Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje ... czyli po ujawnieniu się problemów z tarczycą , mam zamiar walczyć o zdrową sylwetkę

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4753
Komentarzy: 10
Założony: 10 stycznia 2010
Ostatni wpis: 8 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gripping

kobieta, 33 lat, Bydgoszcz

165 cm, 93.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Stąpać centymetr ponad ziemią

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 września 2014 , Komentarze (3)

 

   Ostatnio do mojej głowy wpadają dziwne myśli. 

Nie jestem z nich dumna - ale muszę je wylać bo trzymanie w sobie obaw powoduje u mnie blokadę, nie potrafię ruszyć z miejsca, jak zaszczute zwierzę.

Otóż- ostatnie półtora roku spędziłam na intensywnym myśleniu o rodzicielstwie. Podobała mi się myśl noszenia w sobie życia- zostania matką. Najważniejszą osobą dla pewnej istotki. Nie przeszkadzała mi myśl o przytyciu , celulicie czy rozstępach- bo przecież posiadam już cały pakiet.

Obawa pojawia się wraz z dietą. Co jeśli po osiągnięciu celu odechce mi się macierzyństwa? Co jeśli zamienię się w jedną z tych kobiet, które wybierają wieczną sylwetkę i karmienie wzroku wygłodniałych facetów, zamiast spełniać się jako matka bo boje się przytyć?

Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Przecież muszę schudnąć! Chcę być zdrowa, czuć się komfortowo sama ze sobą. Ale co jeśli z nową sylwetką przyjdzie nowa postawa w życiu? Niby wszystko zależy ode mnie, ale czy patrząc na stare fotografie, myśląc o tym jak wiele trzeba poświęcić by schudnąć czy zaryzykuję?

Powiecie, ma 23 lata, jest czas. Niby jest. Chociaż nie chce być jedną z tych najstarszych mam na wywiadówkach. Wzdycham i zazdroszczę gdy widzę zapełnione szczęściem brzuchy koleżanek. Wiem, że dałabym sobie radę. Ale nie jestem pewna jak to będzie jeśli uda mi się schudnąć....

********************

Teraz coś odnośnie weekendu.

Wizyta "teściów" była szybka, jednak nie bezbolesna.

Niestety nikt nie zauważył, że się troszczę skurczyłam (no może jeszcze nie ma czego zauważać). Ogólnie nie są oni poinformowani o tym, że się odchudzamy, więc od mamy otrzymaliśmy wykład o tym jak to powinniśmy zdrowo jeść, codziennie warzywa , owoce i oczywiście żadnych słodyczy (pomijając, że przywiozła nam dwa ciasta...oh well)

Wagowo zatrzymałam się na 88,1 kg - nie powiem , żebym nad tym nie pracowała. Sphinx w sobotę  (za karę pominęłam przekąskę i kolację )a w niedzielę upiekłam babeczki. 

Staram się ćwiczyć jak najczęściej. Wczoraj przed zrobieniem całego cardio powstrzymały mnie zawroty głowy i krwotok z nosa (nawet z pracy zwolniłam się wcześniej widząc potrójnie klientów). Z terningu wyszło tylko : rozgrzewka, 3,5 serii biegów (na 5) i w wielkich bólach i protestach ukochanego zrobiłam rozciąganie.

Dziś czuję się lepiej i gotowa do walki!

P.S Czy na naszej diecie możemy pić czarną kawę (bez cukru itp), strasznie za nią tęsknie.

5 września 2014 , Komentarze (7)

Banał jakich wiele. Studia, brak czasu na siebie, na zauważenie, że coś jest nie tak. I pewnego dnia, nie możesz się obudzić, śpisz po 22h, zawaliłaś studia a na wadze pojawiło się +20 kg. 

     Tak było 4 lata temu. Z całkiem sensownie wyglądającej dziewczyny przemieniłam się w ponad 80 kg monstrum, zawaliłam studia w Poznaniu i tkwiłam w związku, w którym zamiast motywacji -zyskiwałam jeszcze więcej poniżania mnie i uświadamiania mi jak bardzo jestem beznadziejna. Skończyło się depresją , nadwagą i jak wtedy myslałam wyrokiem - "masz Hashimoto".

 moje 63 kg kiedyś

Od tego  czasu wiele się zmieniło. Po wielu uświadamiających wizytach u psychologa zakończyłam chory związek ( i dało mi to wiele wewnętrznego spokoju), nauczyłam się akceptować to jaka jestem- przynajmniej tak mi się wydawało. A Hashimoto próbowałam zaleczyć (choć zeżarło mi tarczycę na tyle, że teraz wygląda jak taka u 3-letniego dziecka), nie wierzyłam w to, że metabolizm może po prostu nie działać.

I nagle (mowa o 2012 roku)  zmieniam studia, przeprowadzam się do Bydgoszczy. Zaczynam nowy związek z mężczyzną, o którym myślałam od wielu lat choć nigdy nie było nam po drodze.  Dziś mieszkam już z moim ukochanym, jesteśmy "rodzicami" jeżyka o imieniu Agrafka, za chwilę zacznę kolejny kierunek, a na dziennikarstwie będę pisać pracę licencjacką. Wszystko się ułożyło- tylko nie moje kilogramy

Chcę być kochana- i jestem. Ale chce coś dać od siebie, chciałabym być uwielbiana, by mój mężczyzna mógł pożerać mnie wzrokiem i sam sobie zazdrościć tak pięknej, apetycznej kobiety. Chyba każda w moim wieku tego pragnie, prawda? Dlatego zdecydowałam się na Vitalię, wiedząc że wyniki badań są OK - pomyślałam, że poza kilogramami nie mam nic do stracenia. Więc walczę.

  i moje początkowe na Vitalii bezkształtne 91 kg ;/

 A na osłodę Agrafka

2 września 2014, Skomentuj
krokomierz,0,0,0,0,0,1409670026
Dodaj komentarz