Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
a miało byc tak pięknie......wyszło jak zwykle


Miał byc piękny wolny dzień, miały byc poranne ćwiczenia i czekoladowa owsianka która chodzi za mną od kilku dni....Wstałam z dobrym humorem, mimo tego że zaspałam na ćwiczenia...ale co tam-pomyślalam- przecież poćwiczyć moge wieczorem....Poranna toaleta i kierunek kuchnia......Nasypałam płatki, załałam wodą....chce odpalić gaz.......i klapa! Zabrakło gazu....zapasowej butli nie mamy, kuchenka elektryczna wywieziona...jednym słowem obeszłam się smakiem...Skończyło się na kanapkach z chleba żytniego.

Ale to bym przeżyła.....przyszedł mój "pseudo wykształcony" braciszek..i niby od tak..ale jednak zaczął uszczypliwie komentować...że przecież ja zawsze musze podgrzewać do wrzenia herbatę, zawsze muszę pić gorącą, że wczoraj po 100x grzałam herbatę, to teraz będe żarła zimne.....Nie reagowałam...no ale ile można wysłuchiwać! Powtarzał to raz drugi, trzeci, w końcu powiedziałam mu 2 słowa i zaczeła się awantura.....Którą rzekomo ja zaczełam....moja kochana mamusia stwierdziął że ona była wtedy w kuchni i ona wie że to ja zaczełam kłótnie, że to ja zawsze chce się kłócić, do tego jestem psychiczna i niestabilna emocjonalnie...bo w pewnym momencie nie wytrzymałam i się rozpłakałam.....bo nienawidze jak ktoś wmawia mi coś czego nie zrobiłam i śmieje mi się w twarz.

Mój brat od zawsze był najważniejszy, wielbione dziecko sukcesu...A prawda jest taka że zawsze każdy mu pomagał, jeszcze niedawno pożyczylam mu 2 tysiące na które zapierdalałam całe wakacje i do tej pory nie oddał mi ani złotówki, poszczęściło mu się bo po znajomości dorwał świetną pracę, teraz ma "władzę" więc wszystkich traktuje jak śmieci.....

Od razu do głowy przychodzi mi kawał który kiedyś sam mi opowiedział, może nie jest śmieszny ale cudownie odzwierciedla sytuacje-

 "W obozie koncentracyjnym ogłoszono że jeśli jakiś Żyd zdoła przejść przez ogrodzenie, nie będzie uznawany za Żyda i będzie mógł odejść. Syn powiedział do matki- Mamo podsadź mnie, ja przejde, a potem pomoge przejść Tobie- więc matka się zgodziła pomogła przejść synowi przez ogrodzenie, po czym on odwrócił się i zaczął sobie iść. Na to matka mówi- no jak to przecież teraz Ty miałeś mi pomóc- a syn się odwrócił i z pogardą odpowiedział "Spierdalaj Żydówko""

wiem ze to "czarny humor" ale idealnie odzwierciedla sytuacje z moim bratem, jeszcze niedawno był nikim i skamłał o pomoc, a teraz po znajomości udało mu się coś osiągnąć więc wywyższa sie nad wszystkich i traktuje ludzi jak śmieci...teraz juz nie pamięta jak inni mu pomagali...A mamusia jak zawsze zapatrzona w swoje idealne dziecko.....

Mam nierealne marzenie żeby sie wyprowadzić i mieszkać sama...ale wiem że to nierealne, bo mieszkając z nimi na nic nas nie stać....więc skąd mam wziąc pieniądze na własne mieszkanie...Chyba musiałabym wygrać w totka..

 

I podzisiejszym dniu stwierdzam że nic już nie będe planować.....zawsze coś się musi spierdolić i popsuć mi plany...

 

Edit- dodam jeszcze tylko menu dzisiejsze, kompletnie bez sensu i kompletnie rozwalone tak jak cały dzień..no i tylko 3 posiłki..;/ aaa no i ćwiczeń tez nie było wcale....

11.02.2013 poniedziałek

Śniadanie - 11.30-12.00

Kanapki: - 3 kromki chleba żytniego (114g), wędlina drobiowa (36g), 2 plasterki kaszanki, plasterek sera twarogowego ze szczypiorkiem, kawałek sera białego(18g), mały trójkącik serka topionego z borowikami, ketchup + podjedzona marchewka 40g~~ 500kcal

Obiad - 17.00-17.30

(nie bylo gazu do tej godz. i nie miałam jak gotować wcześniej)

ziemniaki (250g), pierś z kurczaka (95g), ogórek konserwowy (100g), marchew gotowana (100g) + przed obiadem marchew surowa (130g)~~440kcal

Kolacja - 21.10-21.45

(było tak- jak już pisałam zostały mi poranne płatki owsiane które zalałam wodą i nie zdążyłam ugotować z braku gazu, a ponieważ nie lubie marnotrawić jedzenia chciałam je jakoś wykorzystać, dlatego powstało coś czego nazwy nie jestem w stanie określić, bo ani to omlet, ani jajecznica, ani placek  nie powalało smakiem, ale było zjadliwe, co nie oznacza że prędko zagości w moim menu, o ile wogóle jeszcze kiedyś zagości:))

 

płatki owsiane/jęczmienne/otręby pszenne i żytnie zmieszane z jajkiem, posiekana cebulką i przyprawami, smażone na łyżeczce oleju + 3 małe wafelki ryżowe, ogórek konserwowy~~460 kcal

Razem - ok.1400kcal

Aktywnosć:

-brak

 

 

 

  • SexyCzekoladka

    SexyCzekoladka

    12 lutego 2013, 02:05

    OMG.... Na pewno uda ci sie zarobić na własne mieszkanie ... Powodzenia :P

  • 2roweryipralka

    2roweryipralka

    11 lutego 2013, 19:38

    no kawał niezły.. ale prawda, że z przesłaniem. Co do brata, to to jest ciężki temat ale pamiętaj, że jesteś już bliżej niż dalej samodzielności, nie wiem czy pracujesz teraz czy się uczysz ale jakby nie było- jak masz 21 lat to niedługo będziesz pracować a więc i zarabiać i wtedy myśl o wyprowadzce będzie realniejsza:)

  • Julia15

    Julia15

    11 lutego 2013, 15:07

    Nie łam się, dzień się jeszcze nie skończył :) Obejrzałam Twoje zdjęcia. To straszne, co ta choroba potrafi zrobić z człowiekiem... Życzę Ci z całego serca, żebyś jak najszybciej z tego wyszła :*