Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 1


Dzisiaj definitywnie zaczynam dietę, bede jadła ok. 1200kcal dziennie, chciałabym osiągnąć swój cel do końca października....zobaczymy jak to wyjdzie, mam nadzieje że się uda, ale niestety są też obawy ponieważ mam dość słabą wolę i czasami rzucam się na jedzenie. Kolejną rzeczą do której muszę sie przekonać to ćwiczenia-jestem strasznym leniem i ciężko mi ruszyć tyłek z miejsca;/ myśle nawet że z tymi ćwiczeniami będzie gorzej niż z silną wolą-no zobaczymy jak to będzie, trzeba się jakoś zmotywować.

 

 

Dzisiejszy jadłospis:

śniadanie: 3 kromki żytniego chleba z ogórkiem i pomidorem-260kcal

II śniadanie: jogurt + łyżka płatków owsianych-157kcal

obiad: 5 łyżek makaronu, 200ml rosołu-260kcal

podwieczorek: marchewka, duży ogórek, 100ml kefiru, wafel ryżowy-110kcal

kolacja: serek wiejski 200g, 2 wafle ryżowe, 2 małe ogórki-320kcal

 

RAZEM- 1107kcal

 

WAGA-57,2kg

 

dzisiaj tak słabo z tymi kaloriami wyszło, sama nie wiem czemu, pewnie dlatego że nie zaplanowałam sobie posiłków wcześniej....jutro będzie troszkę więcej

 

A co do mojej silnej woli to naprawde się boje, nie minął jeszcze pierwszy dzień a mi przez myśl juz przechodzą mysli żeby to wszystko rzucić i pochłonąć tonę słodyczy;/

  • katisrati

    katisrati

    16 sierpnia 2010, 20:59

    też nie mam wagi kuchennej- ten sam problem. zostaje mierzenie 'na oko', sugerowanie się internetem ;) co do słodyczy to na pewno w niewielkich ilościach, ale można sobie na coś pozwolić. moja mama np. podczas swojej diety miała taką zasadę, że nie jadła normalnie słodkiego, ale każdego wieczora pozwalała sobie na kostkę ulubionej czekolady :D niektórzy powiedzą, że to za mało, za dużo, ale pod koniec dnia taka nagroda jak najbardziej się sprawdzała, i ostatecznie udało jej się schudnąć 7kg :) lepiej chyba ulec małej pokusie częściej, niż jakiejś bombie kalorycznej w gorszy dzień.

  • katisrati

    katisrati

    16 sierpnia 2010, 19:58

    pierwsze dni są najtrudniejsze więc głowa do góry :) z kaloriami chyba w sam raz. ja zawsze celuje tak w 1000. wychodzi teoretycznie mniej, ale często nie jestem w 100%pewna kaloryczności danej potrawy dlatego zostawiam sobie trochę 'zapasu' na wypadek gdybym, którąś źle policzyła. powodzenia i trzymam za Ciebie kciuki. widzę, że bilans prowadzisz w podobny sposób co ja więc będę Cię jeszcze odwiedzać :)