Koniec udawania że u Mnie wszystko dobrze!
Czas w końcu przyznać rację pewnym Vitalijkom !
Nie będę ich wymieniać, bo było ich sporo!
Powiem, tak...
To co teraz tu piszę, nie jest pod wpływem chwili czy nerwów.
Ani jednego słowa nie będę żałować, które tu padnie.
tasha321
16 kwietnia 2008, 20:18Czytałam to z bólem serca, bo aż nie chce się wierzyć, że matka może być tak okrutna... Dobrze że masz gdzie się wyżalić, bo to zawsze pomaga. Pozdraawiam i nie daj się!!!
Klara76
16 kwietnia 2008, 20:04Ty Bido... A nie masz sie dokad przeprowadzic tak sama, pokoi Twoj maz nie wyjdzie z wojska? Do kolezanki, czy do jakiejsc ciotki? Albo do etsciowej nawet? To straszne....
gargamel88
16 kwietnia 2008, 19:28jestes niesamowicie silna kobieta jesli do tej pory tak sobie z tym radzilas!!!!!! bardzo mi przykro w powodu twojej sytuacji i relacji z matka...:( wspaniale ze masz taka cudowna tesciowa ktora cie rozumie no i oczywiscie meza- teraz dopiero rozumiem twoja milosc do niego i to jak za nim tesknisz- musi ci byc niesamowicie ciezko wlasciwie samej w domu!!!:( jesli masz juz prace albo jesli ja zaraz znajdziesz- wyprowadzajn sie z domu!!! gdziekolwiek byle jak najszybciej!!!wynajmij cos a jak staniesz troche na nogi to kup cos z mezem...:) buziaki:*
Dagnez
16 kwietnia 2008, 19:27Hej, pamiętaj ze co nas nie zabije to nas wzmocni :) a Ciebie to już w szczególności :)zgadzam się z jedną z Vitalijek, że pewno przeszłość Twojej matki ma wpływ na to jakim jest człowiekiem teraz, musi ona być jednym z najbardziej nieszczęśliwych ludzi na świecie, to takie przykre że niszczy wszystkim dookoła zycie :/ i może nawet tego nigdy niezrozumie...Ale pamiętaj, tam na górze jest Ktoś Kto nad Tobą czuwa :) masz wspaniałego męza i razem stworzycie cudowną rodzinę z jakimiś małymi szkrabami :) Tak wogóle to podziwiam Cię za te zrzucone kg - zobacz ile osiągnęłaś :) mój mąz jest w Norwegii i ja go niewidzę trochę dłużej niż Ty swojego, choć o tyle łatwiejsze mam zycie ze mogę przez skype'a z nim pogadać :) ściskam Cię i życzę dużo miłości i SZCZĘŚCIA w Twoim życiu :*
monicha1707
16 kwietnia 2008, 19:04Chyba nigdy nie zostawiałam u Ciebie komentarzy, choć bardzo często do Ciebie zaglądam. Przez jakiś czas wydawało mi się, że jesteś dziwna, że powtarzasz ten sam wpis tylko zmieniając tytuły, że zależy Ci tylko na ilości komentarzy, ze wogóle ściemniasz z tym odchudzaniem itd. Przyznaje-jakoś mi coś tu nie pasowało. Z czasem jednak zaczęłam się do Ciebie przekonywać. Szczerze Ci współczółam jak pisałaś, że mąż idzie do wojska-bo ja sobie nie wyobrażam tyyyyle czasu bez mojego Tomka. Te problemy w pracy-tez współczuje bo ja też nie miałam za wesoło-walnięta przełożona, głupie docinki i uważanie mnie zawsze za głupiego trzpiota który nic nie osiągnie. Teraz praktycznie czytałam każdy Twój nowy wpis, i zawsze zastanawiałam się co Ci tu napisać-i jakoś nigdy nic do głowy mi nie przyszło:) A ten wpis mnie poprostu zwalił z nóg. Podziwiam Cię za szczerość i odwagę-mało kto jest w stanie przyznac się do prawdy co się dzieje w jego życiu. Brak mi słów... Szczerze Ci współczuję, bo nie wiem co ja bym zrobiła na Twoim miejscu. Ja nie moge czasami wytrzymać z teściem a on to tylko wścibska, upierdliwa i marudna osoba. Jestem w szoku, że własna mama potrafi zgotować swojej córce taki los. Zaprosiła Was do siebie bo pewnie poczuła łatwy dopływ gotówki:/Najgosze jest to, że mąż jest daleko-kiedy jest obok Ciebie ktoś bliski jest łatwiej przetrzymać złe chwile. Dobrze, że teraz w wojsku nie trzeba odbywać dwuletniej służby jak kiedyś bo chyba byś zwariowała. Nie jestem tu od doradzania-ale moim zdaniem jak tylko Twój śłubny wyjdzie do cywila musicie szybciutko poszukać sobie jakiegoś nawet maleńkiego gniazdka. podejrzewam,że nawet taki sam pokoik jak wynajmujecie ale u obcej osoby dałby Wam poczucie większego szczęścia niż u paniB.-co jest szokujące bo w głowie się nie mieści że człowiek może być tak podły...widze po tym co napiałaś, ze jestes silna-co do nerwicy to witaj w klubie-ja leczyłam sę z niej kiedyś przez 2 lata. Dobrze, że teraz wszystko jest już ok. Ale mogę Ci obiecać, że jak już będziecie mieszkać sami to los wynagrodzi Ci wszystkie te złe chwile. do cholery nie można mieć ciągle pod górkę!I wydaje mi się, że wasze chude lata pomału dobiegają końca:) To tak na pocieszenie-żebyś wiedziała, ze jak jest źle to może być już tylko lepiej.Nie znam Twojej sytuacji, a moze u teściowej było by Wam do tego czasu lepiej? Wzruszyło mnie to co napisałaś o dziecku-ja wierzęCi że będziesz dobrą matką i pewnie w Waszym życiu taki brzdąc już w niedalekiej przyszłości jest brany pod uwagę:)Poczujesz się spełniona i zobaczysz, ze życie jest piękne. A Twoja pani B. jak na stare lata zostanie sama, może zrozumie jaką krzywdę Wam wszystkim wyrządziła. Podsumowując-bo się kurcze trochę rozpisałam:))-wierzę, ze dasz rade to wszystko przetrzymać, bo lepsze jutro jest już na prawdę blisko:) Ciesz się, ze masz cudownego męża-on jest Twoją ostoją i opoką. I pamiętaj, że każdy zasługuje na szczęście, i Ciebie w końcu opuszczą wszystkie złe "przypadki".trzymaj się cieplutko-będę nadal do ciebie zaglądać-i ani mi się waz smucić!!! Nie warto:) wszystko się ułoży. Pozdrawiam:)
Brzoskwinkaa
16 kwietnia 2008, 18:30Jesteś niesamowicie silną kobietą. Ja na temat pani B. nie będę się wypowiadać, bo z doświadczenia wiem, że... No wybacz mi, ale nie mogę, nie chcę. Odnośnie studiowania matematyki: nic straconego... tzn. planujesz z mężem kupno mieszkania to pewnie nie będzie za dużo pieniędzy na studia zaoczne (studia zaoczne to też studia. My naprawdę wiele się uczymy, piszemy kolokwia, zaliczamy wszystko po 5 razy itd.), ale póki nie macie dzieci, to może kiedy mąż wróci z wojska wyjedziecie za granicę np. na rok, czy dwa. W tym czasie zarobisz na studia (policz sobie po około 2000 zł za semestr, ale semestr kosztuje około 1500 zł), czyli potrzebujesz odłożyć np. w przypadku lic. z matematyki 12000 zł... No sporo kasy, ale może warto... Resztę co zarobicie dołożycie sobie do mieszkania, albo po prostu będziecie mieć na bierzace wydatki... Kochanie nie wiem, czy pamiętasz, ale rozważałaś możliwość zamieszkania w wschodnich Niemczech... Mnie samej to się marzy... Może wlaśnie Niemcy bedą dla Was azylem... A jeśli juz psychicznie nie dajesz rady ze swoją p.B. moze jednak nadal aktualna jest propozycja teściów do tego mieszkanka 3na3m? łóżko i komoda powinny się zmieścić..? I koniecznie idź do psychiatry... Mojej mamie i cioci pomagają wizyty u tego specjalisty... A co do bicia... Ciężko mi cokolwiek mówić i radzić, ale... czy oby podczas kolejnej awantury nie lepiej wezwać policję?
gebus
16 kwietnia 2008, 17:40Bardzo Ci wspulczuje,a zarazem podziwiam ze wytrzymujesz tyle lat z ta kobieta...Zycze by sie wszystko ulozylo jak najlepiej bys mogla byc szczesliwa.Pozdrawiam.
Lovefoxxx
16 kwietnia 2008, 17:25jesteś moja idolka! Osiągnęłaś piękne efekty!A fryzurka nowa piękna! od dziś biorę sie za siebie i kończę z wymówkami! Stara zasada robić a nie mówić, niby taka oczywista a okazuje sie bardzo trudna do zrealizowania! Ale chce! Przejrzę twojego bloga! pozdrawiam
akitaa
16 kwietnia 2008, 17:08wiesz... to dobrze, że postatnowiłaś o tym tutaj napisać... chociaż może to i są sprawy prywatne, ale jak mówisz, że nie raz bylas ponizana przy koleżankach czy przy obcych to w sumie nie ma co się zastanawiac nad tym, czy robisz dobrze upubliczając swoje przeżycia z dzieciństwa i uczucia czy nie... podziwiam Cie, że tyle wytrzymałaś i że teraz nie zawahasz sie o tym opowiadać. jestem pewna (i to w 100%), że na pewno będziesz wspaniałą matką. bo wiesz, czego dziecko najbardziej nie chciałoby doświadczyć, czego się boi, wiesz, że potrzebuje miłości. i jestem pewna, ze teraz bedziesz chciała przekazac ta swoją miłość swoim dzieciom - bo sama jej niestety nie doświadczyłaś tak bardzo jakbys tego chciała :( wiesz... pamiętam, jak pisałaś o swojej matce... że jest w szpitalu... że strasznie się denerwujesz... że się modlisz... nie chcę mówić, że to było źle... i nie chcę tez powiedzieć tego, że teraz , po tym wszystkim, powinniśmy jej życzyć najgorszego, czy coś w tym stylu... bo tak nie można. choć wiemy, jak bardzo nas taki człowiek skrzywdził i jak nas nie docenia (np. z tym, że chodziłaś do mamy ciągle do szpitala, a ona tego nie doceniła...) a może... ona jest poprostu chora? i tak, jak mówisz... powinna sie leczyć. może ktoś powinien jej to uświadomić. ona powinna się spotkać z psychologiem... już chyba dawno powinna... czy aby na pewno nie jest za pozno?? nie mam pojęcia... a czy nie możecie jakoś na nią wpłynać? nie mówię, że koniecznie Ty... np. Twój tata, ciocia, jej przyjaciółka... ktokolwiek... przecież nie może byc tak, że straciła już całkiem resztki człowieczeństwa! musi byćw niej coś, co też czuje... co tez wspołczuje... tylko trzeba jej pomóc to odkryć!!! to się naprawde leczy! i nie ma na co czekać... może poprostu mają na jej zachowanie wpływ jakieś zle doświadczenia z przeszłości? może sama była bita w dzieciństwie... nie mam pojęcia. jednakże bardzo Ci kibicuję!!! i wierzę, że mimo wszystko Ty nadal będziesz taka silna jak jesteś! i że pokażesz w przyszłości swoim dzieciom, jak Mama może być wspaniała :) dasz im to, czego tak bardzo sama pragnełaś doświadczyć będąc mała dziewczynką :) pozdrawiam Cię serdecznie! bądź silna Gosiu! :* :* :*
iloveyouhoneybunny
16 kwietnia 2008, 17:07Jeżeli tego nie zrobisz będziesz zawsze miała z nią problemy. Istnieje na to określenie - "toksyczny rodzic". Nic innego nie pozostaje jak uwolnienie się z takiej sytuacji.
jolaos
16 kwietnia 2008, 17:05Gosiu to pewnie nauczyło cię wrażliwości, ja widze że ty jesteś dzielna i musisz być bardzo silna skoro wyrosłaś na taką wspaniałą osobę. Jestem w grupie z ludzmi których łączy trudne dzieciństwo i wiele podobnych historii się nasłuchałam dlatego jestem w szoku, że sama sobie z tym poradziłaś, pracujesz, masz kochającego męża... Szacun :) Zobaczysz że wszystko się poukłada, weźmiecie ten kredyt i będziecie sobie żyli sami. Buziaki !
Olympionica
16 kwietnia 2008, 16:19z takich domow bez milosi wyrastaja czesto bardo silni i najlepsi na swiecie ludzie, ludie ktorzy maja sporo milosci dla wszystkich i najukochansze Matki, dla ktorych wlasne dzieci sa najwiekzym Skarbem. Wytrzymasz, tyle osiagnela, masz cudownego meza schudlas, ja od 15 roku zycia mialam jeden cel- jak najszybciej wyniesc sie z domu. u mnie ojciec obiil wiecznie problemy pamietam zbyt duzo zlych rezczy i slow. Wytrzymasz az maz wroci i odejdziecie bo nie ma sensu sie meczyc. Ale znajac zycie takk jej calkiem nie zostawisz i tak bedziesz jej pomagac gdybedzie w potrzebie, mimo ze czasami z calego serca jej nienawizisz. TAKIE SA DDA ja tez taka jestem.
Quarika
16 kwietnia 2008, 16:06Bardzo Ci współczuje, bo wiem dobrze jak to moze być przykre i trudne do zniesienia. Mimo, ze moja mama nie jest aż tak chora, nie do tego stopnia. Dobrze że wylałaś z siebie to co nie dawało Ci spokoju, nie wiem wprawdzie, czy to pomoże jakkolwiek, ale teraz przynajmniej nie bedziesz sie obawiac kiedy o tym nam powiedziec i czy w ogole. Faktycznie najlepiej byłoby, zeby Twoja mame przebadano. Bo ona rujnuje Wasze zycie, a przez to co robi możecie miec faktycznie problemy np. nerwice i wykończyc sie psychicznie. I nie pozwól na to by zmarnowała życie juz na zawsze. Eh... człowiek tak poznaje ludzi i z zewnątrz nie widzi ich problemów. Szczesliwi, wszystko idzie jak powinno. Bzdura. Przykre i niestety prawdziwe. Ale wierze, ze przez to jak mocno dostałas od życia[a tu rowniez dosłownie :( ] będziesz wspaniałą Matką. JA to po prostu wiem. Bo okażesz tyle ciepła, miłosci i troski ile nie dano Tobie. Niestety, coś za coś. A szkoda, ze szczescie nie moze byc ot tak :) Ale wiesz dobrze, ze na Vitalijki mozesz liczyc ;* że masz nas, choćby na odległosc. Wprawdzie wiem, ze ja moge wydawac się małolatą i co o zyciu wiem? A jednak problemy dotyczą wszystkim, to coś tam wiem. Wiec na moja pomoc tez mozesz liczyc, w miare mozliwosci, bo jestes dla mnie na prawde kims bardzo wartosciowym. Pozdrawiam gorąco ;* i gratuluje rekordu w zwisie na drazku tak troszke od tematu odbiegne ;)
Cwalinka
16 kwietnia 2008, 15:56mi przykro kochana ze tak bylo i jest teraz, ale bede mocno za ciebie trzymac kciuki zeby jak najszybciej ci sie udalo, zmienic swoje zycie na o wiele lepsze. moze uda sie to szybciej niz myslisz? a do tesciow nie masz mozliwosci sie przeprowadzic? jestem z toba
czekoladoholik
16 kwietnia 2008, 15:28za wpisik ,tak Bog naprawde mi poblogoslawil:)wspanialym mezem i niunia.Tylko ja jeszcze musz epowalczyc ze soba:)bo chyba mam jakas pseudobulimie:(ale nic to ,trzymaj sie kochaniutka i badz silna!!!!jestes wspaniala dziewczyna i ztego co czytam umiesz o siebie zadbac,wiem ze kazdy ma jaks grznice ale ty dajesz sobie swietnie rade tak trzymaj:*
dgamm
16 kwietnia 2008, 15:25..wylałś swoją duszę i dobrze... pamietam jak pisałas o swojej Mamie wtedy w szpitalu, i tak potem o niej pisałaś, że uważałam aby tego tematu nie poruszać.Wiesz masz szczęście w teściach!!Ja mam odwrotnie , to teście na mnie wymyslaja różne rzeczy, no może od roku nie, bo znalazłam się w szpitalu i zwłaszcza teściu bardzo to przeżył, nawet mówił,że to przez nich znalazłam się w szpitlu, a teściowa jaka była, taka jest.Za to Mamę mam na pawdę wspaniałą i kochaną, tylko że mieszka 50km ode mnie, a teściowie za ścianą - tu cała różnica... Pomimo wszystko walcz o swoje, i dzieki Bogu,że masz wspaniałego MĘŻA!!! Ps.My jutro wybieramy się z synkiem na wycięcie migdałka, nie będzie mnie pewnie do poniedziałku, nie będe się wazyć w tym czasie, jak ja to przeżyję!!Ale mam nadzieję,że waga po powrocie juz pokaże o wiele mniej... mam taka nadzieje, będe u Mamy, a z tym jedzonkiem maminym różnie bywa!! Trzymaj się ciepełko.PA!!
jeana66
16 kwietnia 2008, 15:17Wiem ile musiało kosztować Cię napisanie tego wszystkiego. Ale dobrze, że to zrobiłaś, że przestałaś to dusić w sobie. Dobrze że wyrzuciłaś to z siebie. Sama mam dzieci, 2 synów niedużo młodszych od Ciebie, i nie wiem co bym zrobiła, gdyby im się działa krzywda - a Ciebie ta krzywda spotkała od osoby, która powinna być Twoją ostoją! Nie ma na to usprawiedliwienia. Trzymaj się, kochanie. Jesteś wspaniałą kobietą i nigdy o tym nie zapominaj. Główka do góry!
MyszA87
16 kwietnia 2008, 14:44... nie będę się rozpisywać, ponieważ możesz sobie nie życzyć pocieszeń kogoś, kto nigdy czegoś takiego jak Ty nie przeżył... Po prostu pamiętaj, że jestem... Możesz na mnie liczyć. Pozdrawiam Cię ciepło... :-*
asialee
16 kwietnia 2008, 14:42czytając Twoja historie przypomniało mi sie moje dzieciństwo nie jesteś osamotniona w nieszczęściu na tym świecie, do tego moja teściowa jest potworem i nie mam żadnej matki ani ojca, ALE wyszłam na ludzi mam kochającego męża i dwie cudowne córki, wielu przyjaciół, więc GłOWA DO Góry, jedzą sie nie przejmuj jutro będzie lepsze, gorące całuski dla ciebie.
tymka28
16 kwietnia 2008, 14:38nie pojmuje takiego postepowania (twojej mamy)ja tez nie mialam latwego dziecinstwa(zostawil nas ojciec)ale na mame zawsze moglam liczyc!moze to mocne slowa ale uwazam ze twoja matka nie zasluzyla na to zeby byc matka!i ze kiedys los jej za to odplaci.jakbys chciala pogadac to ja zawsze cie wyslucham.buziaczki