Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Fotki jedzenia- spóxniony wpis "poświąteczny":)


 Hej:) Troszkę się nie odzywałam, jakoś nie miałam weny:) Jak tam u Was po świętach? Wiem że pewnie i tak już nikt o nich nie pamięta:) Mam nadzieje że nie przybyło Wam za dużo tu i ówdzie, a jesli tak to pewnie już zrzuciłyście nadwyżkę:)

Jak święta mijały u mnie? "kalorie, ważenie, godziny posiłków- zjeść teraz kawałek ciasta czy za 3h?, ale za 3h mama pewnie będzie chciała zjeśc obiad no i co teraz? Przeciez mam smaka na to ciasto ale już za dużo zjadłam na śniadanie, a może zjem ciasto na kolacje...no ale ciaaastko???na kolaacje??? jeszcze przytyje:/ -tylko i wylącznie takie myśli krążyły po mojej głowie.....Potrafilam nawet nie pójść do kościoła z rodziną (choć jeszcze nigdy, nigdy t się nie zdażyło, świąteczna msza to taka tradycja....), pod pretekstem "szykowania śniadania świątecznego", tylko po to żeby w spokoju poważyć, każdy kawałek ciasta, czy danej potrawy która gościła na stole- żeby potem było mi łatwiej wszystko dokładnie policzyć.....Ta choroba mnie wykańcza....i jeszcze brak miesiączki, biore tabletki i nic.... Ja już nie mam siły, chce beztroskiego życia, chce wrócic do 1 liceum, do gimnazjum....chce żyć, a nie wegetować......Dlaczego ważąc 55-54kg/165cm wzrostu musialam stwierdzić że jestem gruba? Dlaczego weszłam w to bagno zwane odchudzaniem?......Efekt? teraz waże 45kg, ale czy jestem zadowolona? Czy podobam sie sobie? Zdecydowanie nie!

 

A z takich bieżących spraw..to nie wiem co sie dzisiaj dzieje, ale kompletnie nie mam sily na nic....Po prostu najlepiej położylabym sie do łóżka i z niego nie wychodzila. Czuje się tak jakby ktoś wycisnął ze mnie całą energię. Z wielkim bólem pojechałam rano na uczelnie, weszłam do budynku, zamieniłam 2 słowa z koleżankami......po czym stwierdziłam że nie wytrzymam w tym miejscu do wieczora...nie dzisiaj....odwróciłam się i poszłam na autobus do domu.... Pomijam fakt ze teraz już 3 zaległe kolokwia nade mną wiszą....trudno....

Teraz troche fotek moich nudnych posiłków:)

w pierwszym tyg. po świętach wyjadałam to co mi zostało:) Choć czasem zjem cos innego to nie zawsze mam możliwość zrobic zdjęcie, bo niestety wolałabym zeby moja rodzina o tym nie wiedziała....gdyby zobaczyli że pstrykam fotki temu co jem to zapewne już siedziałabym u psychologa...albo psychiatry

 

Owsianki:

Kaszka manna:

(zwykła, na budyniu czekoladowym z bananem na wierzchu, na budyniu smietankowym z bananem w środku i na wierzchu)

Kluski lane na mleku:

(zwykłe i z marchewką, a na ost. zdj. bardziej marchewka z kluskami lanymi)

Śniadaniowe kanapeczki:

(grahamka, chleb żytni, wędlina drobiowa, serek wiejski i topiony, warzywa)

(serek Danio i chlebek żytni)

Śniadaniowe pozostałości ze świąt:

(chlebek żytni, wędlina drobiowa, jajeczka na twardo, sałatka jarzynowa (bez majonezu "sucha", śledziki z octem i cebulką (robiłam sama, reszta rodziny jadła sledzie w oleju))

 II śniadanko "poświąteczne":

(ryż na mleku Belriso, banan, mandarynka, kawałeczek sernika, kawałeczek makowca)

Obiady:

 

Kolacje: (z serii "poświąteczne wyjadanie resztek")

(czyli chlebek żytni, wędlina drobiowa, jajka na twardo, sałatka jarzynowa, śledziki, ogóreczki)

 

Dobrze, teraz czas na drugą kawę, wieczorem może walne sobie jeszcze jedną takze bilans kawowy dzisiaj będzie konkretny...no ale bez tego to już kompletnie będe nie do życia.

Nie mam dzisiaj obiadu:( chyba ugotuje sobie kluski lane...Paa;*

 

  • RhettButler

    RhettButler

    28 kwietnia 2013, 09:22

    zawstydzasz mnie. bo bieganiu robię kilka skłonów, trochę fikam nóżkami i biorę gorący prysznic, ale całość "rozciągania" trwa może 1-2 minuty;) potem w ciągu dnia staram się "nie zasiedzieć" i czasem skłonić, ale to tak wszystko przy okazji.

  • RhettButler

    RhettButler

    27 kwietnia 2013, 22:29

    rozciągam się PO, biorę gorący prysznic i jem coś smacznego, zwykle śniadanie;) nie mam zakwasów, co najwyżej następmego dnia "czuję nogi", ale zupełnie nieuciążliwie