Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
biała gorączka


 

Witam:) Dziękuje za wszystkie pozytywne komentarze pod ostatnim wpisem. To dla mnie dowód że jednak estetyczne układanie na miseczce, robienie zdjęć nie jest bezcelowe:) Fakt jest też taki że nie jestem mistrzem w robieniu zdjęć, a nawet powiedziałabym że nie potrafie tego robić, ale uczę się;) Poza tym robie zdjęcia telefonem więc to też wiele zmienia;/

W miarę możliwości będe pstrykac fotki ciekawszym śniadaniom/potrawom i co jakiś czas wrzucać:) nie mam mozliwości robienia tego codziennie, ponieważ wolałabym żeby moja rodzina o tym nie wiedziała. Jeszcze tego mi brakuje żeby ojciec to podłapała i robil mi przycinki..;/ on by tego nie zrozumiał...Dlatego mogę to robic tylko kiedy jestem sama, i tylko kiedy mam w miarę sporo czasu- czyli najczęściej rano- co jest wynikiem przeważającej ilości zdjęć śniadań:D

 

Dziś przytloczyła mnie jedna wiadomość....Mama powiedziała do mnie rano " w niedziele pojedziemy na wieś, bo jest msza za dziadka"...Niby brzmi niewinnie....ale dla osoby z zaburzeniami odzywiania....pojawiaja się problemy nie do przejścia..;/

1. po pierwsze- msza jest o 8 rano, a miejscowość oddalona o jakieś 50km, czyli musimy wyjechać ok. 1h wcześniej co nam daje godz. 7- a co za tym idzie, pobudkę mam ok. 6 rano, szybkie ogarnięcie, szybkie marne śniadanie i w drogę;/

2. po drugie- zjem śniadanie ok. 6.30, zanim dojedziemy, zanim skonczy sie msza, zanim dotrzemy po mszy do mojej babci....bedzie niewiadomo ktora godzina...czyli regularność posiłków leży totalnie

3. następna kwestia- jak juz dotrzemy do babci, to pewnie  nie będzie nic normalnego do jedzenia (czyt. mojego odważonego itd....), więc bede miała do wyboru albo nie jeść nic i czekać do obiadu( tutaj wspomniana wcześniej regularność...obiad pewnie bedzie w okolicach godz. 13, a sniadanie zjem o 6.30) , albo wyjśc do lazienki, zjesć/wypić coś po kryjomu, wrócić i udawać że nie chce mi sie jesć- a co za tym idzie narazić się na komentarze jaka to ja jestem chuda i nie chce nic jeść......albo- zjeść to co będzie- czyli jakieś kanapki z kilogramem masła, albo ciasto pieczone przez ciotkę- tu komentarz jest chyba zbędny..

4. potem przyjdzie pora na obiad- oczywiście regularność posiłków leży po raz kolejny....ale to jest najmniejszy problem...obiad u babci czyli- smażone udko z kurczaka/schabowy ociekający tłuszczem, bigos z kilogramem tłustego mięsa/kiełbasy/boczku i niewiadomo czego jeszcze, rosół z makaronem- rówież tlusty- tego boję się najbardziej...

Nie wiem co zrobię, nie wiem jak to przeżyje. Cały czas kombinuje jak sie od tego wykręcić, cały czas mam nadzieje że to jednak nie wyjdzie, że jednak mama powie nie jedziemy, albo że ja nie będe musiała jechać...;/

Ale chyba wszystko wskazuje na to że nie wywine się. Ja będe miala wolne, mama będzie miała urlop, tata wolne....nie ma nawet takiej opcji że mama powie "jestem zmęczona po dniówce to chyba jednak nie pojedziemy tak wcześnie".....Masakra;/

  • bedezdrowa

    bedezdrowa

    20 czerwca 2013, 00:22

    jedź, zjedz, i zobaczysz, że w poniedziałek tu napiszesz - nie umrzesz! :p hehe jesteś chcesz kiedyś wyzdrowieć MUSISZ w końcu stopniowo wychodzić z tego gówna i zacząć przyjmować do wiadomości takie sytuacje i nie wariować! wiem, że to trudne.... trzymaj się, uwielbima twój pamiętnik!! którejś nocy przeczytałam od deski do deski.. niestety teraz ogranicza mnie czas i nie komentuje. jedź, zobaczysz, nie pożałujesz:)

  • Dagson

    Dagson

    19 czerwca 2013, 22:02

    Hej :) Nie znamy się, ale czytałam trochę Twój pamiętnik i wpisy na forum. Chciałabym wysłać Ci prywatną wiadomość, ale nie mogę. Tutaj więc może po mniej więcej powiem o co mi chodzi. Mam podobny do Twojego wzrost i również figurę gruszki przez co nie znoszę swoich ud. Poza tym także cierpię na zaburzenia odżywiania z których jednak bardzo chcę się uwolnić. Pomyślałam, że łatwiej byłoby znaleźć kogoś z podobnym problemem. Jeśli miałabyś ochotę na wspólną "walkę" daj znać :)

  • jablkowa

    jablkowa

    18 czerwca 2013, 09:31

    ehh .. przecież nic Ci się nie stanie jak raz zjesz inaczej (czyt. coś innego, o innej porze) miałam anoreksje, ale już na szczęście nie mam takich problemów. jak jestem u babci to jem co jest na stole i nie wybrzydzam. obiad jest zawsze dwudaniowy, a więc zwykle rosół wołowy z makaronem lub pomidorowa i drugie danie - przeważnie smażone udko z kurczaka, karkówka albo kotlet (do wyboru) + wiadomo ziemniaki i jakieś warzywa do tego. babcia zawsze do obiadu podaje słodzony kompot. a po obiedzie serwuje deser (placek z owocami, biszkopt przekładany bitą śmietaną i galaretką). i wcale nie przerażają mnie takie babcine obiadki ;) jest przecież tyle innych problemów niż jedzenie ..