Coś nie za dobrze ze mną. Zdrówko nie dopisuje. Wcześniej sygnalizowane zatoki zakończyły się brzydkim tomografem i jeszcze brzydszym terminem operacji FESS. Buuu i jeszcze muszę uzyskać zgodę na pełną narkozę od pulmologa. Ale dym. Do tego termin - przyszły rok. Nie mam kasy na łapówki więc będę pilnie czekać w tej kolejce.
Jedzeniowo kicha. Facecik przyniósł alpejskie mleczko, więc w 3 sztuki opanowałyśmy je przez pół godzinki. Do tego lody, ciastko francuskie z jabłkiem i wianuszek. Prawda jest taka, że się stresuję - efekt jem. No nie za dobrze.
Jutro dzień białkowy. Pojutrze ważenie. Obawiam się, że dobrze nie będzie. Widzę wyraźnie (nie tylko ja) że brzuch mam wielgachny. Widać to bardzo wyraźnie. Czyli wersja powrotu do wcześniejszego dukana bardzo prawdopodobna. Znalazłam w książce wersje dla osób rzucających palenie. Ale jest trochę straszna, bo zaczyna się od fazy II. Muszę to wszystko przeczytać jeszcze raz
Walczymy
25 maja 2012, 14:49Ja ostatnio nie mogę się ogarnąć :(