,,Co cię nie zabije, to cię
wzmocni!”
Czyli bierzemy z niej przykład i pędzimy po chudsze, a na pewno sprawniejsze jutro.
Ona może to my też.
Moja waga na dzisiaj 65,20 a było już 66 z małym hakiem. Od pewnego czasu drepczę w miejscu, ale może teraz idzie ku lepszemu???
Ps. Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze. Dają mi wiele radości i refleksji. Nie zawsze daję radę odpowiedzieć na wszystkie, ale czytam Was i podziwiam Wasze codzienne zmagania.Tym bardziej, że niektóre z Was nie mają lekko.Trzymam kciuki za sukcesy nawet te drobne bo to one decydują o wielkości.
Go, go, go.
Buziaczki
Alianna
3 listopada 2011, 08:46choiaż ma swój sens. Nie lubię jej ze względu na jedną osobę, która tą właśnie maksymą uzasadniała swoją niereformowalność, zwłaszcza wtedy, gdy ją za taką postawę ganiono. Przyjmowała wszystkie uwagi, wypowiadała ową maksymę i robiła swoje. Była młodą, wredną, paskudną nauczycielicą, całkowicie niewyrozumiałą dla swoich uczniów. Bardzo ją za to nie lubiłam, hi, hi... nie jako uczennica, ale nauczycielka i dyrektorka szkoły. Dawne czasy... Oczywiście, masz Mieciu rację, trzeba coś robić i nie poddawać się. Buziaczki.
CuraDomaticus
3 listopada 2011, 08:39niechże nas wzmacnia :)