Dlaczego takie rodziny jak moja nie ma prawa to pomocy ? Dlaczego każdy rozkłada łapy i usprawiedliwia się pandemią ? Ja rozumiem przepisy , ale gdzie w tym wszystkim jest zdrowy rozsądek ? Zrozumienie mojego / naszego problemu ?
Czy musi przyjść taki moment że ja zwariuję i wtedy uwolnię się od wszystkiego ...Bo przecież jeden "wariat" nie będzie się zajmował drugim "wariatem" - zrozumcie moje wzburzenie pisząc " wariat " . A może lepiej spakować matkę , zawieść ją do jej mieszkania i ....wtedy od razu będzie policja,opieka społeczna.Wtedy na mnie znajdą się paragrafy że porzuciłam chorą osobę , alimenty - ale ja i moja rodzina będziemy wolni . Czy do tego ma dojść ? Do czegoś nieludzkiego ? Tylko po to by odzyskać bezpieczeństwo i spokój ?.
Dzisiejszy wpis wcale nie miał być pesymistyczny . Miałam się pochwalić weekendowymi fotkami z wypadu nad morze ...Ale nie mam teraz do tego weny . Chcę się wyżalić . Więc jak by co ostrzegam - to jest ten moment że nie trzeba czytać dalej .
Zajmuję się matką od 2017 roku . Wtedy pojawiła się choroba . Początki były dobre . Nie wymagała opieki z każdej strony i była bardzo samodzielna . Dlatego też wystarczyło że zadzwoniłam kilka razy dziennie i odwiedziłam co 2 dzień . Potem po roku zaczęłam ją odwiedzać raz dziennie . Ale nadal mogła być sama . Drastyczne pogorszenie nastąpiło jesienią 2019 i wtedy już odwiedzałam mamę 3 razy dziennie . Były często takie momenty że rano przyszłam a do domu wróciłam wieczorem . Od lutego już nie mogła być sama . Oczywiście musiała zapaść decyzja - mama musi z kimś zamieszkać . Jak zawsze w takich sytuacjach bywa - padło na mnie . Bo przecież każdy ma tak źle , a ja tak idealne ...więc co mi tam .Mogę zająć się mamą :/ Zapowiedziałam że taka sytuacja będzie przejściowa i że trzeba myśleć o ośrodku , a brat ma mi pomóc . Dlatego też ja zajmuję się mamą od poniedziałku....punkt godzina 6:00 bo wtedy mi brat ją przywozi i rano w sobotę zawozimy mamę bratu ....I tak toczy się życie już od 3 miesięcy . Wtedy sobie potrafiłam narzekać na noce bo były koszmarne.Spała matka po 2-3 godziny a potem szalała i budziła wszystkich( Dopiero po tylu tygodniach błagania mamy dla niej tabletki na lepszy sen i śpi ładnie ) . Dni były lżejsze . Oczywiście nie pełen luksus bo wszystkie czynności trzeba przy niej wykonać bo jest niesamodzielna,ale przy opracowaniu swojego planu wszystko szło sprawnie . Tym bardziej że mama chciała współpracować . Wiec mogłam w ciągu dnia bez problemu poleżeć z książką , zostawić ją pod opiekę syna i wyjść z domu załatwić sprawy etc ... Jak ja bym chciała wrócić do takich chwil !
A teraz ? Teraz pisząc jest koszmarnie ...to za mało !
Matka od 3 tygodni jest agresywna . Moje dziecko i psa leje bez ostrzeżenia . Wystarczy że są ! Mnie i męża "tylko" wtedy jeśli czegoś od niej chcemy ...czyli zawsze ! Niby taka nieporadna , przewraca się ...Ale u takich osób jak ona występuję nieludzka siła . Kiedy wpada w szał nie mogę często sobie sama poradzić ! Siłujemy się ....bo zapiera się , bo nie chcę stać tylko chcę kłaść się na podłogę , leje , gryzie , szczypie ....Czyli wtedy kiedy trzeba posadzić ją na kibel , kiedy trzeba zmienić pieluchy , kąpiel ? czekanie chyba tylko na to aż złamie mi się kręgosłup ! , jedzenie , picie , leki , przebieranie .... Siłownia w pakiecie gratis ! Do tego Odmawia przyjęcie pokarmu i wody - po prostu nie otworzy buzi , leje lub napluje Ci w twarz . Leki ? Też pluje ...
W sobotę miała najgorszy atak agresji ( w akcja z nożem ) że brat wezwał karetkę ( Też wzywałam raz - jak jeszcze nie mieszkała u nas .Przyjechało 2 sanitariuszy i 4 policjantów ....matka nagle spokojna , a ze mnie robienie idiotki co ja chcę bo mama taka grzeczna ....Tylko zanim przyjechali 2 sąsiadów pomagało mi ją okiełzać ! ) . Zapadła decyzja że trzeba zabrać ją do szpitala . Dyspozytor szukał szpitala który ją przyjmie . Zgodę wyraził Szczecin - 100 km od nas . Kiedy ją zabierali zostaliśmy poinformowani żebyśmy na drugi dzień rano przywieźli jej ciuchy , leki itd ... bo spędzi tydzień czasu na obserwacji . Wyjechała karetka ok 24 .... A dokładnie o 3:10 dzwoni mój telefon i facet z pyskiem czemu nikogo w domu nie ma , że on od godziny stoi przed blokiem i czeka ! Szybko odpowiedziałam - pomyłka ! A on podaje mi adres i dany matki !!!! Dzwonię do brata - śpi . Więc budzę męża by tam jechał . I co ?Matka z nimi stoi po 3 w nocy !!! Został mąż z moją matką u niej w domu by nie robić hałasu u nas . Na wypisie odmowy jest adnotacja że - nie ma szans na poprawę zdrowia oraz nowe miejsce czytaj szpital może zagrozić jej zdrowi psychicznemu !
Rano brat dzwoni do lekarza który taka odmowę napisał . Mieliśmy do niego parę argumentów .No wtedy "tego nie wiedziałem " ," tego nie wiedziałam " i że w takim razie ona się kwalifikuje na oddział . Dlatego też żebyśmy ja przywieźli .A brat - a da mi Pan gwarancję że zostanie przyjęta.A on że nie :D Bo o 9 kończy zmianę i wtedy będzie należała decyzja do jego koleżanki ! Na prośbę by omówił nasz przypadek - nie zgodził się .Powiedział żebyśmy gadali z jego koleżanką.Koleżanka zdecydowanie odmówiła , darła się na nas ...wiec zrobił jej tą przyjemność i się rozłączył.
Cały poniedziałek dzwoniliśmy po różnych lekarzach - bo "nasza" na urlopie . Ale wszędzie tylko chcą rozmowy telefonicznej co nas nie ratuje .W jednym przypadku nawet chcieli by mama sama zadzwoniła ....tylko że ona nie mówi ! Był też telefon do rzecznika praw pacjenta i kazał nam dzwonić do szpitala psychiatrycznego i potem skontaktować się znów z nim , co udało się zdziałać . W jednym szpitalu powiedzieli żebyśmy ją przywieźli , że zobaczą co i jak ...ale propozycja padła dopiero po tym jak powiedzieliśmy o rzeczniku . Pojechaliśmy - rozłożyli ręce . Bo akurat w tym momencie była nie agresywna - ale pal licho że lała i dusiła mnie podczas drogi na izbę przyjęć . Ale w każdym razie lekarka i pielęgniarka były bardzo miłe i doradzili nam parę rzeczy , które wykorzystamy . Lekarka zaproponowała ze może nam dobrze wypełnić wniosek do zolu i dps psychiatrycznego . Na pewno nam się to przyda bo do normalnego teraz z taka agresją nikt jej nie przyjmie :/
Wczoraj też były rozmowy z ośrodkami , z rzecznikiem , opieką społeczną , centrum pomocy rodziny , prawnikiem ....I nic . Jesteśmy w dupie . Każdy rozkłada ręce . Żebyśmy mogli coś zrobić trzeba iść do sądu - a to potrwaaaaaa . Już nie chodzi "tylko" o ubezwłasnowolnienie , ale również żeby została sądownie umieszczona w ośrodku bez mamy zgody - wtedy ten wniosek ciut szybciej idzie , niż proces ubezwłasnowolnienia .
A ja już jestem na takim zakręcie że nie wyrabiam . I mam dość słuchania że inni mają mamę przez 2 dni i im ciężko ...i idzie litania , jak źle ..A ja nie mam prawa marudzić , bo za chwile usłyszę że to nie czas na licytację . Bo przecież skoro nie pracuję - to mam czas na opiekę nad mama .Sprawę postawiłam jasno - kilka tygodni jeszcze dam radę.A potem trzeba dać ją do ośrodka prywatnego , a jak będziemy mieli wszystkie papiery z sądu to wtedy przeniesie się ją do DPS lub Zolu , też będziemy płacić,ale można starać się o dofinansowanie . Dla nich najlepsza opcja jest taka żebym siedziała cicho - zajmowała się mamą . Oni poszukają sobie opiekunkę na 2 dni i finito . Nie chcą za bardzo iść w koszty , na co ja zapowiedziałam że ja wolę jeść suchy chleb i mieć zero atrakcji ...ale za to zdrową głowę ! . Mieli wczoraj obgadać sprawę z prywatnym ośrodkiem i dziś mieli dać mi znać.Czekam wciąż na wiadomość. Obawiam się że będą na nie ...
I jak by tego było mało 1 czerwca zmarła moje babcia - ze strony ojca .Nie byliśmy ze sobą jakoś blisko.Ale jakaś pustka i smutek został .
marzenciag5
10 czerwca 2020, 13:12Współczuję na pewno jest Ci ciężko, a mama nie ma żadnej emerytury, renty żeby pokryć koszty prywatnego ośrodka ?
Monika123kg
10 czerwca 2020, 16:53Mama ma emeryturę. Jednak nie tyle żeby utrzymać mamy mieszkanie a teraz nie można jego wynająć a już tym bardziej sprzedać... A koszt ośrodka to min 3800. Ja sama tej kwoty nie jestem zapłacić. Połowę tak. Ale co z tego skoro brat reszty nie da.
Janzja
10 czerwca 2020, 12:42Hej. Okropne rzeczy się u Ciebie wydarzają. Zajmowałam się samotnie osobą z demencją i było to bardzo skomplikowane, ale nie miałam agresji i takich cyrków. To prawda, że w Pl pomoc kuleje w tych dziedzinach i jak się coś zdarza nagle to dpsy są galaktyczne lata odległe, a ludzie w służbie zdrowia potrafią to niewspółmiernie komentować - sama się na własnym tyłku przekonałam. Nie cała służba zdrowia, są miejsca gdzie można uzyskać pomoc (jak sama napisałaś o lekarce i pielęgniarkach). Świetnie, że wiesz gdzie są granice, ludzie miewają z tym problem. Ja w krytycznej sytuacji dzwoniłam o pomoc na telefon do stowarzyszenia alzheimera, po prostu po jakąkolwiek poradę. Ktoś tam na mnie wprawdzie nafuczał, ale informację dostałam. Wiem, że takie coś, co się u Ciebie dzieje to okropny stres fizyczny, psychiczny i emocjonalny. Nie masz czasu nawet na żałobę po babce, a cokolwiek Twojej mamie jest, to też żałoba za życia pewnego rodzaju się wydarza. Na pewno masz prawo do pomocy i spamowanie po karetkę i policję jeśli aż taka przemoc się wydarza to musowe - prędzej czy później będą musieli adekwatnie zareagować. Spamuj gdzie się da telefonami z prośbą o pomoc, bo tak się nie da jak piszesz. Ja miałam chaos, ale nikt nie chciał mi zrobić krzywdy. Na matkę nie złość się (chociaż nie widzę złości w Twoim wpisie), bo to choroba. Nie wiem dokładnie jaka, ale np demencyjni ludzie są jak dzieci i reagują na emocje opiekunów dlatego świrują w różny sposób. Rób swoje, korzystaj z informacji o opiece nad takimi ludźmi i dbaj o swoje bezpieczeństwo. Niestety, w życiu zdarzają się takie impasy, to pewnego dnia minie. Mi dłuższy czas zajęło odchorowywanie jak już stres zszedł, dlatego ważne jest by mieć jakiekolwiek wsparcie w trakcie i szukać wyjścia. Pozdrawiam poruszona Twoim wpisem.
Monika123kg
10 czerwca 2020, 16:50Dziękuję 🥰 masz rację, nie jestem zła na mamę, to nie jej winna że choruje. Zła jestem na chorobę - pewnie wiesz o co mi chodzi, zła jestem sysmetm i mam ogromny żal do reszty rodziny.