Cześć Dziewczynki :)
Zaczyna się chodzenie, załatwianie spraw ślubnych i weselnych - teraz w sumie najwięcej umawiania terminów ze wszystkimi (kościół, sala, zespół, kamerzysta, fryzjerka, makijażystka). Potem będzie długi czas luzu, prawdziwa bieganina zacznie się przed ślubem :) Mnóstwo mam pytań i zagadnień, co do których nie jestem pewna i powinnam je jeszcze przemyśleć. Jeśli jesteście już po tym wielkim dniu, lub ostatnio chodzicie na wesela i obserwujecie organizację itd, to proszę, piszcie do mnie :) Zwłaszcza chodzi mi o błędy lub niedogodności, których można uniknąć. Jeśli na przykład któraś z Was pomyślała sobie: "Ooo, taka jedna rzecz była zupełnie do dupy na moim weselu, będę ją odradzać innym", to piszcie do mnie i radźcie, odradzajcie, polecajcie :)))
W tym tygodniu schudłam 0,4 kg, straciłam 3 cm w brzuchu (co jest prawdopodobnie błędem pomiaru w zeszłym tygodniu; nie zwracam na to zbytnio uwagi, gdyż prawdziwe efekty centymetrowe widać w porównaniu z pierwszym dniem diety), straciłam 1 cm w biodrach i 1 cm w udzie. Mam w biodrach równe 100! Od lat nie osiągnęłam 9 w biodrach :)
Cotygodniowe ważenie na diecie nie powinno wpływać na nasz humor i emocje! Zawsze cieszyłam się, jak chudłam dużo, lekko denerwowałam, jak chudłam mało. Ważenie ma służyć jedynie potwierdzeniu - czy dobrze wykonuję swój plan? Co mogę poprawić? Ja wiem, że mogę zacząć więcej ćwiczyć, bo na razie ruchu mam dość mało ;) Za to jestem zadowolona, że tak ładnie trzymam zaplanowane posiłki :)
Przeczytałam książkę Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba". Poleciła mi ją Asik187 - dziękuję! :)) Link do wersji w pdf na chomiku jest tu: KLIK. Uwaga, strony nie są po kolei. Trzeba czytać od dołu :)
Trudno mi powiedzieć, że zmieniła moje życie. Dopiero w praktyce okaże się, czy potrafię się spokojnie ustabilizować, a potem żyć i jeść normalnie. Książka dała mi jednak baaardzo dużo do myślenia. Udowodniła mi to, co wiedziałam - mam problem z jedzeniem. Jestem jedzenioholiczką, która w tym momencie jest na diecie. Historie i przykłady, które podaje autorka, są przykładami żywcem wyjętymi z mojego życia.
Trafiłam na nią w odpowiednim momencie - schudłam, odżywiam się zdrowo i planowo, niedługo przejdę na stabilizację. Chcę uporządkować swoje myślenie, żebym mogła powoli wracać do normalnego jedzenia, a nie obżerać się, jak to miałam w zwyczaju.
Z tego, co czytam na forum i w pamiętnikach, wiele z Was ma problem z napadami obżarstwa. Może sięgnięcie po książkę, przeczytacie kilka stron i będziecie mogły stwierdzić, czy to coś dla Was?
Mój narzeczony ma takie zdrowe podejście do jedzenia, ja natomiast myślę o tym, co zjem, albo czego nie mogę zjeść; co ludzie pomyślą o moim jedzeniu; czy jak odmówię poczęstunku, to na pewno tej osobie będzie przykro. Chciałabym zmienić swój stosunek do jedzenia tak naprawdę - jemy po to, aby żyć, a nie żyjemy po to, aby jeść! (ani myśleć o jedzeniu non stop!)
Książka ma formę poradnika (których zwykle nie czytuję) ;) Pod każdym rozdziałem są zadania do przemyślenia, napisania. Wykorzystam pamiętnik, żeby pisać o konkretnych rozdziałach tutaj :) Uwaga, będzie długo :) Nie obrażę się, jeśli nie chcecie czytać wypocin o moim objadaniu :DDD
Wstęp. Dlaczego chcesz być gruba?
Święte słowa. Nienawidzę być grubą, a jednak byłam (jestem? w głowie). Objadałam się kilka razy w tygodniu, codziennie, robiąc wielogodzinne uczty po uczelni. Prawie każdego dnia obiecywałam sobie, że od jutra już nie będę sobie tego robić; że nienawidzę siebie w tych momentach; że muszę opanować nieposkromioną chęć jedzenia. A jednak jadłam. Dzień po dniu.
Rozdział 1. Kto tu rządzi?
"Nie potrafię schudnąć" trzeba zmienić w "nie chcę schudnąć". Przecież potrafię, tylko wymaga to ogromnego wysiłku! Kiedy zjem ciasto albo słodycz, to moja decyzja, a nie przeszkody zewnętrzne! Ja zmieniam to zdanie: Potrafię schudnąć! Co teraz udowadniam dzień po dniu :)
Rozdział 2. Test.
Tak, miewałam uczucie, że nie mogę przerwać jedzenia.
Tak, nie radzę sobie z przeżywaniem głodu.
Tak, zdarzało mi się jeść w ukryciu. (Ohoho, mój konik!)
Tak, wstydzę się tego, że jem.
Tak, czułam się winna z powodu jedzenia.
Tak, doświadczałam nienawiści i niechęci w stosunku do samej siebie po przejedzeniu się.
Tak, w sytuacjach intensywnych przeżyć emocjonalnych odczuwam nieodpartą potrzebę "rzucenia się" na jedzenie.
Tak, jadłam na zapas.
Tak, myślę o jedzeniu częściej, niż inni ludzie.
Tak, tęsknię do jedzenia.
Tak, moje życie kręci się wokół jedzenia.
Tak, miewałam sny związane z jedzeniem.
Jak dużo błędnego myślenia jest w tym, co czuję w stosunku do jedzenia... Dla porównania, mój narzeczony na wszystkie pytania odpowiedziałby "nie". To się nazywa zdrowe, normalne podejście! Wiem też, że może moje przyjaciółki potwierdziłyby jeden lub dwa podpunkty, no ale nie wszystkie!
Rozdział 3. Sprawy techniczne.
Objadałam się przez wiele lat. Tak naprawdę te 107 dni diety to mój największy sukces. Nie chcę tego zaprzepaścić po powrocie do jedzenia.
Unikanie pokus. Zgadzam się z autorką, ale nie do końca. Moje jedzenie to jednak moja dość prywatna sprawa, i o ile narzeczony, rodzice i przyjaciółki mogą wiedzieć o tym, że jest mi ciężko odmawiać pysznego jedzenia, o tyle cały świat nie musi wiedzieć, że toczę w środku siebie własną walkę. Poprosiłam rodziców i narzeczonego, żeby nie jedli przy mnie pysznych rzeczy :) Nie wchodzę do piekarni, chociaż z utęsknieniem wpatruję się w jej witrynę. Nie powinnam.
Zmiana stosunku do wagi (ważenia się). Bardzo mądre słowa, pani autorko. Już w dzisiejszym ważeniu jestem spokojniejsza, nie reaguję niezadowoleniem, że schudłam "tylko" 0,4 kg. Moje ważenie jest po to, aby sprawdzić, czy mój plan przynosi efekty! Nie będę się jednak ważyć raz na miesiąc. Myślę, że na diecie raz na tydzień to dobry czas na zmiany w jadłospisie albo dodanie większej ilości ćwiczeń. Po stabilizacji mogę ważyć się kontrolnie raz bądź dwa razy w miesiącu, po to, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku, że nie tyję. Albo wręcz przeciwnie - żeby odrobinę przyhamować z jedzeniem.
Plan jedzenia. Mam bardzo ładny plan jedzeniowy i jego będę się trzymać :)
"Lista abstynencyjna". Rzeczy, których na diecie nie jem; będę je pojedynczo i miarowo wprowadzać w stabilizacji, a nawet po przejściu na normalne jedzenie będę uważać, żeby nie jadać za dużo (moje wyzwalacze obżarstwa):
-pieczywo słodkie - pączki, drożdżówki, rogaliki, eklerki itd.,
-pieczywo słone - pizzetki, cebularze, zapiekanki, chleb,
-ciasta - zwłaszcza domowe; inne słodycze,
-piwo, drinki,
-fast-foody - gorące kanapki, gyros,
-chipsy, prażynki itd.,
-sól,
-tłuszcze (oprócz oliwy z oliwek).
No i tyle na dziś :) Będę wracać do opisywania kolejnych rozdziałów w innych notkach :) Możecie dać mi znać, czy znudziła Was ta rozpiska, będę wiedziała, żeby się nie rozwlekać :)
I teraz dzisiejsze jedzonko:
7.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal
10.00 II śniadanie - orzechy włoskie - ok. 60 kcal
13.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, owoce morza curry - ok. 480 kcal
16.00 podwieczorek - śliwki - ok. 60 kcal
19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal
3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal
Razem: ok. 1274 kcal.
Edit: Ćwiczenia: 8 min. ręce, 8 min. stretch, stepper - 35 min.
Trzymajcie się Laseczki! Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby przegrać walkę o nas same! To zależy tylko od nas, naszych decyzji i naszej wytrwałości :) Buzia :*
Dzaastina85
22 sierpnia 2012, 12:21O taki poradnik może być przydatny! chyba sobie tez sciągne :) dzięki :* mój ślub był super i bym niczego nie zmieniła- może poza mężem hahahahaahahhahaa- żarcik ;P Aż zazdroszczę Tobie tego całego zamieszania...chciałabym to znów powtórzyć!
spelnioneMarzenie
22 sierpnia 2012, 12:21ah ty tak zawsze ladnie jesz i cwiczysz , podziwiam , a ostatnie zdanie PIEKNE :-) Pozdrawiam
dunno
22 sierpnia 2012, 12:19wpis nie był nudny, a ja na pewno przeczytam poradnik :)