przerabiałam chyba wszystkie możliwe diety, Potrafiłam schudnąć 20 kilo w ciągu dwóch miesiący i z rozkoszą wrócić do ciała parę rozmiarów więszego... Chyba do pewnych decyzji trzeba dojrzeć. Myślę, że nadszedł mój czas. Czas na to by wprowadzić zmianę i krok po krou odzyskac kontrolę. Nad jedzeniem, nad sobą samą.

Mijają dwa tygodnie na diecie Vitalii. Postanowiłam wyciągnąć rękę z prośbą o pomoc. Na razie walczę.