Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W listopadzie mi stuknie 30stka...Od 2 lat mieszkam we Włoszech, przedtem 4 lata w Londynie, a wczesniej była jeszcze Grecja - Kreta i niezapomniane USA. Gruba to ja byłam od zawsze, ale dopiero teraz przez ostatnie miesiące czuje się taka spuchnięta, wielka i ciężka jak nigdy dotąd. Nie mam się w co ubierać, bo mam szafę pełna ciuchów, a większych rozmiarów nie chcę kupować, nie chcę ich szukać, bo chce schudnąć. Chyba już najwyższy czas aby schudnąć, raz na zawsze zmienić nawyki żywieniowe i tu ważne: ćwiczyć, ruszać się, wykonywać sport co najmnie 3 razy w tygodniu po 30 minut. Chcę się zmienić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 228448
Komentarzy: 2746
Założony: 13 września 2009
Ostatni wpis: 27 kwietnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kingoje82

kobieta, 42 lat, Moniga Del Garda

163 cm, 101.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: To jest moja zima na tworzenie nowej mnie!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 października 2009 , Komentarze (4)

Jejku, az myslam, ze nie wiem co sobie zrobie, po prostu nie moglam przestac. Zjadlam druige sniadanie o 12tej, a pozniej o 13.30 wpadlam do kuchni i prawie zjadlam pol pizzy...

Co prawda to nie zadna kupna pizza, tylko domowa, ale z mozzarela, ktora ma jednak sporo tluszczu, a do tego jeszcze plaster sera plesniowego... W koncu zalalam sie jakims sokiem i zmusilam sie do wyjscia do sklepu.

A bo dupa jestem wolowa, bo taka ladna pogoda a ja jak zakleta przed komputrem siedzialam caly dzien prawie. Jedno co mi sie udalo zrobic to upiec czekoladowe muffinki, ktore moj chlopiec musi sprobowac, a ktore na czwartek biore do pracy.

Caloksztalt przedstawie wam pozniej.

Ide sie pokarac za ten dzien troche.

PZdr

 

13 października 2009 , Komentarze (1)

               Witajcie Vitalijki,

ja dzis glodna od rana ;), bo ostanie pare dni jadalam snaidanie o 7 rano, a dzis o 9tej i zaraz po przebudzeniu prosto do kuchni. Wczoraj po kolacji, tez bylam glodna, bo zupa z dyni, ktora gotowalam wogole nie wyszla :(, i za miast napic sie jakiejs herbaty, to zajadalam sie suszonymi bananami, ale pozniej zapilam sokiem rozrobionym z woda i sie skonczylo.

                 Dzis wolne od pracy, moze troche pozalatwiam spraw jak mi sie uda wyrwac z domku, hehe. Pewnie do silowni sie nie wybiore, bo mi nie po drodze, ale cos na pewno w kierunku cwiczen porobie.

                 Z dieta myle, ze trzymam sie dobrze, nie objadam sie slodyczami, pilnuje sie przemisow, choc co prawda troszke je modifikuje, ale nie drastycznie hehe.

 

Dla dobrego humorku dodaje fotke, swoja obecna :). Na przestroge? Czy na rozweselenie? To juz pozostawiam waszej opini ;) hihi

 

To ja i moje obecne 88 kg            

11 października 2009 , Komentarze (4)

                     Witajcie Kochane,

ja wlasnie jestem w pracy, pobudke mialam o 5 rano i tak dlugo jechalam autobusem, ze jeszcze zdarzylam sie spoznic o 5 min. Eh, nie lubie jezdzic w niedziele do pracy, bo trzeba sie tluc autobusami, a jak rano widze ludzi wracajacych z imprez to smutno mi sie robi, bo wiem, ze oni swietnie sie bawili cala noc, a ja ide do pracy.

                   Tak to juz jest jak sie pracuje w hotelu, tutaj prawie jak w szpitalu 24h/7, ruch, pretensje i marudzenie gosci ;). Kiedy tu zaczynalam 3 lata temu wszystko wygladalo inaczej, teraz... ah to dluga historia. Moze innym razem wam tu pomarudze.

                     POZYTYWNIE MUSI BYC!!!

Usmiecham sie do siebie, bo za chwile moge zjesc drugie sniadanie :), kefir mam z koperkiem.

Usmiecham sie, bo tuz za komputerem leza pyszne Maltesers... ale ukrylam je aby nie widziec i staram sie nie spoglodac w ich strone ;)

Usmiecham sie, bo podobno wlasnie taki grymas twarzy, powoduje iz po mimo tego, ze mamy dola organizm zaczyna wydzielac endorfiny.

Usmiecham sie do gosci, bo oni tez zaspani, bo nie rozumieja co sie do nich mowi, bo dzis niedziela

I zrobilo mi sie wesolo heheh, a zapowiadalo sie tak smutawo ;).

 

                         Pozdroweczka Kochane i milej niedzieli wszystkim zycze.!!

10 października 2009 , Komentarze (5)

                    Witajcie Kochane,

jak wam mija sobotni poranek?

U mnie okej, w pracy od 7 rano, ale wlasnie walcze z czekoladkami... bo leza tuz obok mnie na biurku, bo inne dziewczyny je zostawily aby sie czestowac, a one tylko na mnie patrza, w zlotym opakowaniu, z nadzieniem orzechowym... A KYSZ!

Juz dzis z biurka wynioslam orzeszki pistacjowe i chipsy.

Zaraz skonsumuje moje drugie sniadanie: chlebek z chrzanem, mandarynka i troche jogurtu.

                 Milej soboty kochane, zycze duzo silnej woli, ja lece sprawdzac rachunki, a czekoladki oddam tym chudszym kolezanka

Papapa

 

8 października 2009 , Komentarze (3)

Witajcie Kochane,

moj drugi dzien wolnego minal rowniez milo, choc byl moment gdy widzialam ciemnosc i gwiazdki w mojej glowie. Przesadzilam lekko na silowni, co prawda pani trener wypisala mi fajny program cwiczen, dosc ostry, ale mam nadzieje, ze podolam. A przesadzilam, bo nie zjadlam drugiego sniadania i bez energii pojechalam na silownie. Po intensywnch 45 min, zakrecilo mi sie w glowie, zaoladek mialam scisniety i prawie mdlalam. Juz widzialam najgorsze scenariusze, ale udalo mi sie uspokoic i odzyskalam rownowage. Zaraz po silowni wybralam sie na salatke do baru, bo na pewno nie dojechalabym do domu.

Diety sie trzymalam, wysilek byl ;) hehe, a na jutro jedzonko tez naszykowane.

Bylam dzis tez w swietnym supermakrecie i kupilam "dmuchana" kasze jaglana. Hehe nie za bardzo wiem do czego jej uzyc, ale wlasnie googlam jakies przepisy :)

Mam nadzieje tylko, ze moja motywacja co do silowni po dzisiejszych przezyciach sie nie zmniejszy i bede dalej tam codziennie chodzic i wytrwale sie pocic.

 

Dobranoc kochane, slodkich snow. Papapa

7 października 2009 , Komentarze (5)

                   Witajcie Moje Kochane,

jak wam mija wieczorek? Przy herbatce, bez ciasteczka rozumiem?  

             U mnie wieczorek spokojnie, pyszna kolacja, goraca kapiej, cieply pokoik i deszczyk za oknem, nawet lubie ta pogode.

Dietkowo dzis bylo, choc bez silowni, ale to nie znaczy, ze siedzialm caly dzien w domu, wogole to wydarzyla sie dzis rzecz, o ktorej wogole bym nie pomyslala :).Ale to o tym za chwile, watek kawowy ;).

                Dzisiejsza dieta:

*sniadanie I : pol krokmi ciemnego pieczywa, dwa plasterki szynki, cebulka i dwa plasterki pomidora, herbata, 200 g jogurtu, mala mandarynka

 

*sniadanieII (zjedzone po 2,5h): kluski lane na mleku - 1 jajo, 1 lyzka maki, szlk mleka

 

*lunch: zgubiony po drodze ;) - czarna duza kawa o 15.30

 

*obiadokolacja (19.00): surowka z marchwi i jablka z chrzanem, risotto z owocami morza mhmhmh..

 

*przekaska: bedzie herbata z sokiem z czarnej porzeczki, bo duzo wit C ma.

Wiec, kalorycznie wszystko wedlug normy, najadlam sie, glodna nie jestem i czuje sie dobrze.

                             Deszczowo dzis bylo, heh, w koncu jesien, no i w Anglii to i tak tu pada, wiec bez parasola nie ma co sie wybierac, wiec sie bardzo ucieszylam, ze go dzis ze  soba wzielam na zakupy.

  Zakupy, zakupy, wrocilam zadowolona, ale nic nie kupilam, bo nie znalazlam nic, a pozniej zaczelo padac, wiec i tak stracilam ochote, wiec chodzilam od sklepu do sklepu, gdy nagle uslyszlam sms...

                          **Kawowo***

              

                     Sms przyszedl od znajomego, ktory mi pisze, ze wlasnie zwiedza okolice, od ktorej ja jestem jakies 10 min drogi. Pytam sie go czy ma parasol, bo pada, i zastanawiam sie czy bedzie mial czas na spotkanie, bo przeciez nie widzielismy sie od ponad 3 lat, znamy sie tak dlugo, a on mnie tu zaskakuje takim sms, ze jest w okolicy.

Dogadalismy sie w dwa smsy ;), myslalam, ze sie nie poznamy, ale znalezlismy sie bez problemu i odrazu przeslismy do Starbucksa, bo zaczelo mocniej padac, a i jak tu gadac tak w drodze.

              Eddie, zaproponowal kawe, ciastko tez, ale ja odmowilam ;). Ah, jak milo bylo. Rozmawialismy o wszystkim i o niczym, o pracy, bo on tez pracuje w hotelu, tylko z roznica, ze on jest jego wlascicielem hehe. O tym co sie wydarzylo, o zwiazkach, o podrozach, o wszystkim i o niczym. Jak fajnie zobaczyc sie z kim po dluzszym czasie, sz zegolnie tak niespodziewanie, i ja do tego mialam wolne od pracy.

           Z  Eddiem  znamy sie juz od paru lat, dlugo bylismy tylko internetowymi znajomymi, spotkalismy sie raz w 2006, i znow dopiero teraz. Niby bylo cos miedzy nami, ale co to bylo to nie wiem. Wiem, ze jestesmy dobrymi znajomymi i tak pozostanie do nastepnego spotkania.

             

               Tak mi minal dzionek, milo, dietkowo, deszczowo, a kawa tak dawno tak dobrze mi nie smakowala jak dzis.

          

Pozdrawiam Was Vitalijki, spokojnej nocki, kolorowych snow i wytrwalosci w dniu nastepnm :)

 

                 

 

 

6 października 2009 , Komentarze (5)

Rozpadalo sie! I nie usmiecha mi sie aby wychodzic, no ale coz, do pracy i tak trzeba isc wiec i tak nie mam wiekszego wyboru, no nie?

W planie mam sie wybrac na silownie i znow do sauny, i pewnie wiecej czasu spedze w saunie niz cwiczac, ale tam jest tak milo, i szczegolnie po spacerze w deszczu. A wczoraj jak tak troche posiedzialam to nawet mi pomogla z kataram, wiec w sumie dobra sprawa.

Dietetycznie jak najbardziej, choc z iloscia dzemu (niskoslodonego) troche przerkoczylam, ale to jagodowy, polski, taki pyszny, ze nie moglam sie oprzec. Sama bym taki zrobila gdybym miala mozliwosc wybrac sie na jagody w sezonie, ale nie bylo mozliwosci, a dzemik po prostu super. Na lunch i obiadokolacje tez juz przygotowalm sobie posilek - kanapka z szynka i salatka z tunczyka, a na koniec dnia serek waniliowy :)

Buziaki i usmiechy sie do Was Kochane!!!

5 października 2009 , Komentarze (3)

PLAN NA DZIS:

Dojechac na silownie po 12tej, 30 minut bierzni lub orbiteka. Wczoraj po jezdzie na rowerze stacjonarnym chyba sie przezeiebilam bo stal bezposrednio pod klimatyzacja. A ja zawsze jakas taka wrazliwa na te urzadzenia, i cholera musialo mnie dopasc. Po cwiczeniach prysznic i do sauny na 10 min, moze pomoze na ten katar.

                        Jeszcze tylko musze naszykowac sobie jedzonko na caly dzien i uciekam zdobywac szczyty :).

           Pozdrawiam Was kochane i trzymacjcie sie mocno i twardo swoich postanowiem.

 

 NADWADZE MOWIMY STANOWCZE NIE!!!!

 

PRECZ Z OTYLOSCIA!!!

 

 

3 października 2009 , Komentarze (6)

To juz trzeci dzien z rzedu na silowni. Kazda sesja po 45 min, rowerek i bierznia, aby rozruszac serduszko i przygotowac sie do treningu silowego, ktory mam w planie rozpoczac w nastepnym tygodniu, po konsultacji z jednym z trenerow.

Dzis wypocilam tylko 200kcal, ale przyjemnie bylo sie zmeczyc, hehe. Zakwasy tez juz czuje, czyli silownia dziala, szczegolnie na moich boczkach ;) i posladkach, no i dobrze, nalezy im sie troche bolu, bo za czesto plaszcza sie na krzeslach i sofach ;) te posladki moje hehe.

Do tego wymyslilam sobie jeszcze inne cwiczenie. Otoz kiedy jade metrem, to od stacji do stacji spinam posladki ;). Akurat, dojezdzam linia, ktora ma duzo przystankow, wiec nie jest to takie intensywne, ale nie marnuje przynajmniej czasu i dodatkowo cwicze bez zadnych wyrzeczen ;). Dodatkowo, kazde ruchome schody, czy to do gory czy w dol, juz nie stoje na nich bezczynnie czekajac, az mnie dowiaza tylko twardo poruszam sie po nich :) i jestem z siebie dumna.

                   Co, do diety, to rowniez bylo bardzo dobrze, dokladnie tak jak przykazali:

1 sniadanie (7.00rano): kanapka z 2 plasterkami szynki z kurczaka i ogorkiem, herbata bez cukru, maly banan i sliwka

2sniadanie (10.00): 300g kefiru 2%, mandarynka 100g

Lunch: (13.00) salatka z ryzu, fasolki czerwonej i kolorowej papryki, herbata

Przekaska(16:30) 130 gr zielonych winogron (bo po silowni glodna bylam)

Obiadokolacja(19.00) slatka z kurczaka i awokado, risotto jeczmienne

                    Calkowite spozycie kalorii to okolo 1700 kcal, nie czuje sie abym glodowala, a waga spada :).

 

 

Pozdrawiam was kochane, milego wieczorka, spokojnej niedzieli i duzo silnej woli :)

2 października 2009 , Komentarze (5)

Dzis o 5 rano pasek wagi pokazal 88 kg, albo ja niedowidzialam, bo tak wczesnie bylo, ale jakos nie moge w to uwierzyc, moze to nie prawda, moze ta waga zle dziala...

             Cichy dalej sa ciasnawe, bo to pewnie dopiero poczatek. Eh, jakos nie wiem czy mam sie cieszyc czy uzalac, czy kupic nowa wage, taka elektroniczna czy juz sama nie wiem.

Jedno co mnie pociesza to mysl, ze pojde sobie po pracy na silownie, (a jeszcze dwa dni temu, taka mysl to mnie totalnie zniechecala). Tutaj w pracy to wogole tyle zmian, ze az glowa mnie boli. Wlasnie sie okazalo, ze jedna z kolezanek sie przenosi do innego dzialu, jeden z nocnych menagerow chce sie przeniesc do recepji na dzienna zmiane (co wogole stary nie ma szans, bo przeciez i tak nie wie co tu sie dzieje), ludzi brakuje do pracy, a stos papierow lezy na mym biurku....

MARUDA!!!! - jestem.

Ale przynajmniej sie diety trzymam :P

papa Buzilki